12. Po Co Ci Parapet?
Nazajutrz obudziły mnie promienie słońca. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Nie byłam zbytnio zadowolona z tego powodu, gdyż postanowiłam wstać wcześniej niż zwykle, aby spotkać Kevin'a przed jego wyjściem do pracy. Ze względu na ogromne upały postanowiłam ubrać czarny top sportowy i czarne, letnie granatowe bryczesy. Makijaż zrobiłam bardzo wyrazisty, składający się z ciemnej szminki i ciemnych powiek.
- No to zabawę czas zacząć- powiedziałam sama do siebie kończąc prostować włosy.
Pewnym krokiem zeszłam do kuchni, w której tak jak podejrzewałam siedział ten idiota.
- Hej- szepnęłam klepiąc go po ramieniu.
- Dobrze się czujesz? - Mruknął wrogo
- Jasne.
- Chciałem ci tylko przypomnieć, że my się nienawidzimy.
- No wiem, ale mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Nauczysz mnie jeździć na deskorolce?- Przygryzłam wargę- Wiem, że ty świetnie jeździsz.
- Przyjdź dziś wieczorem, koło osiemnastej do parku.- Westchnął.
- Okej.
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do stajni. Na miejscu zastałam Victorię i Martynę, oraz Susane.
- O Michelle dobrze, że przyszłaś bo wsiadziesz na Ekwadora.-oznajmiła ciotka- Jest już wyczyszczony tylko trzeba go osiodlać. Dacie sobie radę- skierowała wzrok do wszystkich.- Ja zaraz wrócę.
Kobieta wyszła ze stajni a ja zabrałam się do siodłania.
- Pff jaka gwiazda, odjebalas się do tej stajni jak szczur na otwarcie kanału. - zakpila Victoria podchodząc do mnie
- Nie podoba Ci się? Kurde a ja wzorowalam się na twoim wyglądzie.
- Do mojej urody ci trochę brakuje.
- Masz rację nie mam takiej brzydkiej twarzy jak ty.
- Szmata
- Ooo dziękuję za komplement.
- Myślisz, że jak się tak wymalujesz to będziesz mieć każdego chłopaka?!
- Mi do poderwania chłopaka wystarczy mózg, ale ty? Nie łudź się nie każdy chłopak na Ciebie poleci bo Twa głupota aż razi, tak świeci. - Prychnęłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie i odwróciła się wracając do swojego konia. Uśmiechnęłam się triumfujaco i założyłam ogierowi siodło.
Kiedy Susane wróciła rozpoczęliśmy trening. Ja i Victoria przez cały czas przeszkadzalysmy sobie w jeździe. Ciocia doskonale o tym wiedziała, ale najwyraźniej nie chciała ingerować w nasz konflikt. Obie nas bardzo lubiła, chociaż nie wiem jak można lubić taką okropną żmije jak Victoria. No cóż tego już nie zmienię. Nie chciała nas pouczać, bo byłyśmy prawie dorosłe, więc same powinnyśmy załatwiać swoje sprawy.
***
Założyłam buty i napisałam do Ethan'a, żeby wyszedł przed dom. Chłopak pojawił się już po chwili.
- Stęskniłaś się za mną? - spytał z tym swoim uśmiechem, lapiac mnie za talię.
- Chciałbyś- Prychnęłam. - Pożycz mi swój parapet.
- Po co ci parapet?- zmarszczył brwi.
- Chodzi mi o deskę idioto- Wywróciłam oczami. Kevin będzie mnie uczył jeździć.
- Przecież ty umiesz.
- Ale on o tym nie wie.
- Jak chcesz.- Westchnął- Zaczekaj tu chwilę.
Blondyn niechętnie zdjal ręce z moich bioder i pobiegł do środka. Po kilku minutach wrócił z deskorolką w ręce. Zmierzylam go wzrokiem i nie mogłam się powstrzymać od malujacego się uśmiechu na mojej twarzy. Był tak cholernie przystojny, a ta deska dodawała mu jeszcze większego uroku.
- Weź się umów ze mną na randkę a nie się zgrywaj. - zaśmiał się wreczajac mi przedmiot.
- O co ci chodzi? - spytałam zdezorientowana.
- Pożerasz mnie wzrokiem jak pojebana.
- Chciałbyś- Zakpilam. - a teraz sorry, ale Kevin na mnie czeka.
- Czekaj czekaj idę z tobą muszę to zobaczyć czy mnie nie oklamujesz.
Przez całą drogę szliśmy rozmawiając i śmiejąc się jak najlepsi przyjaciele. Czułam ogromne szczęście i chciałam żeby trwało to jak najdłużej. Niestety, wszystko co dobre musi się spierdolić. Kiedy byliśmy prawie na miejscu na naszej drodze się znienawidzona przeze mnie dziewczyna.
- Ooo a jednak jakiś chłopak zlitowal się z tobą gdzieś wyjść- powiedziała sarkastycznie. - Współczuję Ethan.
- No widzisz mnie chce chociaż jeden a ciebie i twojej głupoty żaden. - westchnęłam smutno.
- Tak się składa, że właśnie idę na randkę- Oznajmiła swoim piskliwym głosem.
- A no tak już niebawem zaświecą się latarnie i zaczyna się twoja zmiana. - Zakpiłam
- Suka!
- Czemu tak brzydko o sobie mówisz? - Zachichotałam.
- A weź spierdalaj- mruknęła i odeszła.
-Biegnij bo klienci ci uciekną- krzyknęłam za nią rozbawiona.
Ethan spojrzał na mnie roześmiany i pokręcił głową. Wyglądał tak słodko, gdy się uśmiechał, że nie potrafiłam się skupić na niczym innym po za nim. Nigdy wcześniej żaden chłopak tak na mnie nie działał.
-Czemu ty jesteś taka wredna dla Victorii? - odezwał się po chwili.
- Bo jest wredną i fałszywą żmiją bez mózgu- mruknęłam jakby to było oczywiste.
- Jesteśmy na miejscu-oznajmił, ignorując moja wypowiedź.- Ja tu zostanę i będę obserwował.
-No to zabawę czas zacząć- westchnęłam i ruszyłam w kierunku Kevin'a.
Chłopak siedział na jednej z drewnianych ławek i bawił się deskorolka. Rozejrzałam się wokoło i zauważyłam, że pogoda zaczyna się pogarszać. Zignorowalam to, wzięłam głęboki wdech i bez wahania podeszłam do niego. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- No no punktualna jesteś. Podoba mi się. - Powiedział wstając.
- Możemy zacząć?
Blondyn skinął twierdząco głową i stanąl na swoją deskorolkę.
- Najważniejsze żeby złapać równowagę- oznajmił i wskazał ręką abym weszła na swoją deskę.
Posłusznie wykonałam czynnośc i stanęłam naprzeciwko niego lapiac go jednocześnie za ręce. Udawanie, że nie umiem jeździć nie było wcale takie proste jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jeździłam od sześciu lat, więc na skateboardingu znałam się dosyć dobrze. Kevin był w tym jednak o wiele lepszy gdyż, jeździł bowiem od dziecka, tak samo jak Ethan.
- Wow serio pierwszy raz jeździsz?- spytał po godzinie jazdy.
- Yyy no tak - powiedziałam zakłopotana
- No nieźle jak na taką idiotkę. Na dziś wystarczy. Widzimy się jutro. - oznajmił łapiąc swój parapet w dłonie.
- Oczywiście trenerze- zachichotalam- um Kevin?-
- Co? - zmarszył brwi.
- Dziękuję za dziś- szepnęłam zalotnie i podeszłam do chłopaka dając mu przelotnego całusa w policzek.
W tej chwili zaczął wiać silny wiatr i padać delikatny deszcz. Kiedy się odsunelam i chciałam odejść chłopak złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Spojrzał najpierw na moje oczy a następnie usta, w które po chwili wpił się, a ja pod naciskiem jego warg rozchylilam swoje. Stałam się uległa i całkowicie oddałam pocałunek. Był on delikatny, a zarazem mocny i energiczny. Nie trwał długo, jednak dla mnie był okrutnie długi. Pewne było to, że Kevin miał doświadczenie, jednak nie wywołał u mnie tak ogromnych emocji jak Ethan.
Kiedy odsunelismy się od siebie uśmiechnęłam się zalotnie i pobiegłam w stronę domu. Wiedziałam, że za nim do niego dotrę będę przemoczona do suchej nitki. Kiedy wyszłam z parku zobaczyłam opartego o drzewo Ethan'a, który palił papierosa. Miał kaptur przez co nie widziałam do końca jego twarzy, jednak czułam, że jest wściekły
- Pojebało cię?! - Warknął, gdy podeszłam do niego.
- O co ci chodzi? - spytałam zaskoczona.
- O co?! O to, że miałaś go w sobie rozkochać, a nie lizać jak pierdolnieta!-krzyknął wymachujac rękami.
- A chuj cię to interesuje co ja z nim robię?!- wrzasnelam podchodząc bliżej niego- a może ty zazdrosny jesteś?
- Hah ja zazdrosny? O taką wredną sukę jak ty? Chciałabyś.
- A jednak z jakiegos powodu wkurwiasz się, że ta WREDNA SUKA całuję się z twoim bratem.
- Zamknij sie- mruknął
- Zamknąć to ty sobie możesz okno w pokoju, ale nie mnie Idioto.
- Jesteś pewna?
Skinelam twierdząco głową, a chłopak pochylił się nade mną i wtedy poczułam cudowny zapach jego perfum pomieszanych z zapachem papierosów i marihuany i wiedziałam nagle, że nigdy nie zapomnę tego zapachu, tego miękkiego dotyku jego mokrych dłoni na biodrach, wiedziałam, że nigdy już nie będę mogła porównać ich z innym zapachem i innym dotykiem. Uśmiechnął się tym swoim seksownym uśmieszkiem i przybliżył twarz do mojej. Naparł wargami na moje usta i złączył je. Jeknął cicho i oderwał się tylko po to, by po sekundzie znów mnie pocałować. Musiał pokazać, że on tu rządzi. Czułam się, jak w dosłownym siódmym niebie. Nie przeszkadzał nam wtedy deszcz, który stawal się coraz mocniejszy. Spadał z nieba niczym silny krwotok sercowy. Nasze ubrania były całkowicie przemoczone, a mój makijaż splywał niczym wodospad Niagara. Przeszywal mnie chłodny dreszcz mimo to ciepło ciała chłopaka i ciągłe pogłębianie pocałunku doprowadzały mnie do szaleństwa. Kiedy, przesunął dłoń na mój kark i zaczął go pieścić zimnymi palcami, nie mogłam powstrzymać jęku. Zdusiły go jego usta. Gdy pocałunek stawal się coraz bardziej agresywny zrozumiałam, że nigdy już nie będę pragnęła innych ust niż tych jego, miękkich i delikatnych. Wiedziałan, że od tej chwili istnieć będzie tylko on, jego szyja, ramiona i jego delikatna, chłodna skóra, nieporównywalna z żadną, której dotykałam dotychczas.
Kiedy oderwalismy się od siebie i uspokoiliśmy oddechy Ethan uśmiechnął się lobuzersko i wyrzczerzył swoje białe zęby.
- A jednak da się ciebie zamknąć
- Fuck you - syknęłam wykrecajac wodę z wlosow.
- Chodźmy stąd bo jesteś cała mokra.-zasmiał się
- Zimno mi ja nigdzie nie idę.
Blondyn wywrócił oczami wyrwał mi z ręki deskę i szybkim ruchem wsadził mnie na swoje plecy.
- Nie chcesz po dobroci to będzie siłą.
- Idiota- prychnęłam obejmując rękoma jego szyję.
- Może idiota, ale i tak mnie kochasz. - Powiedział tak jakby to było oczywiste.
- Jeśli zaraz się nie zamkniesz to zaraz cię udusze.- westchnęłam
Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Mimo, że niesamowicie działał mi na nerwy i nienawidziłam go najbardziej na świecie, to i tak cholernie mi się podobał i chciałam mieć go na wyłączność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top