Rozdział 19
Alex
Oglądaliście kiedyś film "Jak stracić chłopaka w dziesięć dni"? Nie? W takim razie wyjaśnię wam, co tam się dzieje. O ile dobrze pamiętam, mamy dwójkę bohaterów: ona - założyła się z koleżankami z redakcji, że w dziesięć dni zdoła rozkochać w sobie faceta i zmusić go do odejścia - i on - założył się, że uwiedzie dowolnie wybraną kobietę. Pech - i odrobina oszustwa ze strony znajomych - chce, że trafiają akurat na siebie. Ona staje na uszach, żeby go do siebie zniechęcić, on natomiast stara się wytrzymać wszystkie jej wybryki i udowodnić przyjaciołom, że miał rację, chociaż wcale jej nie miał.
Nie będę zdradzać zakończenia, musicie poznać je sami. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: dlaczego ta dziewczyna uciekała się do wszystkich tandetnych kobiecych zwyczajów, włącznie z obłożeniem mieszkania faceta różowym pluszem i kwiatami doniczkowymi? Przecież mogła po prostu zabrać go do swojej niezrównoważonej psychicznie rodziny, jeśli takową akurat miała pod ręką!
Od początku czułam, że przyprowadzanie Marcusa to zły pomysł. Nie wspominam o tym dlatego, że lubię mówić " a nie mówiłam?", chociaż lubię, ale dlatego, że to prawda. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać po swoich rodzicach. Obracając się wśród śmietanki towarzyskiej zgrywali ludzi światłych i nowoczesnych, ale pod tą maską, tak samo sztuczną jak twarze ich pacjentów, skrywały się osoby z dużymi skłonnościami do szowinizmu i ksenofobii.
Właśnie dlatego tata na widok chłopaka zakrztusił się pitą wodą, a mama omal nie wypuściła z rąk trzymanych naczyń. Poczułam, że rumieniec wstydu wypełza na moją twarzy. Brakowało tylko, żeby pootwierali szeroko usta, jak ryby wyrzucone na piaszczysty brzeg.
Tata jako pierwszy się otrząsnął. Wstał, odchrząknął.
- Witam, młody człowieku. - wyciągnął do chłopaka rękę, którą ten niepewnie uścisnął.
W końcu jednak udało się zasiąść do stołu. Byłam prawie pewna, że Marcus zauważał te ukradkowe spojrzenia kierowane w jego stronę, ale ignorował je z godnym podziwu spokojem. Przez większość czasu. Ale każdy ma jakąś ograniczoną tolerancję na takie zachowanie, prawda?
Bomba została odpalona, gdy rodzice postanowili być mili, przynajmniej w ich ocenie. Tak na prawdę sprowadzało się to do dużej ilości niezręcznych pytań.
- Marcusie, skąd jesteś? - wypalił tata pomiędzy kolejnymi łykami wina.
Czemu ziemia nie rozstąpi się pode mną, gdy jest taka potrzeba?
- Urodziłem się w Sierra Leone. - odpowiedział chłopak, nadal spokojny.
- Przyjechałeś tu na wymianę uczniowską? - drążył ojciec. - Doskonale mówisz po polsku.
- Nie, proszę pana. - wyjaśniał Marcus. - Moi rodzice zmarli, trafiłem do rodziny stąd, która akurat była z jakiegoś powodu w pobliżu tamtej wioski.
- Pamiętasz coś z tamtego okresu?
- Tato! - fuknęłam.
- Nie ma problemu - zapewnił mnie chłopak z ciepłym uśmiechem na ustach, po czym powrócił do rozmowy z moim ojcem. - Właściwie nic nie pamiętam, proszę pana. Miałem kilka miesięcy, gdy przywieziono mnie do Polski.
Tata pokiwał głową, jakby to wszystko rozumiał.
- Powiedz mi, kim są twoi rodzice zastępczy? Może ich znam?
- Nie sądzę. Umarli kilka lat temu... - chłopak zawahał się przez chwilę, zanim dokończył zdanie. - W wypadku samochodowym.
Kolejne pytania sypały się w rekordowym tempie:
Czy mieszka w domu dziecka? Kim jest jego brat? Ile ma lat?
-Osiemnaście. - odpowiedział na to ostatnie.
- Może w takim razie napijesz się z nami wina? - zaproponował ojciec.
- Dziękuję, ale nie piję. - wymigał się.
- Jak to?
-Przyjechałem samochodem, poza tym jutro muszę iść do pracy...
- Pracujesz? - upewniła się mama. - Myślałam, że jesteś studentem.
- To jakiś problem?
- Nie, nie. Tylko...
Niedopowiedzenie matki stało się wodą na młyn tej całej machiny. Kątem oka widziałam, że Marcus już od jakiegoś czasu zaciskał pięści, jakby to pozwalało mu się opanować.
- Tylko? - powtórzył. Usłyszałam zmianę w jego głosie. Był chłodniejszy, bardziej nieprzyjazny.
- Cóż, jeśli myślicie o tym na poważnie... Nie sądzę, abyś był... - zrobiła dramatyczną pauzę, jakby szukała właściwego słowa - odpowiedni... dla mojej córki.
Hej kochani! Wiem, znowu przeciągam rozdział, ale mam pewien plan do zrealizowania :) Macie pomysły, jak potoczy się ta rozmowa? Bo ja czuję, że idzie w złym kierunku...
Cóż, przekonamy się.
Do zobaczenia wkrótce :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top