Jestem wdzięczna


Stephen King

Mówią, że miłość jest ślepa, ale to powiedzenie głupców. Czasami widzi zbyt dużo.



Pov Nik 


Stanąłem obok mamy, czułem się tak jakoś... pewniej odkąd była tu ze mną. Nie pamiętałem co prawda, czy mama dobrze walczyła. Mieszkaliśmy w lesie z daleka od wszystkich wilczych Osad, wiec rodzice nie chodzili na żadne patrole ani nic. Do wioski Wiktorii trafiłem po długim i wyczerpującym biegu. Byłem wystraszonym dzieciakiem, który kilka godzin wcześniej widział jak rodzice umierają w płomieniach. Wykonałem ostatnie polecenie matki, by uciekać jak najdalej. Tyle zdążyła przy krzyknąć nim wyrzuciła mnie przez okno. Zanim jednak spełniłem jej prośbę, zabiłem tych podpalaczy. Całą piątkę. 

Uświadomiłem sobie, że skoro matka mogła mnie obserwować to również nie była szczęśliwa. Przecież najpierw trafiłem pod skrzydła pani Elżbiety, starej wilczycy mieszkającej na obrzeżach osady. Jako obcy, zostałem zepchnięty na boczny tor. Ciągle popychany, każdy na mnie warczał.  Dołączyłem do stada, którego Alfa upodobał sobie znęcanie się nad moją osobą. Jego też zabiłem, przejmując  stanowisko. Wilki nie zaakceptowały mnie, ale ze strachu okazywały szacunek. Nawet dorośli żołnierze. Byłem takim bezdusznym popaprańcem, że w końcu przyłączono mnie do Kłów, takiej jakby naszej policji. Tam dopiero dawałem czadu... Nie zliczę ile wilków zabiłem za naprawdę małe przewinienia. 

Mama jakby odgadując moje myśli, złapała mnie za dłoń i poprosiła abym się skupił. Tak, miała rację. Ojra mieszkający w moim ciele zaczął się niecierpliwić. Syczał i burczał zarzucając łbem jak spięty koń. Nie miałem pomysłu jak go pokonać. Walka wręcz, nawet dwoje na jednego będzie trwała za długo. 

Nagle dostałem olśnienia. Przecież to mój pierdolony, spaczony umysł! Wyobraziłem sobie Izibaki w mojej dłoni. Zadziałało! 

- Chcesz jakąś broń mamo? - Spytałem uśmiechając się krzywo. 

Nim zdążyłem się zamknąć mamuśka leciała już na przeciwnika zostawiając mnie daleko w tyle. To już wiadomo po kim miałem ten gorący temperament. Fiu, fiu.. Pognałem za nią. Mama uderzyła Ojrę pięścią w brzuch, ja wykorzystałem sytuację i wbiłem mu miecz w głowę. Ostrze przeszło na wylot. Potwór krzyknął wściekle i zamachnął się na mnie, jednak moja rodzicielka w porę złapała go za łapsko. Wyrwałem miecz i przeciąłem nim maskę, mama w tym zaraz po tym kopnęła stwora tak że przeleciał dobry kawałek w powietrzu. Patrzyłem na nią w niemym zachwycie. Moja matula to prawdziwy kozak w spódnicy! Czy tam sukience... 

Wyprzedziłem ją i zadałem Ojra kolejny cios, potem następny. Wychodziła ze mnie cała zbierana przez ostatnie dni agresja. Przestałem dopiero, gdy odciąłem mu łeb. Poczułem się nagle taki lekki. Zaśmiałem się beztrosko i rzuciłem miecz na podłogę. Mama patrzyła na mnie jak na skarb, w jej oczach emanowała duma. 

- Zaraz się obudzisz, biegnij od raz ratować swoją ,, Malutką''. 

- Nie wiem gdzie ta su... Majka ją zabrała -Ugryzłem się w język.

- Polana na północ, tak mi się wydaje. 

- Dziękuje... Za wszystko. Zobaczymy się jeszcze ? 

- Pewnie za jakieś dwadzieścia lat, gdy umrzesz. Boli mnie fakt, że oddałeś mój swojego życia ale doskonale rozumiem powód. 

- Ewelina jest najważniejsza - Przytaknąłem szybko. 

- Przekaż jej, że jestem wdzięczna za zaopiekowanie się tobą. 

- Oczywiście mamo. 

- A teraz biegnij Nik! 




Obudziłem się cały obolały. Głowa tak mocno mnie nawalała, że przez chwilę po prostu leżałem twarzą w trawie. Twarzą... Byłem człowiekiem! I byłem nagi... O kurde. Uniosłem się na łokciach i spojrzałem w górę. Nade mną stał Patryk. 

- Spokojnie, kazałem Magdzie wracać. Tak sądziłem, że nie chciałbyś się obudzić goły przy kobiecie - Wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu. 

- Wiedziałeś, że wrócę do swojej postaci? 

- Kiedy upadłeś i straciłeś przytomność działy się dziwne rzeczy z twoim ciałem. Domyśliłem się. 

- Ewelina jest... - Urwałem nagle bo poczułem Damiana. 

Wyskoczył z okna domu z jakimiś dżinsami. Kiedy się zbliżył poczułem zapach Axela. Ach tak... Miałem teraz nosić jego gacie? 

- Spoko, Axel nie będzie o to zły - Burknął Damian rzucając mi spodniami w twarz. 

- Co masz na myśli? 

- Ewelina go zabiła. 

- Żartujesz?! - Poderwałem się i założyłem dżinsy na tyłek. 

Cholernie dziwnie się czułem bez bielizny, ale cóż...

- Odcięła mu cholerny łeb - Potwierdził Patryk. - No i jest teraz Wielkim Alfą Osady Gór. 

- Co?

Niesamowite. Zostawiał ją samą na kilka dni a tu takie wieści. Nie miałem jednak czasu aby nad tym rozmyślać. Wraz z Patrykiem i Damianem ruszyliśmy na północ. Musieliśmy zdążyć, mimo już z daleka czułem złość Majki. Już wiedziała, że się wyrwałem spod klątwy. Na pewno chciała zabrać mi teraz to co ceniłem najmocniej na całym świecie. 






LittlePsych0 tak szybko wstawiła rozdział??!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top