Znowu to samo?

Następnego dnia

Naruto biegnie do szkoły w rękach trzyma książki i dopija kawę. Oby tym razem nie wpaść na Sasuke. Pomyślał. Wpadł do szkoły zatrzaskując za sobą drzwi z hukiem. Wleciał do szatni zrzucił buty i włożył trampki. Pobiegł na górę. Wbiegał po schodach i trącił ramieniem jakąś dziewczynę.

- Przepraszam!! - Krzyknął i wybiegł zza zakrętu. Potknął się o coś i... Poleciał do przodu. Uderzył całym swoim ciężarem w Sasuke, przewracając go na ziemię i lądując na nim jak na poduszce. Sasuke westchnął pod nosem.

- Znowu Ty. - Naruto uśmiechnął się głupawo. - Na następny raz będę pamiętał, żeby wziąć ze sobą do szkoły kurtkę przeciwdeszczową. Może przynajmniej kawy uniknę.

- Nie moja wina, że tu stoisz. Inaczej wyrżnął bym się na ziemie.

- No widzisz więc są i plusy. Oczywiście dla Ciebie. Miałeś miękkie lądowanie. - Powiedział Uchiha i uśmiechnął się lekko. - Możesz ze mnie zleźć?

- O tak sorki. - Mruknął Naruto wstając. W tym momencie przyszedł Kakashi-sensei.

- Co wy robicie chłopaki? - Spytał wyjmując nos z książki.

- Nic. - Odpowiedział Sasuke.

- Aha. Okay. Nie skomentuje tego jak to wyglądało. - odpowiedział nauczyciel.

- I dobrze nikt pana nie prosił. - Powiedział Sasuke wstając.

Po lekcjach

Naruto wychodzi ze szkoły. Patrzy na Uchihe, który przeszedł obok niego.

- Sasuke! Zaczekaj! Sorry za tą kawę i że znowu na Ciebie wpadłem. Mam wrażenie, że to jakieś fatum czy coś..  no bo wiesz. Żeby tak codziennie to samo.

- Ta... - Mruknął brunet pod nosem. - Sorrka ale nie mam czasu Naruto.

- Aha... Okay.  - Odpowiedział Naru. W sumie to liczył na to, że nie będzie musiał wracać do domu dziecka. Że może pójdzie gdzieś z Uchihą... Ale mylił się. W sumie gdzieś w głębi wiedział, że chłopak nie będzie miał czasu. Bądź powie, że go nie ma. Ale liczył na to, że jednak się myli i Sasuke powie, żeby, no nie wiem poszli na kebsa. Ale zawiódł się. Ruszył więc w drogę do "domu". Moment ale gdzie mieszka Sasuke? Przecież nie ma rodziców. Więc... Gdzie?

Następnego dnia

Naruto biegnie do szkoły. W rękach trzymał książki i kawę. Znowu był spóźniony biegł do szkoły najszybciej jak umiał. Wpadł do szatni. Przebrał się. Wbiegł na górę i... Potknął się. Nie znowu... Pomyślał. Już miał uderzyć o podłogę, kiedy to ktoś złapał go za rękę i... Przyciągnął go do siebie. Naruto spojrzał w górę. Wisiał w ramionach Uchihy. Zaczerwienił się lekko.

- No proszę. Czyli jak zmienię położenie to się wywalisz tak? No nieźle.

- Bardzo śmieszne! - Fuknął. Jednak nie mógł powstrzymać tego uczucia ulgi. Że to właśnie Uchiha go złapał. Odsunął się od niego. - Jednakowoż jestem Ci wdzięczny. W końcu mnie złapałeś. Ale na podziękowania ani chwałę nie licz. I nie odwdzięczam się!

- Tak jasne spoko. To co po szkole na kebsa?

- Jasne! Myślałem, że nigdy nie..! - Już chciał powiedzieć ’spytasz’ jednak w porę się pohamował i odchrząknął. - Niczego nie słyszałeś.

- Ta.. Spoko.

- Zgadzam się. Możesz mi postawić kebsa.

Po lekcjach

Naruto i Sasuke poszli na kebsa. Siedzieli razem mniej więcej do dwudziestej. Potem jednak oboje musieli wracać do domów i zająć się lekcjami. Dla Naruto jednak był to wspaniały dzień. Nienawidził swojego domu dziecka i starał się trzymać jak najdalej od niego. A Sasuke jedynie ułatwił mu sprawę. Zaczynał lubić tego chłopaka.

Sasuke i Naruto spacerek ^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top