She's perfect

Ten One - Shot nie jest przeznaczony dla osób niepełnoletnich i wrażliwych.  Powstał na potrzeby konkursu zorganizowanego przez @FortunateEm, autorkę, której debiutancka książka wkrótce ujrzy światło dzienne. Bardzo jej gratuluję z tej okazji! Ale do rzeczy. Nigdy nie brałam udziału w żadnym konkursie, bo zwyczajnie nie byłam gotowa.

Czy teraz jestem?

Proszę oceńcie to sami.

Uwaga ta historia pisana jest łzami i potężnymi emocjami. Szykujcie chusteczki! 


Wciąż pamiętam.

Jej jasne oczy, w których było tyle życia. Zapach truskawek, którym pachniały jej włosy.

Pamiętam, że kiedy się denerwowała, to robiła gniewny wyraz twarzy, marszcząc przy tym swoje brwi i zaciskając usta w wąską linię. Nie lubiłem, kiedy była smutna, choć na dobrą sprawę to mnie, nie powinno obchodzić. A jednak... nie mogłem znieść, kiedy płakała.

Może dlatego, bo szloch dziewczyny, przerywał ciszę, którą tak uwielbiałem.

Ona była światłem, który przesłoniłem swoim mrokiem. Wylałem na nią czarny tusz, poplamiłem jej skalaną duszę, odebrałem biel. Wywołałem pożar w jej ciele, zostawiając płomienie na delikatnej jak aksamit skórze, złączyłem jej różane usta ze swymi, a ona pozwoliła mi przedrzeć się przez trzymaną do siedemnastego roku życia niewinność.

Oddała mi swój pierwszy raz, choć, nie był on taki jaki sobie zamarzyła. Pragnęła świec i intymności, zamiast tego dostała chwile w domku letniskowym mojego ojca. Nasze ciała były poobcierane przez nagość paneli, ślady moich dłoni były widoczne na jej ciele, krwawe malinki na jej biuście, wyglądały, jakby jakiś wampir zrobił sobie używanie.

Była aniołem, a ja diabłem, który skradł jej aureolę i wpuścił ją w sam środek niezdrowego uzależnienia, robiąc to z premedytacją.

Uzależnienia, które pochłaniało ją niczym tsunami. Nie miała pojęcia, że mężczyzna, którego spotkała, będzie tym dla, którego zrobi i straci... wszystko.

Kiedy wpadasz w ten ciąg, nie potrafisz przestać.

Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, choć przyznaję się do tego, że go po prostu skradłem. Flore mówiła mi, że go wymusiłem na niej w dosyć bezczelny sposób, ale jakoś wtedy nie protestowała...

- Czy możesz mi powiedzieć, co robisz?- Zmarszczyła swoje brwi, robiąc przy tym grymaśny wyraz twarzy. Spodobała mi się. Założyłem się ze znajomymi w klubie o sto dolarów, że zdobędę jej numer, a potem zaliczę z nią łóżko. Miała być tylko kolejną dziewczynką na umilenie mojej samotnej nocy, przelotną chwilą, o której szybko zapomnę.

Jedna chwila, jeden moment. I tyle.

Bez zobowiązań ani z mojej ani jej strony. Bez uczuć.

Przecież robiłem to tyle razy, że nie zdążyłbym zliczyć na palcach obu rąk. Przestałem liczyć po piątej... Ale to kompletnie nie miało znaczenia. Dopóki nie spotkałem... Flore.

Z czasem wyszło, że nie była przypadkiem w moim życiu. Los postawił ją na mojej drodze w konkretnym celu.

- Zamiast mówić ci co zamierzam, wolałbym ci to pokazać.

Brunetka nie zdążyła mi nic odpowiedzieć, bo przemieniłem słowa na pocałunek. Złączyłem swoje usta z jej. Kopnęło mnie, jakbym został rażony prądem.

Poczułem wyładowania w trakcie naszego pocałunku. Nawet, kiedy później sprzedała mi policzek za to nagłe wtargnięcie, krzycząc, że jestem pijany, nie czułem złości. Bardziej rozbawienie.

Może to wskutek procentów w moim organizmie i substancji psychoaktywnych. Bo w innym razie bym na to zareagował. Ale moje myśli skutecznie przejęło pożądanie, bo krótka cekinowa sukienka, która sięgała jej za kolano, była cholernie seksownie. Wyglądała w niej jak kusicielka. Brązowe loki opadały na jej ramiona, lśniące oczy były bursztynami, w których tlił się płomień złości.

I wiedziałem, że jej nie odpuszczę...

Moje dłonie śmiało zawędrowały na jej idealny tyłek. Zablokowałem jej nadgarstek swoim silnym uściskiem, gdy ponownie chciała mi przywalić i ułożyłem go nad jej głową, przytykając do ledowej ściany, w kolorze czerwieni.

Wpatrywaliśmy się w siebie. Odgarnąłem jej przeszkadzający kosmyk włosów i przytknąłem swoje wargi do jej łabędziej szyi. Ramiona dziewczyny pokryła ścieżka dreszczy. Odnotowałem to z uśmiechem.

Mogła reagować agresją na mnie, ale ciało wiedziało... Że podobnie jak ona mi, tak ja jej, nie byłem całkiem obojętny.

- Teraz... skoro byłem twoim pierwszym, który skradł twój pocałunek, czy mogę poznać twoje imię? - oblizałem sugestywnie swoje usta, które nie tak dawno, czuły słodki smak.

- Po co ci ono? Skoro i tak tej nocy, zapomnisz o mnie?

To było mega odważne z jej strony.

- Wydaje mi się, że to niemożliwe, żebym o tobie zapomniał.

Jej wzrok spoczął na moim policzku. Otworzyła szeroko usta, robiąc "O"

- Co? Uważasz, że to za mało?

Wtedy się roześmiała.

- Masz rację. Mogłam ci bardziej przyłożyć. Znaczy przyłożyć się do tego, żeby... Boże. Nie to chciałam powiedzieć. Znaczy...

Uciszyłem ją, kładąc kciuk na jej dolnej wardze. Cały czas się szczerzyłem jak wariat, którym przecież byłem. Obserwowałem z satysfakcją, jak jej policzki zabarwiły się rubinem.

Od pierwszej chwili działałem na nią, nawet jeśli się tego wypierała.

Miałem ochotę ponownie ją pocałować, ale uwolniła się, wykorzystując moje chwilowe zamyślenie. Dogoniłem ją. Była przy żółtej taksówce, gotowa do niej wsiąść.

Dałem w łapę taksówkarzowi, żeby odjechał w pizdu bez żadnego gadania. Musiałem z nią porozmawiać. Może się wytłumaczyć, nawet jeśli to, nie było w moim stylu. Bo nie uganiałem się za dziewczynami, tylko one za mną.

Jednak z nią było inaczej. Ona była inna.

Może dlatego... jej zapragnąłem.

Bo nie chciała ze mną przebywać, podczas, gdy inne wręcz żebrały o sekundę ze mną.

Chciałem zdobyć do niej numer, ale zbyła mnie, mówiąc, że nie chce mieć nic ze mną do czynienia. Nie dziwiłem się, bo sam nie lubiłem swojego towarzystwa. Zwłaszcza, wtedy kiedy dorwałem szklaną towarzyszkę i kreskę jako drugie towarzystwo. Byłem draniem.

Niszczycielem i powinienem był zostawić ją dla jej własnego dobra.

Tyle, że nie potrafiłem. Bo upatrzyłem sobie właśnie ją.

- Daj mi chociaż swoje imię - Złapałem ją za ramię.

Odwróciła się, a czekoladowe włosy uderzyły mnie w twarz zupełnie, jakbym został trafiony pociskiem.

Pokręciła głową, będą uparta, a ja byłem zdesperowany na tyle, żeby się tego dowiedzieć.

- Udowodnij, że ci zależy.

- W jaki sposób?

- Zaskocz mnie - szepnęła w moje usta.

Mój wzrok padł na jej wpół otwartą torebkę. Choć trochę byłem zamroczony, do mojej głowy wpadł pomysł.

- Jesteś szalony... - Puściłem do niej oko, gdy ładowałem cały karton Takis do bagażnika czekającej na parkingu drugiej już taksówki. Nie nadawałem się do jazdy, nie potrzebowałem psiego patrolu, który skutecznie spieprzyłby mi mój dobry wieczór.

Ale nie mogłem również wsiąść z nią, choć zachować się przyzwoicie przy takiej piękności było trudno. Zwłaszcza, kiedy moje myśli wbiegły na niebezpieczny tor, tuż po tym, jak oczy ujrzały skrawek dolnej bielizny Flore, w momencie, gdy zawiał silniejszy wiatr.

Przeczesałem brązowe kosmyki włosów z niebywałą frustracją, gdy zamykały się za nią drzwi. W jednej chwili dopadłem klamki. Nic. Szarpnąłem po raz kolejny. Nic to nie dało. Nie mogłem pozwolić jej odjechać bez niczego.

Żółty kolor auta nieznośnie mnie irytował, a do tego blask księżyca oświetlający noc drwił ze mnie, próbując pokazać że nic z tego.

Położyłem wytatuowane dłonie na szybie ignorując kompletnie taksówkarza, który krzyczał, że przed nim kolejne kursy. Byłem pewien, że taka jak ona trafia się raz na milion.

Moje usta wymówiły bezgłośnie numer, nie spuszczałem z niej wzroku. Widziałem jak jej wargi się rozchyliły. Biła się z myślami, ale w końcu czerwoną szminką napisała cyfry, z dopiskiem : Flore. Nie zapomnij.

Flore. Flore. Moje usta delektowały się dźwiękiem jej imienia. Bez przerwy.

***

- Nathanielu Scott, znowu się widzimy.

- No właśnie, a ja wciąż nie jestem traktowany jak VIP. Co to ma być? Zimny metal na nadgarstkach... - poruszyłem nadgarstkami z tyłu, brzęcząc kajdankami.

Matthew Cole, błysnął śnieżnobiałymi jedynkami z przodu. Odchylił się na krześle do tyłu i przewrócił długopis w palcach.

Kliknięcie.

Poruszyłem się niespokojnie.

Kliknięcie.

Spojrzałem na niego spod byka.

- Zastanawia mnie jedno... gdzie ukryłeś towar? Nie masz innych zarejestrowanych na siebie pojazdów, prócz BMW, które zostało odcholowane.

Zmrużyłem oczy, ale zachowałem spokój.

- Cóż.. Sąsiadka mówi, że jej kwiaty rosną jak szalone. Wywnioskuj sam, co to oznacza.

- Nie pieprz bzdur. To zbyt powtarzalny schemat jak na ciebie.

- Jak na mnie? O czym my mówimy? Do tej pory nigdy, nie udało ci się mnie przyłapać, a teraz próbujesz zgrywać psa, który znalazł kość, choć to bujda.

Jego grdyka poruszyła się nerwowo. Odłożył długopis na drewniany blat, po którym potoczył się, gdzie w końcu spadł na podłogę.

- Zważaj na słowa.

- Bo co? Aresztujesz mnie? Śmiało. Już jeden krok zrobiłeś. Ale zanim to zrobisz: ustalmy jedną rzecz. Czy to przesłuchanie? Bo jeśli tak, nie powiem ani jednego słowa, bez mojego obrońcy.

- Ale... brak materiału dowodowego oznacza, że sprawy nawet nie ma. Mylę się, Cole?

Zerknąłem na piętrzący się stos papierów. Wyłożyłem długie nogi przed siebie i westchnąłem.

- Nie nudzi cię to? Przerabiamy to już kolejny raz. Swoją drogą masz słabych świadków... - mruknąłem.

- A może to ja nie jestem tym, którego szukasz? Spójrz na mnie. Nie, nie patrz, bo się zakochasz - mrugnąłem do niego.

Obróciłem głowę w prawo i zamarłem.

Stojąca fotografia oprawiona w ramę z ciemnego drewna i znajdująca się na niej brunetka w otoczeniu mężczyzny, wyglądała... znajomo.

Wygiąłem usta w półuśmiechu.

Kiedy kilka minut później opuszczałem komisariat, odwróciłem się na odchodne.

- Na twoim miejscu pilnowałbym tego co cenne, bo życie lubi tak samo dawać i odbierać.

***

- Więc, jak było? - Ciekawskie spojrzenie Victorii, padło na mnie. Przyjaciółka położyła się obok mnie, a łóżko wydało z siebie protest.

- Nadal jesz te czekoladki? - zaoponowałam.

Poduszka przeleciała obok mnie.

Uchyliłam się w ostatniej chwili.

- Jestem pewna, że na moje mięsko polecą prędzej niż na Twój szkielet - pokazała mi język w odpowiedzi.

Ktoś z boku pomyślałby, że właśnie obraziłyśmy siebie nawzajem. Nic mylnego. W naszej przyjaźni takie chwyty były dozwolone.

Na jej słowa zarumieniłam się. I tu już mnie miała.

Musiałam jej powiedzieć wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Przez czas mojego opowiadania miała cały czas otwartą buzię.

Wiedziałam, że to brzmi mało realnie.

Ale tak było.

I byłam pewna tego, że mężczyzna taki jak on, nie zainteresowałby się kimś takim jak ja, na poważnie.

W końcu pocałunek to nic zobowiązujego. Dla niego. Bo dla mnie...wciąż czułam na swoich wargach jego.

Nie zatarłam tego uczucia. Ja je rozpamiętywałam. Od tamtej nocy, co noc.

Ciepły kwietniowy powiew Nowojorskiego powietrza rozwiał mi włosy. Opadły, zasłaniając twarz i kawałek zadania nad, którym wytężam umysł w tej chwili. Matma nie jest moją mocną stroną. No chyba, że ciemną, to z tym się w sumie zgadzam.

Nie wszyscy są idealni we wszystkim, prawda?

Choć jako córka pediatry i ordynatora szpitala, musiałam posiadać wiedzę. Dlatego chodziłam na korepetycje po lekcjach, aby uzupełniać braki. Rok temu w okresie wakacyjnym rozpoczęłam wcześniejszą naukę łaciny, za namową mamy. Dwa miesiące, które powinny być dla mnie odpoczynkiem i regeneracją, były tak naprawdę ogromnym wysiłkiem. Ale i tak nie przyniosło to oczekiwanego skutku, bo nazw leków po łacińsku było do groma.

Moi rodzice pokładali we mnie nadzieję. Co więcej przekonani byli, że pójdę w ich ślady.

I kiedy próbowałam z nimi porozmawiać na ten temat, najczęściej kończyło się to tak:

- Mamo, bo wiesz... myślałam, żeby założyć własną kwiaciarnię... tak jak babcia - Kiedy te słowa opuściły moje gardło, miałam wrażenie, jakby coś paliło mnie w przełyku.

Obawiałam się jej osądu. I słusznie.

- Kochanie, kwiaciarnia twojej babci nie przetrwała.

- Bo była wojna.

- Nie. Przecież już o tym rozmawialiśmy. Zostaniesz lekarzem, tak jak my z tatą.

Nie. Wy o tym zdecydowaliście, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos.

Przecież oni wiedzą lepiej.

- Jesteś śliczną i mądrą dziewczynką. Wiesz, że chcemy dla ciebie z tatą jak najlepiej - Pogłaskała mnie po włosach i cmoknęła w czubek głowy.

- Poza tym medycyna zawsze będzie przodująca na rynku pracy.

- Tak - odparłam tylko, godząc się z porażką. Bo byłam zbyt słaba, by walczyć, choć próbowałam.

Oni jednak kompletnie nie brali innych opcji pod uwagę. Czasami zastanawiałam się, czy w ogóle mnie słuchali? Może mieli moje słowa za nic.

Na swoich błędnych wyobrażeniach wybudowali swoje racje, zapominając o tym, że to ja powinnam mieć ostatnie słowo. Przecież to moja przyszłość, nie ich.

Jednak to ich słowo było ważące. Od zawsze.

Przełknęłam kolejne słowa, zdając sobie sprawę z tego, że to nadaremno. Oni już wybrali. A ja musiałam się ustosunkować.

Bo przecież tak nie wypada. Jak to, by uczone dziecko doktorów zostało zwyczajną kwiaciarką?

Toż to wstyd!

Słyszałam w głowie opinie innych ludzi, bo oni przecież rzucali coraz mądrościami.

- Jak skończysz zejdź na dół. Zjemy razem obiad.

Westchnęłam ciężko, zamknęłam za nią drzwi, powracając do zadań. Same się przecież nie rozwiążą. A po tylu wydanych dolarach, rodzice oczekują lepszych wyników w mojej nauce.

Muszę przecież być idealna.

To bywa bardzo męczące i czasami natłok dodatkowych obowiązków, lekcji tylko mnie przytłacza.

Ale nikt tego nie zrozumie dopóki, nie będzie na moim miejscu.

