-37- 18+
A wszystko mogłoby być tak pięknie, miałaś szanse na normalne życie jak każda nastolatka ale nie! musiałaś się doigrać a przez to wszystko twoi przyjaciele przypłacili ceną nadwyraz nie do pojęcia, czyli własnym życiem którego nie można znowu dostać.
Jednak tobie udało się przejść przez piekło, znowu spotkałaś ukochaną ci osobę Alexa który o dziwo przeżył albo stał się duchem.
Tylko dalej nie dawało ci spokoju to że jednak reszta twojej ekipy nie żyje… a co jeśli żyje?
A to wszystko myślisz teraz w cholernej czarnej pustce, dobrze że do końca nie oszalałaś
— Mogłaś nie wchodzić do tego pierdolonego lasu ty głupia pindo! — w pustce rozległ się głos należący do jakiejś nieznanej ci osoby chociaż? czasami ją słuchałaś… czy to nie twoja podświadomość?
— kim ty do cholery jesteś? — spytałaś nawet nie wstając tylko dalej siedząc, było ci obojętne już wszystko.. czy znowu Nightowi odpierdoli i zacznie cie gwałcić i czy urodzisz te dziecko, choć ono nie jest nikomu nic winne.. a ty je teraz nosisz w sobie. Zawsze uważałaś że matki są bohaterkami, w końcu muszą wytrzymywać porody a do tego co miesięczne okresy i tak dalej… świat jest trochę nie sprawiedliwy jednak.
— wszyscy cie ostrzegali, was ostrzegano — znowu zaczeła mówić nieznajoma która widocznie była bardzo zła.
— ostrzegano was abyście nie wchodzili już do lasu kiedy to wszystko się zaczęło a ty i cała twoja banda to olaliście i po prostu weszliście nie zważając wcale na to co możecie uwolnić z głębi lasu! — wrzasneła na ciebie a ty poczułaś się że ta narzuca na ciebie to że przez ciebie twoi przyjaciele nie żyją, przecież to było dawno przesądzone kiedy poznałaś Nighta…
— ale to nie ja ich zabiłam! — wrzasnełaś wstając na równe nogi, odwróciłaś się w stronę głosu skąd się wydobywał ale tam niczego nie było.
Poczułaś że dostajesz mocnego liścia w policzek przez co prawie upadłaś i złapałaś sie za obolałe miejsce a po twoich policzkach poleciały łzy.
— jesteś zepsuta, tak samo jak to co nosisz w sobie — powiedziała z agresją w głosie ale ty jej już nie słuchałaś tylko usiadłaś znowu na ziemi a raczej nieskończonej pustce.
Zaczełaś się zastanawiać kiedy to się niby zaczęło, 3-2lata temu? kiedy miałaś 14lat i poszłaś do lasu ze swoimi przyjaciółmi? tak pewnie tak.
Natomiast postać cie opierdalała w najlepsze choć ty tak naprawdę miałaś to już gdzieś i nie chciałaś jej słuchać tylko przemyśleć dokładnie wszystko co się ostatnimi czasy działo w twoim nędznym nie udanym życiu a za tobą pewnie nikt już nie zapłacze.
No nic, byłaś zwyczajną dziewczyną której życie nie przepowiadało historii w stylu "zostaniesz zgwałcona przez potwora który potem zrobi ci dzieciaka"
Naprawde nic z tego miało się nie wydażyć, wszystko miało iść w dobrym kierunku.. od kiedy się przeprowadziłaś z rodzicami do tej miejscowości nic nie mówiło o tym że coś się stanie..
Znalazłaś przyjaciół, pierwszą miłość od pierwszego wejrzenia którą zawsze kochasz aż do teraz.
Cicho zaszlochałaś wspominając sobie dzień w którym Alex skradł twój pierwszy pocałunek, Nightmera do tego zupełnie nie zaliczałaś… może był w stosunku do ciebie zmieniony ale i tak twe uczucia pozostaną wierne tylko do jednej osoby na tym niesprawiedliwym świecie ale i tak… flirtowałaś jednak z Nightem, nawet dawałaś się mu potem całować!
A chyba nie powinnaś… tylko dlaczego to wszystko ci się tak podobało?
Twoją twarz pokrył mocny rumieniec na ciepłe wspomnienia z koszmarem który ostatnimi czasy sprawiał że twoje serce nawet szybciej biło, tylko nie teraz.. teraz rzeczywiście nie wiedziałaś czy jesteś martwa czy też nie… w końcu skąd to miałaś wiedzieć?
