Ale, Wiktorio...
Pov Nik
Musiałem odpocząć, nic więcej. Przez ostatnie dni byłem cały czas na nogach. Nawet dla kogoś takiego jak ja, to zbyt wiele. Męczył mnie także tłok panujący w domu Wielkiego Alfy, złapałem więc moją dziewczynkę za rękę i poszliśmy razem do lasu. Między drzewami czułem się najlepiej. Co chwila zerkałem przez ramię na Ewelinę, była blada ale chyba nic poza tym. Uśmiechała się do mnie pogodnie. Boże, jakże ona była piękna... Zapierało mi dech w piersi, gdy tonąłem w tych czarnych oczętach. Znów była moja, moje serce odżyło a niebo odzyskało swój błękit. Oczywistym jest, że bardzo się o nią bałem. Jeśli miała przemienić się w to coś... Patryk nie wyglądał na zadowolonego. ł
Usiedliśmy na skraju jeziora, słońce powoli kierowało się ku ziemi więc woda przybrała pomarańczowy odcień, a jego blask odbijał się w oczętach mojej malutkiej.
- Więc jestem twoją narzeczoną tak? - Spytała cichutko.
- Szczęściarz ze mnie, prawda? - Uśmiechnąłem się szeroko i pogładziłem ją kciukiem po policzku.
- Nie mogę uwierzyć, że nie czujesz do mnie urazy. Skrzywdziłam cię.
- Zapomnij o tym. Wybaczę ci wszystko mała. - Wzruszyłem ramionami. To było przecież oczywiste.
Ewelina kiwnęła delikatnie i przeniosła wzrok na drugi brzeg. Wpatrywała się przez chwilę w ścianę lasu a na jej twarzy błądził delikatny uśmiech.
- Więc to ja jestem szczęściarą - Wyszeptała w końcu.
Zaśmiałem się, była taka słodka. I moja. Złapałem ją za rękę i pocałowałem delikatnie w wierzch dłoni nie spuszczając z oczu jej twarzy. Zarumieniła się leciutko.
- Nie bój się, zrobię wszystko byś się nie przemiła.
- Tak, mamy jeszcze trochę czasu.
- Nie bój się.
- Skąd.. Ja....
Uniosłem brew i skrzywiłem się. Miała mnie za debila? Czytałem w niej jak w otwartej księdze. Była kawałkiem mojej duszy.
- Tak, masz rację. Mam pewne obawy.
- Przyrzekam na moje życie, nie staniesz się Ojra.
- Nik... Nie...
- Na moje życie - Powtórzyłem grobowym głosem.
- Już zbyt wiele dla mnie zrobiłeś - Opuściła głowę.
No tak. Oddałem za nią połowę swojego życia wiedźmie. Zagryzłem wargę, nie mogła się smucić.
- Posłuchaj - Złapałem ją za brodę i by na mnie znowu spojrzała - Chcę być twoim mężem, urodzisz mi gromadkę dzieciaków. Rozumiesz? Zamieszamy w pierdolonym białym domku z czerwonym dachem i wielkim ogrodem. I będziemy kurwa szczęśliwi.
- Potrafisz być romantyczny - Zaśmiała się perliście.
- Zawsze - Kiwnąłem głową.
- Nie sądziłam, że masz dla nas takie plany na przyszłość.
- Cóż, jeszcze rok temu cieszyłem się chwilą a chyba trochę wydoroślałem.
Nie wiedziała o tym, ale dzień wcześniej stuknęły mi dwadzieścia dwa lata. Dla wilka to dość poważny wiek. A ona? Także nie wiedziałem kiedy ma urodziny, a przecież to osiemnaste. Zrobiło mi się głupio. Znaliśmy się już tyle czasu a nie wiedzieliśmy o sobie takich błahych rzeczy. Nieważne. Wiedziałem, że ją kocham. A ona kocha mnie.
Kiedy wróciliśmy do domu Patryka, czekała tam na nas Wiktoria. Z początku się wystraszyłem. Ewelina wciąż jej nienawidziła, zapewne z wzajemnością. Stanąłem niepewnie pomiędzy kobietami. Zerknąłem na resztę. Amelia siedziała na ziemi obok Patryka, który spokojnie sobie drzemał. Jak widać przemiana w Ojra zagłuszała niektóre cechy wilka. Nie pospałby normalnie w takim hałasie, budziły nas najcichsze szmery. Bardzo niewygodne, szczególnie gdy jest się zmęczonym. Magda i Damian chyba wrócili odpocząć do siebie, Adrien i Sara rozmawiali za domem.
