Nienawiść




Pov Axel 


Damian nie ułatwiał nam życia, to pewne. Odkąd Majka zmusiła go do połknięcia ,, Ziarna Ojra'', non stop śpiewał ,, Axelu, przyjacielu zgwałcą cię w więzieniu''. Od rana do wieczora. Nie żartuję, on nie przestawał. Gdyby nie był nam potrzebny już dawno zabiłbym go rozkoszując się tym jak najlepszą wedlowską czekoladą. Chyba nigdy wcześniej nie czułem takiej żądzy mordu. Po dwóch dniach słuchania tego zawodzenia, nie wytrzymałem. Stwierdziłem, że lepiej wyśpię się gdzieś na podwórko niż w tym pieprzonym domu wariatów. Mamrocząc przekleństwa pod nosem wyszedłem na zewnątrz dzierżąc w dłoni poduszkę i kocyk. Spojrzałem w niebo, żadnej chmury. Więc miały mi towarzyszyć księżyc, gwiazdy i... Nik? Dopiero po chwili go zauważyłem, leżał pod samotnym dębem na skraju naszego podwórka. Dokładnie mnie obserwował, zielone ślepia łypały groźnie spod czerwonej maski. Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz. Uświadomiłem sobie, że dawny rywal jest teraz dwa razy silniejszy, gdyby tylko chciał... Rozerwałby mnie na strzępy w sekundę. Stanąłem raptownie, nogi odmówiły mi posłuszeństwa.  Jeśli rzuciłby się teraz na mnie, nie zdążyłbym się nawet wycofać. 

- Ej, ty ... Przestań się na mnie gapić. To rozkaz! 

Nikodem nastawił uszy i przekręcił łeb. Droczył się ze mną, czy naprawdę nie zrozumiał mojego żądania? Zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Zerknąłem przez ramię na dom, nie... Nie ma opcji Majka by mnie nie usłyszała. Stałem za daleko. 

- Do ciebie mówię chujku - Z całych sił starałem się aby mój głos brzmiał pewnie. - Idź stąd! 

Ojra mruknął gardłowo jak zdenerwowany tygrys, jednak nie drgnął ani o jotę. Cholerny Nik, czy on zawsze musiał sprawiać mi problemy? Jedno było pewne, nie mogłem okazać strachu. Przełknąłem ślinę i zrobiłem niepewny krok w tył. Z dwojga złego wolałem już znosić występy Damiana. 

Mrugnąłem a Nik nagle zniknął. Krzyknąłem i biegiem rzuciłem się w stronę domu. Od drzwi dzieliło mnie zaledwie parę kroków, gdy poczułem jak ostre pazury przecinają mi całe plecy. Wielka łapała złapała mnie za głowę, upadłem na ziemię. Ojra legł na mnie całym ciężarem, gdybym potrzebował powietrzy, byłbym w czarnej dupie. Nikodem pochylił łeb i prosto do ucha wycharczał mi : 

- Kutaxel...

Z wrażenia odjęło mi mowę. Pamiętał zdecydowanie więcej niż podejrzewała Majka, no i umiał mówić! Psia mać! Spróbowałem zrzucić go z pleców, niestety nie mogłem nawet ruszyć ręką. Na co czekał? Czemu przedłużał moją agonię? Bawił się mną, niczym kot wystraszoną myszką? Zamknąłem oczy i pożegnałem się ze światem, gdy poczułem dziwne ciepło a po chwili ulgę. Przede mną stała Majka, z furią wypisaną na twarzy wskazywała na Nika. Obróciłem się, Ojra stał w płomieniach! Wył, piszczał, krzyczał ale Majka nie przestawała. 

- Jeśli jeszcze raz okażesz takie nieposłuszeństwo i zaatakujesz swojego pana, spalę cię- Wysyczała i opuściła dłoń. 

Płomienie zniknęły a Nikodem legł na ziemię, wszędzie unosił się smród spalonej skóry. Ojra aż parował, bardzo ciężko oddychał. Zauważyłem, że na jego masce pojawiło się szerokie pęknięcie. Podniosłem się i podszedłem do dziewczyny. 

- Nic ci nie jest? - Zmartwiła się. 

- Lekkie zadrapanie, nie musisz mnie leczyć za godzinę nie zostanie nawet blizna. 

- Co robiłeś na dworze? 

- Nie mogłem wytrzymać śpiewów Damiana...

- Spokojnie, uciszyłam go już - Posłała mi drapieżny uśmiech. 

Gdy rozmawialiśmy Nikodem podniósł się ociężale i poczłapał powali, łapa za łapą pod to swoje drzewo. Nie zerknął na nas nawet raz, wyglądał na pokonanego. Bardzo dobrze. 

Majka westchnęła i zmierzwiła ręką włosy, chyba była zmęczona. Nic dziwnego, sporo ostatnio ,,pracowała''. 

- Masz ochotę na kąpiel i masaż? 

- Och, jasne ale później. Muszę lecieć coś załatwić ale niedługo wrócę. 

- Mogę iść z tobą? 

- Nie Axelku - Wspięła się na palce i ucałowała mnie w czubek nosa. 

Kiwnąłem głową a dziewczyna stanęła w płomieniach i zniknęła. Wolałem nie ryzykować i wszedłem do domu. Aż dziwne, że tak przyzwyczaiłem się do tej starej, rozpadającej się chatki. Nie była remontowana od czasów wojny, meble błagały o wyrzucenie na śmietnik. Miałem swój ulubiony pokój, który wybrałem zaraz po tym jak obudziłem się w nowym życiu. Mieścił się w zachodnim skrzydle domostwa, na piętrze. Był duży, ale przytulny z wielkim małżeńskim łożem na przeciwko kominka. Z okien można było podziwiać las i mały staw tuż przed nim. Chociaż w żadnym z pokoi nie było telewizora, a o internecie mogłem zapomnieć to nigdy się nie nudziłem. Z zażenowaniem przypominałem sobie, jak kiedyś całe noce potrafiłem przegrać w ,, Lola'', czy inne głupie gierki a Netflix był moim najlepszym przyjacielem. Stare czasy.




Pov Nik


Sam nie wiem jakim cudem zachowałem resztki zdrowego rozsądku, jednak z dnia na dzień czułem się coraz mniej ,, sobą ''. Bywały takie chwile, gdy zatracałem się w pustce, jakbym zasnął a moje ciało poruszało się samo. Bałem się, że niedługo zupełnie się zagubię i nie będę mógł już wyobrażać sobie twarzy mojej małej. Tylko to trzymało mnie przy życiu. 

Opierałem się jak mogłem, jednak gdy ta paskudna wiedźma coś mi rozkazała czułem wręcz bolącą konieczność by jej się słuchać. Dziś miałem taką szansę, może nie przemyślałem tego do końca ale tak bardzo pragnąłem go zabić. Nienawiść, która zrodziła się w moim wnętrzu była silniejsza od wszystkiego. Kiedy mnie podpaliła... Wiele przeżyłem, ale takiego bólu nigdy nie czułem. Jedno było pewne, nie kłamała. Jeszcze jeden numer i naprawdę mnie zabije a wtedy stracę szansę na ponowne ujrzenie Eweliny. No i nie chciałem żeby cierpiała po mojej stracie. Póki co, musiałem słuchać rozkazów chociaż moja duma ledwo to znosiła. 

Wciąż bolał mnie fakt, że pomogłem ująć Damiana. Niedługo stanie się tym co ja, zostawił Magdę i pewnie już zwija się w gorączce. Tak przynajmniej działo się ze mną, dobrze że Ewelina tego uniknęła. 

Tak bardzo tęsknie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top