Rozdział 24 - LISTY ZNAD KRAWĘDZI
Ruben był wyczerpany dniem spędzonym na sali sądowej. Gdy pomyślał, że jego zeznania zostały odłożone na koniec, w myśl zasady "najlepsze na deser" odczuwał pewną obawę, której nie umiał nazwać ani zdefiniować w jasny sposób.
To chyba normalne postępowanie w takich sprawach jak jego przypadek.
Gdy wrócił do domu, Ana właśnie kończyła karmić Elenę, najmniejszą z czworga ich dzieci.
Córeczka wyglądała na zadowoloną, sapnęła, bo i dla niej wystarczyło mleka mamy. Ruben obserwował scenę karmienia z rozbawieniem, i pomyśleć, że jeszcze niecały rok temu nawet nie sądziłby, że będzie wiernie trwać u boku jednej kobiety zamiast szukać pociechy w objęciu wielu pań!
Poczekał, aż Ana ułoży maleńką z powrotem w jej łóżeczku, a następnie okryje ją kocykiem w różowe słoniki. Gdy w pokoju nastała błogosławiona cisza, podszedł cicho bliżej do żony i objął ją swymi ramionami, szepcząc do jej ucha:
– Jak ci minął dzień, querida?
– Był inny od pozostałych. – Ana toczyła w myślach, czy powiedzieć mężowi o niespodziewanej wizycie jego matki.
W końcu Maria Castellano porzuciła syna, gdy czuł się najbardziej zagubiony, upozorowała swoją śmierć przy dużym wsparciu Pabla i pozwoliła myśleć Rubenowi, że ją stracił! Ale z drugiej strony, zważywszy na okoliczności, nie potrafiła pogodzić się z poczuciem winy.
Co robić i jak postąpić w obecnej sytuacji?
Ana postanowiła powiedzieć prawdę, chciała, żeby usłyszał to od niej niż od osób trzecich.
– To dla ciebie – powiedziała Ana do Rubena, wysuwając się z mężowskich ramion.
Podała mu zaklejoną kopertę leżącą na stole, a której to nie zauważył.
– Od kogo to?
– Zrozumiesz, jak przeczytasz list, który jest wewnątrz koperty – Ana usiadła na kanapie, próbowała zachować spokój i opanowanie.
Ruben zaczął czytać list, uprzednio niszcząc kopertę.
Odkąd Pablo Castellano opuścił Włochy i zrezygnował z miejsca w Wielkiej Trójce, aby związać się z Mari, nie brakowało mu poczucia władzy. Nie lubił sekretów, ale musiał je mieć. Jego ostatnim dziełem w Trójce było wywalczenie możliwości procesu w sprawie syna.
Śmierdząca sprawa. Właśnie w ten sposób Pablo mógł częściowo odkupić swoje winy i krzywdy, które niegdyś wyrządził Rubenowi i Gabrielowi. Ofiarować możliwości na życie bez egzystowania w cieniu podejrzeń ze strony wymiaru sprawiedliwości.
– Wiele tajemnic, zbyt wiele – mruknął pod nosem.
Nienawidził samego siebie, nic, co zrobił bądź zrobi, nie jest w stanie tego zmazać. Ruben zapewne wie, że to ojciec wybłagał mu proces i wcześniej ewakuację z Meksyku, lecz to był już temat na inny dzień.
Wiedział, że nic więcej nie może uczynić. Nic nie wróci minionych lat i nie zmieni tego, co już się wydarzyło, ale jest tyle sposobów na ocalenie przyszłości!
Ruben oglądał z każdej strony zapisane stronice jakby go parzyły, zdumiony i zaciekawiony jednocześnie. Ana wręczyła je mu, mówiąc, iż nadawcy bardzo zależało, aby dotarły do jego rąk, do niczyich innych. Wzruszyła ramionami, gdy mężczyzna zapytał, kto jej to nakazał i skwitowała pytanie krótkim „nie wiem".
Wyszła, lecz zanim zamknęła za sobą drzwi, zamieniła kilka słów z jednym z tajniaków.
Dzisiaj proces Rubena Corteza odbywał się w samo południe, więc główny zainteresowany miał kilka godzin przerwy zanim znów zacznie się kocioł.
Gabriel zajrzał do ojca, ale ten nawet tego nie zauważył, pogrążony w lekturze.
„Najdroższy synku!"
Widziałam Twoje dzieci - chłopcy na pewno wyrosną na przystojnych mężczyzn, a dziewczęta na mądre i odważne kobiety.
Źle zrobiłam, pozwalając Tobie cierpieć i myśleć, że umarłam. To jest niewybaczalne, najgorsze, co może zrobić matka swojemu dziecku!
Twoja żona jest młoda, ale kocha i Ciebie, i Wasze dzieci. Nie miałam odwagi stanąć z Tobą twarzą w twarz, bo bardzo się siebie wstydzę, że wyrzuciłam Ciebie z mojego życia.
Mam nadzieję, że mimo wszystko kiedyś mi wybaczysz mój zły uczynek, bo nie jestem w stanie spojrzeć Tobie prosto w oczy i prosić o wybaczenie....
P.S. Dbaj i o Twego syna - Gabriela, bo ja nie jestem w stanie zapewnić Wam wsparcia. Proszę o wiele, mój pierwszy wnuk przy Tobie ma szansę na lepsze życie niż przy Pablu czy przy mnie.
Wybacz mi, synku,
Twoja matka, Maria".
Ruben przeczytał list jeszcze raz. Nadal nie mógł pojąć, że dla matki okazał się mniej ważny niż jego ojciec. Przez całe życie za nią tęsknił, nie raz i nie dwa, wył z żalu niczym ranne zwierzę, a ona zwyczajnie sobie żyła - szczęśliwa i zadowolona przy boku Pabla. W swoim wyznaniu nawet nie wspomniała o Marii - Elenie. I uważa Gabriela za przedmiot, który można przestawić z kąta w kąt.
– Ruben? – Ana przytuliła się do pleców męża. – Musisz już wkrótce jechać do sądu. Coś się stało? Masz taką dziwną minę?
– Ojciec i matka – odparł grobowym głosem – oszukiwali mnie przez cały ten czas, przez wszystkie lata... Nie wiem, czy kiedykolwiek im to wybaczę. Teraz nie jestem w stanie nawet myśleć o tym, co mi zrobili.
Ciebie, Ano, nie obwiniam o nic, jesteś moją żoną i matką naszych dzieci. Pragnę cię jako kobiety i naprawdę sprawiasz mi przyjemność, gdy się kochamy ...
– Jest jakieś „ale"?
– Nigdy więcej nie chcę widzieć tu mojej matki i mojego ojca! A ten lub ta, którzy tego nie rozumieją, powinni poważnie zastanowić się nad faktem, co jest dla nich ważniejsze. Rozumiesz, le dara?
Miał coś takiego w oczach, że nie odważyła mu się sprzeciwić. Takiego mężczyznę sama sobie wybrała - faceta po przejściach, z mroczną przeszłością. I musiała przy nim trwać, nawet gdyby pojawił się poważniejszy problem.
– Rozumiesz Ano? – powtórzył Ruben, obdarzając jej policzek delikatną pieszczotą swej dłoni.
– Rozumiem – odpowiedziała cicho.
Ruben uśmiechnął się, po czym poszedł wziąć prysznic. To był zwyczajnie trudny dzień!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top