Rozdział 22 - Ostatnia szansa

— CO ROBISZ?! — krzyknęła Pansy po kilku sekundach wpatrywania się w chłopaka otępiałym wzrokiem. Draco wykrzywił wargi w grymasie i automatycznie popatrzył na schody za sobą, by sprawdzić, czy reakcja Ślizgonki nikogo nie obudziła.

— Nie krzycz tak! — skarcił ją sykiem, wracając do dziewczyny spojrzeniem. Wtedy zrozumiał, że wypowiedzenie wcześniejszych słów było najprawdopodobniej najgorszą decyzją, jaką mógł podjąć. W oczach brunetki dostrzegł niebezpieczny błysk, zaraz stłumiony przez napływające łzy. Jej policzki poróżowiały. Cała zaczęła drżeć, zaciskając palce tak, jakby z trudem potrafiła powstrzymać chęć wydrapania oczu chłopakowi. Ślizgon przypomniał sobie, przed kim stoi. Miał do czynienia z osobą, która nie potrafiła odejść z honorem, dać za wygraną, skapitulować i zwiesić głowę. A przede wszystkim uczennicą, która teraz nie spocznie, dopóki nie wyłudzi od niego informacji, kim jest ta jego druga miłość. Gdyby natomiast dotarła do prawdy, była gotowa zrobić wszystko. Może nawet wydać Hermionę w ręce Śmierciożerców, jeśli miałaby taką okazję. Zwłaszcza, że chodziło o jej wroga.

— Kim ona jest? — mruknęła zdumiewająco cicho, zachrypniętym głosem. Chrząknęła, mrugając szybciej oczami i uciekając wzrokiem od chłopaka. — KIM ONA JEST?! — Powtórzyła jeszcze raz, gdy Draco nie spieszył się z wyjaśnieniami.

— Nikim, tak tylko palnąłem. — Blondyn wywrócił teatralnie oczami, próbując naprawić sytuację. Wiedział jednak, że nie ma na to szans.

— NIE KŁAM! — krzyknęła, zmniejszając pomiędzy nimi odległość. Ślizgon był gotowy na wszystko. Spoliczkowanie, kopanie, uderzanie pięściami. Brunetka jednak jedynie zagryzła mocno wargę, a potem stanęła do niego tyłem. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, ewidentnie nie radząc sobie z emocjami.

— Nie znasz. Nie jest z naszej szkoły. — Próbował wybrnąć drugim sposobem. Wszystko, byle tylko Pansy nie postanowiła zrobić czegoś głupiego, jak na przykład śledzenie go. Wszystko, byle tylko odpuściła.

— To czemu niby ciągle znikasz? — sapnęła załamanym głosem. Do uszu Ślizgona dotarł jej szloch.

— Dobrze wiesz, że większość czasu spędzam w Pokoju Życzeń — mruknął karcąco — nawet gdybym chciał, nie mógłby zignorować zadania od Czarnego Pana.

— Ale ty jesteś głupi! — warknęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Draco z lekką irytacją zaczął rozmyślać, czy był w ogóle potrzebny w tej rozmowie. Pansy nie zwracała uwagi na jego słowa, żyjąc w swoim świecie rozpaczy. Dlatego nie zareagował na jej zaczepkę, tylko położył dłonie na biodrach i cierpliwie czekał, aż nastolatka powie wszystko, co miała do powiedzenia. — Jak możesz robić coś takiego dziewczynie, która kocha cię od pierwszej klasy?! — Ponownie stanęła przodem do Ślizgona, gromiąc go spojrzeniem. W zapłakanych oczach brunetki Draco dostrzegł nie tyle złość, czy pogardę, ile zawód i całkowite załamanie. Jego rysy twarzy nieco złagodniały, widząc koleżankę z tego samego domu w takim stanie.

— Od pierwszej? — zapytał, czując, że nadeszła jego kolej na zabranie głosu. Nic mądrego jednak nie przychodziło mu do głowy. W zasadzie czuł się niezręcznie w całej tej sytuacji. Dlaczego musiał być obarczany wyrzutami za to, iż od dłuższego czasu kochał kogoś innego? Obecnie jego sytuacja niewiele różniła się od tej, w której postawił Pansy. No... może jednak różnica była zasadnicza. Hermiona nie wyznała mu, że woli Lee, albo Harry'ego. Przynajmniej narazie. Ale też nie zaczynała z nim chodzić tylko po to, aby kogoś ochronić. Ślizgona dopadły jeszcze większe wyrzuty sumienia.

— TAK! — Pansy wyglądała na coraz bardziej rozczarowaną, a zarazem zrozpaczoną — jesteś niewiarygodnie ślepy i tępy, jeżeli tego naprawdę nie zauważyłeś! Ciągle dawałam ci do zrozumienia, że gdybyś tylko zrobił coś w kierunku wzmocnienia naszej relacji, ja byłabym jak najbardziej chętna! Nawet raz próbowałam cię pocałować! 

— Okey, okey! — przerwał jej pospiesznie — wiem, tylko nie sądziłem, że to trwa od pierwszej klasy. Ale teraz już mniejsza z tym. Spróbowaliśmy. Nie wyszło. — Rozłożył ręce w geście bezradności. Pansy szerzej otworzyła oczy i rozchyliła wargi, przez chwilę próbując coś z siebie wydusić. Z trudem jej to w końcu wyszło.

— Jaką ty jesteś świnią! — rzuciła, tym razem zadając mu cios w policzek. Jęknął od mocnego uderzenia, a ból pozostał z nim na długo w formie pieczenia. Czuł się tak, jakby jego lewa część twarzy płonęła ogniem i zapewne nabrała już czerwonego koloru. Zasłużył jednak na to. Pomimo tego, że mieli takie samo prawo do prawdziwej miłości, Draco zdawał sobie sprawę, iż do niektórych zdarzeń nie musiało nigdy dojść. 

— Wiem — przyznał w końcu, rozcierając palcami obolałe miejsce — i szczerze cię za to przepraszam. Naprawdę.

Mimo faktu, że Pansy nigdy nie była ulubienicą Ślizgona, ten zdobył się na współczujący, blady uśmiech. Niewiele pomagał w obecnej sytuacji, ale był sporym wyrzeczeniem dla chłopaka. Zwłaszcza gdy jego poczucie winy i smutek tak bardzo spychała na bok ulga i swego rodzaju radość. Czuł się wolny. Nie aż tak bardzo beznadziejny w swoim zachowaniu, oczywiście, jeśli brać pod uwagę to, że próbował wyjaśnić sobie wszystko z Hermioną. W stosunku do niej zachował się w końcu sprawiedliwie. A to, że przy okazji Pansy potwornie cierpiała... niemiły dodatek, który co jakiś czas przeszywał jego umysł. Musiał jednak postąpić właściwie. Szkoda tylko, że nie potrafił jednoznacznie dojść do tego, jak teraz może postąpić Ślizgonka. Jak daleko zajść w swojej desperacji. A po tylu latach spędzania z nią czasu Draco wiedział, że była w stanie wyjść naprawdę daleko poza linię przyzwoitości. W końcu zemsta sprawiała jej najwięcej satysfakcji i zadowolenia. To był jej sposób na ulgę i chociaż częściowe zapomnienie.

— Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? — zapytała po dłuższej chwili ciszy, wyrywając blondyna z głębokiego zamyślenia — wystarczyłoby twoje jedno słowo... jedno szczere zdanie, a ja byłabym w stanie ci to wybaczyć i znowu naiwnie wpaść w twoje ramiona — spojrzała prosto w jego oczy — gdybyś tylko chciał, zmienił zdanie, wybrał mnie... jestem na nowo twoja. 

Draco wziął głęboki wdech, kierując swoje spojrzenie jak najdalej od Ślizgonki. Pomimo jej wyznania i dowodu na to, jak bardzo nastolatce zależało na nim, po głowie chłopaka krążyła tylko jedna myśl, wprawiając go w coraz gorsze samopoczucie.

"Szkoda, że z Hermioną nie było tak łatwo."

~~~

Gryfonka ślepo patrzyła w sufit, z trudem mogąc dłużej wyleżeć w łóżku. Walczyła z pokusą, aby jak najszybciej opuścić dormitorium i pójść w umówione miejsce spotkania z Draconem. Dodatkowo od dłuższego czasu nie mogła wyrzucić z głowy jednej ciążącej myśli. Było po północy. Zaczął się nowy dzień. Ten, w którym miała stracić najlepsze wspomnienia z całego swojego życia. Ta wizja bolała z każdą minutą coraz bardziej. Teraz i jej pomysł Dracona z ucieczką nie wydawał się być taki głupi i nieodpowiedzialny. Na to chyba jednak już za późno. 

Nie mogąc dłużej znieść swoich myśli i wizji, Hermiona uniosła głowę. Uważnie zlustrowała każdą ze swoich koleżanek z dormitorium, które już od dłuższego czasu spały. Nabrała pewności, że nie wybudzi ich z głębokiego snu i odrzuciła kołdrę na bok. Zsunęła nogi na podłogę i powoli zaczęła opuszczać pomieszczenie. Nie ściągała wczesniejszych ubrań, wiedząc, że późniejsze krzątanie mogłoby obudzić jej towarzyszki. Na palcach pokonała cały dystans do drzwi i wyszła, cicho je za sobą zamykając. Znacznie szybciej zbiegła po schodach, podekscytowana, a zarazem podenerwowana tym, co mogło ją zaraz czekać. Musiała się upominać, że istotne jest to co tu i teraz, a tym, co ją czeka za kilkanaście godzin, będzie zaprzątać sobie głowę potem. Nie było to jednak wcale takie proste. Wydęła wargi i opuściła Pokój Wspólny Gryffindoru.

— Oooo, znowu wychodzisz tak późno? — Usłyszała za sobą, przez co podskoczyła wystraszona. Nie sądziła, że ktoś mógł jej towarzyszyć i już zaczęła gorączkowo szukać wyjaśnienia całej tej sytuacji. Kiedy jednak odwróciła się przodem do osoby, która ją zaczepiła, nikogo nie dostrzegła. Nikogo, poza roześmianą kobietą na obrazie. Gruba Dama zachichotała cicho, posyłając w stronę Gryfonki znaczący uśmiech. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, zaraz jednak obdarzając malowidło złowrogim łypnięciem.

— Byłabym wdzięczna, gdyby dalej pani udawała, że śpi — mruknęła, ale jej nowa towarzyszka chyba nie brała tych słów na poważnie.

— Miłego wieczoru... a raczej już nocy. — Zatrzepotała rzęsami i ponownie roześmiała się.

— Dziękuję — prychnęła w odpowiedzi, przypominając sobie o pośpiechu. Szybko ruszyła dalej, jednak zanim zbiegła po schodach, jeszcze raz odwróciła głowę do obrazu. — I to wcale nie tak, jak pani myśli! — rzuciła, zagryzając wargę, a potem nie chcąc wchodzić już w głębsze dyskusje, pokonała ostatnie stopnie. Jak uskrzydlona ruszyła truchtem przed siebie w kierunku Wieży Astronomicznej. Faktycznie, dobrze było znowu zabawić się w nocne wymykanie. Wiedzieć, że ktoś na ciebie czeka, rezygnuje ze snu po to, aby móc spędzić trochę czasu z tobą. Było to jeszcze bardziej atrakcyjne i rozweselające, gdy specjalnie dla ciebie noc zarywał Draco Malfoy. Hermiona jeszcze nie była pewna, w co wierzy, a w co nie. Nie sądziła, aby z relacji ludzi jej pokroju i pokroju Ślizgona mogło coś wyjść. Tak naprawdę, to nawet o tym za bardzo nie myślała. Ciążyła jej myśl, że jutro - a w zasadzie to ciągle poprawiała się, iż to już dzisiaj - stracą pamięć, kończąc między sobą wszystko. Czy tego chcieli, czy też nie. Sprawy nie poprawiało też wydarzenie z ich poprzedniego spotkania. Po tak mocnych słowach, po tyle cierpieniach i po wylaniu potoku łez ponownie wskoczyli na swoje miejsca. Bez wątpienia miało to istotne znaczenie, ale Hermiona nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, co ten jeden incydent po tym wszystkim zwiastował. Myśli i spostrzeżenia wirowały w jej umyśle. Prawdziwy mętlik.

Jednak po co rozmyślać i zamartwiać, skoro za kilkanaście godzin to straci jakiekolwiek znaczenie?

Potrząsnęła głową, próbując oczyścić się z tych wszystkich rozważań. Ciekawiło ją, czy Draco też obecnie miał taką wojnę we własnym umyśle. Chociaż on zapewne był zajęty innymi sprawami. W jego rękach leżało zadanie przekonania jej do siebie. Może dzięki temu nie miał tyle czasu na głupie, bezsensowne, niewnoszące nic do rzeczywistości myśli.

W końcu dotarła do schodów prowadzących na szczyt Wieży Astronomicznej. Poczuła narastającą ekscytację, chociaż nie potrafiła stwierdzić, co ją tak napędzało. W podskokach pokonała schody, a z każdym stopniem coraz mocniej doskwierało jej też napięcie. Kiedy wreszcie dotarła na samą górę, zdenerwowanie i swego rodzaju niezręczność w całej tej sytuacji, zepchnęły na bok wszystkie inne emocje. Nastolatka dostrzegła wysoką sylwetkę Ślizgona, który również zestresowany, chodził w kółko. Ręce miał schowane w kieszeniach eleganckich spodniach od garnituru, a wzrok utkwiony w podłodze. Chyba nawet nie zauważył, że już przyszła.

— Cześć. — Gryfonka niepewnie przerwała jego głębokie rozmyślania. Dopiero wtedy, nieco zdezorientowany wrócił na ziemię i spojrzał na nią rozkojarzonym wzrokiem.

— Hej — rzucił po chwili. Niezręczność między nimi z jakiś niezrozumiałych powodów narastała. Czy to prawda, czy też nie, zerwali ze sobą. Draco miał nową dziewczynę, a mimo to wczoraj po kolejnej poważnej kłótni zaczęli się całować. Teraz nie wiedziała, co powinna zrobić. Jak powitać blondyna. Przytulić? Podać rękę? Podchodzić w ogóle? Mocno zagryzła wargę. Po pewnym czasie było już za późno na jakikolwiek ruch, więc po prostu pozostała w tym samym miejscu.

— Na co wpadłeś? — Przerwała niezręczną ciszę między nimi. Popatrzyła na chłopaka, jednak kiedy ich spojrzenia się spotkały, szybko uciekła wzrokiem. Spłonęła rumieńcem, nie rozumiejąc, skąd się wzięła nagle ta dziwna bariera między nimi. Ona sama jeszcze chwilę temu była taka radosna...

Draco długo nie odpowiadał. Hermiona zaczęła niecierpliwie przystępować z nogi na nogę, uważnie oglądając swoje buty. Coś musiało być nie tak. Czuła, że ta cisza między nimi jest świadectwem na to, że może jej się wcale nie spodobać ten pomysł. Albo też żadnego jednak nie było? Zanim na dobre utknęła w nowym, jeszcze niepotwierdzonym problemie, Ślizgon w końcu odkaszlał nieistniejącą chrypę i powoli zaczął mówić.

— Jedyne co mi przyszło do głowy too... może nie przypaść ci ten plan do gustu. — Wykrzywił wargi i przejechał dłonią po karku. Gryfonka znalazła sobie na tyle odwagi, by unieść na niego wzrok.

— Sam mówisz, że to jedyne rozwiązanie — wzruszyła ramionami — czy mi się spodoba, czy nie... pewnie przystanę na każdym twoim pomyśle — rzuciła nieprzekonanym głosem. Draco kiwnął niezauważalnie głową i jeszcze przez parę kolejnych sekund toczył bitwę wewnątrz siebie.

— Chyba musisz wejść mi do umysłu — powiedział w końcu, rozkładając bezradnie ręce — nie mam innego pomysłu. List przepadł, a streszczenie treści ci nie wystarcza. Zatem zostaje tylko szybki przegląd wspomnień.

Hermiona otworzyła usta, jednak była w zbyt dużym szoku, żeby za pierwszym razem zmusić się do jakiegokolwiek słowa. Musiało trochę minąć, zanim pomysł Ślizgona dotarł do niej.

— Ale... jak to? — wykrztusiła z siebie.

— Legilimencja. Nie wiem, czy dobrze rozumiem działanie tego zaklęcia. Wydaje mi się, że jak będę myślał o momencie pisania listu, wskakując do mojej głowy, trafisz akurat na to. Zobaczysz sobie to, co będzie dla ciebie najbardziej istotne i wyjdziesz. — W jego ustach brzmiało to tak banalnie, jednak Hermiona wiedziała, że wcale tak nie było. Nigdy nie grzebała nikomu we wspomnieniach. Znała wyłącznie teorię, ale to coś innego niż praktyka. Zrobiła przygnębioną minę, nie wiedząc, czy podoła. Czy w ogóle podejmie się takiemu wyzwaniu.

— Draco... — jęknęła, dostrzegając, jak wyraz twarzy blondyna ulega zmianie — nie jestem przekonana, że tak to wygląda. Poza tym nigdy nie użyłam tego zaklęcia... a jak coś się stanie?

