4. Jestem zła

- Zabieram moją samice do domu.
Zmienni zaczeli klaskać. Tego było zawiele. Nawet mój mate nie ma prawa mnie upokarzać przed moimi ludźmi. Zamachnełam się nogami i spadłam za plecami Jacka. Zawarczałam na niego wściekła.
- Alice, chodź do domku - powiedział twardo patrząc na mnie.
- Chyba ci się coś pomyliło. Jestem dziką lwicą, a nie domową kicią, która będzie słuchać pana i władcy.
- To co? Może ja mam ciebie słuchać? - spytał z kpiną.
- Tak byłoby najlepiej dla wszystkich - rzekłam wrednie.
- To ja tu jestem mężczyzną
- Nie zauważyłam
- Tak nie będziemy rozmawiać. - Podszedł do mnie wściekły i złapał mnie za rękę. Pociągnełam go gwałtownie w dół. Polecieliśmy razem. Przeturlałam się przez niego i usiadłam na nim okrakiem.
- Ugryź się - warknełam.
- Wole ciebie -  myślałam, że  użyje swojej siły by nade mną górować lecz on wstał ze mną. By nie spaść oplotłam go nogami w pasie. Straciłam przez chwile orientacje. Popatrzyłam w bok co wykorzystał Jack i wgryzł się w mój bark. Oznaczył mnie! Dreszcze przyjemności rozchodziły się po moim ciele. Polizał moją ranę przez co jęknełam cicho. Zrobiło mi się słabo.
- Jack... - szepnełam gdy czarne plamki zaczeły mi skakać przed oczami.
- Jestem przy tobie, kotku - usłyszałam i odpłynełam.

Jack
Niosłem nieprzytomną Alice do domu, gdy zagadał do mnie Zayan.
- Nieźle sobie radzisz z nią
- Dzięki - uśmiechnałem się.
- Jednak wiesz, że nigdy do końca jej nieokiełznasz?
- Zdaje sobie sprawę. - kiwnąłem.
- Traktuj ją dobrze. Dużo przeszła.  - chciał odejsć lecz złapałem jego ramię.
- O czym mówisz?
- O Franku
- Kto kurwa jest?! - warknąłem.
- Nie wiem. Wiem, że ją skrzywdził. Czasem w nocy wykrzykuje jego imię. Ma koszmary.
Spytaj ją.
- Napewno to zrobie.
Zaniosłem ją do domu i położyłem na łóżku. Moja lwica. Położyłem się obok niej i wziąłem ją w ramiona. Odruchowo się we mnie wtuliła.
~ Nasza mate - mruczał mój wilk.
Zasnąłem wdychając zapach gorącej vanilli.

Rankiem nikogo przy mnie nie było. Gdzie ona jest?
~Szukaj jej, debilu!!! - warknął mój wilk. Przeszukałem cały dom. Nigdzie jej nie było. Otworzyłem wkurzony drzwi i zamurowało mnie. Moja lwica wracała ze spaceru. Wyglądała nieziemsko.

Poczułem zazdrosć w sercu gdy pomyślałem, że inny samiec ją w tym widział. Chciałem zrobic jej awanture jednak nie mogłem. I tak ciągle się kłócimy.
Podeszła do mnie z uśmiechem i wtuliła się we mnie. Mmm... moja malutka buntowniczka.
- Mimo wszystko jestem na ciebie zła - westchnąłem na te słowa. Zaczyna się.
- Za co? - spytałem. Uderzyła mnie w pierś. Zabolało. Silna jest.
- Jeszcze się pytasz? - warkneła.
- Nie denerwuj się, kotku, poprostu mi powiedz - chciałem ją uspokoić.
- Oznaczyłeś mnie bez mojej zgody i upokorzyłeś przed moimi ludźmi. To niewybaczalne. - popatrzyła na mnie wściekła. Poprawka. Wkurwoina.
- Alice, za oznaczenie nie przeprosze. Nie żałuje tego ani troche. Przepraszam jednak za brak szacunku wobec ciebie jaki okazałem przy twoich ludziach.
- To tylko puste słowa - skwitowała moją mowę.
- Więc co mam zrobić?
- Pomyśl.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top