.
Wyobraź sobie pole słoneczników. I pomyśl, że nie każdy zwraca się ku wschodowi. Nie podąża za tym co dla niego dobre, nie rozwija się, niknie wśród innych wysokich łodyg i więdnie zasłoniony innymi kwiatami. A teraz zobacz, że to wcale nie jest pole słoneczników.
Wrzesień 2025
Lane
Diano
Tak dawno nie pisałem do Ciebie listu. Myślałem, że już przestałem żyć nami, ale właśnie wróciłem z randki i coś we mnie pękło...
Wyszedłem z domu i szedłem przed siebie, teraz jestem... Gdzieś, nie wiem, gdzieś za miastem.
Wiatr szarpie kapturem, który co raz nakładam z powrotem na głowę, by widzieć co piszę. Przede mną rozciąga się niespokojna rzeka, most otoczony zgniłą zielenią konających traw. Gdzieniegdzie da się zauważyć jeszcze niebieskie drobne łąkowe kwiatki, jakby rosły sobie w najlepsze, nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół nich.
Sinoniebieskie niebo zaciąga się kłębami brudnego obrusu chmur, wygniecionego i poplamionego w każdym możliwym miejscu. Żałosne promienie zachodzącego słońca znikają pod nim i nagle robi się cicho.
I spokojnie.
W każdej barwie, załamaniu światła, w każdym szczególe i doznaniu potrafię Cię dostrzec nawet, gdy nie chcę; a naprawdę nie chcę. Kropelki wody, zapach kwiatów, delikatny dotyk wiatru na skórze. Diano, skupiasz w sobie piękno świata, bo tak: Ty byłaś moim światem.
Jest cicho i spokojnie.
A mimo to drżę.
Jestem tu.
I wiem, że wspomnień nikt nie jest w stanie mi zabrać.
Ten, który tęskni.
Nadal.
.
Główni bohaterowie:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top