Co boli bardziej?
Dostałam wyzwanie od @Trollek28. Miałam napisać rozdział do "Nie wszystko w życiu jest przewidywalne..." I oto jestem. Miałam użyć następujących wyrazów w dowolny sposób:
- Muzeum
- Kanarek
- Zaćmienie
- Czerwony
No to do dzieła.
Naruto Po dwóch latach
Siedziałem w domu i oglądałem wiadomości. W sumie nic ciekawego. Ciągle gadali o jakiś napadzie na muzeum i o eksponatach które z niego zniknęły. Najdroższym eksponatem, o którym gadali non-stop była złota 24-karatowa figura kanarka. Gadali też coś o tym, że jutro będzie całościowe zaćmienie słońca.
- A co mnie obchodzi kiedy będzie jakieś zaćmienie! - Warknąłem pod nosem. Nagle jednak usłyszałem coś ciekawego... Sasuke wrócił do Japonii!! Otworzyłem szeroko oczy. - To nie możliwe... - Szepnąłem nie na żarty zaskoczony. Nie widziałem go od dwóch lat, a teraz wrócił. Muszę go zobaczyć. Tylko czy on chce mnie widzieć..? W końcu wiem, że go zraniłem. Powinien mnie wtedy wywalić, a on mi zaufał. Mimo wszystko mi zaufał. To niesamowite uczucie ciepła rozlało się po moim ciele. Musiałem z nim porozmawiać. Jeszcze nie wiedziałem jak mam zacząć, ale wszystko było pewne. Musiałem chociaż spróbować. Ubrałem się w dresy i bokserkę, narzuciłem na siebie bluzę i trampki. Wypadłem z domu jak szalony. Tak nadal mieszkam u Sasuke. Poprosił mnie w końcu abym się zajął tym domem, więc zostałem. Postanowione. Znajdę go jak najszybciej. Biegałem po całym Tokyo jak szalony. Wpadałem w boczne uliczki i penetrowałem je wszystkie. Jednak nie mogłem znaleźć Sasuke. Tak jakby wcale nie wrócił, a wiadomości były ściemą. Wybiegłem z jednej z ciemnych uliczek i stanąłem przed przejściem. Nagle tuż przed moimi oczami przejechał właśnie Sasuke Uchiha, czarnym kabrioletem z głośno rozkręconą muzyką. Ludzie oglądali się za nim. Jechał dość szybko tym swoim błyszczącym cackiem. Spojrzałem, w którym kierunku się udaje i skierowałem się w tą samą stronę co on. Dopiero teraz zrozumiałem co to naprawdę znaczy gnać za kimś. Pędziłem tak szybko, że sam wiatr zazdrościł mi prędkości. Ostro skręciłem ręką łapiąc się latarni. Pewnie jechał w stronę centrum pomyślałem.
Sasuke
Jechałem moim nowym kabrioletem kiedy to zobaczyłem jego... Te same szafirowe oczy, które zabrały blaski i kolor niebu, oraz skradły moje serce. Te same blond poczochrane włosy i te same wąsy na twarzy. Wyglądał niesamowicie. Przyglądałem mu się kiedy przejeżdżałem obok zza moich okularów przeciwsłonecznych. Wyglądał prawie identycznie z tym, że był nieco wyższy. Poznałem go od razu, jednak się nie zatrzymałem. Pojechałem do centrum. Nie mówię, że wybiłem go sobie z głowy, ale po prostu sobie odpuściłem. To nie miało sensu. W końcu chciał mnie tylko wykorzystać, a ja byłem taki głupi, że mu zaufałem. Złamałem tym moją najważniejszą zasadę: Nie ufać ludziom. No i wyszło jak wyszło, czyli nie za ciekawie. Dojechałem do centrum. Zgasiłem moje cacko i wyszedłem z niego.
- Eh... Jak ja dawno nie byłem w Tokyo... - Mruknąłem sam do siebie.
Naruto. Po paru minutach
Dobiegłem do centrum. Rozejrzałem się. Od razu zauważyłem obiekt mojego zainteresowania. Sasuke stał przed jakąś laską, chyba rozmawiali. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Zacząłem iść szybkim krokiem w ich kierunku. Kiedy stałem dobre pięć metrów od nich on... On ją pocałował?! Poczułem niesamowite ukucie w sercu. To bolało... Łzy same napłynęły mi do oczu... Spojrzałem na niego jeszcze raz po czym odwróciłem się szybko i puściłem biegiem. Łzy lasy mi się z oczu samoistnie. Nie chciałem płakał w końcu na to zasłużyłem... Ja też go kochałem... I zrozumiałem to dopiero wtedy kiedy zniknoł... Tak późno, że nie mogłem mu o tym powiedzieć. Zaraz moment... W sumie to mogłem, tylko tak cholernie się bałem, że nie odezwałem się do niego przez dwa lata. To musiało go zaboleć. Pewnie jeszcze bardziej niż mnie... Czemu ja byłem taki głupi? Czemu..? Zatrzymałem się przed lasem.
- Co ja najlepszego zrobiłem... - Szepnąłem sam do siebie. - Skrzywdziłem go i liczyłem, że żuci mi się w ramiona? Naiwny ja... - Gadałem do siebie.
Naruto. Kilka godzin później
Mijałem wielu ludzi w drodze powrotnej. Była późna wiosna, a kwiaty wiśni pięknie zdobiły ulice. Dookoła mnie biegało wielu ludzi, byli pochłonięci swoimi sprawami, ale wyglądali na szczęśliwych. Mi za to nie było do śmiech. Szedłem załamany, a wszyscy spoglądali za mną. Nie interesowało mnie to zbytnio. Wszedłem na teren posiadłości Sasuke. Spojrzałem na budynek, który nazywałem domem. Westchnąłem pod nosem.
- Najwyższa pora no konfrontację. - Mruknąłem i wszedłem do środka.
Panowała tam jak zwykle głucha cisza. Teraz jednak wydawała się ona na dodatek złowroga. Rozejrzałem się po holu. Jego buty już tu stały, jednak tym razem nie zamierzałem uciekać. Zdjąłem buty i wkroczyłem do salonu... Rozejrzałem się. Sasuke siedział na kanapie i wpatrywał się w telefon. Kiedy zbliżyłem się do niego spojrzał na mnie. Ja natychmiast się zaczerwieniłem.
SasuNaru konfrontacja ^
No wykonałam moje zadanko. Miłego czytania. Dzięki za inspirację i zapraszamy do nowych wyzwań. (Chętnie jakieś przyjmę.) 😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top