Chce, żeby to wszystko było tylko snem...

Naruto
W nocy nie mogłem spać. Po paru godzinach męczarni w końcu zasnąłem. Jednak posłanie sobie trochę dłużej nie było mi dane. O 4.30 rano obudził mnie okropny ból głowy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Powoli robiło się jasno. Spojrzałem na sufit.
- No pięknie. - Wymamrotałem pod nosem. - Cholerna głowa. Odpłaca mi się za kłamstwa. - Chcąc, nie chcąc zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Wróciłem na łóżko. - Może by się tak zemścić za te wszystkie bestialskie pobudki z białego rana i obudzić Uchiha. - Mruczałem do siebie pod nosem. - Tak brzmi fajnie. - Wstałem z łóżeczka i udałem się w kierunku pokoju Sasuke. Wszedłem do środka i rzuciłem się na niego gdy smacznie sobie spał. - Sasukeeeee! - Zawołałem. Brunet podniósł na mnie swoje onyksowe oczy.
- Dzień dobry. Tak wcześnie wstałeś? - Zapytał spokojnym tonem. Zrobiłem zaskoczoną i poirytowaną minę.
- Nie wkurzyło Cię to?
- Co niby miało by mnie wkurzyć?
- Wskoczyłem na Ciebie i wyrwałem Cię ze snu.
- To nie powód, żebym był wkurzony...
- Jak to?! - (*'>д<) - To nie sprawiedliwe!! Powinieneś być zirytowany!!
- Hahahhahahahaha! To urocze! - Zawołał śmiejąc się ze mnie. - Zemsta Ci nie wyszła! Nie przeszkadza mi wstawianie rano! - Śmiał się dalej, jeszcze bardziej mnie irytujące.
- Tego już za wiele! Nie gadam z Tobą!! - Zawołałem nie na żarty zirytowany. Wyszedłem z pokoju. Nie gadaliśmy se sobą do czasu aż dotarliśmy do szkoły. W sumie w szkole też z nim nie gadałem. Na ostatniej przerwie podszedł do mnie nie ugięty Sai.
- Hejka Naruto! - Zawołał wesoło.
- H-hej... - Powiedziałem niechętnie. Wziąłem sobie do serca to co wczoraj powiedział Sasuke. Jeśli mu się podobam to nie za dobrze.
- Wyskoczymy potem na lody? - Zapytał z nadzieją. Ja niestety nie miałem dobrej wymówki. Momencik... Ja wcale nie miałem wymówki. W głowie miałem pustkę. Nic, absolutnie zero pomysłów. Nawet idę na kawę, albo spóźnię się na trening. Nie pomyślałem o niczym. Stałem jak słup soli i wlepiałem się w niego pusto. - Narutooo? - Powiedział machając mi rękom przed oczami. - Słuchasz mnie?
- T-tak... Znaczy... Słucham... Ale obawiam się... Że ten no... No... Wiesz... Em... Ja... Eeeeeeee... - Zacinałem się. Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. - Eeeeeeee... Bo wiesz... Ja ten... Tego... Ja... Emmm...
- IDZIE ze mną na KEBSA. - Powiedział ktoś za moimi plecami. Postawił duży nacisk na "idzie" i na "kebsa". - Więc zjeżdżaj. - Syknął. Saj odwrócił się na pięcie i poszedł sobie. Ja za to odwróciłem się za siebie, żeby to ujrzeć Sasuke.
- D-dzięki. - Mruknąłem.
- Foch ci przeszedł? - Zapytał z kpiną w głosie. - Zawsze nie będę Ci dupy ratować. Naucz się radzić sobie sam. - Warknął na mnie.
- S-s-sasu...
- Zjeżdżaj. - Uciął mi w połowie wyrazu. - To wkurzające. Nie jestem Twoją niańką. Myślałeś, że nie wiem?
- Nie wiesz? Niby czego?
- Niby tego ile razy kłamałeś! Wydawało ci się, że jestem ochotą?! A może twierdzisz, że jestem naiwny?!
- Sasuke! Ja..!
- Zamknij się! - Fuknął na mnie. - Teraz ja mówię, a Ty milczysz! Sprawdziłem to! Wywalili Cię z domu dziecka, co?! A może pobili Cię bez powodu?!
- Ale ja...!
- Naruto! Ja nie mam ochoty słuchać nowych kłamstw! Dzisiaj jeszcze weźmiesz swoje rzeczy, wyjdziesz i już nie wrócisz! Nie chcę Cię więcej widzieć na oczy! - Krzyczał na mnie. W sumie to mu się nie dziwię. Zdaje się, że jest jeszcze lepszym aktorem ode mnie... Czułem się dziwnie... Z jakiegoś powodu w moich oczach pojawiły się łzy... Na początku chciałem z nim zostać dla wygody... Ale teraz... Teraz na prawdę zależało mi na Sasuke... Tyle razy bezinteresownie się za mną wstawiał... A ja... Ja go tylko kłamałem... Nie miałem powodu... Nie miałem... A jednak kłamałem... Jak ja mogłem..? Czemu..? Co mnie podkusiło..? Wiedział o tym od początku..? Ale jak to..? Skąd..? I czemu był taki miły..? Przecież wiedział... To nie logiczne... A może jednak... Może liczył na to, że się przyznam..? Patrzyłem w ziemie... Nie chciałem myśleć... Nie chciałem płakać... Odwróciłem się szybko i ze łzami w oczach pobiegłem... Prułem przed siebie... Nie zatrzymywałem się... Biegłam do momentu, w którym potknąłem się o krawężnik... Przejechałem klatą po trawie... Zabolało... Zwinąłem się w kulkę i płakałem dalej...

Sasuke

Po wykrzyczeniu tego co leżało mi na sercu stałem jeszcze przez chwilę i patrzyłem w miejsce w którym stał Naruto. Kiedy odwrócił się i pobiegł poszedłem w przeciwnym kierunku. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Przesadził... Tak bardzo liczyłem na to, że się przyzna. Ale jak widać nie. Do szczerych nie należy.

- Trudno... - Szepnąłem do siebie. - Chciałbym go nigdy nie poznać...

Naruto

- Chciałbym, żeby to był tylko sen!!! Dlaczego nie mogę się po prostu obudzić?!! Dlaczego?!! Chcę cofnąć czas!!! Zacząć od nowa!!! - Wrzeszczałem za całe gardło. - Proszę... Tylko ten jeden raz...

Sasu-kun shirtless ^.^  ^

Płaczący Narucio ;-; ^

I SasuNaru... Gdyby tylko tak się stało ^


Trochę dłuższy jest... Ale nadal nie wiele... Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam absolutnie żadnego pomysłu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top