Obserwowałam cię
Pov Nik
Patryka znalazłem w pobliżu domu, chyba odłączył się od walczących by poszukać Eweliny. Na mój widok stanął raptownie i zamarł. Byłem ciekaw, czy mnie poznał. Jedyne co teraz mogło mnie zdradzić to oczy łypiące spod tej pieprzonej maski, która wrosła mi w ciało. Zastanawiałem się również co czuł, gdy sam był Ojra. Rozumiał tyle co ja? Wolałbym być bezmózgim zombie, czułem się okropnie z myślą iż zaraz go zaatakuje. Musiałem słuchać rozkazów Majki, opieranie się im sprawiało niemalże fizyczny ból. Nie wspominając już o tym, że w każdym momencie mogła mnie po prostu zabić. Gdyby nie Ewelina, miałbym to gdzieś ale dla niej musiałem przetrwać za wszelką cenę.
- Witaj Nikodemie - Patryk uśmiechnął się blado.
Więc jednak, rozpoznał mnie. Nie wiedziałem czy to dobrze, czy nie. Czekała nas przecież walka na śmierć i życie.
- Nie przejmuj się Nik będzie dobrze. - Mężczyzna przykucnął lekko - Spróbuje cię obezwładnić. Im szybciej mi się to uda, tym szybciej będę mógł pomóc Ewelinie. Nie wiem czy mnie rozumiesz, mam nadzieję że tak.
Warknąłem cicho, doskonale wiedziałem jak ważne jest aby ten pojedynek zakończył się szybko i to jego zwycięstwem. Moja mała nie miała szans w prawdziwej walce z Majką. Gdybym mógł choć odrobinę pomóc Patrykowi, niestety moje ciało w ogóle się nie słuchało. Z całego serca pragnąłem chociaż trochę spowolnić swoje ruchy. W tej formie stanowiłem dla Patryka prawdziwe zagrożenie, czułem to.
Zbliżyłem łeb do ziemi gotując się do skoku. Patryk uważnie obserwował każdy mój ruch. Ruszyłem z prędkością błyskawicy, wyskoczyłem wysoko w górę i wystawiłem łapsko zakończone ostrymi jak sztylety szponami. Ku mojemu przerażeniu Patryk nie zamierzał zrobić uniku, pozwolił by moje pazury wbiły mu się w rękę, którą zasłonił twarz. Drugą dłonią złapał mnie za futro przy gardle. Przeniosłem ciężar ciała na tylne kończyny i zaatakowałem drugą łapą. Znowu zero reakcji, przyjął cios na siebie chociaż tym razem dostał prosto w szyję i twarz. Co on wyprawiał do ciężkiej cholery?! Gdybym mógł wrzasnąłbym na niego. No kurwa mać! Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że najzwyczajniej w świecie zostałem unieruchomiony. Patryk złapał mnie za obie łapy. Na szczęście nie mogłem go ugryźć. Tylko co dalej? Oboje mieliśmy zajęte ręce. Czym chciał mnie pokonać?
Odpowiedź przyszła bardzo szybka, jak grzmot z jasnego nieba spadła na mnie Magda. Jej pięść zrobiła mi z głowy Nagasaki. Zadzwoniło mi w uszach, momentalnie wbiłem się maską w ziemię. Zamroczyło mnie na tyle, że nie obroniłem się przed kolejnym ciosem. I następnym. Każdy silniejszy od poprzedniego. Na masce pojawiło się nowe wgłębienie. Mimo to wciąż stanowiłem zagrożenie, wiedziałem że gdy dziewczyna się zmęczy od razu się podniosę.
Nie przewidziałem, że ostati cios zada Patryk. Był tak silny, że ziemia pode mną pękła. To niemożliwe, nikt na świecie nie może mieć takiej siły. Ten koleś byłby wstanie podnieść tira jedną ręką! Pociemniało mi przed oczami.
Kiedy wyostrzyłem wzrok zorientowałem się, że nie jestem już w lesie. Siedziałem na podłodze mojego starego domu. Uniosłem głowę, na fotelu siedziała mama. Czesała swoje długie ciemne włosy i spoglądała na mnie spod gęstych rzęs.
- Cześć Nik - Posłała mi szeroki, jednak zmęczony uśmiech.