Nagle poczułaś mocny ucisk w sercu że aż przestałaś na moment oddychać, coś ci nie pozwalało a powietrze jakby zrobiło się gęstsze
— wiesz że nie powinno cie tu być? — spytał męski głos należący pewnie znowu do jakiejś dziwnej omamy…
Naprawdę chciałaś odwrócić twarz w stronę głosu ciekawa tego czy coś ujrzysz ale wszystko przysłonił ci widok czarnej mazi która od tak zaczęła wypływać ci z oczu.
Twoje ciało zmroziło strach a ty poczułaś że ktoś cie pociągnął za włosy do tyłu a przy tym przycisnął ostrze do twojej szyi, co najdziwniejsze nie poczułaś bólu tylko chłód a twoje ciało centralnie poleciało do tyłu przez co oparłaś się plecami o nogi oprawcy
— JESTEŚ PIERDOLONĄ POMYŁKĄ! — wrzasnął na ciebie, widziałaś blask ostrza który miał się zaraz w ciebie wbić ale nic się takiego nie stało bo ten zniknął a ty dalej siedziałaś sparaliżowana strachem.
— b-boli…— wyskomliłaś, twoje oczy zostały całkowicie zalane czarną mazią a do tego chyba wyżerały ci oczy do tego było najgorsze jednak to że nie mogłaś się ruszyć.
— (T.I)..— usłyszałaś głos dobrze ci znanej osoby, to była twoja przyjaciółka! Kamila we własnej osobie
— p-przepraszam że mnie nie było.. tak bardzo przepraszam…— dodała po chwili a ty słyszałaś jak płacze, chciałaś się podnieść przytulić ją ale ty nie dałaś rady się podnieść ani nic, po prostu leżałaś bezwładnie a pod sobą czułaś coś naprawdę delikatnego jakbyś leżała.. w trumnie? nie nie nie żartuj (T.I)! ty żyjesz!
Znowu słyszałaś głosy, płacze a do tego Alexa który coś mówił chociaż nie mogłaś nic zareagować..
— życzę by morderca (T.I) umarł w piekle — powiedział twój chłopak a ty zupełnie zostałaś sparaliżowana i chciało ci się płakać, przecież nie umarłaś…
Nie umarłaś
Nie umarłaś
Nie
Nie nie
Nie nie nie
To tylko chory żart!
Czułaś bardzo dobrze że to wszystko zaraz miało się skończyć, nie mogłabyś się pogodzić z tym że umarłaś… nie teraz, nie proszę nie.
Wszystko zostało nagle rozwiane ponieważ usłyszałaś jak coś się otwiera a ciebie oślepiła jasność przez co zamknełaś mocno oczy i… stałaś po środku korytarza w kościele gdzie była trumna a w środku niej leżałaś ty, cała nienaturalnie blada a oczy zalane czarną mazią.
Czułaś jakby zaraz miał ci się zawalić świat pod nogami gdy widziałaś samą siebie w trumnie, leżałaś tam tak spokojnie… trumna została wykonana z białego dębowego drewna a w środku została wyłożona twoimi ukochanymi kwiatami z których plotłaś wianki w dzieciństwie z Natalią.
Twe serce na chwile się zatrzymało gdy widziałaś ten widok a do tego czułaś jak po twoich policzkach lecą łzy
— n-nie nie nie... ja żyje..— powiedziałaś zapłakana i już miałaś zamiar biec w stronę Alexa by się mu rzucić na szyje i zrobić co kol wiek by zwrócić na siebie uwagę..
Ale wszyscy, cała twoja rodzina cie nie widziała..
Nawet osoby których byś nie podejrzewała że przyjdą na twój pogrzeb jednak przyszła, byli po prostu wszyscy..
Cała twoja rodzina
Przyjaciele
Nawet wszyscy ze szkoły..
I ci chłopacy co ci tak dokuczali gdy nosiłaś aparat na zęby w 1 gimnazjum..
