Przesłuchanie
Pov Ewelina
Przesłuchanie nic nie dało, Nikodem uparcie milczał, chociaż tata ostrzegał go że jeśli nic nam nie powie będzie zmuszony zawiadomić Centralę.
Między wilkami i łowcami panował pokój, zajmowaliśmy się głównie wampirami, jednak w takim przypadku mieliśmy prawo pojmać wilka i go skazać. Za jedno morderstwo groziło dożywocie w podziemiach Centrali, ale za dwa karą była już śmierć.
Nadal nie mogłam uwierzyć w zachowane Nika, czy przez ostatni rok Wiktoria aż tak namieszała mu w głowie?
- Wiem, że to dla Ciebie cholernie trudne, ale dostanie dokładnie to na co zasłużył.
Z letargu myśli wyrwał mnie Axel. Siedzieliśmy razem na moim łóżku. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak trzyma nogę na moim kolanie. Zerwałam się z miejsca i stanęłam po drugiej stronie pokoju. Axel zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego.
- Chyba to ja powinnam z nim porozmawiać, może zdradzi mi gdzie są Marcelina i Patryk...
- Mylisz, że zdradzi ci gdzie ich trzymają? Chyba nie zdradzi tak łatwo swojej paniusi, księżniczko.
- Warto spróbować.
- Nie idź do niego ! - Axel nagle się zdenerwował, również wstał i podszedł do mnie - Zacznie kłamać, może powie nawet ze to wszystko moja wina !
- Przecież mu nie uwierzę!
- Ewciu... Kocham Cie, ale jesteś głupiutka i łatwowierna. Obiecaj mi, że do niego nie pójdziesz. Proszę.
- Dobrze - Westchnęłam.
Axel odetchnął z ulgą i pocałował mnie czoło. Zamknęłam oczy starając sie poczuć cokolwiek. Niestety na próżno.
- Wracam do siebie, muszę pomóc w czymś Majce. Wrócę do ciebie niebawem.
- Postaram się nie umrzeć z tęsknoty- uśmiechnęłam się krzywo.
Wampir roześmiał się serdeczne, poczochrał mnie po włosach i wyszedł.
Odczekałam kilka minut i wyszłam na korytarz. Bardzo powolnym krokiem zaczęłam iść w kierunku Izby Przesłuchań, która zwykle pełniła rolę naszej jadalni. Już w połowie drogi doszły do mnie dziwne odgłosy. Co tam się działo? Zajrzałam do saloniku, na ławie nie było kluczy od Jeepa taty, więc gdzieś pojechał. Och nie ... Rzuciłam się do biegu, po sekundzie wpadłam z impetem do Izby. Nik siedział przy stole, miał związane ręce a po jego twarzy spływała krew. Przed nim stali Maciek i Łukasz dwóch młodych i narwamych osiłków z naszego oddziału. Co do cholery?!
- Mów, gdzie jest Marysia ty Chory pojebańcu! - Wrzasnął Maciek i uderzył Nika w głowę metalowa pałką.
Nawet wilka musiało to ogromnie boleć, jednak Nikodem nawet nie jęknął.
- Co ? Zachciało się zabijać w naszej okolicy? Tym razem Arek cie nie wybroni! - Dodał Łukasz, po czym złapał Nika za włosy i mocno uderzył jego głową o stół. Mebel aż zadrżał. Coś we mnie pękło. Jako wilczyca miałam więcej siły nawet od dorosłego faceta, więc z łatwością odepchnęłam jednego z kolegów.
- Co wy wyprawiacie ? - Syknełam wściekła jak osa.
- Przesluchujemy, ślepa jesteś?!
- Nie odzywaj się tak do niej - Wynełkotał Nik a z jego ust wściekła krew. Musieli wybić mu zęba.
- Śmiesz mówić nam, co mamy robić? To nie twoja zasrana osada, tu nie masz władzy!
- Nasze przesłuchania tak nie wyglądają! - Nie odpuszczałam.
- Jak widać nie ma innego sposobu, by zaczął gadać - Łukasz wzruszył ramionami.
- Zabijecie go...
- A co za różnica, my czy centrala? Dostanie tam podobny wpierdol zanim go zastrzelą jak psa.
- Wynocha stąd, inaczej zadzwonię po ojca. Nie będzie zadowolony z takiej samowolki!
Mężczyźni spojrzeli po sobie i wyszli mamrocząc pod nosem przekleństwa.
Westchnęłam i podeszłam do Nika. Miał tak spuchniete oczy, że ledwie mógł je otworzyć. Kilka dorodnych siniaków, złamany nos i krew na twarzy nie przeszkadzały mu w szerokim uśmiechu. Wzięłam krzesło i usiadłam obok chłopaka.
- Cześć maleńka - Wyszeptał z trudem.
- Cześć Nik - Rozwiązałam go.
- Co u ciebie ?
- Chyba nie za dobrze - Uśmiechnęłam się blado.
- Tak, u mnie też. - Odparł prawie wesoło.
