Te oczy


Po burzy nadchodzi cisza, przez chmury prześwituje promień słońca.

Myślę o wszystkich krzywdach, przed którymi nie mogę uciec.Teraz zostawiam wszystkie troski za sobą,czuję wolność ciała i umysłu.Rozpocząłem swoją podróż,razem z wiatrem dryfuję daleko, odchodzę... 

Pov Nik. 

To cholernie głupie i na bank niepotrzebne, jednak nie mogłem się powstrzymać. Byłem przecież zaledwie dwie godziny drogi od Warszawy, musiałem chociaż sprawdzić czy z moją malutką wszystko w porządku. Obiecywałem sobie, że nie pokaże się jej na oczy. Szybka akcja, zobaczę ją i od razu odejdę. 

Zaparkowałem spory kawałek od bazy łowców. Nie chciałem ryzykować, że mnie wykryją. Mój  ford mustang rzucał się w oczy. Chłodny wieczorny wiatr targał moimi włosami, gdy szedłem obskurną uliczką w centrum miasta. Na samym jej końcu, za parkiem był mój cel. Stara, rozpadająca się kamienica. Już z tej odległości czułem zapach Eweliny, zapomniałem już jak cudownie pachniała. Jak fiołki. Zamknąłem oczy i stanąłem na chwile by móc spokojnie się tym rozkoszować. Hmm... Jakby znów stała obok. 

Nagle do moich nozdrzy doszedł jeszcze jeden zapach. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Niemożliwe. Przecież doskonale znałem ten pieprzony swąd. Ale ...Jak? Przecież Axel od roku wąchał kwiatki od spodu. Osobiście go zabiłem. Niewiele myśląc zboczyłem z drogi i wskoczyłem na dach jednej z niższych kamienic. Tak, to na pewno był on, jednak... Pachniał troszeczkę inaczej. Podążyłem tropem tego cholernego chłopaczyska. Czyżby on... Tylko jakim cudem? 

Zapach Axela poprowadził mnie na obrzeża miasta, tam gdzie zaczynały się domy jednorodzinne. Doszedłem do małej chatki na samym końcu osiedla. Zanim wszedłem do środka powęszyłem jeszcze raz. Krew? I to świeża. Uchyliłem ostrożnie drzwi. Usłyszałem szlochanie, wszedłem do pomieszczenia, z którego dochodziło. Ku mojemu zdziwieniu na środku pokoju siedziała naga dziewczyna. Kiedy mnie zauważyła, skuliła się troszkę. 

- Nie rób mi krzywdy - Poprosiła szeptem. 

Wtedy zauważyłem na jej ciele liczne rany. Ktoś przecinał jej skórę nożem. Tylko po co? Powoli podszedłem do kobiety i ukucnąłem. 

- Pomogę ci - Obiecałem. 

W sumie nie powinienem, przecież wciąż gardziłem ludźmi. Wciąż czułem do nich nienawiść. To ludzie zabili moich rodziców. Mimo to, zrobiło mi się cholernie szkoda tej niewiasty. 

- On tu zaraz wróci - Zawyła - Zabije nas oboje. 

- Nie bój się, dam sobie z nim radę. Kimkolwiek jest - Mówiąc to ściągnąłem bluzę i okryłem nią dziewczynę. 

- Nie rozumiesz, on nie jest człowiekiem. Wiem, że mówię jak szalona ale taka jest prawda. Ma kły, on ma pierdolone kły! 

Więc jednak to się stało. Axel wrócił jako wampir. Właśnie pozbawiałem go obiadu. Już miałem brać kobietę na ręce, gdy coś porządnie uderzyło mnie w głowę. Upadłem na ziemię, zapadła ciemność. 

Czułem chłód. Zanim wszystkie moje zmysły zaczęły działać prawidłowo, mogłem określić tylko to. Po chwili doszły do mnie jakieś ciche odgłosy zza ściany. Mimo ogromnego bólu głowy postarałem się wyostrzyć słuch. 

- Niestety to prawda. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale kiedy wpadłem do środka było już za późno. Kobieta leżała martwa, nad nią stał Nikodem. Może chciał ją zjeść? Była cała pocięta - Axel udawał przejętego. 

- Rozumiem, cóż. Dziękuje, że go przyprowadziłeś. - Poznałem głos Arka. 

- Jesteś pewny, że to on ją zabił? 

Ten głos. Moja malutka. Moja kochana Ewelina. Była dosłownie kilka metrów ode mnie. Byłem tak ucieszony, że dopiero po dłuższej chwili doszło do mnie co tam się w ogóle odwala. Ten pieprzony kutas wrabiał mnie w morderstwo człowieka! Otworzyłem oczy. Leżałem na podłodze kuchni z bazie łowców. Doskonale pamiętałem to miejsce, mieszkałem tu kiedyś przez prawie miesiąc. Cholera, sytuacja nie wyglądała dobrze. Mieli teraz pełne prawo do zabicia mnie. Przecież myśleli, że zabiłem człowieka. Wilkom nie wolno tego robić. Spróbowałem się podnieść, cholera... Związali mnie srebrnymi łańcuchami. Cudownie. 

- Tak, jestem. Przykro mi Ewciu. Nie wiem co prawda co robił w okolicy. 

- Gdy się obudzi sami go zapytamy - Zapewnił Arek. 

Miał taki głos, że przeszły mi ciarki po plecach. Jakimś cudem udało mi się usiąść. Co ja teraz miałem zrobić? 

Pov Ewelina. 

Nie mogłam tego wytrzymać. Wybiegłam na zewnątrz i usiadłam na trawie pod wielkim, starym dębem. To było dla mnie zbyt wiele. Dlaczego Nik zrobił coś tak okropnego? Po co tutaj przyjeżdżał? Jedno było pewne, nie chciałam go zobaczyć. Rozbolała mnie głowa, z wrażenia chyba dostałam gorączki. To coś nowego dla wilka. 

- Ej, księżniczko. Nie smuć się tak. 

Obok rozsiadł się Axel i objął mnie ramieniem. Nie protestowałam, potrzebowałam teraz wsparcia. Wtuliłam się w przyjaciela, do oczu cisnęły mi się łzy. 

- Axel, ja nic nie rozumiem. Ciebie zabił, bo miał powód, ale ta biedna dziewczyna? Czym mu zawiniła? 

- Może przy tobie tylko udawał? Przecież twoi przyjaciele uprzedzali cię, że jest z niego kawał.... Penisa. 

- Tak, pamiętam. Sądzisz, że naprawdę tak dobrze grał? 

- Być może. Nigdy mi się nie podobał. 

- To takie popieprzone - Jęknęłam. 

- Tak, wiem księżniczko. Jestem przy tobie, pamiętaj. 

- Źle się stało, że go wybrałam. Gdyby nie to, byłabym szczęśliwa z tobą - Sama nie wiem czemu mówiłam takie rzeczy. 

Axel zaśmiał się cicho i pogładził mnie dłonią po policzku. Jego usta znalazły się nagle niebezpiecznie blisko moich, tym razem jednak się nie odsunęłam. 

- Wciąż cię kocham Ewelino. Nie przestałem nawet po swojej śmierci. 

- Axel... Ja... 

- Ciii... Wiem, wiem. Wciąż kochasz tego kretyna. Mimo wszystko...

Nie dokończył, ponieważ nasze usta się zetknęły. Bardzo się starałam, jednak nie poczułam tego przyjemnego dreszczu jak podczas pocałunków z Nikiem. Mimo to, nie oponowałam. Pozwalałam Axelowi jeździć dłońmi po moim ciele, a naszym wagom muskać się jak podczas dziwnego tańca. Chłopak jęknął a jego dłoń powędrowała na skraj mojego dekoltu. Zaczął delikatnie pieścić skrócę tuż na skraju stanika. 

Nagle poczułam, że ktoś nas obserwuje. Odskoczyłam do przyjaciela i zerwałam się na równe nogi gotowa do obrony. Axel jednak nie wydawał się być zaniepokojony, bardziej zmieszany czy nawet zawstydzony. 

- Spokojnie, nie jesteśmy zagrożeni - Wybąkał.  - Moja znajoma po mnie przyszła. 





Rozdziały mogą teraz pojawiać się częściej albowiem moje kochanie bardzo się odpręża przy dźwięku stukania w klawiaturę. Wszystko podziękowania dla niego :D 

~LittlePsyh0

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top