Rozdział 1 - Niespodziewane spotkanie
— Co tam dalej mamy w planach, dzieciaki? — zagadnęła pani Weasly, powoli gubiąc się w grafiku. Zbyt dużo miała na głowie, aby zapamiętać wszystkie potrzeby gromady uczniów.
— Szaty! — Przypomniał Ron, któremu spieszno było zakupić nowy strój. W ciągu wakacji bardzo dużo urósł i ten poprzedni był o wiele za krótki. Teraz szkolne ubrania były dla niego priorytetem.
— I książki — dodała Hermiona, rozglądając się wokół siebie po zatłoczonej ulicy. Kobieta stojąca pomiędzy nimi wzięła głęboki wdech. Omiotła spojrzeniem trójkę najlepszych przyjaciół, swojego męża, córkę i pomocnego Hagrida.
— Jeszcze Fred i George chcieli, żebyśmy ich odwiedzili — wtrącił Artur Weasley, czym wywołał kolejny głębszy wdech u kobiety. Przymrużyła na moment oczy i zmięła listę, która do tej pory była najlepszym źródłem informacji. Zawierała jednak pewne luki.
— Plan jest prosty. Hermiona, Ron i Harry pod opieką Hagrida pójdą po szaty, bo nie da się ukryć, że też potrzebujecie nowych — posłała w ich stronę znaczące spojrzenia, doskonale wiedząc, że stare stroje są za małe — a my załatwimy sprawę z książkami. Za godzinę u bliźniaków. Wszystko jasne?
Posępne skinienia głowami przytaknęły jej słowom i wedle planu kobiety, czarodzieje podzielili się na grupy. Dotarcie do celu nie było wcale takie proste, ponieważ tłumy czarodziei, którzy również przybyli na ulicę Pokątną, by zakupić potrzebne artykuły do szkół, skutecznie tarasowało drogę. Z trudem, ale jednak ostatecznie Harry, Ron, Hermiona i Hagrid dotarli pod sklep z szatami Madame Malkin. Zaglądnęli przez szybę do wnętrza lokalu, który wyglądał na w miarę pusty. Mimo to cała ich czwórka zdawała sobie sprawę, że razem nie wejdą do tak małego pomieszczenia. Popatrzyli po sobie, ciągle trącani przez obce osoby.
— No dobra, raczej nic wam się nie stanie u Madame Malkin. Będę tuż za drzwiami — uznał ostatecznie Hagrid, niepewnie wodząc wzrokiem wokół siebie. Nastolatkowie uważali, że aż tak przesadna ostrożność to tylko wpadanie ze skrajności w skrajność. Teraz mieli szansę na parę minut wolności, z której natychmiast skorzystali. W błyskawicznym tempie zniknęli za przeszklonymi drzwiami, odrywając się od ulicznego huku. W tym samym momencie do ich uszu dotarł nowy dźwięk.
— Ała! Mogłaby pani bardziej uważać z tymi szpilkami! — warknął ktoś wrogo, a ten głos został w błyskawicznym tempie rozpoznany przez przyjaciół. Ron i Harry napięli mięśnie, zaciskając pięści, a grymasy ozdobiły ich twarze. Hermiona natomiast zaskoczona, otworzyła lekko usta i otępiale patrzyła w miejsce, skąd dochodziły słowa. Jej serce mocniej zabiło, a nogi ugięły się pod ciężarem ciała. Poczuła mrowienie na całym ciele. Ekscytacja zalewała jej wnętrzności, skręcając żołądek w mocny supeł. Tak bardzo chciała go zobaczyć. O niczym innym od początku wakacji nie marzyła. Teraz natomiast, za parę sekund ujrzy ponownie jego twarz i nie wiedziała, czy będzie w stanie opanować emocje. Dziwnie by to wyglądało, jakby nagle rzuciła się Malfoyowi na szyję, ale tego właśnie najbardziej pragnęła.
— Wybacz, kochaniutki. — Głos kobiety wskazywał na to, że była już trochę zmęczona wizytą Ślizgona. Harry od razu odpowiedział na to prychnięciem.
— Jeszcze tutaj... — Zaczęła jakaś inna kobieta, ale zaraz Dracon jej przerwał.
— MAMOOOOO! Nie jestem już dzieckiem! Co znowu w ciebie wstąpiło?! Uczepiłaś się mnie jak rzep psiego ogona! Do tego jeszcze decydujesz za mnie, jak ma wyglądać MÓJ strój! AŁAA!
Hermiona niekontrolowanie wykrzywiła usta. Rzadko kiedy miała okazje do wysłuchiwania tak gwałtownego wybuchu Dracona. To raczej nie było w jego stylu. Wiele razy targały nim emocje, ale nigdy nie aż tak. Wspomnieniami wróciła do tej swojej lepszej wersji chłopaka, a zaraz potem jej policzki zapłonęły czerwienią.
— Twoja matka ma rację, w dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest spacerować samemu — przytaknęła kobieta, a do nastolatków dopiero teraz dotarło, że będą mieli okazję ujrzeć chyba po raz pierwszy w życiu Narcyzę Malfoy. Gryfonka z trudem przełknęła ślinę. Najpierw zaczęła chodzić z jej synem, potem rzucała zaklęciami w jej męża, a teraz stanie z nią twarzą w twarz. Stresująca koncepcja.
— Dobra, zobacz się tam i powiedz Madame Malkin co ma jeszcze poprawić — poleciła matka, a po chwili zza kotarki wyszła wysoka, blond włosa postać. Nie dostrzegł jeszcze grupki przyjaciół, ale gdy tylko stanął przodem do lustra, ujrzał w nim ich odbicie. Hermiona zauważyła, jak wzrok Ślizgona automatycznie spada na jej sylwetkę. Patrząc na swoje twarze w lustrze, spotkali się spojrzeniami. Poczuła, jak całe jej ciało zalewa fala gorąca, a po plecach przebiegł dziwny prąd. Zadrżała, a w tej samej chwili Malfoy odwrócił od niej wzrok i stanął przodem do Gryfonów. Miał na sobie ciemny garnitur, z którego wystawało parę kolorowych szpilek. Dziewczyna nie potrafiła sprecyzować, czy nowy ubiór chłopaka bardziej ją zachwycił, czy zaskoczył. Wodziła wzrokiem po każdym elemencie eleganckiego stroju. Od gustownych budów, poprzez w tym momencie idealnie podwinięte spodnie, aż po ciemną koszulę przykrytą czarną, doskonale dopasowaną marynarką. Kontrastująca z tym blada skóra i niemal białe włosy dawały oszałamiający efekt. Szare świdrujące oczy także nadawały niesamowitego akcentu do nowego wyglądu Malfoya. Dziewczyna mogła przysiądz, że od jakiegoś czasu w ogóle nie oddychała. Zrobiła niepewny krok do tyłu w obawie, że jej ciało samo pogna w objęcia chłopaka. Uciekła wzrokiem od jego sylwetki, akurat w stronę lustra gdzie ujrzała swoje odbicie. Jej oczy nabrały dziwnego, ciemnego koloru, a skóra na twarzy poczerwieniała. Widząc swoją reakcję, jeszcze bardziej się zarumieniła, jednak tym razem z powodu zażenowania. Schyliła głowę, chcąc zastawić purpurowe policzki włosami.
— Kto by pomyślał, że będę musiał was oglądać jeszcze wcześniej, niż to konieczne. — Nastolatka usłyszała złowrogie mruknięcie Malfoya i ponownie uniosła na niego wzrok. Przelotnie popatrzyła na swoje odbicie, ale nie wyglądała o wiele lepiej. Chrząknęła ze zdenerwowania i jeszcze bardziej wycofała się na tyły, czego nikt nawet nie dostrzegł. Schowana bardziej za plecami przyjaciół, mogła ponownie wrócić wzrokiem do swojego chłopaka. Ten jednak nadal stał wyprostowany, nonszalancko wodząc wzrokiem od Harry'ego do Rona i z powrotem. Ani na moment nie popatrzył na Gryfonkę od chwili, gdy odwrócił się ku nim. Ewidentnie jej unikał, trzymając swój twardy fason i walcząc z kpiącym uśmiechem. To złagodziło jej zapał, ponieważ o wiele bardziej wolała tę swoją wersję chłopaka. Wiedziała jednak, że w tym momencie nie ma co na to liczyć i w myślach wróciła do kalkulowania, ile to jeszcze dni zostało do końca tych okropnych wakacji.
Zza kotarki od razu wyłoniły się zaciekawione twarze Narcyzy Malfoy i Madame Malkin. Trójka nastolatków skupiła wzrok tylko na tej pierwszej kobiecie. Była wysoka i elegancka, z długimi jasnymi włosami przełamanymi u nasady ciemnym kolorem. Blada skóra i chuda sylwetka była kobiecym odbiciem Dracona. Hermiona poczuła się dziwnie niepewnie, gdy wzrok kobiety padł na nią, ale na szczęście szybko spojrzeniem przebiegła do jej przyjaciół.
— Jak miło was znowu gościć tutaj, dzieciaki! Ależ wyrośliście! — Właścicielka sklepu zapiszczała i szybko pobiegła w kierunku nowych klientów. Każdego z osobna chwytała za ramiona i lustrowała spojrzeniem. — Harry, tobie to ta szata chyba po łydki sięga! Na brodę Merlina, Weasley! Co ty jesz, że z roku na rok jesteś o jakieś piętnaście centymetrów wyższy! Muszę chyba dokupić materiału... Granger to ty? Kochaniutka, jak ja dawno cię nie widziałam! Jak ty wyładniałaś! Piękna z ciebie kobieta się robi. Przypuszczam, że twoja szata może być maława w pewnych...
— Mogłaby pani wrócić do mnie, szybko załatwić całą sprawę, puścić nas wolno i dopiero wtedy szukać jakiś szmat dla tych tam? — warknął niemiło Malfoy, przerywając kobiecie, za co Hermiona była mu wdzięczna. Nowa fala zażenowania wywołała dodatkowe barwy na jej twarzy. Wolała raczej, żeby Madam Malkin zostawiła pewne spostrzeżenia dla siebie.
— Jasne, już, już. — Kobieta pospiesznie wróciła do Ślizgona, kucając przed nim i nanosząc ostatnie poprawki. Draco w tym czasie posłał Gryfonom wrogie spojrzenie.
— I co Potter, po śmierci Syriusza szukasz domu u Weasleyów, czy może Granger z chęcią cię kiedyś przygarnie? — Posłał im wyzywający uśmiech, unosząc przy tym jedną brew. Hermiona wbiła w chłopaka karcące spojrzenie. Tym razem przecież miał możliwość milczeć, a tym bardziej nie wracać do drażliwego tematu śmierci Syriusza. Po paru sekundach chłopak wychwycił jej wzrok i posłał w jej kierunku równie mordercze, nieme przesłanie. Zimny chłód owiał ciało nastolatki, przez co niepewnie przestąpiła z nogi na nogę. Dziwne, zwykle w takich momentach widział, że przesadził i chociaż na moment jego rysy łagodniały.
— Gdyby nie dobrzy znajomi twoich rodziców, nie miałbym tego problemu. — Harry spojrzał na Narcyzę Malfoy w taki sposób, jakby chciał rzucić na nią najgorszą klątwę. Może jednak tak było.
— Tylko bez takich mi tu, chłopcze! — warknęła, wychodząc bardziej zza pleców syna.
— Daj spokój, mamo. Chłopiec, Który Przeżył potrzebuje więcej atencji.
— Ponosi was wszystkich! — krzyknęła właścicielka lokalu, podnosząc się na moment. Ogarnęła całą grupkę karcącym spojrzeniem, prychając pod nosem. — Nie życzę sobie takich mocnych słów i żadnych oskarżeń w moim sklepie! Albo się wszyscy uspokoicie, albo do widzenia.
Madame Malkin ponownie przebiegła wzrokiem po wszystkich swoich klientach, którzy tym razem toczyli niemą kłótnię pomiędzy sobą. Atmosfera zgęstniała, a prąd, który połączył dwie wrogie sobie grupy, był niemal namacalny. Pomimo tego, kobieta musiała wrócić do swojej pracy.
— Nie oszukujmy się, że nie pozwoli sobie pani na to. Nie ma tu pani jakichś tłumów, żeby wybierać sobie klientów — mruknął ponownie Ślizgon. Tymi słowami sprawił, że właścicielka sklepu pobladła, a zaraz potem gwałtownie poczerwieniała. Wyglądało na to, że chciała rzucić jakąś ripostą, ale gdy tylko jej wzrok padł na Narcyzę Malfoy, odchrząknęła i przeczesała pomierzwione włosy dłonią.
— Nie obchodzi mnie, gdzie wtedy pójdziecie, ani ile na tym stracę — syknęła nieśmiało i ponownie zakaszlała. Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co właśnie miało miejsce na jej oczach. Popatrzyła zdumiona na swojego chłopaka, nie mogąc zrozumieć, co w niego wstąpiło. Zawsze był wredny i chamski, okrutny w swoich słowach, ale nigdy nie w takim stopniu. Od roku nawet próbował nie pokazywać się z takiej strony w jej obecności. Gryfonka rozmyślała, co mogło spowodować taki ponury humor. Czuła, że coś było nie tak.
Kobieta powoli przybierała naturalnych kolorów skóry i znowu wróciła do pracy. Chwyciła rękę chłopaka, by móc podwinąć rękawy. Kiedy do Malfoya dotarł fakt, że materiał jest coraz wyżej, jak poparzony wyszarpał dłoń z uścisku Madame Malkin, odskakując przy tym do tyłu.
— Zostaw! — krzyknął, gwałtownie odskakując. Przycisnął rękę do swojej klatki piersiowej i omiótł zgromadzonych ludzi szaleńczym spojrzeniem. Z wyraźnym trudem przełknął ślinę. Widział, iż taka reakcja wywołała zaskoczenie u wszystkich czarodziejów w sklepie, co spowodowało zakłopotanie na jego twarzy. Wzrok Dracona momentalnie padł na Hermionę. W jego oczach nastolatka dostrzegła błysk wariactwa. Cała sytuacja przyprawiła ją o szok. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej chłopak tak się zachowywał tego dnia. Najpierw krnąbrny i opryskliwy, potem niezłomny i twardy, ciągle chamski i kapryśny, a teraz przybierał postać spłoszonego zwierzęcia.
— Chyba nie... — zaczęła Madame Malkin, ale chłopak szybko jej przerwał.
— To znaczy nie, nie trzeba tego tak podwijać — zaczął chaotycznie wylewać z siebie słowa, pospiesznie poprawiając materiał — sam to zrobię i pokażę pani, jak chcę, żeby to wyglądało. Przepraszam, po prostu jestem trochę nerwowy dzisiaj.
Chłopak podwinął po swojemu rękawy i wymienił z matką porozumiewawcze spojrzenie. Dopiero teraz Hermiona dostrzegła, że kobieta była cała spięta, a usta miała zaciśnięte w wąską linię.
— Oooo, widzę, że Malfoy przez wakacje wzbogacił swój słownik o nowe słowa — prychnął kpiąco Ron, co błyskawicznie spotkało się z karcącym spojrzeniem właścicielki sklepu. Na szczęście Dracon przemilczał niemiły komentarz, co ponownie wprowadziło Gryfonkę w wyraźne zaskoczenie. Malfoy nigdy by czegoś takiego nie odpuścił, zwłaszcza ta jego mroczniejsza połowa, która tego dnia osiągnęła nowy poziom.
