Nie taki znowu czerwony kapturek....

Od autorki: Witam! Dzisiaj po raz drugi, w ten sam dzień daje wam one-shota z okazji światowego dnia seksu! W tamtym roku było BokuAka no a teraz TodoDeku :D Mam nadzieje, że się spodoba a re... A co będę spoilerować < śmiech> Sami się przekonacie... Zapraszam ;-)


Był sobie piękny i słoneczny dzień. W pewnej małej, drewnianej chatce żył sobie młody, zielonowłosy chłopak.  Dzisiaj jak co tydzień miał iść w odwiedziny do chorego dziadka. Jak co rano wyszedł z budynku, w celu wydobycia wody ze studni. W okolicy panował przyjemny spokój, jedynymi dźwiękami jakie było słychać był szum pobliskiego strumyka, szelest liści popychanych przez wiatr oraz śpiew ptaków, na co chłopakowi chciało się śpiewać. Delikatny uśmiech wkradł się na usta młodzieńca. Kiedy przelał wodę do wiadra i ruszył do domu. W środku nalał odrobinę wody do miednicy i szybko się umył.  Po zrobieniu porannych czynności postanowił nakarmić swoje zwierzaki a następnie udać się do miasteczka na targ by sprzedać zebrane w lesie grzyby wraz z domowej roboty powidłami oraz biżuterią. Zajęcie się sprawdzeniem, nakarmieniem i posprzątaniem u zwierząt zajęło mu prawie dwie, przyjemne dla chłopaka godziny. W domu dwa razy sprawdził czy ma wszystkie rzeczy do sprzedaży a następnie jak zawsze z lekką obawą opuścił chatkę. Od ponad dwóch lat Izuku bał się przebywania w mieście, gdy podczas pamiętnego pobytu w mieście jego matka została zamordowana podczas walki łowcy z wilkołakiem. Z każdym krokiem przybliżającym go do końca jego bezpiecznej bariery a wejściem do lasu jego serce biło jak przerażony koliber. Mocniej zacisnął dłonie na drewnianym koszyku, a nim wszedł do lasu założył zrobiony przez jego matkę czerwoną pelerynę z kapturem a następnie nakrył głowę kapturem i odrobine pewniej ruszył przed siebie. Tym razem nie słyszał dźwięków strumienia tylko dźwięk pękających pod jego butami suchych gałęzi. Oprócz tego było o wiele chłodniej i ciemniej niż na jego polance. Jego oczy przez cały czas badały otoczenie lasu w celu wykrycia jakiegokolwiek zagrożenia jego życia. Nagle usłyszał szelest dochodzący z krzaków za nim. Chłopaka sparaliżował strach a w głowie zaczął modlić się o ratunek. Szelest przybierał na sile a gdy Izuku zrobił kilka kroków do tyłu, upadł na plecy potykając się o korzeń i ze strachem w oczach wyczekiwał pojawienia się bestii... która okazała się był małą, rudą wiewiórką.  Na widok gryzonia Izuku wypuścił nieświadomie wstrzymywane powietrze. Chłopak potrzebował kilku minut na to by wstać z ziemi a gdy już był na nogach znów skupił swoje spojrzenie na miejscu, z którego wyskoczyła wiewiórka. Schylił się po koszyk i niewiele myśląc , jednak niepewnie ruszył w tamtym kierunku.  Nie przeszedł nawet trzydziestu kroków nim nie usłyszał jęku. Odwrócił głowę w prawo i zamarł widząc chłopaka opartego o drzewo i trzymającego się za bok. Midoriya niewiele myśląc podbiegł do nieznajomego przykuwając uwagę szaro-niebieskich oczu. Spojrzenie rannego mężczyzny było niczym spojrzenie groźnej bestii jednak zielonooki nic sobie z tego nie zrobił tylko podszedł do mężczyzny chcąc go uratować.