Spojrzałam na podłogę. Pod krzesłam zrobiła się kałuża krwi. Musiałam go opatrzyć. Podniosłam się, Nik nagle złapał mnie za rękę.
- Proszę, nie idź - Był przerażony.
- Za sekundę do ciebie wrócę - obiecałam.
Chłopak pokiwał powoli głową i mnie puścił. Pobiegłam do łazienki, złapałam pierwszy z brzegu ręcznik i zmoczyłam go. Z apteczki wyjełam kilka plastrów i szybko wróciłam do Izby. Od razu zaczęłam myć Nikowi twarz, chciało mi się płakać widząc go w takim stanie. Chłopak cierpliwie znosił moje zabiegi, wciąż się uśmiechał.
- Dziękuję- Powiedział, gdy skończyłam.
- Drobiazg. Em... Nik? Naprawdę nie wiesz nic o tych porwaniach?
- Widziałem sprawcę- spoważniał nagle- Jakiś dziwny potwór z maską na twarzy i niska dziewczyna. Nie widziałem niestety jej twarzy ale poznam zapach. Porwali Korneliusza.
- Więc to on był tym wampirem!
- O czym ty mówisz?
- Nieważne !
Z wrażenia zaczęłam chodzić po niewielki pomieszczeniu. Więc Nik jednak nie miał nic wspólnego z tymi zaginięciami! Nie zabiłby Korneliusza, poza tym Przeszukaliśmy cały park i nigdzie nie było jego ciała. Trochę mi ułożyło, nie zmieniło to jednak faktu że Nikodem zamordował tych ludzi. Stanęłam i spojrzałam na Nika. Bacznie mnie obserwował.
- Dlaczego Zabiłjałeś?
- Posłuchaj, nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. To chyba cała ta adrenalina, zbyt dużo się działo. Uwierz mi, do tej pory żałuję że zabiłem wtedy tego jebanego kutasa ! Jednak tych ludzi nie skrzywiłem. To robota Axela!
- Miał rację - Szepnęłam czując jak ogarnia mnie smutek.
- Hę?
- Axel uprzedził mnie, że to powiesz.
- A co miał Ci powiedzieć? Przyznać, że się mści?
- To jednak nie ma sensu - Pokiwałam głową.
- Mała, proszę ! Uwierz mi ! Nie zabiłem ich !
- Żegnaj.
Mówiąc to zaczęłam kierować się do drzwi. W połowie drogi dopadł mnie Nik. Pchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej swoim ciałem. To dziwne, ale w ogóle się nie bałam. Czułam za to przyjemne ciepło na całym ciele. Przez dobrą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Tak bardzo cie kocham malutka - Szepnął i wbił się łapczywie w mogę usta. Dobry Boże! Już zapomniałam jak przyjemne są jego pocałunki. Jęknąłam z rozkoszy i zarzuciłam mu ręce na szyję. Czułam jak miekną mi kolana a serce wali jak oszalałe. Nikodem zamruczał i objął dłońmi moją twarz. Gdy oderwalismy się od siebie oboje dyszeliśmy. Oczy chłopaka świeciły wesoło. Poczułam jak po policzku spywa mi łza.
- Tak mi przykro...
Wydukałam i wybiegłam zanosząc się płaczem.
Pov Nik.
Nie spałem całą noc z wrażenia. Znów ją pocałowałem. Moją malutką, kochaną Ewelinę. Nie czułem bólu ani zmęczenia, tylko smak jej ust na wargach. Tak mi tego brakowało. Zastanawiałem się czy wróci następnego dnia, jednak chwilę po szóstej w drzwiach mojej ,, celi" stanął Arek. Nie miał zadowolonej miny.
- Chciałbym cię przeprosić za wczoraj. Nie pomyślałem że Ci kretyni przyjdą do ciebie.
- Nic się nie stało. - Mruknąłem cicho.
- Musiałem zawiadomić Centralę. Przyjechali po ciebie. Tak mi przykro.
- Rozumiem. Zabiją mnie?
- Myślę , że tak.
- Więc Żegnaj. - uśmiechnąłem się blado.
Zostałem wprowadzony przed kamienice. Ewelina nie wyszła się pożegnać. Szkoda. Czekała na mnie srebrna Toyota. Skądś znałem do auto. Nie widziałem kierowcy bo auto stało bagażnikiem do nas. Ostatni raz zerknąłem na kamienicę. Wiedziałem, że z tego już żywy nie wyjdę. Nie osiągając się już wziąłem do auta. Po zapachu od razu poznałem kierowcę.
- Damian ? - Zdziwiłem się.
- Niespodzianka, skurwysynku. Zamknij mordę zanim się połapią!
Mówiąc to ruszył z paskiem opon
- Co ty tutaj robisz ? - Spytałem , gdy stanęliśmy na najbliższych światłach.
- Ewelina zadzwoniła do Magdy. Wiedziała kiedy mniej więcej mają po ciebie przyjechać. Na szczęście nasz plan się udał, ale musimy szybko wrócić do Osady Lasu. Niedługo się połapią.
Kiwnęłem głową, Ewelina uratowała mi życie mimo tego, że miała mnie za mordercę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top