Koniec


Byłeś jak światło w moim życiu, rozświetliłeś mrok

Wskazałeś drogę, by dalej biec

Lecz teraz to ja pozwolę ci iść dalej

Do gwiazd


Po długim, oświetlonym korytarzu rozniósł się perlisty, słodki śmiech. Kucharka, która właśnie wiozła deser na małym wózeczku obróciła się raptownie. Ostatnie czego chciała w tym momencie doświadczyć to rozlanie pysznego deseru czekoladowego na niedawno prane jasne dywany. Musiała się pośpieszyć, śmiech zbliżał się coraz bardziej a przecież w jadalni trwało ważne spotkanie. Wielki Alfa miała gościa! I to nie byle jakiego!  Niebezpieczeństwo sięgnęło zenitu, gdy zza rogu wybiegła siedmioletnia dziewczynka. Dwa długie blond kucyki podskakiwały, gdy biegła dość niezdarnie.  

Cały ojciec, pomyślała kucharka z przekąsem i szybko usunęła się z drogi dziecku. Dziewuszka nawet nie zerkając w stronę kobiety rzuciła krótkie ; dzień dobry! Tak jak uczyła mama. Mała dobiegła do wielkich podwójnych drzwi i otworzyła je z rozmachem. 

- Mamo! Mamo! Widziałam pięknego motylka! - Zawołała wpadając w ramiona matki. 

- Naprawdę? To cudownie - Kobieta pogładziła córkę po jasnej główce i z zachwytem patrzyła w jej zielone oczy. 

- Był duży i czerwony! 

- Szczegóły opowiesz mi później, zobacz. Mamy gościa. 

Dziewczynka spojrzała od razu na stół, przy którym siedział czarnowłosy uśmiechnięty mężczyzna. 

- Jakie pan ma piękne oczy! Jak niebo! 

- Bardzo dziękuje, komplement z ust tak uroczej młodej damy to zaszczyt. 

- To wujek Patryk, ostatnio gdy cię widział byłaś jeszcze bardzo malutka. 

- No, a teraz jestem już duża! - Dziewczynka stanęła na palcach. 

Dorośli roześmiali się serdecznie, mała wyglądała komicznie i uroczo. 

- Nikolu, idź teraz pobaw się w ogrodzie. Zaraz do ciebie przyjdziemy. 

Nikola kiwnęła głową i posłusznie wybiegła z pomieszczenia. Kobieta odprowadziła córkę wzrokiem i usiadła na krześle. Już się nie uśmiechała. 

- Ewelino, jak się trzymasz? To już trzy lata. 

- Nadal nie mogę uwierzyć, że go z nami nie ma... Tak się ucieszył, gdy Nikosia przyszła na świat a tak krótko mógł się nią nacieszyć. Nika nawet go za dobrze nie pamięta, często jednak o niego pyta. Prosiła też abym jej zaśpiewała tak jak tatuś ale wiem że nie dorównam mu w tym nigdy.  - Ewelina stukała nerwowo paznokciami w blat stołu. 

- Nie chciałem o to pytać na pogrzebie, ale jak umarł? Nie cierpiał? 

- We śnie... - Ewelina zagryzła wargi - Utulił naszą córeczkę do snu śpiewając jej kołysankę, położył się obok mnie i po raz ostatni nazwał mnie swoją malutką. Oboje wiedzieliśmy, że termin się zbliża ale...Nie byłam na to gotowa, gdyby nie Nikolka nie pozbierałabym się w ogóle. Jednego dnia wszyscy straciliśmy tak wiele. Ja męża, Nika ojca a Osada Zastępce. Tak za nim tęsknie. Nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią. 

Po policzku kobiety spłynęły dwie duże łzy. Z całych sił starała się nie rozpłakać na dobre. Patryk pokiwał głową i upił łyk wina. Wciąż pamiętał ten dzień, gdy widział żywego Nikodema ostatni raz. Sylwester, rok po narodzinach Nikoli. Trzymał córkę w ramionach i uśmiechał się tak promiennie jak nigdy wcześniej. 

- Specjalnie tak długo czekaliście z dzieckiem? Żeby nie cierpiało po stracie ojca? - Spytał. 

- Nie do końca.  Przez całe dwadzieścia lat żyliśmy tylko dla siebie jakbyśmy chcieli nadrobić to co zostanie nam kiedyś zabrane. Ustaliliśmy, że nie będziemy mieli dzieci, jednak stało się. Nikodem powiedział mi na miesiąc przed śmiercią, że umrze szczęśliwy i spełniony. Wiedział, że nie odbiorę sobie życia gdy go zabraknie bo zostanie ze mną Nikola. Ma..Ma jego oczy i kiedy w nie patrzę widzę go. Widzę ten zadziorny błysk i wiem, że ta mała kiedyś będzie tak samo dzielna i silna jak tata. Codziennie przed snem muszę jej opowiedzieć o tatusiu, inaczej nie zaśnie. Uwielbia słuchać jak walczył Izibakim i czeka na dzień, w którym będzie na tyle ,, duża i silna '', by dobyć tego miecza. Wie, że Nikodem był bohaterem. Jest dumna, że ma takiego ojca.