Ale jak Alex pocałował martwą ciebie poczułaś jak coś w tobie pęka, upadłaś na kolana czując że to mogła być gorzka rzeczywistość a ty naprawdę umarłaś…
Alex natomiast włożył ci między palce ciemno niebieską róże a przy tym złożył pocałunek na zimnych już ustach dziewczyny która leżała w trumnie, ty nie mogłaś się z tym po prostu pogodzić że to ty ponieważ byłaś pewna tego że żyjesz.. na pewno żyjesz.. po prostu zasłabłaś w pokoju Nighta i zaraz się wszystko wytłumaczy prawda? prawda?…
W końcu gdy poukładałaś sobie wszystko w głowie wstałaś przyglądając się pustym wzrokiem ciału które leżało w trumnie
— to naprawde ja? — zapytałaś samą siebie czując że łzy dalej lecą po twych rozgrzanych od stresu policzkach
— a chcesz? — usłyszałaś za sobą obcy głos należący do jakiegoś chłopaka, odwróciłaś się jak poparzona do niego a twym oczą ukazał się chłopak o czarnych włosach i czerwonych oczach niczym demon a jego blada cera tylko dopowiadała czym może być.
Zaczełaś zaprzeczać głową kręcąc przy tym cały czas na nie, popłakałaś się naprawde bardzo. Nawet nie mogłaś się przytulić do mamy czy do taty… a miałaś okazję.. zaskomliłaś zrozpaczona i prawie znowu padłaś na kolana ale poczułaś że lądujesz w ramionach nieznanego ci chłopaka. Poczułaś jak ten głaska cie po włosach a przy tym wtula twoją twarz do swojej klatki piersiowej, nie protestowałaś z tym by cie nie przytulał bo potrzebowałaś tego a nikt inny ci tego nie mógł dać
— powiedz mi zbłąkana ptaszyno, czego ci trzeba? — zapytał spokojnym głosem nie napierając przy tym na twoją odpowiedź, czułaś od niego dziwny zapach siarki i papierosów a do tego czułaś w głębi duszy że nie powinnaś z nim rozmawiać za żadne skarby choć nie wiedziałaś dlaczego
— spokoju..— odpowiedziałaś krótko, chłopaka widocznie nie zadowoliła owa odpowiedź bo się odsunął od ciebie o krok a przy tym pochwycił dłonią twój podbródek podnosząc go delikatnie do góry byś spojrzała na niego.
— od czego? — spytał znowu, a ty przyglądałaś się jego hipnotyzującym oczą. Zadrżałaś lekko czując jakby ten swoim wzrokiem zaglądał co do duszy
— ptaszyno, musisz wziąść odpowiedzialność za swoje czyny i iść dalej — dodał po czym puścił twoją bródke i poklepał cie po głowie dłonią.
W końcu tak jakby otrzeźwialałaś a twoje oczy zabłyszczały, spojrzałaś na pierścionek który podarował ci Nightmare gdy ci się zaręczył a w twoich oczach pojawiły się łzy. Znowu spojrzałaś na chłopaka chcąc coś powiedzieć ale ten cie wyprzedził
— dziecino radziłbym byś szukała wyjścia, nie jesteś tu bezpieczna — powiedział a przy tym poczochrał cie po włosach. Ten nawet się nie przestawił a ty gdy chciałaś się już spytać o jego imię.. ten rozpłynął się w powietrzu a po nim została tylko mgiełka która po chwili znikła
— nawet nie znam twojego imienia..— burknełaś cicho zła że ten jednak nie zdradził takowego.
Cicho westchnełaś i odwróciłaś się w stronę gdzie była trumna a w niej ty
— ja na pewno żyje? — spytałaś samą siebie a przy tym zerknełaś w stronę okna z którego wypatrzyłaś Nightmera który stał trochę dalej ale jednak był… wpatrywał się centralnie w ciebie swoim pustym i mroźnym wzrokiem, poczułaś się jakby twoje uczucia względem niego prysneły ale i tak chciałaś się ruszyć do biegu by do niego pobiec i go przytulić że jednak to tylko koszmar.. ale tak naprawde cały koszmar się dopiero zaczynał.
Wszystkie światła zgasły a raczej żarówki popękały a ty aż podskoczyłaś odwracając się w stronę trumny w której nie było ciała co cie naprawde przeraziła i już miałaś się wycowywać ale świece nagle buchneły krwisto czerwonym ogniem który w tej chwili oświetlał cały kościół a to co zobaczyłaś… było pierdolonym piekłem.
Osoby które wydawały się żywe siedziały teraz martwe w ławkach a dno trumny gdzie niby ty leżałaś kwiaty zostały po prostu zwiędłe a w powietrzu unosił się odrażający odór rozkładu i stęchlizny
— c-co tu się do cholery dzieje?…— załkałaś cicho wycofywując się do tyłu, tego było za wiele… naprawdę.. w cholerę za wiele, znowu osoby które kochasz umarły na twoich oczach i jeszcze widziałaś własną śmierć… TEGO JEST ZA WIELE!
