Rozdział 39 - Upartość górą
Hermiona mocno zaciskała pięści, idąc przez korytarz. Co za kretyn! Egoista i niezrównoważony dzieciak! Krew w jej żyłach dosłownie wrzała. Co za głupoty tego dnia było jej dane usłyszeć, co za brednie! Nie potrafiła opanować emocji. Dawno nie czuła takiej furii. Cham, prostak, dzieciak, który nie wie, czego tak naprawdę chce od życia! Zaciskając każdy mięsień, szczękę i pięści kroczyła w stronę obranego kierunku. Głowa pulsowała jej przenikliwym bólem, a zdenerwowanie powodowało lekkie drżenie ciała. Burak, ignorant, bezmyślny Ślizgon!
Skręciła, nie zwracając uwagi na nieliczne twarze przenikające wokół. Wśród niektórych uczniów wywołała nawet małe zaskoczenie. Chyba jeszcze nikt nie widział Hermiony Granger w takim stanie. A jako że na jej szacie połyskiwała odznaka prefekta, tym bardziej zwracała na siebie uwagę. Raczej każdy w szkole ją kojarzył.
Zgrzytając zębami, otworzyła drzwi do biblioteki i wkroczyła do najbardziej zacisznego miejsca w zamku. Teoretycznie.
Nie zwracała uwagi na pochylające się jeszcze nad pergaminami głowy. Mało ją interesowało, kto wokół był. Zniknęła między regałami i zaczęła przeglądać tytuły starych ksiąg i podręczników. Czy ten nieodpowiedzialny, niedojrzały emocjonalnie dzieciuch myślał, że naprawdę odpuści? Sądził, iż jakieś brednie wpłyną na jej decyzję? Po ponad roku bycia w związku z nią nie zauważył, że Gryfonka nie wykonuje tych poleceń, które nie mają sensu lub nie padły z ust nauczyciela? Prychnęła pod nosem. Była uparta. I należała do Gryffindoru. Chociaż aktualnie pracowała nad splamieniem tego tytułu zdradą, cechy z tego domu nadal miała w głębi siebie. A te wszystkie niby argumenty chłopaka odnośnie tego, że ją zmienił i to w złym znaczeniu traktowała jako puste słowa. Bohater się znalazł! Odda życie za dyrektora! Pokręciła głową z wyraźną frustracją wypisaną na twarzy. Ze złością kartkowała kolejne książki, poszukując przydatnych informacji. Jednak tak szczerze, to nie miała pojęcia, czego tak naprawdę szukać. Analizowała problem, usiłowała wydobyć z pamięci jakieś pomocne zaklęcie albo cokolwiek, co w tym przypadku mogłoby sprawić, że stara szafa zostałaby naprawiona. Kiedy jednak kolejna książka nie dała jej żadnych sensownych rozwiązań, wypuściła ze świstem powietrze z płuc. Lustrowała półki, przeglądała rozdziały, czytała teoretycznie odpowiednie zagadnienia, które koniec końców tak naprawdę nic nie wnosiły do tego wydarzenia. Warknęła pod nosem. Błądziła po alejkach, mając po raz pierwszy w życiu aż taką pustkę w głowie. Trzeźwy umysł, trzeźwy umysł. To jednak na nic.
Godzina robiła się coraz późniejsza. W końcu dziewczyna kompletnie straciła poczucie czasu, jednak zgadywała, że musi być późno, ponieważ kolejne stoliki pozostawały puste. O jej obecności chyba jednak nikt nie wiedział, więc ostatecznie została sama. Zmęczona, usiadła na podłodze, opierając plecy o regał z zakurzonymi książkami za sobą. Schowała twarz w dłoniach, usiłując się skupić. Zamknęła oczy i raz po raz od początku analizowała całą sprawę. Co już na ten temat wiedziała...
Szafa, którą widziała, z całą pewnością nie miała żadnych uszkodzeń na sobie. Zanim Dracon zdołał ją wyrzucić z Pokoju Życzeń, sprawdziła to. Zero otworów, dziur, luk, amatorsko naprawionych fragmentów. Pod tym względem mebel akurat jakoś się trzymał.
Miał za zadanie przetransportować ludzi od sklepu do szkoły. Czyli zapewne szwankował albo na etapie wysyłania rzeczy, albo ich przywołania. Tego dokładnie nie wiedziała, bo Draco nie wdawał się w szczegóły.
Może problem tak naprawdę był w szafie umieszczonej w sklepie? Nie odbierała albo też nie potrafiła wysłać? Chociaż taka pomyłka raczej nie wchodziła w grę. Voldemort zapewne wiedział, co robi i jakim sprzętem się posługuje, a Śmierciożercy po drugiej stronie mogli też to łatwo sprawdzić. A skoro Dracon usiłował ją naprawić w ciągu całego roku szkolnego, to oznaczało, że nie ma mowy o żadnej pomyłce.
A może, skoro był to mebel umieszczony w szkole i był dość niebezpieczny, to Dumbledore w jakiś sposób go zaczarował? Albo inny nauczyciel, który poradziłby sobie z poskromieniem tak silnego, groźnego magicznego przedmiotu. Kto powiedział, że szafa musi być zepsuta? Mogła być po prostu zaklęta.
Hermiona poderwała się do góry. Już wiedziała, co warto brać pod uwagę. Wiedziała, czego potrzebuje. Oczywiście nie była w stu procentach przekonana co do swojego pomysłu, ale był w miarę sensowny. Czyli czego potrzebowała? Zaklęcia, które ściągałoby blokady...
Ponownie przemierzyła te same alejki. Znowu lustrowała te same tytuły, sięgając jednak po nieco inne dzieła. Im dłużej nad tym myślała, tym pomysł wydawał się być coraz bardziej sensowny. Z drugiej strony jednak coraz bardziej banalny. Draco by na to nie wpadł? Pewności co prawda nie miała, ale chociaż cień szansy na to, że nie, wprowadzał ją w wir działania. Głupek. Gdyby nie zgrywał bohatera, mógłby jej powiedzieć, czy nie traci czasu. Taka presja powodowała, że Gryfonka jeszcze bardziej się denerowała, jeszcze bardziej dygotała i jeszcze bardziej rozpaczliwie poszukiwała przydatnego sposobu, na naprawę szafy. Myśli dotyczące rozwiązania problemu Ślizgona wyparły te, które nękały ją od kilku dni. Zdrada. Morderstwo. Usunięcie niewinnego człowieka. Tym uczynkiem z całą pewnością przeleje szalę odnośnie późniejszej wojny między dwoma światami czarodziejów, o której wszyscy coraz śmielej i częściej mówią. Pytanie tylko, na którą stronę. Na jej, czy na Dracona?
Zmrużyła oczy, ukłuta ostatnią myślą. Nie. Malfoy nie jest po stronie Śmierciożerców. Wiedziała to. Widziała. Był z nimi. A tak najdokładniej rzecz ujmując, to był rozdarty pomiędzy obiema stronami. Jednak nie miała mu tego za złe. Stał gdzieś pośrodku, z jednej mając rodziców, a z drugiej ukochaną. W końcu będzie musiał zdecydować, kto jest dla niego ważniejszy. Oby sprawa dotycząca pomocy Gryfonki pomogła w podjęciu właściwej decyzji...
Ostatecznie po wielu, wielu minutach, a może i nawet po paru godzinach Hermiona znalazła coś ciekawego. Niewiele myśląc podeszła do pobliskiego stolika, chwyciła pióro oraz kawałek pergaminu i zanotowała zaklęcie. Przez chwilę myślała nad tym, czy do ściągania tak silnego zaklęcia nie potrzeba całego rytuału, ale ostatecznie uznała, że do tego wróci później, w razie, gdyby same regułki zawiodły. Po co tracić czas, jeżeli któreś mogłoby zadziałać?
Po zanotowaniu wróciła do przeszukiwania ksiąg. Zapewne jeszcze nie jedno zaklęcie znajdzie, które mogłoby ściągnąć czar. Jednak czy było ono wystarczająco silne? Z cieniem wątpliwości na twarzy zlustrowała kartki dotyczące tego, co znalazła.
