Rozdział 16

Marcus

Nie wiem ile razy w ciągu tego tygodnia do niej dzwoniłem, ile smsów wysłałem, ile razy niby przypadkiem przejeżdżałem obok jej domu... codziennie o tej samej porze wychodziłem pobiegać, w nadziei, że ją spotkam.

Nie, zdecydowanie nie zaliczałem się do typu Jednorazus uciekaczus. Romanticusem też nie byłem, ale martwił mnie brak odzewu ze strony dziewczyny. Zanim tamtego wieczoru odjechałem spod jej domu, usłyszałem krzyki dobiegające z wnętrza budynku. Najzwyczajniej w świecie martwiłem się o Alex. Kto wie, może jej rodzice byli tak surowi, że gdy późno wróciła do domu, postanowili zamknąć ja na kilka dni w piwnicy, żeby się uspokoiła i przemyślała swoje winy?

Nie mogłem takiej opcji wykluczyć.

Chwilami byłem już gotów dzwonić na policję. Filip natomiast, mój drogi przyjaciel, zaśmiewał się do łez.

- Chłopaku, wykończysz ją. - stwierdził w środę po południu, wyrywając mi telefon.


- Kota też można zagłaskać na śmierć. - oznajmił w czwartek.


- Cholera jasna, dziewczyny nie lubią nachalnych kolesiów. Wiem co mówię, mam dwie własne.

Jego złośliwa gęba rozjaśniła się w uśmiechu na myśl o żonie i małej córeczce.

- Z czego jedna nawet nie może się jeszcze z tobą pokłócić. - zauważyłem.

- Nadrabiasz te braki za nią. - odgryzł się.


- Telepatią nie ściągniesz jej uwagi. - uświadomił mi w piątek po południu.

- Wiem.

- Więc po co trzymasz ten ciągle ten biedny telefon w łapie, zamiast wziąć się do roboty?

- Niewolnictwo już znieśli, mam pięciominutową przerwę. - przypomniałem.

Zadanie wykonane wcześniej, niż przewidywał,  było po mojej stronie. Nie mniej jednak, nie próbujcie takich tekstów ze swoim pracodawcą.

Mężczyzna się zaśmiał, chociaż wspomniał coś o niewdzięczności. Już zamierzał zabrać mi komórkę, kiedy ta zabrzęczała.

Aleksandra: Masz czas dzisiaj wieczorem?

Ja: Jasne.

Jakoś to załatwię.

Aleksandra: Dobrze. W parku, tam gdzie ostatnio, o 19.

Ja: Będę na 100%

- Nie podoba mi się ten wyszczerz. - stwierdził Filip z udawanym przerażeniem. - Ale jest lepszy niż smutny wzrok zakochanego kundla.

- Ja zakochany kundel?

- Tak. Ty zakochany kundel. Dziewczyna ma cię pod pantoflem. Pstryknie palcami a ty już biegniesz jej na spotkanie.

- Kto ci pozwolił czytać moje smsy?

- Sam mi je pokazałeś, idioto.

Może faktycznie tak zrobiłem?

Ulżyło mi. Może chciała się spotkać, żeby powiedzieć mi, że wszystko skończone, ale przynajmniej chciała się spotkać.


Hej! Jak Wam się podoba ten rozdział? Trochę się martwię, że Marcus ma za dużo żeńskiego pierwiastka w swoim zachowaniu. Co o tym myślicie? Dajcie znać w komentarzach albo na priv.

Do zobaczenia wkrótce! :D



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: