Rozdział 12 Nie warto tkwić w przeszłości | END
Wylądowaliśmy na lotnisku, skąd mieliśmy już taksówkę do naszego domku. Było bardzo ciepło, żar lał się z nieba, a zasłonić słońca nie zamierzała żadna chmura. Jadąc oglądałam widoki za oknem. Weszliśmy do małego domku z białymi ścianami zewnętrznymi oraz jasnoczerwonym dachem. Wzięliśmy swoje walizki, a Dominik zapłacił za taksówkę. Dom posiadał dwie sypialnie, salon, kuchnię i również w ilości dwie łazienki. Wraz z Pawłem zajęliśmy jedną z sypialni. Rozpakowaliśmy swoje rzeczy do dużej szafy, oraz rozłożyliśmy kosmetyki w prywatnej łazience. Wyszliśmy do salonu, gdzie siedzieli już Filip z Dominikiem
-Co robimy? – zapytałam siadając obok bruneta
-Jest tak gorąco – zaśmiał się brązowooki
-Proponuję jakiś konkretny posiłek, zresztą pierwszy dzisiaj – odezwał się Dominik
-Oki, idę się przebrać, wam też to proponuję – powiedziałam i poszłam z powrotem do sypialni.
Ubrałam czarne szorty, białą koszulkę na ramiączka, a na biodrach zapięłam kremową saszetkę, w której schowałam telefon, portfel i słuchawki
-Puk puk – drzwi otworzył brunet
-Co jest?
-Przetrzymasz mi to? – podał mi małe pudełeczko
-Jasne – schowałam je do saszetki
-Po jedzeniu idziemy na plażę, a na wieczór planujemy wejście na napis Hollywood
-Ale super
-Jak tam wejdziemy, to tam planuję się oświadczyć – brązowooki wytłumaczył mi cały plan, a następnie wyszliśmy z sypialni.
Paweł przeglądał coś na telefonie, a Dominik siedział w łazience jeszcze i szykował się. Przysiadłam się do szatyna
-Ślicznie wyglądasz – zauważył Paweł
-Dziękuję kochanie – uśmiechnęłam się, a on dał mi buziaka w czoło
-Idziemy? – w końcu przyszedł do nas blondyn
-Tak – wyszliśmy z domu, a ja dostałam klucze do przetrzymania w saszetce.
Szłam zadowolona obok Pawła, który po drodze odważył się złapać mnie za rękę. Przed nami, ze względu na mały chodnik, szli Dominik z Filipem. Bacznie obserwowałam, czy ostatecznie też będą iść za rękę, co stało się po chwili. Byliśmy przecież daleko od naszego najbardziej nietolerancyjnego kraju w Europie, cieszyliśmy się chwilą przerwy. W końcu nadszedł czas, kiedy możemy wziąć wdech i odpocząć od nagrywania, czy po prostu Polskiej rzeczywistości. Dotarliśmy w końcu do restauracji położonej nieopodal deptaka przy morzu. Kelner zaprowadził nas do stolika na zewnątrz, blisko naszego miejsca stał wodny wiatrak oraz wszystkie miejsca były pod dachem. Usiadłam obok Pawła, naprzeciwko nas zasiedli Dominik i Filip. Dostaliśmy menu. Sama nie mogłam się długo zdecydować, co chcę zjeść. Ostatecznie postawiłam na talerz owoców morza. Kelner zebrał od nas zamówienie, dodatkowo każdy wybrał sobie lemoniadę do picia. Chłopcy rozmawiali na jakiś temat, lecz ja ich nie słuchałam. Obserwowałam jak ludzie chodzą jakby w zwolnionym tempie, jak cieszą się obecną chwilą. Cieszyłam się, na widok kilku pojedynczych chmurek powoli płynących w znacznej odległości od słońca. Moje chwilowe rozmarzenie przerwał kelner podający jedzenie. Rozkoszowałam się smakiem świeżych krewetek, ośmiornic czy nawet omułków.
Po zjedzonym posiłku złożyliśmy się na rachunek i wyszliśmy z restauracji. Ze względu na nadchodzącą wieczorną godzinę zdecydowaliśmy się przejść deptakiem do stanowiska z taksówkami. Droga zajęła nam kilka minut, gdzieniegdzie dobiegała muzyka z pobliskich klubów czy restauracji. Po drodze kupiliśmy jeszcze po lodzie, które zjedliśmy siedząc na pobliskim murku. Trafiliśmy na naprawdę miłego taksówkarza, który zawiózł nas jak najbliżej tylko mógł. Resztę musieliśmy przejść na piechotę. Widok był cudowny, słońce kuliło się ku zachodowi, co dawało cudowną łunę nad nami. Dominik podszedł do krawędzi patrząc na miasto pod nami
-Domiś, zrobisz sobie ze mną zdjęcie? – zapytał Filip
-Jasne
-Madzia cykniesz? – brunet podał mi telefon w międzyczasie zabierając pudełko z pierścionkiem.
Włączyłam nagrywanie i spojrzałam się wymownie na Filipa, że może zaczynać. Paweł stanął obok mnie. Dominik obrócił się w moją stronę, a brunet w jego stronę. Blondyn chciał już zapozować, ale zobaczył, że coś jest nie tak. Filip klęknął przed nim
-Dominik, dobrze wiesz, że byłem sceptycznie nastawiony do stworzenia nowej ekipy, ze względu na poprzednie znajomości, ale zrozumiałem, że nie jesteśmy tylko przyjaciółmi, jesteśmy jedną wielką rodziną i ja chce dążyć, abyśmy byli nią również na papierze, przez ostatnie dwa tygodnie zrozumiałem, że nie wyobrażam sobie reszty mojego życia bez ciebie, dlatego chce je spędzić, aż do końca z tobą przy sobie, dlatego czy sprawisz, że będę najszczęśliwszym facetem na Ziemi i zostaniesz moim mężem? – otworzył pudełko ukazując wcześniej kupiony pierścionek, tak to był właśnie tan pierścionek kupiony przed wyjazdem.
W moich oczach pojawiły się łzy radości, zresztą nie tylko moich. Paweł otworzył buzię ze zdziwienia, a sam blondyn, który był teraz w centrum zainteresowania zakrył twarz ręką. Dominik ciężko powstrzymywał łzy napływające mu do oczu
-Oczywiście, że tak! – wykrzyczał szczęśliwy niebieskooki.
Filip podniósł się i złożył namiętny pocałunek na jego ustach, a następnie włożył pierścionek na jego palca. Dominik ciągle wpatrywał się w błyszczący przedmiot znajdujący się teraz na jego ręce, lecz w końcu rzucił się na szyję bruneta. Zdecydowanie był to najlepszy dzień całego wyjazdu
-Wiedzieliście o tym? – zapytał blondyn patrząc się na nas dalej tkwiąc w uścisku starszego
-Ja nic, a nic – wydukał dalej zdziwiony Paweł, a ja się zaczęłam śmiać i wyłączyłam nagrywanie
-Wiedziałaś! – krzyknął blondyn widząc moją reakcje
-Wiedziałam, oczywiście – podbiegłam do nich i przytuliłam się do nich.
Zrobiliśmy sobie jeszcze kilka zdjęć, aż zrobiło się szaro, a słońce zniknęło już całkowicie za linią horyzontu. Zeszliśmy z uśmiechem na twarzach do parkingu, gdzie stała już nasza taksówka. Dominikowi to już w ogóle nie schodził uśmiech z twarzy. Paweł usiadł z przodu, a ja z chłopakami na tylnych siedzeniach. Dojechaliśmy z powrotem do stacji taksówek koło deptaku. Tym razem ja zapłaciłam za przebytą drogę. Miasto po zmroku zaczęło tętnić życiem. Z klubów muzyka grała jeszcze głośniej, gdzieniegdzie było czuć zioło, czy inne używki. Zrobiło się teraz chłodniej, przez co delikatnie się trzęsłam, Paweł widząc to zarzucił na moje ramiona swoją bluzę. Mimo wszystko szłam uśmiechnięta, dalej nie dowierzałam, co tak właściwie się stało. Nie mieliśmy ochoty dzisiaj imprezować, bardziej dzisiejszego dnia zależało nam na odpoczęciu. Doszliśmy do końca promenady, gdzie skończyły się już wszelkie bary i restauracje, a pozostała sama droga, na lewo zaczynała się plaża. Od głównej drogi plaże oddzielał jedynie małej wysokości murek. Co jakiś kawałek były budki z lodami czy goframi. Szliśmy powolnym krokiem podziwiając widoki. Dominik szedł wtulony w bok bruneta, natomiast ten obejmował go ręką za ramię. Ja z Pawłem jedynie szliśmy za rękę
-Panowie z przodu! – krzyknęłam do chłopaków przed nami
-Co jest? – zapytali zatrzymując się przed nami i obracając w naszą stronę
-Nocne pływanie? – spojrzałam na zejście na plażę
-Oszalałaś – stwierdził Paweł
-Tak, zróbmy to – ucieszył się Filip
-Ty na pewno jesteś moją siostrą, a nie Filipa? – zaśmiał się blondyn
-To by było trochę dziwne – szatyn uśmiechnął się zażenowany
-To idziemy? – szarpnęłam partnera za rękę
-No dobra, chodźmy – westchnął Dominik i ruszyliśmy zejściem na plażę.
Podeszliśmy pod samo morze, położyłam bluzę Pawła na piasku i rzuciłam na nią saszetkę. Zdjęłam spodenki, które zaraz również wylądowały na bluzie, chłopcy poszli w moje ślady i ich ubranie wierzchnie też pojawiło się na piasku. Zdjęłam bluzkę, po czym podeszłam do linii brzegowej. W miarę chłodna woda dotknęła moich bosych stóp. Podszedł do mnie z jednej strony Paweł, a z drugiej Dominik i Filip. Złapałam chłopaków za ręce, zauważyłam, że blondyn złapał również brązowookiego
-Na trzy? – zapytałam
-Raz
-Dwa
-Trzy – szatyn wypowiedział ostatnie słowo, po którym nastąpiła sytuacja jak z filmu.
Nagle cała nasza czwórka wbiegła do morza trzymając się za ręce, może nie było to na tle zachodzącego słońca, ale również miało swój urok
-Ale zimna – stwierdził Filip
-W sumie nie jest taka zła – Dominik skoczył mu na plecy, przez co oboje wpadli do wody
-Ty się tak nie śmiej - powiedział Paweł i podniósł mnie jak pannę młodą.
Złapałam go za szyję i modliłam się w duchu, a nie wróć, ja jestem nie wierząca, nie modliłam się. Prosiłam w duchu, aby mnie nie upuścił, co się oczywiście stało. Byłam cała mokra, na szczęście w wodzie było mi cieplej niż na zewnątrz, a może na nieszczęście? Nie docierało do mnie, że będę musiała wyjść stąd później i iść do naszego domu. Wypłynęłam z wody śmiejąc się. Zobaczyłam, jak Filip chlapie Pawła, a Dominik pływa obok i śmieje się z nich. Podpłynęłam do brata i zawisłam na jego ramionach od tyłu
-Co tam? – zapytał blondyn
-Jest wspaniale, czuję się tak bardzo jakby świeżo – zaśmiałam się
-Ej, a oni co tak sobie spokojnie, dawaj na nich – zaśmiał się Filip i wraz z szatynem zaczęli nas chlapać.
Spędziliśmy w tej wodzie jeszcze jakąś godzinę bawiąc się jak dzieci. Dominik z Pawłem poszli do sklepu kupić jakieś ręczniki. Stałam na brzegu w ciuchach, które przykleiły się na moje mokre ciało. Fale co jakiś czas przykrywały moje stopy
-Jak się czujesz? – zapytał mnie brunet, kiedy podszedł do mnie
-Dobrze, ale nie chce myśleć, jak bardzo chorzy będziemy
-I dobrze, nie myśl o tym
-A ty jak się czujesz po oświadczynach?
-Wspaniale, miałem ułożoną całą mowę, ale kiedy klęknąłem nagle wszystko zapomniałem i jedyne co to mówiłem z serca
-Mówiłam ci, że będzie dobrze
-No oczywiście, ty zawsze masz dobre przeczucia, jeżeli chodzi o nasz związek – chłopak uśmiechnął się ciepło
-Fifi – przytuliłam się do chłopaka
-Jesteś cudowną dziewczyną wiesz
-Ojeju – wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
-Ale wy jesteście przylepy – zaśmiał się brunet
-Już wiem, czemu Dominik tak lubi się do ciebie przytulać, jesteś taki wygodny
-Dzięki, chyba – zaśmiał się, a ja się od niego oderwałam.
Po chwili chłopcy wrócili z czterema ręcznikami
-Macie – opatuliłam się dokładnie ręcznikiem, tak jak moi towarzysze.
Wróciliśmy na główny deptak. Byliśmy trochę głodni, więc zatrzymaliśmy się przy budce z jedzeniem na wynos. Wzięliśmy sobie po kanapce i usiedliśmy przy stoliku obok. Godzina była jeszcze młoda, a mimo to chciało nam się już spać. Zjedliśmy w spokoju i poszliśmy dalej. Wracaliśmy dokładnie tą samą trasą, którą wcześniej szliśmy. Dookoła słychać było śmiech oraz muzykę z niektórych domów. Za to kochałam Los Angeles, wszystko było tutaj jakby zatrzymane w czasie, zresztą wydaje mi się, że wszystkie miejscowości turystyczne mają taki klimat. Będąc tutaj ciągle chciało się imprezować i spędzać czas ze znajomymi, a przede wszystkim jak najmniej spać. Doszliśmy do naszego mieszkania, gdzie od razu rzuciłam się pod prysznic. Sama nie wiem, ile czasu tam spędziłam, ale zdecydowanie za długo. Jak wyszłam z łazienki Dominik i Paweł siedzieli już umyci i ubrani w suche ciuchy, najprawdopodobniej szatyn umył się w łazience chłopaków
-Gdzie Filip? – zapytałam przechodząc do kuchni
-Szuka czegoś w pokoju – odpowiedział Paweł podchodząc do mnie i przytulając od tyłu.
