Osada Gór
Nik
Nie wiem czy jest noc, czy dzień. Nie odczuwam chłodu ani gorąca. Zapadam się coraz bardziej w pustkę, nie mogę skupić myśli nawet pomimo ogromnego bólu. Trawi całe moje ciało jak ogień. Chcę krzyczeć, ale nie jestem w stanie otworzyć nawet ust.
Dlaczego tak mnie boli?
Co się ze mną dzieję?
Kim jestem?
Gdybym tylko mógł otworzyć oczy...
Tylko co pragnę ujrzeć?
Chyba jednak wiem...
Na chwilę wyłaniam się z otchłani, bo znów widzę jej twarz. Robię to dla niej. Dla mojej małej. Więc dobrze.... Chyba zdołałem się uśmiechnąć, choć nie jestem pewny czy mam jeszcze twarz.
Ciemność powraca, łapie mnie swoimi mackami i znosi prosto na dno nicości....
Och, moja mała... Kocham cię
Pov Axel
Maja siedziała w swoi bujanym fotelu i dziergała jakiś szalik, wyglądała na szczęśliwą wręcz odprężoną. Siedziałem w kącie pokoju i bawiłem się małym sztyletem. Podrzucałem go, coraz wyżej i mocniej a mimo to za każdym razem łapałem go pewnie za rękojeść. Wciąż byłem zaskoczony moją sprawnością. Szkoda, że jeszcze nie umiałem dobrze walczyć.
- Nik już kończy - Mruknęła nagle Majka i spojrzała na mnie spod zmrużonych powiek.
- Szybko, zaledwie kilka godzin.
- Naprawdę poddał się temu wszystkiemu z pocałowaniem w rękę. Niesamowite.
Opuściłem głowę, cóż jedno musiałem przyznać. Podziwiałem tego faceta. Doskonale wiedział na co się piszę.
- I co teraz? - Spytałem cicho.
- To wciąż mało .Musimy zdobyć jeszcze jakiś ciekawy okaz, nim się zacznie - Zmarszczyła brwi.
- Zdradzisz mi co się zacznie? Wygląda jakbyś na coś czekała, jakby uciekał ci czas..
- Bo ucieka kochanie - Jej twarz znowu złagodniała - Ale starczy mi go by znaleźć chociaż jednego Ojra z takim potencjałem jak Nik.
- Masz już kogoś na oku?
- Ten Damian... - Zachichotała. - Wydaje się być całkiem dobrym okazem.
Pov Ewelina
Patryk prowadził strasznie dziko, co chwila ryzykownie wyprzedzał, i nie zwalniał nawet na najgorszych zakrętach. Aż kręciło mi się w głowie, gdy zerkałam na licznik. Jechaliśmy prawie dwieście na godzinę. Cieszyłam się, że jestem wilkiem i w razie wypadku raczej wyjdę z tego żywa.
- Więc masz jakiś plan? - Zagadnął swobodnie.
- Po prawdzie nie bardzo - Wyznałam - Nie wiem czy jest już jakiś kandydat. Jeśli tak będę musiała z nim walczyć.
Mężczyzna zerknął na mnie z niepokojem. Tak, ja też zdawałam sobie sprawę, że jestem chyba jedynym wilkiem który zupełnie nie nadaje się na wojownika. Może miałam to po mamię, też wydawała się być bardzo delikatna i nie zdolna do przemocy. Pozostało mi tylko się modlić.
Kiedy na horyzoncie pojawiły się góry poczułam się jeszcze gorzej. Wróciły wspomnienia. Wciąż nienawidziłam Osady Gór.
- Powiedziałaś ojcu, że jesteś już bezpieczna?
-Wysłałam mu tylko sms-a. Odpisał tylko, że zawsze wierzył w Nika. - Uśmiechnęłam się blado.
- Lubi go.
- Tylko on wierzył, że Nik jest niewinny. Mimo wszystko powinnam stać za nim murem.
- Nie myśl teraz o tym, zaraz dojedziemy na miejsce.
Wjechaliśmy w las, do Osady prowadziła mała zarośnięta dróżka. Uchyliłam okno, nagle zrobiło mi się strasznie gorąco mimo włączonej klimatyzacji. Cała się trzęsłam z nerwów. Na co ja się porywam? Umrę... Ze strachem patrzyłam na tak znajome sosny i świerki. Las bez liści, przerażający widok. Przez trzy lata często go oglądałam. Patryk westchnął nagle i zatrzymał samochód, dopiero po chwili również załapałam o co chodzi. Cztery wilki okrążyły nas i powoli zbliżały się do auta. Więc mimo braku dowódcy straż wciąż działała. Nie wytrzymałam i wysiadłam. Patryk po chwili stanął obok mnie i założył ręce na piersi. Podziwiałam jego spokój.
Dopiero po kilku minutach mieszkańcy ,,Góry'' wyłonili się z lasu. Zdziwiłam się, bo byli w ludzkiej postaci. Każdy z nich trzymał w dłoni maczetę. Oho..
- Kim jesteście? - Zapytał jeden z nich, kojarzyłam go. Często mijałam się z nim na patrolu. Miał chyba na imię Oskar.
- Jestem Wielkim Alfą Osady Lasu - odezwał się Patryk - Wiozę do was kandydata na nowego władcę Osady Gór.
Wilki spojrzały na mnie z politowaniem. Oskar wyprostował się i podrzucił swoją maczetą.
- Ją? Chyba raczy pan żartować.
- Jestem zajebiście poważny.
- Pamiętam cię - Jego uwaga skupiła się na mnie - Brudna, zdrajczyni która ponad rok temu narobiła sporego zamieszania.
- Nie nazywaj w ten sposób damy w mojej obecności - Warknął Patryk.
- Chłopaki, nie bawmy się. Zabijmy ich albo schwytajmy - Odezwał się najniższy z czwórki.
- Ty chyba nie wiesz o czym mówisz, to Patryk - Wycedził Oskar - Nie słyszałeś o nim?
- I wy myślicie, że te legendy to prawda? Dajże spokój. Nas jest czwórka a on jeden.
- No właśnie chłopcy, was jest tylko czwórka. - Patryk uśmiechnął się krzywo i zmarszczył brwi.
- Zamknij się głupku - Oskar uderzył kolegę w głowę - To Wielki Alfa! Zaprowadzimy was do pałacu, auto musi zostać tutaj. Starszyzna ustali co dalej.
No tak. W Osadzie Gór władzę obejmował oczywiście Wielki Alfa, zaraz po nim zastępca jednak w takim wypadku to trzy najstarsze wilki w Osadzie piastowały to stanowisko. Ciarki przeszły mi po plecach, tylko Wielki Alfa mógł z nimi rozmawiać. Starzyzna mieszkała na ostatnim piętrze Pałacu i nikt inny nie mógł ich niepokoić. Patryk jednak w ogóle się nie przejął. Zamknął samochód i położył mi dłoń na plecach bym ruszyła. Przełknęłam ślinę i ruszyłam na sztywnych nogach. Wciąż powtarzałam sobie, że robię to dla Nika, musiałam przestać się wszystkiego bać.
Osada bardzo się zmieniła. Odkąd Nikodem pogodził się z Wiktorią i wrócił zadbał o poddanych. Zauważyłam wiele nowych budynków, a mieszkańcy mieli trochę pogodniejsze lica. Wcześniej każdy prawie przebiegał z końca w kąt warcząc na innych. Nie pamiętam ani jednego uśmiechu, przyjaznej rozmowy... Od razu w oczy rzuciły mi się dwie czarne chorągwie przy pałacowych drzwiach. Znak żałoby po śmierci Wiktorii. Oskar powiedział, że najpierw uprzedzi Starszyznę o całej sytuacji usiadłam więc na schodach.
- Nie musisz się tak bać - Patryk uśmiechnął się do mnie ciepło - Wszystko pójdzie po naszej myśli.
- Tak, chyba masz rację...
- Bardziej martwi mnie późniejsza walka. Będziemy mieli dwa wojska, ale Majka zapewne ma swoje. Plus umie ,, czarować''.
- Będziemy walczyć z Nikiem - Szepnęłam. - Nadal nie mogę uwierzyć, że tak łatwo oddał się w ich łapska. Czy to boli?
- Ja.. Ja nie pamiętam. - Odpowiedział szybko, zbyt szybko.
Zmierzwił włosy i zaczął się rozglądać. Pokiwałam tylko głową. Więc Nik cierpiał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top