— No dobrze — właścicielka lokalu wzięła głęboki wdech i wbiła szpilki w podwinięty przez nastolatka materiał. Ślizgon wyraźnie się spiął, gdy kobieta obracała jego ręką, wkładała palce pod rękaw i zaznaczała w dogodnych miejscach to, co musiała potem poprawić. Brunetka zmarszczyła brwi na ten widok. Popatrzyła po swoich towarzyszach, którym najwyraźniej całe zajście również wyglądało na dziwne, a następnie zupełnie przypadkowo skrzyżowała spojrzenia z matką chłopaka. Kobieta popatrzyła na nią mrocznie i złowrogo, przez co Hermiona minimalnie postąpiła do tyłu. Przez kilka dobrych sekund toczyła z Narcyzą niemą wojnę, a potem dorosła czarownica odwróciła głowę.
— Długo jeszcze? — Matka chłopaka niecierpliwie stukała obcasem, wyraźnie chcąc już uciec jak najdalej od sklepu.
— Ostatnia szpilka i... gotowe. No dobra, możesz już założyć swoje ubrania.
Dracon jak poparzony ponownie skrył się za kotarką, nawet nie zerkając na swoje odbicie w lustrze. W tym czasie Madame Malkin zaczęła zbierać rozsypane, niepotrzebne szpilki, a Narcyza wodziła wzrokiem po całym pomieszczeniu, niedyskretnie omijając przy tym trójkę Gryfonów. Napięcie wokół nich rosło z każdą sekundą do momentu, gdy blondyn ponownie wyłonił się w swoich ubraniach zza zasłonki.
— Możemy już iść? — zapytała, lustrując go od stóp do głów. Jej syn w odpowiedzi kiwnął głową i ruszyli w kierunku wyjścia, przepychając się pomiędzy Gryfonami. Draco bez cienia delikatności trącił Hermionę ramieniem, na co ta jęknęła, odprowadzając go wzrokiem. Posłała mu wrogie spojrzenie, nie mogąc doczekać się powrotu do szkoły. Wtedy Malfoy od niej nie ucieknie i będzie musiał wyjaśnić nastolatce, co w niego wstąpiło tego dnia.
— Proszę pozdrowić męża — rzucił za nimi Harry, nim zdążyli opuścić sklep — a Bellatrix Lestrange przekazać, że oczekuję rewanżu.
Jego słowa spowodowały, że Narcyza Malfoy stanęła w pół kroku i ponownie popatrzyła na ich trójkę. Hermiona przeklęła w myślach, nie mogąc zrozumieć, po co brunet to zrobił. Nie mógł tak po prostu pozwolić im odejść?
— Nie mam z tą kobietą żadnego kontaktu, więc wybacz, ale nie przekażę tego — warknęła chłodno, mocno zaciskając dłonie w pięści.
— Doprawdy? — chłopak uniósł wyzywająco jedną brew — myślałem, że Śmierciożercy trzymają się razem.
— Bez takich oskar... — zaczęła krzykiem Madame Malkin, ale jej słowa przerwało gwałtowne wtargnięcie Narcyzy Malfoy do lokalu. W ułamku sekundy wyciągnęła różdżkę i wymierzyła ją w twarz chłopaka, zmuszając go do kilku kroków w tył. Hermiona jęknęła zdezorientowana, a Ron odskoczył do tyłu, wydobywając swoją magiczną broń.
— Czujesz się zdecydowanie zbyt pewnie, panie Potter — wysyczała, patrząc głęboko w oczy Harry'ego — chojracy kończą najszybciej i najbardziej boleśnie.
— Proszę opuścić nieco rękaw, bo wystaje pani Moroczny Znak — odparł w odpowiedzi Gryfon, bez cienia przejęcia słowami czarownicy. Bez skrępowania patrzył na materiał szaty kobiety, który nieco opadł. Spod niego wyłaniał się malutki kawałek ciemnego zarysu. Narcyza fuknęła, a fala wściekłości ogarnęła całej jej ciało. Harry jednak nawet nie zwrócił na to uwagi, ponieważ do jego głowy właśnie wpadła jakaś sroga myśl. Widząc jego niespodziewany szok i szeroko otwarte oczy Hermiona wiedziała, że Gryfon odkrył coś, co po wyjściu z lokalu zwali ją i Rona z nóg.
— Proszę pochować te przeklęte różdżki i opuścić mój sklep! — wrzasnęła Madame Malkin, zwracając uwagę wszystkich na siebie — dzieciaki, albo chcecie u mnie zamówić jakieś szaty i w końcu się za to zabierzemy, albo pójdziecie do Twilfitta Tattinga i dacie mi święty spokój.
Wszyscy posłusznie schowali swoje różdżki. Jeszcze przez chwilę padały mordercze spojrzenia, a potem Malfoyowie opuścili lokal. Gdy drzwi zamknęły się za nimi, kobieta wzięła głęboki wdech i przetarła pot z czoła. Napięcie powoli opuszczało przestrzeń pomieszczenia, a wokół zapanowało milczenie. Przyjaciele popatrzyli po sobie, a w ich głowach panował istny chaos. Zwłaszcza w umyśle Hermiony toczyła się bitwa związana z zachowaniem zarówno Dracona, jak i jego matki. Coś musiało być na rzeczy, że ci dwoje byli tacy podenerwowani. Pytanie tylko, co. Gryfonka wzięła głęboki wdech, wiedząc, że nie znajdzie na to prawidłowej odpowiedzi dopóki osobiście nie wyjaśni sobie z chłopakiem wszystkiego w Hogwarcie.
— Bierzemy się do pracy — kobieta przerwała ciszę i chwyciła Rona za rękę — zaczniemy od ciebie. Idź za kotarkę, a ja zaraz coś ci przyniosę.
Rudzielec niechętnie pozwolił, by Madame Malkin zaciągnęła go z dala od przyjaciół. Kiedy tylko obydwoje zniknęli, Hermiona i Harry ze świstem wypuścili powietrze.
— Mogłeś sobie darować — upomniała go dziewczyna, siadając niepewnie na najbliższym krześle — zadzieranie z nią było jedną z najgłupszych rzeczy, jakie mogłeś dzisiaj zrobić.
— Mniejsza z tym — chłopak lekceważąco machnął ręką, a następnie usiadł na podłodze przed dziewczyną — nie wydawało ci się, że zachowanie Dracona było co najmniej... dziwne? — Ściszył głos, na co Gryfonka zmarszczyła brwi. Sama dochodziła do tego samego wniosku, ale odniosła wrażenie, że oprócz tego spostrzeżenia jej przyjaciel doszedł do jakiejś teorii.
— No nie wiem, on raczej zawsze jest chamski i złośliwy — powiedziała wbrew temu, co naprawdę myślała. Chrząknęła cicho, czując się nieswojo przez natarczywe spojrzenie bruneta. Dziwny błysk zalśnił w jego oczach, co nie wróżyło niczego dobrego.
— A ta sytuacja z ręką? Nie wydawała ci się być dziwna? — Ewidentnie pchał ich rozmowę w kierunku, w którym Hermiona na pewno nie chciała iść.
— Do czego ty zmierzasz, Harry? — zapytała, czując, że wcale nie chce poznać teorii spiskowych chłopaka.
— Na której ręce Śmierciożercy mają Mroczny Znak?
— Lewej — odparła po chwili zastanowienia, a szaleńczy błysk jeszcze bardziej zalśnił w zielonych oczach chłopaka. Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę. Czuła, jak zalewa ją fala gorąca, a dłonie zaczynają się pocić ze zdenerwowania.
— Madame Malkin podwijała mu lewy rękach — powiedział, jakby to odkrycie było ewidentnym potwierdzeniem jego myśli.
— Harry, chyba nie chcesz powiedzieć, że... — Hermiona popatrzyła na niego niepewnie. Nie potrafiła dokończyć myśli. Takie słowa po prostu nie były w stanie przejść jej przez gardło. Czuła, że traci grunt pod nogami.
— Draco Malfoy jest Śmierciożercą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top