Niestety, mimo silnych starań Ewelina skuliła się i zaszlochała. W jej sercu była rana, która już nigdy się nie zagoi. Patryk położył dłoń na ramieniu przyjaciółki. Szczerze jej współczuł, gdyby mógł oddałby kilka swoich lat by Nik mógł żyć troszkę dłużej. 

- Dość o mnie - Kobieta otarła w końcu łzy - Co u ciebie? 

- Jak wiesz najstarszy wnuk, czyli Adrien nadal podróżuje z Sarą po świecie. Rzadko się widujemy. Alan ma już żonę, Mieszkają na razie w moim pałacu, gówniarz wdał się w tatusia. Czyli po prostu jest leniem na potęgę i nie chce mu się nawet iść na swoje. 

- A jak tam z Hubertem? 

- On na szczęście wrodził się w Magdę i we mnie. Ma co prawda kasztanową grzywę po ojczulku ale oczy odziedziczył po lepszej rodzinie. To oznacza, że jest trzeci w kolejce do ,, tronu ''. 

- Muszę w końcu poznać twojego najmłodszego wnuka, jest tylko rok starszy od Nikoli prawda? 

- Tak, moje oczko w głowie. Swoją drogą, zastanawiam się nad przejściem na emeryturę... 

Ewelina spojrzała lekko ironicznie na przyjaciela. Wciąż był młodym mężczyzną dobiegającym czterdziestki. Patryk zauważył to krzywe spojrzenie i zaśmiał się. 

- Wiem, nadal jestem szybki i silny jednak to mój umysł musi odpocząć. Moja dusza ma prawie siedemdziesiąt lat, to sporo.  Będę żył jeszcze pewnie ze sto lat ale sama się przekonasz jak wyniszczająca jest praca Wielkiego Alfy. To jeszcze nic pewnego... 

Ewelina nagle drgnęła, usłyszała cichutki dźwięk furtki. Wiedziała już gdzie dokładnie poszła jej córka. Na końcu rozległego ogrodu w małym grobowcu był pochowany Nikodem. Mała poszła odwidzieć tatę, robiła to codziennie. Opowiadała mu o różnych rzeczach, teraz pewnie chciała pochwalić się widokiem czerwonego, dużego motylka. 

- Kocham moją córkę bardziej niż cokolwiek innego na tym świecie. Postawię zawsze jej szczęście ponad moje - Wyszeptała patrząc w okno - I wiem, że Nik kochał ją równie mocno dlatego póki będę w stanie chodzić zostanę na stanowisku Wielkiego Alfy by zapewnić jej bezpieczeństwo. 

- Rozumiem. 

Ewelina otworzyła okno i spojrzała w niebo. Miała nadzieję, że Nikodem jest gdzieś... Tam... 

Jakby na potwierdzenie jej myśli zawiał nagle wiatr, kobieta zamknęła oczy i pozwoliła by pieśćił ją po twarzy. 




  Nie ma czegoś takiego jak koniec. Nigdy.  


**********


Małe psychole....

Bardzo dziękuje za dotrwanie na koniec tej opowieści. Mam nadzieję, że spodobała się Wam ona nie mniej niż inne. Tak jak obiecałam napiszę trzecią część, ale na razie robię sobie przerwę. Oczywiście nie przerwę od Wattpada :D 

Za kilka dni na moim profilu pojawi się nowa powieść ,, Wilczy sługa '', zupełnie inna. Mam nadzieję, że pchnie w Was powiem świeżości. Oto urywek z drugiego rozdziału nowej ,, książki ''. Tak na zachętę... 


Spojrzałem w rozgwieżdżone niebo, to zawsze mnie trochę uspokajało. Jednak nie tym razem. Siedziałem na gałęzi wysokiego dębu, mogłem obserwować dom. Nie wiedziałem tylko po co... W sumie nie miałem nawet pomysłu co ze sobą zrobić. Wrócić do Tamtego Świata nie mogłem... Nie po tym wszystkim. Zostałbym pojmany i zabity za te wszystkie zbrodnie. Ludzki świat również nie wróżył mi szczęśliwego życia. Nienawidziłem ludzi z całego serca, nie mogłem więc zacząć żyć między nimi.

- Ludzie są słabi i głupi - Wyszeptałem do księżyca.

W odpowiedzi wiatr szarpnął moimi włosami, jakby natura się ze mną zgodziła. 



Wasza LittlePsych0 już zaciera rączki na myśl, że niedługo podzielę się z Wami nową opowieścią. Gdy już dodam ,, Wilczego sługę '' , widzę tam Was wszystkich! 


Kocham Was i jeszcze raz dziękuje. Kłaniam się. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top