Zbliżając się do końca
"Nie doczekasz świtu, nie odbywszy drogi przez noc."
Pov Ewelina
Majka czekała na nas na drodze prowadzącej do jej domostwa. Była sama, rzeczywiście nie widziała we mnie zagrożenia skoro nie wzięła żadnego że swoich licznych Ojra. Bidulka nie wiedziała, że znałam już sposób na pokonanie jej. Przed wyjazdem zamoczyłam ostrze Izibaki w święconej wodzie. Idealna broń na każde nadnaturalne stworzenie w tym również czarownicę.
- Wiedziałam, że jednak cie przekonam. - Majka uśmiechnęła się szeroko - Naprawdę przyjechałaś bez swojego przydupasa. Niesamowite.
- A ja wiem, że zwabiłaś mnie po to aby mnie zabić. Dzięki temu będziesz mogła odzyskać Nika.
- Przynajmniej będzie żywy - Zaśmiała się.
Z tym akurat miała rację. Liczyłam na to, że Nik, Patryk i cała Osada Lasu będą bezpieczne. Zacisnęłam mocniej dłonie na mieczu. Zastanawiał się czy Nik przeczytał już list, biegłyśmy więc droga zajęła nam o wiele więcej czasu niż przypuszczałam. Nie czekałam na zaproszenie, rzuciłam się do ataku, czarownica prychnęła i chciała zrobić unik jednak nie zdążyła. Udało mi się do niej dopaść, przebiłam jej rękę na wylot. Majka krzyknęła i złapała mnie za włosy. W tym samym momencie Sylwia uderzyła ją mocno prosto w twarz.
- Wy popieprzone dziwki - Syknęła wyrywjąc się.
Z zadowoleniem zauważyłam, że ręka którą jej przebiłam jest bezwładna. Chciałam zadać kolejny cios jednak tuż pod moimi nogami zapłonął ogień. Odskoczyłam upuszczając miecz. Majka tylko na to czekała, pojawiła się nagle przede mną i uderzyła mnie mocno zdrową ręką. Upadłam na ziemię, Sylwia chciała mi pomóc jednak również oberwała.
- Tak oto naszedł ten dzień, gdy zabiję kolejnego Wielkiego Alfę Osady Gór.
- Jedyną osobą, która tu dziś zginie będziesz ty, Maju - Usłyszałam głos Patryka.
Poderwałam się na łokciu. Och nie... Przyjechali mi pomóc... Nawet raz nie mogę działać sama! Patry, Damian i Nik uśmiechali się jakby wybrali się na piwko a nie bitwę z szajbniętą czarownicą.
Chwilę potem zaczęło się piekło. Mężczyźni rzucili się na przeciwniczkę, która broniąc się uderzała w nich kulami ognia! Nic sobie z tego nie robili, parli naprzód mimo palących się na nich ubrań. Kiedy Nik przebiegał obok mnie spojrzał na mnie ze złością. Nie mogłam znaleźć w sobie siły by się podnieść. To znowu się działo, znowu ktoś ryzykował dla mnie życiem. Zamknęłam na chwilę oczy, przypomniała mi się łagodna twarz mamy. Ona próbowała do samego końca chociaż wiedziała że nie da sobie rady! Dopiero to dało mi kopa, zerwałam się z miejsca i w locie przeobraziłam się w wilka. Jak ja dawno tego nie robiłam. Omal nie zapomniałam jak biega się na czterech łapach...
Przyjęłam na siebie kulę ognia i rzuciłam się Majce do gardła. Udało mi się zatopić kły w jej miękkiej skórze i nie puściłam chociaż ogień trawił moje futro. Majka szamotała się pode mną, ale nie zamierzałam odpuścić. Nie tym pieprzonym razem! Chciałam ją zabić, czuć jak powoli wypływa z niej życie. Nagle poczułam ogromny ból w boku. Musiałam odskoczyć. Zaskomlałam i przysiadłam. Majka miała w ręku miecz, znowu go sobie kurwa wyczarowała. Mimo to już drugi raz udało mi się zranić.
- Pożałujesz suko! - Wrzasnął Nik i skoczył w jej kierunku z Izibaki.
Dziewczyna zrobiła zwinny unik, uniknęła ostrza a później pieści Patryka i z niebotyczną gracją przebiła mieczem Nika. Trafiła prosto w serce....
NIk..... Nie....