- Nie mogę uwierzyć, że ta maszkara to Patryk - Wiktoria pokiwała głową a jej jasne loczki zafalowały.
Amelia spojrzała na nią wilkiem, te dwie także się nie trawiły. Wyczuwałem to z daleka. Z tego co wiedziałem, Wiktoria podkochiwała się w Patryku i kilka razy próbowała go uwieść. Oczywiście potem doszedł fakt, że próbowała go zabić...
- Tak, dla mnie to równie dziwne... - Przyznała w końcu Amelka.
- Ta wiedźma jest szurnięta. Po co jej to? Posiada całą kolekcję tych swoich Ojra, szykuje jakąś bitwę?
- Możliwe - Wtrąciłem się - Ważniejszym pytaniem jednak jest, z kim?
- Znając nasze szczęście załapiemy się do tego jakże wesołego grona wybranych...
- Myślałem, że wróciłaś do Osady Gór.
- Czekałam na was - Spojrzała niechętnie na Ewelinę - Jeśli ona chce wrócić, to też może.
- Nigdy tam nie wrócę - Warknęła Ewelina.
- Nie będę za tobą płakać, wciąż pamiętam kto rozpieprzył osadę.
- Ja?! Chciałaś wymordować ludzi!
- A ty od razu poleciałaś na skargę do Patryka, potem jeszcze Nik ocipiał.
- Bo należę do niej, nie do ciebie - Burknąłem do Wiktorii.
- Tak, nikt do mnie nie należy - Skrzywiła się.
Nagle Patryk zerwał się na równe nogi i ryknął jak lew w kierunku lasu, więc tylko udawał że śpi. Stanął tak, by zasłonić Amelkę przed atakiem. Od razu przybrałem pozycję bojową.
Dwa Ojra wyskoczyły zza ściany drzew i stanęły przed nami. Były dużo mniejsze od Patryka, jednak i tak nie nastawiałem się na rychłe zwycięstwo. Jeden z potworów w łapie trzymał Naginatę. *
Patryk spojrzał na mnie niemal błagalnie, nie chciał odsuwać się na krok od żony dopóki ta, nie schowa się bezpiecznie w domu. Kiwnąłem głową i rzuciłem się na przeciwników by odwrócić ich uwagę od kobiet. Mój miecz starł się ze stalą naginaty wydając nieprzyjemny dla ucha dźwięk a w powietrze posypały się iskry. Ojra był tak silny, że miałem problem żeby choćby od niego odskoczyć by nie dostać w czoło tym jego cholerstwem, drugi wykorzystując moją nieuwagę pobiegł w kierunku Eweliny. Zawrzało we mnie, złapałem dłonią za ostrze broni przeciwnika, przyciągnąłem go do siebie i kopnąłem go mocno w tors. Musiałem ochronić moją malutką. Okazało się jednak, że nie muszę. Kopnęła agresora prosto w łeb, stwór zachwiał się i opadł na przednie łapy. Radziła sobie, moja dzielna dziewczynka! Nim potwór zdążył się podnieść skoczył na niego Patryk, więc Amelia siedziała już w domu. Dobrze! Obróciłem się, jednak ,, mojego '' Ojra nigdzie nie było. Co do cholery? Dopiero po kilku sekundach ogarnąłem co się wyprawia. Gościu z naginatą pojawił się nagle za plecami Eweliny, wycelował i rzucił w nią swoją bronią niczym włócznią. Wrzasnąłem lecz nim zdążyłem postawić choćby krok w kierunku mojej kochanej, stało się coś czego nie mógł pojąć mój umysł. Wiktoria zasłoniła Ewelinę, stając plecami do lecącego ostrza, które przebiło ją na wylot.
Naginata – japońska broń drzewcowa, używana w sztuce walki naginata-do. Tradycyjna naginata składa się z drzewca o długości ok. 180 cm oraz elastycznie zamocowanego na nim żeleźca o długości ok. 40 cm
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top