Finite Incantatem. Zaklęcie odczarowujące inne zaklęcia. Brzmi dobrze, jednak czy nie będzie zbyt słabe? W końcu tu chodzi o silne czary, które powstrzymałyby czarne moce. Chociaż... to, że szafa miała posłużyć Śmierciożercom jako szybki transport do Hogwartu, nie oznaczało wcale, iż mebel powstał ze złym zamiarem i należał do czarnej magii. Zamyśliła się, czując, że to istotne. Jednak plan z odczarowaniem również mógł być dobry i miał sens. Odtrąciła od siebie poprzednią sprawę na bok i chwilowo skupiła się wyłącznie na poszukiwaniu zaklęcia łamiącego inne zaklęcia.
A może potrzebowała czegoś, co ściąga konkretną barierę? Istniało wiele regułek, które uwalniały od działania tylko poszczególny czar. Gdyby wiedziała, co mogło zostać zastosowane do unieszkodliwiania szafy, może zdołałaby to odwołać. Ponownie zagryzła wargę, gorączkowo nad tym myśląc.
— Wiedziałem, że nie odpuścisz. — Usłyszała za sobą syk. Podskoczyła, przerażona obecnością kogokolwiek w bibliotece. Stanęła przodem do chłopaka, którego z całą pewnością nie chciała teraz widzieć. Od razu przybrała wrogą postawę i zaczęła ciosać w Dracona piorunami.
— Co ty tutaj robisz? — warknęła, zamykając trzymaną książkę.
— Chciałem sprawdzić, czy mnie posłuchałaś. Wiedziałem, że jeżeli nie, to znajdę cię właśnie tutaj — wyjaśnił, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Brunetka prychnęła pod nosem.
— Jeżeli chcesz dalej próbować wmawiać mi, że nie potrzebujesz pomocy, to nie masz czego tutaj szukać. Wciągnąłeś mnie w to już, Dracon. Klamka zapadła. Postanowiłam ci pomóc i własnie usiłuję to zrobić. A ty jedynie możesz albo podpowiedzieć mi, czy idę dobrą drogą, czy też bezsensownie błądzę.
Na moment zapanowało między nimi milczenie. Patrzyli sobie głęboko w oczy, widząc całą paletę emocji. Draco w końcu zwiesił głowę, wzdychając.
— Co wymyśliłaś? — zapytał w końcu, najwyraźniej rozumiejąc, iż walka z Gryfonką niczego nie wniesie. Zadowolona dziewczyna minimalnie uniosła kąciki ust, które zaraz opuściła. Popatrzyła na kawałek pergaminu na blacie stolika, przyglądając się wypisanemu zaklęciu.
— Pomyślałam, że może ta szafa nie jest zepsuta, tylko zaklęta. Może, gdy ktoś ją odkrył na terenie Hogwartu, to powiadomił Dumbledore'a, a ten unieszkodliwił mebel, wiedząc, że może posłużyć jako narzędzie do niecnych czynów.
— Świetne — blondyn kiwnął głową z aprobatą — ale Dumbledore nie ma pojęcia, że taki przedmiot znajduje się na terenie jego szkoły.
Gryfonka popatrzyła zaskoczona na chłopaka. Rozchyliła usta, ale żaden dźwięk nie przeniknął przez nie. Zgarbiła się, tracąc nieco nadzieje.
— Ale... jak to? — wydusiła, bojąc się, że jej godziny główkowania poszły na marne.
— Nie mam pojęcia, jak ta szafa wylądowała w Hogwarcie, ale na pewno nikt nie wie o jej istnieniu. Dlatego też nikt nie mógł rzucić żadnych czarów na nią. To nie to. — Wykrzywił bezradnie usta.
— A może to nie wcale Dumbledore? Ta szafa jest stara, może poprzedni dyrektor odkrył ją i unieszkodliwił. — Hermiona nadal obstawała przy swoim. Ta teoria była taka sensowna! Miała prawo się udać. Wiadomość, że nic z tego, wprowadziła ją wręcz w melancholijny stan.