Z wrażenia przybrałam postać człowieka i klęcząc obserwowałam jak Nik upada na ziemię. Zabiła go.... Ona... Zabiła go!
Damian zaryczał jak lew i rzucił się na nią lecz został podpalony. Tym razem ogień był tak potężny, że wilk musiał biec w stronę rzeki by się ugasić. Zaczęłam szukać wzrokiem Patryka, leżał i trzymał się za serce. Więc zapomniał wziąć leków i dostał ataku!
Byliśmy przegrani. Byłam w takim szoku, że nie mogłam nawet płakać. Majka uśmiechnęła się słodko i zaczęła iść powoli w moim kierunku. Nie chciałam się bronić, niech mnie zabije. Przestanę cierpieć. Wpatrywałam się w jej twarz czekając na śmierć, gdy....
Nik poderwał się nagle i przebił czarownicę na wylot Izibakim. Maja upuściła miecz i spojrzała na wystające z jej klatki piersiowej ostrze. Wyglądała na ogromnie zdziwioną.
- Wy... Wy głupcy... Niedługo dowiecie się po co robiłam armię... - Wydusiła i rozpadła się na kawałki jak pęknięte lustro.
- Pierdol się - Warknął Nikodem opadając na kolana.
Ciężko dyszał i trzymał się za krwawiącą ranę ale... Uśmiechał się zwycięsko.
Nie mogłam w to uwierzyć. Majka została pokonana...
- Ej malutka...Obiecałem, że ją zabije. Jesteś ze mnie dumna? - Spytał i ponownie opadł na ziemię.
Od razu do niego podbiegłam. Miał otwarte oczy, wyglądał jakby odpoczywał. Cały czas szczerzył się też do mnie jak idiota.
- Jestem dumna i wciekła. Dałabym sobie radę sama!
- Ale... Nie jesteś sama moja mała - Spoważniał. - Dopóki dycham, będę przy tobie cały czas.
Pogładziłam go po policzku i spojrzałam na Damiana który wyłonił się w końcu z lasu. Nieśpiesznym krokiem podszedł do lżącego Patryka.
- Czy mój umiłowany teść potrzebuje pomocy? - Spytał z udawaną troską.
- Damian.... Nie wkurwiaj.... Mnie... Bo...Ci..... Zajebe....
- Mhm. Szkoda, bo mam twoje leki. Magda wcisnęła mi je gdy wychodziliśmy. Spodziewała się, że zapomniałeś o porannej dawce. To jak? Dziadziu?
- Dawaj... Je....Ty....Głupi...Zuchwały...Śmierdzący....
- Dobra trzymaj bo umrzesz zanim dokończysz.
Gdy wróciliśmy do Osady powitali nas w niej jak bohaterów. Cóż, chyba nimi byliśmy. Nikodem od razu trafił do szpitala. Damian rozpowiadał jak zawzięcie walczyłam z Majką, nawet moje wojsko zaczęło patrzeć na mnie przychylniej. Pierwszy raz pomyślałam czy zostać Wielkim Alfą na stałe. Czułam się szczęśliwa i dumna. Tak, dumna sama z siebie.
Wieczorem, gdy siedziałam przy łóżku Nika i gładziłam go po dłoni byłam po prostu szczęśliwa. Wszystko jednak dobrze się skończyło, nie przejmowałam się nawet ostatnimi słowami Majki. Nie myślałam również o tym, że mój ukochany szybko mnie opuści. Liczyło się tylko tu i teraz. Nikodem spał słodko jak mały szczeniaczek. Ustaliłam z nim, że gdy poczuje się lepiej od razu wrócimy do Osady Gór gdzie weźmiemy ślub. Pierwszą zaproszoną osobą był oczywiście Patryk.
Następnego dnia do Osady wrócili Korneliusz i Dawid. Powiedzieli, że reszta dawnych Ojra również wróciła do domu. Z uśmiechem na ustach patrzyłam jak czarnowłosy wampir wtula się w Patryka.
Gdy tak stałam w cieniu drzewa i patrzyłam na to wszystko podszedł do mnie Nik. Wyglądał całkiem dobrze. Uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
- Kocham cię malutka - Wyszeptał.
Szczęśliwe zakończenie nigdy nie doprowadziło historii do końca; ledwie do zwycięstwa.
Rozdział jest jaki jest, ale nie mogłam dziś pozbierać myśli. Jutro dodam ostatni rozdział opowieści o Niku i Ewelinie. :)
~LittlePsych0
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top