Poczułam się trochę niezręcznie, ale zobaczyłam, że Dominik nawet nie podniósł wzroku znad telefonu
-Patrzcie, co zabrałem! – krzyknął Filip wychodząc z sypialni.
Kiedyś będąc w Londynie kupił koc Sticha, z kapturem i kieszeniami na ręce. Dokładnie ten sam koc teraz miał na sobie chłopak
-Ale super – blondyn podszedł do niego, a ten od razu przytulił go do siebie dokładnie opatulając.
Sklejeni praktycznie ze sobą udali się w takim uścisku do swojej sypialni. Nalałam sobie soku do szklanki, a Paweł usiadł na blacie obok mnie
-Idziemy spać też? – zapytał, po czym ziewnął
-Yhym – dopiłam napój i odstawiłam go do zlewu.
Poszliśmy do naszego pokoju. Chłopak położył się na łóżku, a ja uchyliłam okno na noc. Położyłam się obok szatyna, na co ten przysunął się bliżej mnie. Nie trwało to długo, aż zielonooki zasnął. Sama również dołączyłam do mojej miłości w krainie morfeusza.
Nagle zbudziłam się zalana potem. Potrzebowałam się przewietrzyć. Powoli zaczynało świtać, zegarek wskazywał godzinę szóstą rano. Z pokoju obok co jakiś czas słyszałam pochrapywanie Filipa. Wzięłam szklankę z wczorajszego wieczora i nalałam do niej tego samego soku co wtedy. Wyszłam na mały tarasik. Podziwiałam widok powoli budzącego się do życia miasta. Wzięło mnie na przemyślenia. Rozmyślałam, jak wiele w moim życiu się zmieniło, jak bardzo ruszyłam do przodu. Byłam teraz w towarzystwie tak ważnych dla mnie ludzi. Nie spodziewałam się, że będę jeszcze kiedykolwiek w stanie tak bardzo otworzyć się na ludzi. Zaufałam Pawłowi, oddałam mu swoje serce, ciągle żyjąc z nadzieją, że będzie go pilnował, jak najważniejszej rzeczy w jego życiu. Mimo wszystko dalej miałam z tyłu głowy negatywną przeszłość, ale teraz była stłumiona przez szczęśliwe wydarzenia. Mimowolnie na moją twarz wlał się uśmiech. Pomyślałam, jak wiele zyskałam, przez jeden, głupi telefon. Miałam teraz cudownego chłopaka, który dba o mnie. Połączyłam ze sobą dwie zbłądzone dusze, które w końcu siebie odnalazły, a dzisiejsze oświadczyny tylko to potwierdziły. Dominik chodził cały czas uśmiechnięty, kochali się i to było dla mnie najważniejsze. Poczułam rękę na ramieniu, co nieźle mnie wystraszyło
-Dlaczego nie śpisz?
-Jakoś się przebudziłam i musiałam się przewietrzyć, a ty?
-Obudziłem się, a ciebie nie było obok
-To słodkie – uśmiechnęłam się ciepło
-Lubię, kiedy się uśmiechasz
-Dziękuję, ja lubię, kiedy to ty jesteś tego powodem
-Wracamy spać?
-Jasne – wróciliśmy do środka.
Dopiero teraz poczułam, że na dworze było jeszcze rześko. Położyłam się pod kołdrą. Chłopak spoczął koło mnie, objął mnie ręką, a ja wtuliłam się w niego
-Tak z ciekawości, o czym myślałaś?
-Jakoś stwierdziłam, że potrzebuję to sobie ułożyć, czuję, że zakończył się jakiś rozdział w moim życiu, a rozpoczął się nowy i teraz muszę to jakoś podsumować i wyciągnąć jakąś lekcję
-I do jakiego wniosku doszłaś? – spojrzałam na niego zaszokowana, nie spodziewałam się, że chłopak będzie chciał o tym dalej rozmawiać, ale był jawnie zaintrygowany
-Po prostu, czasami nie warto tkwić w przeszłości...
-2156 słów
Ale nie bądźcie smutni, za dwie godzinki dostaniecie rozdział bonusowy (bardzo przesłodzony). Pojawi się również podsumowanie tej czerwcowej przygody. Nastawcie sobie budziki, bo będą wielkie wieści! ~ Autorka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top