— Bez szans — Draco pokręcił głową z grymasem na twarzy — problem polega na tym, że gdy wejdziesz do niej, trwasz w stanie zawieszenia gdzieś pomiędzy Hogwartem a sklepem. Zupełnie tak, jakby siostrzane szafy straciły ze sobą kontakt. Jesteś w stanie dojść do końca trasy, stworzonej przez tą w szkole. Możesz to samo uczynić u Borgina i Burkesa. Jednak obie te trasy nie mają ze sobą połączenia.
Hermiona zmarszczyła brwi, gorączkowo myśląc. Straciły ze sobą kontakt. Nie widzą się. To dosyć nietypowe. Nie miała pojęcia, co o tym myśleć. Była zielona w takich tematach. Czego w takim razie aktualnie szukać?
— Musi być jakieś rozwiązanie — mruknęła do siebie pod nosem.
— Mi też nie daje spokoju ta myśl.
Nastolatkowie utkwili w sobie spojrzenia, chociaż każdy zatopiony był we własnym świecie myśli. Mieli niewiele czasu i zero pomysłów. Hermiona czuła, że teraz zaczyna się prawdziwy wyścig o przetrwanie. Jednak działanie pod presją nie stanowiło dla niej wielkiego problemu. Zachowywała spokój, powtarzając sobie, że na pewno znajdzie jakieś rozwiązanie. Potrzebowała tylko pomyśleć.
Nastolatkowie spędzili w bibliotece sporo czasu. Z każdą minutą zmęczenie coraz bardziej dawało im się we znaki. Jednak w swojej obecności, wspólnie pracując nad rozwiązaniem problemu, zapewniali sobie dużo dawki determinacji. Przerzucili stosy książek, zanotowali masę pomysłów, jednak do każdego podchodzili dosyć sceptycznie. Wszystko w sobie zawierało jakieś luki. Nie było stuprocentową odpowiedzią na problem. To dobijało. Nie mając jednak już w czym za bardzo szukać, postanowili przenieść się do Pokoju Życzeń, by przetestować to, co znaleźli.
Hermiona ponownie stanęła na wprost szafy, teraz jednak odpychając od siebie mroczne myśli. Musiała skoncentrować się na zupełnie czymś innym. I chociaż szafa w dalszym ciągu powodowała u niej niepokój, a nawet strach, to nie pozwoliła już sobie na chwilę słabości.
Dracon stanął nieco bardziej przed nią i zerknął na kartkę. Wykorzystał pierwsze zaklęcie od góry, machając różdżką w kierunku szafy. Gryfonka obserwująca to wydarzenie, błagała tylko w duchu, aby nie zepsuli mebla jeszcze bardziej.
— Myślisz, że zadziałało? — zapytał chłopak, z rezerwą patrząc ma szafę po rzuceniu zaklęcia. Nie zmieniło się zupełnie nic.
— Może... — odparła bez wyraźnej pewności — sprawdź to.
Ślizgon otworzył szafę, a na jej dnie dostrzegł dziwny przedmiot. Podniósł go i zaczął uważnie oglądać, odwracając się przodem do Hermiony. Ze zdziwieniem odkrył, że to po prostu zniszczony podręcznik.
— Skąd to masz?! — Gryfonka błyskawicznie do niego doskoczyła i wyrwała egzemplarz z rąk. Draco uniósł brwi, zaskoczony jej reakcją. Patrzył, jak nastolatka sprawdza pierwszą stronę książki. Niemal od razu na jej twarz wpłynęła ulga.
— Co to jest? — zapytał Draco.
— To był podręcznik Harry'ego. Tu jest napisane, że należał do Księcia Półkrwi. Poprzedni właściciel naniósł tu wiele poprawek i wypisał parę niebezpiecznych zaklęć — powiedziała, przerzucając kartki — między innymi to.
Uniosła podręcznik i wskazała chłopakowi wypisane słowo. Sectumsempra. Dracon popatrzył na nią, nadal niczego z tego nie rozumiejąc.
— Harry opowiadał, że użył tego zaklęcia wtedy w łazience — wyjaśniła nieco łamliwym głosem. Wspomnienie z tamtego dnia najwyraźniej w dalszym ciągu wprowadzało ją w ten sam stan emocjonalny.
— Sectumsempra... — powiedział, samemu wracając wspomnieniami do tamtej sytuacji — mówiłaś, że tu jest więcej wypisanych zaklęć. — Zlustrował podręcznik, nagle wpadając na pewien pomysł.
— Cała masa. — Kiwnęła głową, przeglądając kolejne strony.
— Po tym, co zrobił mi Potter, to chyba można stwierdzić, że nie są to zbyt dobre zaklęcia... — drążył Draco, patrząc znacząco na brunetkę. Uniosła głowę, pytająco zerkając na swojego chłopaka. W ułamku sekundy dostrzegł błysk zrozumienia w jej oczach.
— Może będzie coś, co pomoże nam naprawić szafę — dokończyła za niego myśl, nagle pobudzona nowym celem — problem jednak w tym, że tutaj zaklęcia nie są opisane. Nie mam pojęcia, które do czego służy.
— Przetestujemy je jakoś — Draco nie pozwalał sobie w tym momencie na żadne zwątpienie — ty przeszukuj podręcznik, a ja sprawdzę szafę — polecił, wyjmując z kieszeni świeże jabłko.
— Skąd on się w ogóle tu wziął? — zapytała, od razu zaczynając uważne badanie stron.
— Potter i młoda Weasley tu byli — mruknął, umiejscawiając owoc na dnie mebla — ta ruda szukała miejsca, by go schować. Najwyraźniej starą szafę uznała za idealną skrytkę.
— Mówiłam mu po tym całym zajściu, że w końcu musi zrobić coś z tą głupią książką — wymruczała, skupiona na własnym zadaniu — dobrze, że chociaż raz posłuchał.
— Mogłabyś się od niego uczyć — rzucił Ślizgon z niesmakiem, co Hermiona zignorowała.
I tak rozpoczęli żmudną pracę nad naprawą szafy, chwytając za ostatnie możliwe rozwiązania. Ślizgon przeklinał pod nosem, ilekroć kolejne pomysły z listy zawodziły. Słysząc to, Hermiona czuła coraz większą presję. Żołądek bolał ją równie bardzo, co głowa. Usiłowała jakoś sprawdzać działanie zaklęć z duszą na ramieniu, ale niewiele się dowiadywała. To było zdecydowanie bezsensowne.
— Większość z nich dotyczy raczej eliksirów — powiedziała w końcu, dochodząc niemal do połowy podręcznika. Draco warknął pod nosem, gdy kolejny pomysł z ich przygotowanej listy odpadł.
— Szukaj. Może jednak coś będzie — wymruczał naprawdę zmęczony, na zmianę rzucając czar na szafę, a potem sprawdzając, czy przyniosło to jakiś rezultat. Wszystko na marne. Wszystko bez skutku.
— Może jakiś wywar byłby rozwiązaniem — podsunęła niepewnie nastolatka, sama wątpiąc w swoje słowa. Draco parsknął śmiechem, między jednym łapczywym wdechem powietrza a drugim.
— Pewnie — mruknął ironicznie — i co, mamy go niby oblać, skroplić, czy zanurzyć?
— Taki tylko pomysł — odburknęła Gryfonka poirytowanym głosem. Chciała tylko pomóc. Jednak współpraca ze Ślizgonem była niewyobrażalnie trudna.
— Doprawdy wspaniały — pochwalił kłamliwie, ciosając różdżką o podłogę. Stanął przodem do nastolatki, która zmęczona usiadła na jednym z krzeseł, jakie znalazła pośród sterty starych mebli. — Nic nie działa. — Uniósł bezradnie ramiona. Hermiona rzuciła na niego okiem. Włosy Ślizgona kleiły się od kropelek potu, twarz poczerwieniała, zapewne zarówno od furii, jak i ze zmęczenia, a rąbek pomiętej koszuli wyszedł ze spodni nastolatka. Draco oparł dłonie na biodrach, wbijając wzrok w podłogę.
