Rozdział 14


  Dzisiejszy dzień zaczął się jak każdy inny. Znów obudziły mnie wibracje telefonu. Westchnęłam cicho i  uśmiechnęłam się sama do się ie wiedząc od kogo są sms.

ALas: Wstawaj księżniczko.

ALas: słyszysz

ALas: Wstawaj,czas do szkoły pora wstać.

Przeczytałam jego sms i jęknełam.

Ja: Dlaczego mi to robisz?

Ja: Dlaczego mnie budzisz?

Ja: Dlaczego nie dajesz mi spać?!

ALas: Bo czas do szkoły.

ALas:  I nie chce żeby mój kujon się spóźnił.

ALas: A po za tym dzisiaj twoje pierwsze korki z Matmy.

ALas: Nicholas, się zgodził więc możesz na nie iść.

  Chciałam mu odpisać ale przerwało mi pukanie do drzwi. Usiadłam na łóżku i powiedziałam proszę. Do pokoju weszła ciocia.

-Chciałam cie obudzić ale już nie spisz- powiedziła z uśmiechem  który oddałam.- Musisz już wstawać jest siódma, na stole czeka na ciebie śniadanie. Gdybyś czegoś potrzebowała to mów. Ja idę teraz do pracy widzimy się po południu.

-Nie dziękuję mam wszystko. I dziękuję za śniadanie do po południa- powiedziłam i posłałam jej uśmiech, który od wzajemniła.

-Zbieraj się już bo spóźnisz się do szkoły. Do zobaczenia- powiedziła i wyszła.

-Do zobaczenia- krzyknęłam i zeszłam z łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top