Nie chciałaś patrzeć na martfego już Alexa jak i resztę przyjaciół którzy byli w pełnej fazie rozkładu że aż ich mięso odchodziło od kości a robale wychodziły z wydrążonych dziór w ich ciele. Cicho przełknełaś ślinę i spojrzałaś na swoich rodziców, lecz ich twarze były zasłonięte białymi chustami… choć widząc wypadające robale z ich skóry naprawdę nie byłaś gotowa psychicznie zobaczyć ich martfych.
W zamiarach miałaś już odwracać się na pięcie w stronę drzwi wyjściowych ale przed sobą zobaczyłaś siebie, tak siebie dokładnie siebie która stała przed tobą w całej okazałości a na sobie miała białą sukienkę jakby była panną młodą lecz zamiast welonu jej włosy zdobiły różowe uschnięte włosy a oczy miała wydłubane z których wypływała czarna maź, dziewczyna uśmiechneła się szaleńczo do ciebie kładąc dłonie na twych ramionach. Poczułaś chłód, zupełny chłód a strach obleciał twoje ciało
— uciekaj. — powiedziała po czym zmieniła się w sterte kości i zgniłego mięsa które uderzyło o podłogę a przy tym na podłodze została duża plama krwi która obrudziła twoje spodnie, odskoczyłaś do tyłu i usłyszałaś warczenie więc czym prędzej uciekłaś przed siebie byleby zwiać z tego przeklętego miejsca. Zanim wybiegłaś z terenów owej świątyni słyszałaś śmiechy i czyjeś krzyki ale jednak ty biegłaś ile sił w nogach by się tylko oddalić.
W końcu sie zatrzymałaś i kiedy tylko się odwróciłaś po kościele zostały tylko ruiny a wokół niego z ziemi wychodziły gęste czarne ciernie wbijające się w pozostałości murów świątyni. Lekko zadrżałaś ze strachu
widząc w jakim stanie jest reszta budynków które były niedaleko zniszczonego kościoła w którym przecież było niby normalnie, wokoło było pełno czarnej mgły zmieszanej z popiołem a ty w tym wszystkim mogłaś zauwarzyć błąkające się zjawy po niebie które nie zwracały na ciebie większej uwagi.
Cicho odetchnełaś z ulgą że jednak duchy nie chcą ci nic zrobić i spojrzałaś w stronę lasu gdzie stał Nightmare, ty od razu bez namysłu pobiegłaś w jego stronę ale ten wszedł od tak wgłąb lasu
— Nightmare! zaczekaj to przecież ja!— zawołałaś chcąc w końcu go dogonić ale ten był o dziwo szybszy i po prostu nie miałaś co najdziwniejsze szans by dobiec do niego.. przecież on szedł… a ty biegłaś.
W końcu się zatrzymałaś rozumiejąc że pewnie to nie twój Nighty tylko jakaś zjawa a ty się pchasz w szpony śmierci.. Znowu.
Cicho westchnełaś smutna i już miałaś zamiar się odwrócić do wyjścia z lasu ale tylko poczułaś jak ktoś cie łapie w tali mackami i do siebie przyciąga ale tym razem czułaś że miał złe zamiary bo ten zaciskał wokół ciebie mocniej swe macki lecz ucisk został zwolniony ponieważ ktoś najwidoczniej zabił Nightmera..
Już chciałaś sie odwrócić w stronę oprawcy a tego kogo zobaczyłaś to naprawde nie spodziewałaś się tego widoku.
Choć tak naprawdę nie wiedziałaś jakie odczucia masz mieć co do tego, w tej chwili zabito twojego ukochanego albo jego podróbe a ty zostałaś przebita włócznią która przebiła ci serce…
i znowu..
zasłabłaś..
czy to się kiedyś skończy?…
no cóż.. chociaż długo nie czekałaś na te całą tak zwaną "śmierć" która… jak myślicie.. przyszła?
=============
Miało być 5000słów ale wyszło 2205 więc chyba i tak jest dobrze co nie? heh. Spokojnie kolejne rozdziały się pojawią dość szybko ÙwÚ i macie szanse dać temu chłopaczkowi który sie pojawił imie~ a z 5 które mi się spodobają będzie losowanie jak się będzie nazywał a uwierzcie on będzie ważną postacią w przyszłości.
Następnym razem próbować do 5000słów?~ czy może więcej?~
no iii~ jak myślicie co się stanie w następnym rozdziale?~
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top