Rozdział 9

Alex

- Absolutnie. - potwierdził. - To co, jesteś gotowa poznać moją rodzinę?

Zamurowało mnie.

- Słucham? - wydukałam wreszcie.

- Czy jesteś gotowa poznać moją rodzinę. - powtórzył.  - Chciałaś zobaczyć dom. W środku z całą pewnością są mieszkańcy, na których się natkniemy.

Matko, w co ja się wpakowałam?
Wzięłam głęboki oddech. Chciałam być odważna? To teraz nie mogę się wycofać.
-Jasne. -skinęłam głową. -Jestem gotowa.
Marcus przez ułamek sekundy wydawał się zaskoczony, lecz szybko się opanował. Wyskoczył z samochodu, okrążył maskę i otworzył moje drzwi. Podał mi rękę, pomagając wysiąść. Z radością splotłam swoje palce z jego palcami. Nasze dłonie wydawały się idealnie pasować.
- Czy to wszystko nie dzieje się za szybko? -spytałam w nagłym przypływie nieśmiałości.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Jeśli chcesz, możemy trochę zwolnić. -obiecał. - Ale dla mnie życie jest za krótkie, żeby przejmować się takimi drobnostkami.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc szliśmy w milczeniu po długim żwirowanym podjeździe. Chociaż robiło się ciemno, nadal mogłam zauważyć, że cała posesja była bardzo zadbana: trawnik równo przystrzyrzony, kamyki na swoim miejscu, drzewka przycięte do odpowiedniego kształtu i ani jednego opadłego liścia. Ktoś musiał się nad tym bardzo napracować.
-Mój młodszy brat robi tu za ogrodnika. - wyjaśnił Marcus, gdy zauważył, że się rozglądam. -Wiedźma ma bzika na punkcie czystości. Rafałowi płaci d za prace domowe, a ponieważ młody zbiera pieniądze na... Sam nie wiem na co, ale pewnie coś drogiego... To żeby zdobyć kasę na ten swój cel, spędza w ogrodzie cały swój wolny czas. Dzięki temu oboje są zadowoleni... No i nie uświadczysz tu ani jednego uschniętego źdźbła trawy.
Mówił o rodzinie w bardzo ciepły sposób, aż miło się go słuchało. Nurtowała mnie tylko jedna rzecz:
-Kim jest Wiedźma?
-Hm, wybacz. To ksywka Weroniki. Jest żoną mojego najstarszego brata. I chyba naszą matką zastępczą.
Zdziwiłam się. Nie sądziłam, że chłopak może pochodzić z rozbitej rodziny.
Chociaż ciekawość mnie zżerała, nie drążyłam tematu. Uznałam, że jeśli Marcus będzie chciał, to sam mi o wszystkim opowie.

-Tylko pamiętaj, zachowaj spokój. -polecił mi, gdy byliśmy już przed drzwiami. - Oni wyczuwają strach.
Parsknęłam śmiechem.
Drzwi się otworzyły, a ja nagle straciłam całą pewność siebie. W takich sytuacjach do głowy przychodzą setki pytań. Czy im się spodobam? A jeśli mnie nie zaakceptują? Co jeśli się ośmieszę?
Jak się okazało, mój strach był zupełnie niepotrzebny.

Hol, do którego najpierw weszliśmy, utrzymano w kolorze ecru, z ciemną podłogą. Po lewej stronie była ogromna szafa z lustrem, a dalej, na obu ścianach, setki zdjęć, oczywiście w pasujących do siebie ramkach. Wyłapałam kilka fotografii z Marcusem. Zdziwiło mnie jednak to, że poza nim, wszyscy na tych portretach mieli jasną skórę.

Ugh, nie zrozumcie mnie źle. Z kolorem skóry jest jak z kolorem tęczówek. Człowiek nie ma na to wpływu, a sama barwa nie identyfikuje go jako lepszego czy gorszego.

Po prostu trochę inaczej to sobie wyobrażałam.

Prawdopodobnie z kuchni wyszła młoda kobieta, koło trzydziestki. Była trochę wyższa ode mnie. Ruda grzywa opadała jej na bladą twarz, przysłaniając brązowe oczy. Miała na sobie błękitną dzianinową sukienkę, opinającą widoczny ciążowy brzuch, czarne legginsy i balerinki w tym samym kolorze.


Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami.


Coś nie tak?,  pomyślałam. Może mam coś na twarzy?

- Dobry wieczór. - przywitałam się szybko.

- Dobry wieczór.  - odpowiedziała otrząsając się, po czym przeniosła wzrok na Marcusa. - Możesz się wytłumaczyć?

- Jasne. Wera, poznaj Aleksandrę. Alex, to jest właśnie Weronika. 

- Oh, Alex! - zawołała kobieta, jakby przypominając sobie, kim jestem. - Miło cię wreszcie poznać. Marcus ostatnio ciągle o tobie mówi.

Zaśmiałam się.

- Mam nadzieję, że nie mówił nic złego?

- Oj, spokojnie. Wyrażał się w samych superlatywach. - zapewniła mnie.

Mam nadzieję, że nie kłamała.

- Może chcesz coś do picia? - zaproponowała.

Zgodziłam się. Poszliśmy za Weroniką do przestronnej kuchni. Była nowoczesna, w odcieniach czerni i szarości, z granitowymi blatami i stalowym wykończeniem. Przechodziła płynnie w jadalnię i salon urządzony w podobnym stylu. Chociaż na początku spodziewałam się czegoś innego, nie byłam zawiedziona wyglądem domu. Wręcz przeciwnie, bardzo mi się podobał.

Z Weroniką siedzieliśmy jakiś czas nad herbatą. Kobieta opowiadała bez skrępowania, a Marcus, zażenowany, co jakiś czas wznosił oczy do nieba. Pojawił się też starszy brat chłopaka, a mąż Weroniki. Wysoki, dobrze zbudowany, z krótkimi brązowymi włosami i brodą, wyglądał trochę jak młodsza wersja świętego Mikołaja. Właśnie to porównanie jako pierwsze przyszło mi do głowy po zobaczeniu Edwina.

Obejrzałam prawie cały dom, poza kilkoma sypialniami. Nie chciałam naruszać prywatności mieszkańców. Większość budynku była urządzona nowocześnie. Dominowała czerń i biel, a w dodatkach dało się zauważyć kobiecą rękę. Wyjątek stanowiła piwnica, urządzona po męsku. Był warsztat Edwina, który okazał się zapalonym majsterkowiczem, była sala gier ze stołem do bilardu i piłkarzykami, a także siłownia. Z tego, co się dowiedziałam, rodzina była ogromna, wśród niemal dwudziestu osób znajdowało się trzynastu chłopców  w różnym wieku. Weronika wspomniała, że od początku nie podobał jej się pomysł z piwnicą, ale wolała, żeby faceci mieli swoją własną przestrzeń i nie demolowali jej domu. Rozumiałam jej punkt widzenia, bo wiedziałam, jaki syf może zrobić kilku kumpli Mateusza w naszym domu w jedną noc.

W końcu wycieczka się skończyła i wróciliśmy do kuchni, w której wciąż krzątała się Weronika. Tym razem jednak nie była sama. Na jednym ze stołków barowych siedział kilkuletni chłopiec. Gdy weszliśmy, obrócił się w naszą stronę.

- Natalia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: