1. Dlaczego mi sie tak przyglądasz?

  Czasami zastanawiam się co ja właściwie robię na tym świecie. Jaki jest mój cel i do czego mam dążyć. Kiedyś moje życie wyglądało całkiem inaczej. Miałam pasje, marzenia i plany, które pragnęłam zrealizować, a teraz? Teraz już nic nie jest takie jak kiedyś.
  Po raz pierwszy od kilku dni spoglądam na mojego rozbitego iphona i jedyne co widzę to spam nieodebranych połączeń i wiadomości. Większość jest od Olivii i Markus'a. Pewnie ktoś powiedziałby, że to chamskie, aby nie odpowiadać na wiadomości od najlepszej przyjaciółki i chłopaka. Nawet nie chce sobie wyobrażać co oni teraz muszą przeżywać. Nie dość, że bez żadnego pożegnania wyprowadziłam się do innego miasta, to w dodatku nie daje znaku życia. Pewnie gdyby nie znali powodu mojego wyjazdu, nie martwiliby się, aż tak bardzo. Pomyśleliby wtedy, że potrzebuję chwili samotności i daliby mi spokój, ale niestety moja mama musiała ich poinformować o tym wszystkim. No cóż takie życie.
   Odkładam telefon na szafkę i niechętnie podnoszę się z łóżka. Powolnym krokiem podchodzę do lustra i to co w nim zastaje przeraża mnie. Przetłuszczone włosy, rozmazany makijaż sprzed kilku dni, i skóra blada jak u trupa, naprawdę wyglądają okropnie.
  Postanawiam zejść do kuchni coś zjeść, ponieważ od siedmiu dni nie spisywałam niczego, więcej niż wody. W pomieszczeniu wpadam na kobietę niskiego wzrostu, o krótkich blond włosach i czarnych jak noc oczach, która patrzy na mnie ze zmartwionym wzrokiem.
- Michelle wszystko w porządku?- pyta, wyraźnie zmartwiona.
- Tak babciu, wszystko dobrze. Chciałam coś zjeść.
- Siadaj zaraz ci coś przygotuję.- posłusznie wykonuje polecenie i przyglądam się staruszce krzątającej się po kuchni.
  Susane jest naprawdę wspaniałą osobą. Mimo, że ma już siedemdziesiąt lat, to wygląda co najwyżej na czterdzieści. Nie jest zrzędliwa jak te wszystkie babcie, które najchętniej uziemiłyby swoje wnuki w domu, aby nic im się nie stało. Oczywiście martwi się, ale rozumie, że każdy potrzebuje odrobinę wolności.
- Smacznego. - szepcze, podając mi przed nos miseczkę z płatkami owsianymi.
-Dziękuje.- Mówię cicho i zabieram się do jedzenia.
  Po śniadaniu wracam do swojego pokoju i postanawiam coś ze sobą zrobić, jednak szybko rezygnuje z tego pomysłu i kładę się z powrotem do łóżka. Zamykam oczy i próbuje zasnąć. Mój odpoczynek jednak nie trwa długo, bo po kilkunastu minutach słyszę z dołu głos babci.
- Michelle masz gościa.
   Nawet nie zdążam odpowiedzieć, a drzwi do pomieszczenia otwierają się. Moim oczom ukazuje się wysoka, szczupła szatynka o zielonych oczach.
- Olivia?- pytam z niedowierzaniem, spoglądając na dziewczynę.
- Michelle, Boże co się z tobą stało?! Jak ty wyglądasz?!- pyta z przerażeniem.
- Co ty tu robisz?
- Jak to co? Nie odbierasz, nie odpisujesz, ani ode mnie, ani od Markus'a to musieliśmy przyjechać zobaczyć co się stało.
- Musieliście? To on tez tu jest?
- No też przyjechał, ale został w hotelu, bo stwierdziliśmy, że najpierw ja zobacze co się z tobą dzieje.
- Nic się nie dzieje. Co się niby ma dziać?!- mówię ze złością.
- Nic się nie dzieje? Michelle spójrz na siebie. Wyglądasz gorzej niż jakiś upiór z horroru.
- No to fakt.- przyznaje
- Dlatego teraz idziesz wziąć prysznic i się ogarnąć- Mówi rzucając do mnie ubraniami, które przed chwila wygrzebała z mojej szafy.
  Wywracam oczami, biorę rzeczy i wolnym krokiem ruszam do łazienki. Zrzucam z siebie ubranie i odpuszczam wodę. Biorę dosyć długi, gorący prysznic. Kiedy kończę czynność ubieram czyste czarne spodnie z dziurami i białą bluzkę z krótkim rękawem. Susze włosy, związuje je w luźny kucyk i wracam do Olivii.
- No dużo lepiej.- mówi patrząc na mnie.
- Może lepiej wyglądam, ale wcale lepiej się nie czuje- mamrotam.
- To jeszcze nie wszystko teraz czas na makijaż.- Oznajmia podchodząc do mnie z ogromna kosmetyczką.
  Po kilkunastu minutach Olivia wreszcie kończy swoje dzieło. Niepewnie podchodzę do lustra i widzę całkiem inną osobę niż widziałam wcześniej.
- No teraz to niezła dupa z ciebie-chichocze moja przyjaciółka.
Tym razem muszę przyznać jej rację. Makijaż idealnie pasuje do moich niebieskich oczu i długich, kruczoczarnych włosów.
- Dziękuję.
- Czego się nie robi dla niebiologicznej siostry. No to teraz zakładaj buty i idziemy do Markus'a.
- No nie wiem.
- Nie ma nie wiem tylko chodź.
  Po chwili zwątpienia zakładam białe adidasy i czarną bluzę, po czym razem z szatynką wychodzimy z domu. Na zewnątrz razi mnie blask słońca. Od dawna nie widziałam tak pięknej pogody. W Kolonii zazwyczaj pada deszcz i rzadko kiedy swieci słońce, natomiast Fryburg to jedno z najbardziej słonecznych miast w Niemczech. Uśmiecham się lekko na ten widok.
- W jakim hotelu w ogóle się zaczynaliście?- pytam.
- W Schiller, ale Markus będzie czekał na nas w tym parku niedaleko.
  Po dziesięciu minutach byłyśmy na wyznaczonym miejscu. Czekał tam już mój chłopak, który niesamowicie ucieszył się na mój widok.
- Michelle. Tęskniłem - wykrzyczał rzucając mi się w ramiona.
- Ja też.- wyszeptałam.
  - Olivia? Zostawisz nas samych?- Poprosił, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Jasne. Eeem to ja pójdę po kawę.- oznajmiła i po chwili zniknęła nam z oczu.
- Jak się czujesz?- spytał
- Bywało lepiej.- wymamrotałam przyglądając mu się dokładnie.
  Chłopak w ogóle się nie zmienił. Nadal był tym samym przystojnym brunetem o czarnych oczach, idealnym charakterze, którego kiedyś kochałam na zabój. A teraz? Teraz w sumie już nic nie czułam, do niego chyba także...
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?- spytał.
- Sorry zamyśliłam się.- wymruczałam wtulając się w jego ramiona.
- Kocham Cię.- wyszeptał całując mnie w czubek głowy. Na jego słowa cicho westchnęłam
- Ja ciebie też.- W tym momencie kłamałam. Chyba...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top