- Czy.. Czy ja umarłem?
- Ależ skąd. Straciłeś przytomność Niczku. - Zaśmiała się i odłożyła szczotkę na kolana.
Podniosłem się. Dopiero wtedy zorientowałem się, że wcale nie jesteśmy w żadnym pomieszczeniu. Oprócz kawałka podłogi i fotela nie było nic. Wokół nas panowała przerażająca pustka.
- Nie przejmuj się tym, na nic więcej nie mogłam sobie pozwolić kochanie. Słuchaj mnie uważnie, mam mało czasu. Weszłam do twojego umysłu aby ci pomóc. Razem zdejmiemy z ciebie tę klątwę.
- Ja... Ja nie rozumiem. Przecież ty nie żyjesz...
- Na świecie żyją wilki, wampiry, czarownice a ty się dziwisz że dusza twojej matki wróciła z zaświatów?
- J..Ja...Jak?
- To nieistotne, gdy umrzesz sam się przekonasz - Wstała i podeszła do mnie - Ależ ty wyrósł, jesteś taki podobny do ojca.
- Mamo...
- Jestem z ciebie dumna. Poradziłeś sobie bez nas i wyrosłeś na wspaniałego mężczyznę.
- Grzeszyłem mamo...
- Wiem, czasami mogłam cię obserwować. Każdy z nas grzeszy, ważne że żałujesz i zmieniłeś się. Podziękuj ode mnie tej miłej dziewczynie.
Nie mogłem się dłużej powstrzymać. Przytuliłem się do mamy i zaciągnąłem się jej pięknym zapachem. Do oczu cisnęły mi się łzy, to było zbyt piękne. Mama odsunęła się odrobinkę i pogładziła mnie delikatnie po twarzy. Zagryzłem wargi, by powstrzymać płacz.
- Bardzo cię z tatą kochamy, pamiętaj o tym. Dziękuje ci, że mogłam być twoją matką...
- Ja... Ja... - Po policzku spłynęła pierwsza łza.
Mama starła ją kciukiem, również wyglądała jakby miała się rozpłakać. Wyglądała dokładnie tak samo, jak w dzień swojej śmierci. Wciąż pamiętałem tą zieloną sukienkę.
- Nik, teraz się skup. Pozbędziemy się z ciebie tego okropieństwa dobrze?
- Jak?
- Wyobraź sobie siebie jako Ojra.
Zrobiłem to bez zastanowienia. Nie wiedziałem co prawda jak dokładnie wyglądało teraz moje ciało, ale mogłem się domyślać. Nagle usłyszałem za sobą złowrogi ryk. Odwróciłem się szybko by stanąć oko w oko ze sobą pod postacią tego potwora.
- I co teraz?
-Teraz zabijemy to bydle - Warknęła mama.
Pov Ewelina.
Majka doskonale się ze mną bawiła, tego mogłam być pewna. Robiła doskonałe uniki i zadawała mi coraz więcej ciosów. Cieszyłam się, że moje ciało tak szybko się regeneruje inaczej już dawno padłabym trupem z braku krwi. Nie miałam żadnego pomysłu jak ją pokonać. Izibaki marnował się w moich dłoniach, to było pewne.
- To się robi powoli nudne - Majka ziewnęła teatralnie. - Może pobawimy się teraz w inny sposób?
Jej miecz zniknął w płomieniach a dziewczyna uniosła wolną już dłoń. Nagle poczułam, że się unoszę. Z wrażenia upuściłam swoją broń. Co do cholery? Lewitowałam ponad metr nad ziemią.
- Pokaże ci co jeszcze potrafię, dobrze przyjaciółko? To nazywam bączkiem - Zakręciła palcem.
Niewidzialna sila szarpnęła mną, zaczęłam się kręcić wokół własnej osi. Majka zaśmiała się jak dziecko.
- A to nazywam Plaskiem - Opuściła dłoń a ja wbiłam się w ziemię.
Wraz z uderzeniem poczułam okropny ból w plecach. Uszkodziłam sobie kręgosłup. Krzyknęłam z bólu.
- Och, to dopiero będzie zabawa - Czarownica zmrużyła oczy jak polująca kocica.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top