Nowy plan
Ślepy strzał
Przeszłość zagubiona w przestrzeni. I gdzie mam zacząć
Przeszłość i pościg
Dopadłeś mnie. Jak wilk, drapieżnik
Czułam się jak jeleń w blasku miłości
Pov Nik.
Zatrzymaliśmy się tuż za miastem żebym mógł rozprostować nogi i się przesiąść na przednie siedzenie. Czekały nas teraz prawie dwie godziny drogi do Osady Lasu. Nie byłem jednak pewny czy chcę tam jechać. Strasznie martwiłem się o Ewelinę, toteż opowiedziałem Damianowi wszystko co wiem, gdy ten odpalił sobie papierosa i oparł się o maskę samochodu. Chłopak słuchał w milczeniu, co chwila się zaciągając.
- Myślisz, że chodzi mu tylko o zemstę na tobie? - Zapytał depcząc peta.
- Więc mi wierzysz? - Zdziwiłem się - Tak po prostu?
- Spędziliśmy razem trochę czasu rok temu, nie oszukujmy się. Nie jesteś taki zły jak myślisz. Może i nie przepadasz za ludźmi, ale nie zabijałbyś bez powodu.
- Wow, dzięki stary. Nie, myślę że to tylko taki bonus. Kimkolwiek była ta dziewczyna, planuje coś większego. Na bank jest niebezpieczniejsza od Huberta.
Damian pokiwał głową i podrapał się po bliźnie przechodzącej przez oko. Nie wyglądał na zadowolonego, nic dziwnego.
- Musimy ustalić czym są te ,, Ojra ''. Ta nazwa nie może być przypadkowa - Mruknął w końcu - To pomoże nam w rozwikłaniu tej zagadki. Musimy się śpieszyć, Patryk nie wytrzyma długo bez leków.
- Hę?
- Nasz władca ma chore serce, musi codziennie przyjmować leki inaczej w razie wysiłku lub zdenerwowania czeka go atak serca, który może go zabić. Cóż. Wymyślimy coś z Magdą i Adrienem.
Adrien był bratankiem Magdy, mimo iż miał teraz niecałe dziesięć lat wyglądał i myślał jak osiemnastoletni chłopak. To chyba dlatego, że jego matka była wampirzycą a ojciec wilkiem. Skrzywiłem się przypominając sobie Michała. Wciąż obwiniałem się za jego śmierć.
Co dziwne, nie podjechaliśmy pod pałac tylko pod dom Magdy i Damiana. W salonie czekało już na nas kilka osób. Magda, Adrien oraz ojciec Damiana - zastępca Wielkiego Alfy oraz.... Wiktoria! Stanąłem jak wryty na widok mojej pani. Czemu przyjechała? Była nieumalowana i jakaś blada. To nie w jej stylu.
- Och Nik! - Rzuciła mi się na szyję - Tak się bałam. Gdy dowiedziałam się od Magdy, że nie zabawiłeś u nich długo a mimo to nie wracałeś od razu domyśliłam się gdzie pojechałeś. Nie zrozum mnie źle, nie chcę zabraniać ci kontaktu z tą dziewczyną ale martwiłam się co zrobisz, kiedy znowu cię odrzuci więc chciałam po ciebie pojechać. Zatrzymałam się u Magdy, wtedy zadzwoniła Ewelina i opowiedziała o wszystkim. Przeklęci Łowcy, chcieli cię zabić - Prawie płakała.
Zdziwiłem się jeszcze bardziej. Wiktoria znana była w naszym świecie głównie z tego, że była zimna i przebiegła. Czasami wydawało mi się, iż ta wilczyca w ogóle nie posiada serca. Myślałem, że ceni mnie tylko za moją siłę i pomoc. Chyba się myliłem. Jej na mnie.... zależało? Również ją objąłem i poklepałem pokrzepiająco po plecach.
- Jestem cały - Mruknąłem.
- Cały? Co oni ci tam robili?! - Szczeknęła odsuwając się ode mnie - Widziałeś się w lustrze? Czemu cię tak pobili? I hmm... Pachniesz Eweliną.... Wiem, że ją kochasz ale jeśli cię skrzywdziła to...
- Uratowała mnie - Warknąłem.
- Skoro tak mówisz...
Usłyszałem, że Damian opowiada reszcie czego się ode mnie dowiedział. Magdzie zabłysnęły oczy. Odgarnęła czarną grzywkę z czoła i podeszła do mnie, odpychając Wiktorię.
- Więc Axel macza w tym palce? Pieprzony wampirzyna. Nie dość, że porwał mojego ojca to jeszcze Korneliusza - Piekliła się - Jak tylko go dorwę to zrobię mu z dupy jesień średniowiecza! Mały, obłudny, paskudny, zakłamany, cwany, zidiociały....
- Więc co teraz? - Przerwał jej Adrien wpatrując się we mnie tymi złotymi ślepiami.
- Jak to co? - Warknęła Magda - Łapiemy gnoja i ,, przesłuchujemy go '' - Uśmiechnęła się złośliwie.
- Mnie ten plan odpowiada - Zgodziłem się natychmiast.
Oczami wyobraźni już widziałem zakrwawioną mordę tego kutasa. Chyba już więcej go inaczej nie nazwę.
- Więc ustalone. Jutro wracacie do Łodzi , łapiecie gnoja i przywozicie tutaj.
- Nie jedziesz z nami Madziu? - Zdziwił się Damian.
- Wiesz, że niestety nie mogę. Jestem teraz Wielkim Alfą, muszę zająć się Osadą...
- Mogę cię jutro zastąpić - Zaproponował Kuba.
Magda klasnęła w dłonie i wybiegła z pomieszczenia jak strzała. Wróciła z ogromną Halabardą. Robiła wrażenie. Zaraz zaraz... Czemu ona trzymała coś takiego w domu?!
- Nie smuć się - Damian sprzedał mi sójkę - Twój miecz jest w bagażniku, istnym cudem udało mi się go tam schować.
- Rany, dzięki!
Ucieszyłem się jak cholera. Izibaki był moim ukochanym ,, towarzyszem''. Długi prawie na dwa metry i tak ostry, że przecinał nawet stal. Od razu pognałem do Toyoty. Jednak sedan robi swoje, nie widziałem jeszcze tak wielkiego bagażnika w osobowym aucie. Z lubością dobyłem miecza, a na plecy zarzuciłem pokrowiec. Tak. Teraz mogłem porozmawiać z Kutxelem. Bardzo. Dobitnie.
Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się na kawałki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top