— Marnie — mruknęła brunetka.
— Dobra, mów mi po kolei zaklęcia — Dracon schylił się po różdżkę i wyczekująco popatrzył na dziewczynę.
— Chyba zwariowałeś. — Obdarzyła go spojrzeniem ewidentnie mówiącym, że ma go za wariata.
— Jest już późno, mamy okazję to ją wykorzystajmy. — Podwinął rękawy koszuli do łokci, oblizując spierzchnięte wargi.
— Może się zamienimy — zaproponowała niepewnie brunetka — jesteś strasznie zmęczony. A co, jeśli dlatego nam nie wychodzi?
— Proszę cię — prychnął na jej słowa — poza tym nie możesz. Jeżeli któreś z tych zaklęć zniszczy szafę, to Śmierciożercy na pewno sprawdzą, czy to z mojej winy. Nie wiadomo, czy są w stanie odczytać z mebla, kto w którym momencie na nią próbował rzucić czar, bo się na tym za bardzo nie znam. Jeśli tak, to odkryją, że zaklęcie nie padł ani z mojej różdżki, ani z profesora Snape'a. Jeśli nie ma takiej możliwości, to właśnie sprawdzą nasze różdżki, a wtedy okaże się, że nie wyczarowały niczego, co doprowadziłyby do zniszczeń. I co ja wtedy im powiem?
Hermiona wykrzywiła wargi w grymasie. No tak, Draco miał rację. Opuściła głowę i wzięła głęboki wdech. Nowy pomysł chłopaka nie przypadł jej do gustu. Ale czy tego chciała, czy też nie, musiała się zgodzić. Mieli jakieś inne wyjście?
Zlustrowała margines strony, na której akurat miała otwarty podręcznik. Jeszcze raz przejrzała wypisane rady i odszukała jakieś zaklęcia. Wstała, aby móc podejść bliżej Dracona.
— Może sam chcesz wybrać — zaproponowała, wskazując na pojedyncze słowa niedbale zapisane w paru miejscach. Ślizgon pomierzwił swoje niesforne włosy i zerknął na dziewczynę.
— Może na trzy wskażemy to wybrane przez nas? — zasugerował, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Raz... dwa... trzy — odliczyła i skierowała palec na wybrane zaklęcie. Fartem okazało się, że Ślizgon wybrał to samo. Popatrzyli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
— Chyba musi coś w nim być, że tak to wyszło — powiedział z uśmiechem i kolejny raz stanął przodem do szafy. Przez chwilę się wyraźnie zawahał, rozmyślając nad czymś gorączkowo. Hermiona stojąca dwa kroki od ucznia nie potrafiła poskromić emocji. Jej dłonie stały się lodowate, noga mimowolnie utworzyła jakiś rytm, a gardło ścisnęło zdenerwowanie. Co, jak nie wyjdzie? Co, jeśli szafa stanie w płomieniach? Albo po prostu wyparuje? Albo zamieni się w jakiś inny przedmiot? Nie potrafiła odegnać mrocznych myśli i czarnych scenariuszy. Nie było wcale dobrze.
W końcu Dracon zebrał się w sobie i uniósł różdżkę. Z determinacją wypowiedział zaklęcie i strumień światła z niesamowitą prędkością popłynął do mebla. Jego blask zalał cały przedmiot, pokrywając jego powłokę od góry, aż po sam dół. Ślizgon zrobił dwa kroki w tył, nieco wystraszony tym widokiem. Hermiona za nim jęknęła, ściskając mocniej skostniałe palce na podręczniku.
