10. Chciałem robić coś lepszego...
- Wiesz że jesteś dla mnie i Henrika jak rodzona córka, ale nie będę tolerować tutaj takich rzeczy. - rzekła ze smutkiem w oczach
- Ale co ja niby takiego zrobiłam?
- Przed chwilą była u mnie Victoria cała zaplakana. Powiedziała, że zwyzywalaś ją od najgorszych a na koniec uderzyłaś w twarz. Mało tego mówiła, że widziała jak palilas marihuanę z Ethan'em na balkonie. Zawiodłam się na tobie Michelle.
- Co?! I ty jej wierzysz? Przecież ona kłamie.- krzyknęłam zdenerwowana.
-Dlaczego miałaby to robić?
- Bo jest zazdrosna. Wiem, że zrobiłam wiele złych rzeczy w przeszłości i nie jestem święta, ale chcę się zmienić. Fakt, że nie lubię Victorii, ale nigdy bym jej nie uderzyła.
- I mam uwierzyć w to, że nie jarałaś?
- Skończyłam z tym i nie chce wracać do przeszłości.- Powiedziałam szczerze.
- Okey mam nadzieję, że mówisz prawdę, ale jeśli jeszcze raz usłyszę coś takiego będę zmuszona cię stąd wyrzucić- westchnęła
- Rozumiem.
Susane wyszła z pomieszczenia, a ja oparłam się o ścianę nie wierząc w to co usłyszałam. Victoria ewidentnie chciała się mnie pozbyć, ale nie wie z kim ma do czynienia.
***
Razem z Martyną leżałam, oglądając serial, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu informujący o otrzymanej wiadomości. Spojrzałam na ekran.
Od Ethan Clark
Dziś wieczorem kumpel robi imprezę wpadniesz?
Do Ethan Clark
No nie wiem...
Od Ethan Clark
No nie bądź taka sztywna. Możesz przyjść z Martyną.
Do Ethan Clark
OKEY wyślij mi adres
***
- Mogę tak iść? - Spytałam Martyny.
- No stara każdy chłopak na ciebie poleci, a Ethan'a zeżre zazdrość.
- Przesadzasz.
Fakt. Postarałam się jak nigdy. Ubrałam spodnie z dziurami, a pod nie kabaretki, ciemną bluzkę odkrywającą brzuch i czarne vansy. Zrobiłam niezwykle staranny i mocny makijaż, a włosy wyprostowalam i zostawiłam rozpuszczone.
- Ty też wyglądasz całkiem nieźle- powiedziałam spoglądając na przyjaciółkę.
Ubrana była w czarne jeansy, jasną koszulkę z Adidas, a na nogach miała biało-czarne i Air Maxy.
- To napewno tutaj? - usłyszałam zdziwiony głos przyjaciółki, gdy dorarlysmy pod wskazany adres.
Stałyśmy przed ogromnym domem który wyglądał niesamowicie.
- Na to wygląda.
Weszlysmy na teren obiektu, z którego słychać było głośną muzykę. Przed budynkiem usytuowany był basen, oświetlony kolorowymi lampkami, które nadawały cudowny nastrój.
W progu zastalysmy chłopaka, który był u Ethan'a. Spojrzał na nas i uśmiechnął się szeroko.
- Miło, że przyszlyscie. - Powiedział radośnie. - Zapraszam do środka.
- To twój dom? - spytałam
- Tak- oznajmił dumnie.
- Ładny- dodała Martyna
Siedzieliśmy z poznanym Christopher'em i kilkoma innymi osobami pijąc drink za drinkiem. Martyna była już nieźle wystawiona natomiast ja trzymałam się świetnie. Przez cały czas w tłumie tańczących ludzi wzrokiem szukałam Ethan'a.
- A co ty taka malomówna? - spytał jakiś szatyn.
- wydaje ci się.- wymamrotałam- Sorry ale muszę się przejść.
Powoli podniosłam się z miejsca i ruszyłam w kierunku podwórka. Usiadłam na ławce znajdującej się nieopodal basenu i wyjelam paczkę fajek. Zapaliłam jedną zaciągając się dymem. Rozejrzalam się dookoła. Wokół znajdowało się pełno ludzi. Jedni plywali w basenie, drudzy tańczyli, a inni po prostu rozmawiali w towarzystwie alkoholu i zioła. W ostatniej grupie dostrzeglam bardzo znajomą mi twarz. Blondyn w jednej ręce trzymał butelkę, a w drugiej jak mogłam się domyślić - blanta. Odwrocilam się i ponownie zaciągnęłam się dymem papierosowym.
- Mogę się dosiąść?
- David! - krzyknęłam rzucając się chłopakowi w ramiona, gdy go zobaczyłam
- Wooha wiem, że mnie kochasz, ale bez przesady.
-Co ty tu robisz?
- Hmmm niech pomyślę to co ty? - zachchiotal.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się dobre kilkanaście minut do momentu, gdy mina David'a spoważniała, a obok nas stanął bardzo znany mi blondyn.
- Dzień dobry Michelle- powiedział roześmianym głosem.
- Cześć- westchnęłam patrząc na niego.
-Możemy pogadać? - Spytał
- Nie widzisz, że jest zajęta? - oburzyl się David.
- Weź się pierdol- odburknąl, a chłopak zacisnął zęby.
- Ej uspokujcie się.
- To jak będzie? - ponowil pytanie.
- Dobra chodź. David jeszcze potem się zobaczymy.
- Jasne - westchnął zawiedziony.
Razem z Ethan'em poszliśmy za dom. Rozejrzałam się dookoła po czym oparłam się o ścianę budynku krzyżując ręce.
- O czym chciałeś gadać?
- Chciałem robić coś lepszego- wyszepal zbliżając się niebezpiecznie blisko.
- Czyli?
-Czyli naprzyklad to.
Chlopak oparł dłonie o ścianę, uniemożliwiając mi przy tym ewentualną ucieczkę. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie, jednak mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Najprawdopodobniej była to wina wypitego alkoholu. Chłopak gładził mnie po włosach jedną ręką, drugom cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się. Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech. Ale wiedziałam, że to co się stało nie jest dobre. Niemożna jednak sprzeciwić się naturze. Wiedziałam, że nigdy nie będziemy razem, jednak mimo to chciałam być przy nim już na zawsze.
- Jarałeś- mruknełam po krótkiej chwili milczenia.
- I co w związku z tym?- spytał gladząc mój policzek.
- Nic
- Jesteś zła. - Powiedział uśmiechając się chytrze.
- Chciałbyś- zaśmiałam się.
Miał rację. Byłam zła i zazdrosna, lecz nie mogłam się do tego przyznać, bo mogłoby to zniszczyć to co się między nami działo.
- Będziesz moją motywacją?
- Zależy pod jakim względem.
- A pod jakim względem możesz mnie motywować?
- To ja się chy a ciebie powinnam spytać
- Hmm taki codzienny buziak jak teraz by wystarczył.- szepnął
Spojrzałam na blondyna niewierząc w to co usłyszałam. Myślałam, że przez wypity alkohol mam jakieś halucynacje, ale to działo się naprawdę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało mnie, a moje ciało przeszły dreszcze.
- To jak będzie? - spytał ponownie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top