— Co złego może się stać? — mruknął nieco poirytowany — jeżeli coś zacznie iść nie tak, to cię po prostu wyrzucę ze swojej głowy.

— No nie wiem — nastolatka ponownie wróciła wzrokiem do swoich butów — nie sądzę, żeby to było takie proste... w innym wypadku Legilimencja nie byłaby zakazana w szkole... to w końcu nielegalne.

— Przynajmniej spróbujmy — rzucił Draco błagalnym tonem, podchodząc nieco bliżej — proszę. Nie interesują mnie konsekwencje. Jestem gotowy na wszystko, nawet jakiś błąd w całym tym przeglądzie umysłu. Po prostu chociaż spróbujmy. Nie dasz rady, to przestanę naciskać, ale nie odrzucaj tego pomysłu od razu. Pamiętaj, że to nasz ostatni wieczór — przypomniał, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi. W końcu stanął na wprost brunetki i uniósł jej podbródek, zmuszając, aby spojrzała w jego oczy. Gryfonce z trudem przyszło podjęcie decyzji. W końcu jednak ostatnie słowa Ślizgona zaważyły nad tym wszystkim. Faktycznie, mieli ostatnią szansę, jeden pomysł i jeden wieczór na zrealizowanie go. I chociaż wiedziała już, jaka będzie jej odpowiedź, postanowiła trochę pomęczyć chłopaka.

— A co, jak zacznę mieszać w twoich uczuciach? To zaklęcie daje taką możliwość. Mogę też wrzucić do twojej głowy jakieś przykre wspomnienie, chcąc odegrać się za wszystkie rzeczy, które zrobiłeś. — Na jej twarz wpłynął chytry uśmieszek, który wywołał śmiech u Dracona.

— Skarbie, nie wątpię, że jesteś najbardziej inteligentną osobą w tej szkole... może także w świecie czarodziei i z pewnością nie brakuje ci bystrości... ale z całym szacunkiem wątpię, aby coś takiego ci wyszło za pierwszym razem. — Cmoknął ją pocieszająco w czoło, łamiąc barierę napięcia między nimi. Czyli to był sposób na ten mur.

— Dobrze — kiwnęła głową po chwili, ponownie poważniejąc — niech ci będzie. Spróbujmy.

Usta blondyna uformowały się w szeroki uśmiech. Radość dotarła nawet do oczu, rozpromieniając je iskierkami. W zasadzie nie tyle radość, ile nadzieja. Draco naprawdę miał nadzieję, że jego plan wyjdzie.

— Ostrzegam, że jak coś ci zrobię, to wyłącznie przez przypadek — pogroziła mu palcem, również zdobywając się na uśmiech.

— Nie ma problemu — rzucił beztrosko i ponownie zwiększył dystans między nimi — wszystko wiesz, prawda? — zapytał z nutką podenerwowania w głosie.

— Chyba... raczej. Nie no, trochę wiem — mówiła niezdecydowana, zdając sobie sprawę z tego, że zaczyna drżeć.

— Jakby inaczej — posłał jej pocieszające uśmiech — to nic trudnego, naprawdę — zapewnił, stając na wprost dziewczyny w pełni gotowy. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

Dopiero teraz Hermiona zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo Ślizgon musiał jej ufać. Pomijała już sam fakt, że zamierzał powierzyć swój umysł osobie, która nigdy wcześniej nie rzucała takiego zaklęcia. Bardziej chodziło jej o udostępnienie dla niej wspomnień. Draco stwierdził, że byłby w stanie ją wyrzucić... ale jak? Wątpiła, aby ktokolwiek go tego nauczył. Ta sztuka podbiegała już pod oklumencję, z którą Harry nie mógł się tak długo uporać... tak naprawdę mogłaby obejrzeć więcej wspomnień, wejść głębiej, pogrzebać w sytuacjach przed listem, jak i tych po. A blondyn tak po prostu na to pozwalał. Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego wszystkiego, co chodziło po głowie Gryfonce? Nie, to raczej odpadało. Po prostu nie miał nic do ukrycia.

— Gotowa? — Słysząc głos chłopaka, zdała sobie sprawę z tego, że od dłuższego czasu tylko stała i nic więcej nie robiła. Nawet nie wyciągnęła różdżki. Spojrzała na niego nieco obłąkanym wzrokiem i pokiwała gorliwie głową. Draco wyglądał trochę na zaniepokojonego, ale wolała o tym dłużej nie myśleć. Wyjęła swoją różdżkę i wzięła głęboki wdech. Skierowała jej koniec na chłopaka, czując się dziwnie nieswojo. Jakby robiła coś złego.

 Legilimencja — rzuciła twardym, pewnym siebie głosem. Niemal w tym samym momencie cała Wieża Astronomiczna zniknęła, wraz ze stojącym tuż przed nią chłopakiem. Znalazła się w zupełnie innym miejscu. Ogromnym pomieszczeniu wypełnionym stosami od dawna już nieużywanych przedmiotów. Wokół panował półmrok, a w powietrzu unosiła się tona kurzu. Nagle za sobą Hermiona usłyszała szmer i czyjeś kroki. Zlękniona, szybko odwróciła głowę w kierunku hałasu i po paru sekundach zobaczyła znajomą postać podchodzącego do wielkiego przedmiotu zakrytego płachtą. Nastolatka zrobiła niepewnie krok w kierunku Dracona, marszcząc brwi. Chłopak zacisnął palce na materiale przykrywającym jakiś kolejny przedmiot - zapewne stary, zniszczony i nieużywany jak wszystko inne w tym pomieszczeniu - i już miał zsunąć go, by brunetka mogła ujrzeć, co skrywał, ale obraz przeskoczył. Tym razem stała tuż nad ramieniem Ślizgona, a zszokowana wcześniejszym doznaniem, jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co właśnie widziała. W głowie miała tylko obraz wysokiego przedmiotu przykrytego płachtą i Dracona, ciągnącego za materiał. Potrząsnęła głową, próbując skupić się na najprawdopodobniej nowym wspomnieniu.

Ślizgon siedział za stolikiem i pochylał głowę nad pergaminem. Brunetka podeszła bliżej i spojrzała ponad jego ramieniem, by móc odczytać to, co pisał. Pierwsza rzecz, która zwróciła jej uwagę, to nagłówek. "Droga Hermiono". Bingo. Dotarli do listu.

Gryfonka dostrzegła, że większa część pergaminu była już pokryta pochyłym, całkiem starannym pismem. Wykrzywiła wargi na ten widok. Zastanawiała się, czy ma jakiś ograniczony czas na przegląd wspomnienia. Koniec końców to jednak nie miało większego znaczenia. Nie bardzo potrafiła znaleźć w sobie tyle chęci i skupienia, aby próbować odczytać każde zdanie. Dlatego przebiegła szybko po tekście, omijając wiele istotnych szczegółów zawartych w liście. Jej oczy zwolniły parę razy, na takich frazach jak "Rozerwany między prawdziwym ja, a tym wykreowanym", czy "Nasza znajomość w szóstej klasie będzie niebezpieczna". Hermiona uniosła głowę, odrywając się od listu. Zagryzła wargę i wzrok przeniosła na skupioną minę Draco. Czy naprawdę potrzebowała przeczytać to wszystko, aby dopiero wtedy mu uwierzyć? Czy cała ta sytuacja nie była wystarczającym dowodem na to, że mówił prawdę? Przecież w innym wypadku nie zaproponowałby przeszukiwania wspomnień. Po prostu nie miał nic do ukrycia. Nie miał czego się obawiać, bo mówił prawdę. Hermiona stanęła do niego tyłem, chcąc już wyjść z głowy chłopaka. I tak nabrała pewności, że cały ten rok to było tylko jedno wielkie nieporozumienie. Szkoda, iż tak późno dotarła do tego wniosku.

Przypadkiem, czy też przez wewnętrzną ciekawość, nastolatka, zamiast wrócić do Wieży Astronomicznej, przeszła do kolejnego wspomnienia. Tym razem wylądowała w korytarzu Hogwartu, którego spowijał półmrok. Jej wzrok szybko padła na parę nastolatków, trzymających się za rękę. Draco i Pansy. Oczywiście.

Tak się cieszę, że spędzimy razem te święta! — wykrzyknęła niespodziewanie brunetka, a ta informacja zwaliła Hermionę z nóg. Otworzyła szeroko oczy, nie mogąc odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Niespodziewanie obraz zawirował, a po paru sekundach Gryfonka z powrotem wylądowała na Wieży Astronomicznej. Otępiały wzrok przeniosła na blondyna, który usiadł na podłodze i ciężko oddychał. Również po chwili wahania utkwił w niej wzrok. Obydwoje wyglądali na równie zdezorientowanych i przerażonych.

— No... — z trudem przełknął ślinę, a jego twarz nabrała niezdrowego, bladego koloru — prawie wyszło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top