W końcu strumień opadł na podłogę i zniknął. Nagle zrobiło się dużo ciemniej niż w momencie działania zaklęcia. Twarze uczniów zbladły. Draco zerknął na swoją dziewczynę, a ta odwzajemniła spojrzenie. Dopiero po chwili, gdy pierwszy szok minął, Ślizgon postąpił parę kroków w przód. Ostrożnie wyciągnął rękę w kierunku szafy, na co brunetka wstrzymała oddech. Obydwoje mieli złe przeczucia. Draco chwycił za klamkę i delikatnie ją do siebie pociągnął. Drzwi zaskrzypiały, dając mu dostęp do wnętrza szafy.
— Dobrze, że nie odpadły — rzuciła żartobliwie dziewczyna, na co nastolatek jedynie uniósł kąciki ust do góry. Hermiona momentalnie skarciła się w myślach. To był marny żart wypowiedziany w zdecydowanie marnym momencie.
Dracon zajrzał do środka i uważnie oglądnął szafę.
— Wygląda na to, że nic się nie zmieniło — skwitował po przejmującej chwili ciszy.
— Spróbuj — poprosiła brunetka, w dalszym ciągu ściskając z całych sił podręcznik. Chłopak bez wyraźnego przekonania umieścił jabłko na dnie szafy i zamknął drzwi. Cofnął się o parę kroków i uniósł różdżkę. Hermiona zauważyła, jak jego dłonie drżą.
— Harmonia Nectere Passus — wypowiedział kolejny raz regułkę cichym, aczkolwiek niesamowicie zdenerwowanym głosem. Dziewczyna czuła, jak jej ciało pokrywają ciarki. Co, jak pogorszyli sprawę?
Blondyn otworzył drzwi do szafy, a Hermiona w tym czasie podeszła bliżej i stanęła na palcach, by zajrzeć ponad ramię Ślizgona.
— Nie ma — powiedziała głosem pełnym nieśmiałej radości.
— Zawsze znika — burknął Draco — mówiłem ci. Tkwi między sklepem a szkołą.
Dziewczyna opadła z sił i garbiąc plecy, ponownie się odsunęła. Z o wiele mniejszym zapałem Ślizgon machnął różdżką jeszcze raz, wypowiadając to samo zaklęcie. Widać było, iż obydwoje stracili wszelkie nadzieje.
Po wszystkim nastolatek kolejny raz otworzył drzwi do szafy. Zerknął na podłoże. Owoc stał dokładnie w tym samym miejscu.
— To na nic — warknął sfrustrowany — jest tak samo położone. Nikt go nie dotykał. Szafa dalej nie działa.
Zrozpaczony chłopak odszedł od mebla i usiadł na krześle wcześniej zajmowanym przez Hermionę. Nastolatka popatrzyła na niego z grymasem na twarzy, ponownie czując zachodzące łzami oczy. Mieli jeszcze wiele zaklęć do wypróbowania, ale zdecydowanie tego dnia wyczerpali już swoje siły. Tknięta zwykłą ciekawością podeszła bliżej przeklętej szafy i jeszcze raz dokładnie zlustrowała jej wnętrze. To na nic. Wszystko wyglądało w porządku. Po chwili skupiła wzrok na jabłku, a następnie podniosła je, marszcząc brwi. Odwróciła owoc, uważnie go lustrując. Kiedy dotarło do niej, co zobaczyła, ostrożnie odwróciła się w kierunku Dracona, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
— Ono jest ugryzione — powiedziała, zwracając na siebie uwagę blondyna. Uniósł głowę, mając taki sam wyraz twarzy, co dziewczyna.
To oznaczało tylko jedno.
Hej!
Zbliżamy się do końca 2 części Dramione. Wow, dopiero powoli do mnie dociera, że została już tylko jedna część i koniec przygody z nimi... i co ja będę robiła?😂 Oczywiście piszę jeszcze jedną książkę, a dokładniej już drugą należącą do innej serii ale... tutaj było mi dobrze :c
No nie ważne, nie ma co się jeszcze załamywać, bo przed nami parę rozdziałów w tej książce i mnóstwoooo w następnej🖤 kto wie, może nowy rok uda się rozpocząć w nowej, a zarazem ostatniej części Dramione...
W każdym razie do zobaczenia w następnym rozdziale👊🏼
~ Klaudia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top