- Dlaczego nie zjadłaś swojej ulubionej surówki? Przygotowałam ją specjalnie dla ciebie, kochanie.

Grzebałam w talerzu, niezainteresowana czymkolwiek, prócz myśli o tym, żeby wskoczyć do łóżka. Byłam zmęczona tym dniem i nie miałam na nic ochoty.

Prócz snu.

- Jestem po prostu zmęczona. Nie bierz sobie tego do siebie, mamo - Posłałam jej słaby uśmiech.

Zmarszczyła brwi, biorąc w dłoń szklankę z sokiem ze świeżo wyciśniętych pomarańczy.

Dbanie o zdrowy styl życia w tym domu to podstawa. Moja mama ma wręcz na tym punkcie obsesję.

- Zmęczona?

- Tak wiem, że uważasz, że nastolatkowie nie mogą się zmęczyć szkołą, ale cóż... potrzebuje odpoczynku. Okej?! Potrzebuję odpoczynku - Wstałam od stołu, nie dokończywszy jedzenia.

- Młoda damo, jakim tonem ty się zwracasz do mamy? Wracaj tutaj i ją przeproś.

Pokręciłam głową na przywoławczy ton głosu ojca.

Dajcie mi wszyscy spokój!

To chciałam wykrzyczeć.

Zamiast tego wpadłam jak burza do swojego pokoju, zatrzasnęłam drzwi z rozmachem i oparłam na łóżko ze szlochem, który opuścił moje gardło.

Wcisnęłam twarz w poduszkę, aby nikt tego nie usłyszał. Bo wolałam cierpieć samotnie. Przynajmniej ściana wchłaniała mój ból.

Dźwięk przychodzącej wiadomości na chwilę wyrwał mnie z tego stanu. Otarłam powieki, przez niewyraźny obraz, starałam się dostrzec treść.

Mam bardzo dobrą pamięć, Flore.

Przewróciłam się na drugi bok, zabierając się za odpisywanie.

Kim jesteś?

Zjadłaś już swoje Takis?

Jasna cholera! To on.

Wyrzuciłam. Sprzedali Ci przeterminowane.

Numer nieznany prosi o rozmowę video.

Odrzucone.

Boisz się?

Przecież już się widzieliśmy.

Mam na sobie piżamę.

Zdzielilam się sama po głowie. Czemu mu to napisałam? Czemu w ogóle mu odpisuję?

Chwila ciszy.

Jaką?

Musiałam dwa razy to przeczytać, żeby się upewnić.

Z Kubusiem Puchatkiem.

Boże, dziewczyno pogrążasz się.

Hmmm. Mam fetysz na Kubusia.

Boże.

I na ciebie.

Chryste!

Numer nieznany prosi o rozmowę video.

Przesunęłam kciukiem w prawo i ujrzałam czekoladowe oczy. Kiedy przesunęłam wzrok w dół, zauważyłam sztukę czarnego tuszu, która utworzyła różne tatuaże. Szczególną uwagę przyciągnął krzyż rozpościerający się na środku jego gołej klatki piersiowej. Jest bez koszulki.

A ja właśnie się na niego gapię.

Spaliłam buraka i miałam zamiar się rozłączać, kiedy przerwał mi jego głos.

- Nie, nie. Dziecino nawet o tym nie myśl. Teraz, kiedy zobaczyłem, że płakałaś muszę poznać tego powód.

Moje serce się roztopiło po jego słowach i po tym, że pomimo jeszcze dwójki mieszkających w tym domu osób, on był jedynym, który dostrzegł, że coś nie gra.

A jednocześnie uświadomiłam sobie w tym momencie ignorancję ze strony najbliższych... i to bolało.

Nathaniel Scott okazał się być dla mnie ratunkiem, tratwą, którą rzuciło życie pod moje nogi i bezpiecznym schronem.

Jego ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa.

A on zwyczajnie dawał mi swój czas, który był dla mnie bezcenny.

Nie mogłam jednak przewidzieć, że również za jakiś czas przyczyni się do tego, że minuty mojego istnienia zmienią się w sekundy.

Dawał mi niebo podczas, gdy tak naprawdę sprowadzał mnie po stopniach wprost do piekła.

***

- Jesteś taka śliczna, idealna - Westchnęłam z przyjemności na te delikatne muśnięcia na moim dekolcie, które rozpoczął brunet.

Zwinnie opuścił ramiączka biustonosza w dół, a wtedy zamarłam.

Nasza znajomość rozwijała się szybko, być może za szybko. Do tej pory były tylko pocałunki, wzajemne pieszczoty, nigdy nie posunęliśmy się aż tak daleko.

On nie nalegał. Nigdy tego nie robił.

Dlatego między innymi zaczęłam się w nim zakochiwać.

Bo rozumiał mnie jak nikt inny. Mogłam mu się zwierzyć ze wszystkiego. A on zawsze słuchał mnie uważnie. Tego potrzebowałam.

Skinęłam głową w odpowiedzi na nie zadane przez niego pytanie.

Upewnił się jednak, że jestem tego pewna. I to kilka razy.

Byłam, ale odczuwałam też zdenerwowanie, bo po raz pierwszy mieliśmy być tak blisko.

Widząc to, kazał mi zaczekać.

Rozszerzyłam oczy, kiedy wrócił z woreczkiem z białą zawartością. Kazał mi się rozluźnić i oddać to jemu.

Ufałam mu.

Dlatego, kiedy później pozbywał się fioletowej sukienki ze mnie, powodując, że zostałam w samej bieliźnie ciesząc jego oczy, podążyłam za jego wskazówkami. Położył mnie na dywanie w salonie, opadłam na niego, czując oszałamiający zapach mężczyzny, kiedy nasze klatki przywierały do siebie. Był tak blisko.

A miał być jeszcze bliżej.

Rozsypał proszek na moim nagim brzuchu, utworzył równą kreskę za pomocą karty. Poczułam chłodny język Nathaniela na swojej skórze, doznałam skurczu w podbrzuszu. Lawirował mokrym językiem wokół mojego pępka, tuż po tym jak wciągnął nosem zawartość.

- Podoba ci się to? - Musiał coś zobaczyć w moich oczach, bo kazał mi usiąść. Zajął moje miejsce, miękkość dywanu była przyjemna, a buchające ciepło z kominka ogrzewało nasze ciała, dzięki czemu chłód podłogi nie był wyczuwalny.

- Dajesz mi spróbować? Ale... to jest narkotyk.

- Nie dawałbym ci do spróbowania gówna po, którym się uzależnisz. Zależy mi na tobie, ale o tym już wiesz, skarbie - Jego duża dłoń pogłaskała czule mój policzek.

- Nic ci nie będzie. Przyda ci się trochę rozluźnienia, zwłaszcza teraz.

Pomyślałam sobie, że przecież jeden raz mi, nie zaszkodzi.

Niedługo potem powtórzyłam czynności mężczyzny. Nathaniel obserwował mnie uważnie. Wciągnął powietrze nosem, gdy, musnęłam dłonią jego męskość przez materiał spodni. Było to przypadkowe.

Mój nos zapiekł mnie, gdy tylko narkotyk przebiegł przez jamę nosową. Uspokoił mnie mówiąc, że to jest normalne na początku. Później się człowiek przyzwyczaja do tego.

Nie miałam zamiaru dowiadywać się jak to było później, bo to był tylko jeden raz.

Chciałam zapomnieć o stresującym życiu, oddać się chwili, z mężczyzną, któremu nie byłam obojętna.

Jego wytatuowane palce przesunęły się na zewnętrzną stronę moich ud, a potem powędrowały w górę, gdzie zatrzymały się nad kobiecością. Pieścił mnie przez materiał koronkowych majtek.

Uśmiechnął się diabelsko, kiedy moja lepkość obkleila mu palce. Uznał, że jestem gotowa i odsłonił moją cipke, zsuwając ze mnie bieliznę, jak i pozbywając się swoich spodni.

Zaskoczyłam go, kiedy moje dłonie sięgnęły w kierunku jego bokserek. Ale byłam na haju i zdecydowanie, czułam się odważna.

Wydawało mi się, że mogę wszystko. Po raz pierwszy. I spodobało mi się to uczucie.

Moment, kiedy złączyliśmy się w jedno był dla mnie cudowny. Chwilowy ból, został przegoniony przez pocałunki, które składał Scott. Nie omijał żadnego fragmentu mojego ciała, choć najwięcej uwagi poświęcał moim ustom.

W tej chwili naprawdę czułam, że komuś zależy na moim dobru.

***

Przekonałam się szybko, że po pierwszym razie można się uzależnić.

Potrzebowałam Nathaniela niemal tak samo jak narkotyku.

Z każdym kolejnym dniem i dawką, szłam tylko bardziej na dno.

Zatracałam się coraz bardziej w jego ramionach, dotyku i w tym cholernym białym proszku.

Nie potrafiłam przestać.

Zwłaszcza po tym, kiedy odkryłam, że mogę się bardziej skoncentrować. Moje oceny z matematyki się poprawiły, rodzice byli ze mnie dumni, a ja chciałam, żeby tak już pozostało.

Mój dobry stan nie trwał jednak długo. Było tak, że w nocy nie mogłam spać, w dzień byłam zbyt pobudzona, wiecznie spragniona, a ręce trzęsły mi się tak bardzo, że nie mogłam odkręcić butelki z wodą na wf. Zmęczenie przychodziło też szybciej, ale mimo to nie mogłam zmrużyć oka. Bo pomimo tego, że czułam wycieńczenie, mój umysł nie chciał się wyłączyć.

Płakałam z tej niemocy, w umięśnionych ramionach tego, który pokazał mi ten świat.

Kiedy myślałam, że jest moim ratunkiem, nie miałam pojęcia, jak mylne to było. W rzeczywistości okazał się być tym, który dąży do mojego upadku.

A najgorsze było to, że świadomie pchałam się w destrukcję, a wszystko po to, by zadowolić rodziców.

Jednak, nie mogłam przewidzieć ceny jaką za to zapłacę.

Około drugiej w nocy obudził mnie silny ból brzucha. Wiedziałam, co to oznacza. Odczuwałam głód. Chwyciłam w ręce telefon, niemal się rozpłakałam z ulgi, kiedy usłyszałam jego głos.

Był lekiem, choć od kilku miesięcy zapodawał mi truciznę, która zżerała moje ciało i robiła papkę z mózgu.

Stukanie w okno, podniosło mnie z łóżka. Ledwo do niego doszłam, zgięta w pół.

Nathaniel wybałuszył oczy na mój widok. Musiałam więc wyglądać tragicznie, czyli dokładnie tak, jak się czułam.

Tej nocy czułam jednak coś jeszcze.

Czułam, że koniec jest blisko. I o dziwo go wyczekiwałam.

Leżąc pod stertą koców w jego mieszkaniu, nadal szczękałam zębami, a moje ciało trzęsło się jak galareta. Doszedł do tego palący ból mięśni, a na dodatek on nie chciał mi dać tego, czego potrzebowałam.

Wolał za to patrzeć jak cierpię. Przynajmniej tak z początku myślałam.

- Bo widzisz w dążeniu do perfekcji, często gubimy siebie, Mała - Odgarnął mi pozlepiane włosy na bok, musnął ustami czoło i pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej.

Wdrapałam się na jego kolana, wsadziłam rękę do jego kieszeni, ale z zawodem ją wyjęłam.

Pokręcił głową.

- W tym świecie nie ma nic za darmo. Pora, żebyś mi zapłaciła.

Moje palce powędrowały w kierunku jego paska od spodni. Chwyciłam za sprzączkę, ale położył swoje ręce na moich, odciągając je.

Zacisnął usta w wąską linię.

Zaprowadził mnie do łazienki, gdzie stanęłam przed lustrem.

Krzyknęłam, kiedy ujrzałam swoje odbicie. Moja skóra twarzy była zmarnowana, worki pod oczami, wskazywały, że nie śpię od dawna, popękane wargi od zbyt częstego przegryzania, sine odciski na szyi, bo mój kochanek lubił brutalny seks.

Jakim cudem doprowadziłam się do takiego stanu? Jak mogłam na to pozwolić?

Chciałam spełnić wszelkie oczekiwania rodziców, nawet jeśli po drodze gubiłam siebie. Byłam przecież ich ukochaną córeczką, odkąd Matt, mój brat wyłamał się z tradycji, zostając policjantem, ja musiałam ją utrzymać.

Bo nie mogłam ich zawieść.

Tyle, że docierało do mnie powoli, że bardziej zawiodłam samą siebie.

Odkręciłam kran, przemyłam twarz zimną wodą, a Nathaniel stał w progu przyglądając mi się uważnie.

- Nie patrz na mnie, proszę - Jęknęłam żałośnie. Zakryłam bladą twarz.

Ujął mnie za podbródek, odkleił moje dłonie i stuknął palcem w szklane lustro.

- Zawsze ci mówiłem, że jesteś idealna, Flore. I nie musisz się zmieniać dla nikogo, prawda?

- Oni nigdy mnie takiej nie widzieli. Zawsze, to co robiłam, było dla nich za mało - Łzy wypłynęły z moich powiek. Zwinęłam dłoń w pięść i odwróciłam się przodem do mężczyzny.

Miał przydługą grzywkę z przodu, wiecznie błyszczące oczy, od których nie mogłam odwrócić wzroku.

- I wtedy... pojawiłeś się ty. Wyrwałeś mnie z domu, pokazując, że istnieje inny świat. Dałeś mi wolność jakkolwiek dziwnie, by to brzmiało teraz. Bo.. Teraz jestem w sidłach nałogu. Przez ciebie.

- Mówiłeś, że się nie uzależnię, ale wiedziałeś od samego początku, że to łgarstwo.

Mężczyzna kpiąco się uśmiechnął.

- Nie zmusiłem cię. Dałem ci wybór. Prawdą jest to, że dla ambicji swoich rodziców, byłaś gotowa zrobić wszystko. Nawet wpaść w otchłań.

Patrzyłam się mu w oczy bez słów.

Miał rację.

Kiedy wyszedł z łazienki, zamknęłam za nim drzwi i zsunęłam się po nich na dół.

Byłam ruiną, kiedy na ironię, chciałam być Idealna.

Objęłam się ramionami, czując chłód tak przeraźliwy, że obejmował nawet moje kostki. Przenikał do serca, które biło znacznie przyspieszonym rytmem.

I choć żyłam, nie mogłam być bardziej martwa.

Głód nasilał się coraz bardziej. Nie mogłam wytrzymać. Paliło mnie całe ciało, czułam ogień pod stopami, dlatego odskoczyłam w tył, ale to nie pomogło.

Widziałam jak cała łazienka stanęła w ogniu. Z mojego gardła wydobył się wrzask, wtedy w kieszeni moich dresów zawibrował telefon.

Kliknęłam na chybił trafił i pomieszczenie zalał głos mojego brata.

- Flore, czemu dzwonisz do mnie o tej porze? Co się dzieje?

- Nie mogę... Już nie mogę... perfekcja mnie wykańcza... Ja... nie mogę już tak Matt - Zaszlochałam.

- O czym ty mówisz? Cholera jasna, co się dzieje?! Jadę, poczekaj na mnie.

- Nie. Matt, nie ma mnie. Już nigdy nie będzie. Powiedz rodzicom, że... przepraszam, że ich zawiodłam - Każdy ruch mojej klatki, bolał mnie na tyle, że niemal stało się to do niezniesienia. Do tego dołączyła sztywność lewej ręki. Nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana.

Wargi nie chciały wymawiać słów, moja głowa opadła na płytki, a telefon wyleciał z dłoni z hukiem.

Usłyszałam dobijanie się Nathaniela. A potem była tylko ciemność. Mogłam wreszcie zasnąć...

***

Wpadłem do łazienki i zamarłem na jej widok.

To nie miało być tak.

Kurwa, to nie miało być tak.

Pochyliłem się i potrząsnąłem jej ciałem. Było zimne. Jej oczy pełne życia zamknęły się na wieki.

Nie zapomnij.

Jej głos odbijał się w mojej głowie. Odtąd już wiecznie.

Policjanci wpadli z oddziałem do mojego mieszkania, a ja wciąż dotykałem jej brązowych włosów.

Kiedy zakuli mnie w kajdanki, a jej brat walnął mnie w twarz tak mocno, że rozciął mi wargę, dotarło do mnie, że... zaślepiony zemstą, zabiłem rodzące się uczucie pomiędzy mną, a nią.

A co najważniejsze... doprowadziłem do tego, że Flore Cole, utonęła na granicy szaleństwa.

Dajcie znać co sądzicie o tym one-shocie, to dla mnie bardzo ważne. Głównym celem było napisanie go na konkurs, ale muszę znać Waszą opinię. Nadaje się? 🙈



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top