- Hhha..lloo..? Sssłysszysz mnie?- wyjąkał przestraszony niepewnie podchodząc bliżej. Nagle biało-czerwono włosy chłopak zamknął oczy, nie reagując na to co się dzieje. Midoriya już nie przejmował się swoim strachem, szybko znalazł się przy rannym i gdy zabierał się za sprawdzenie rany, został w mgnieniu oka przygwożdżony do ziemi a z ust Todorokiego wydobył się przeraźliwy warkot, a chwilę później po raz kolejny stracił przytomność upadając na Midoriye. Przez jakiś czas leżał z rannym mężczyzną w bezruchu po czym gdy znalazł w sobie pokłady siły, ostrożnie posadził siebie i mężczyznę a następnie ściągnął chustkę z koszyka i przyłożył ją do rany. A następnie przycisnął ją za pomocą peleryny. Spojrzał na koszyk, który chwycił zębami a mężczyznę wziął na plecy i ostrożnie oraz szybko ruszył do swojego domu.  Przez całą drogę pesymistyczne myśli go nie opuszczały a najgłośniejszą była myśl, że nie uda mu się go uratować. Jeszcze przyśpieszył a dzięki czemu już po pięciu minutach biegł przez swoją polanę. W duchu cieszył się, że nie odszedł daleko od domu i już chciał zamartwiać się tym co ten mężczyzna robił w pobliżu jego azylu lecz nie to było teraz ważne. W chatce ostrożnie położył rannego na łóżku, po czym sięgnął po leżące obok na szafce nożyczki, rozcinając materiał koszuli i ze strachem spojrzał na ranę. Dopiero teraz zauważył, że z rany wystaje kawałek strzały. Przerażony szybko ruszył zagotować wodę, ciesząc się z tego że nie wygasło w kominku. Następnie ruszył szukać maści, alkoholu do przeczyszczenia rany, bandaży i nici do zszycia rany. Podszedł do łóżka chcąc przyjrzeć się ranie biało-czerwono włosego, a gdy dotknął miejsca z którego wystawała strzała jego dłoń została złapana.

- Ghyaa!- krzyknął przerażony, podskakując. Przerażony spojrzał w stronę rannego, który dysząc patrzył na niego czujnym i chłodnym wzrokiem. Widać, że chciał coś powiedzieć, lecz gotująca się woda postanowiła o sobie przypomnieć. W jakiś sposób Midoriyi udało się uwolnić dłoń a następnie  zdjął z pieca czajnik z wodą, którą wlał do miski a resztą wody odkaził nóż. Gdy podchodził do łóżka z tymi rzeczami z ust Todorokiego wydobył się ryk a gdy Izuku spojrzał na niego o mało co nie wypuścił trzymanych rzeczy z rąk.

- Wwwil..wilkołak...- wyjąkał przestraszony. Już chciał uciekać, zostawić to wszystko.. jednak nie mógł. Nie potrafił tego zrobić, nie po tym czego uczyli go rodzice by zawsze pomagać. - Agh! Słuchaj ja się ciebie boję a ty mi nie ufasz, ale chce ci pomóc bo jeśli tego nie zrobię niebawem się wykrwawisz i tyle z tego będzie... Więc pozwól mi sobie pomóc do jasnej cholery a potem możesz zrobić co chcesz!... Jjja przepraszam... Nnie chciałem ppodnosić głosu.- zaczął się plątać, niepewnie podchodząc z rzeczami do łóżka. Shouto przez chwilę mierzył się z nim na spojrzenia po czym odpuścił co oznaczało pozwolenie na działanie. Midoriya nim zabrał się za usuwanie rany umył ręce by nie wdało się żadne zakażenie. Gdy wszystko było gotowe zabrał się za usuwanie strzały. Sięgnął po nóż, naciął skórę i spojrzał na młodego wilkołaka.

- Mmmamm zamiar.. wyjjąć sstrzałe.- poinformował po czym jednym, pewnym ruchem wyciągnął strzałę a po domu rozniósł się krzyk wilka. Midoriya szybko namoczył szmatkę wodą a drugą alkoholem i zabrał się za czyszczenie rany. Po kilku minutach gdy chłopak poprosił rannego by przytrzymał szmatkę przy ranie a sam poszedł odkazić igłę. Kiedy to zrobił i zszył ranę, owinął jego talię bandażem a gdy było po wszystkim liczył sekundy do jego śmierci.. która nie nadeszła. Znów spojrzał w oczy  swojego " pacjenta już nie widział tego strasznego chłodu, ale dalej była niepewność przemieszana z wdzięcznością. Ta wdzięczność w jego spojrzeniu wystarczyła mu za odpowiedź, że nic mu nie zrobi dlatego delikatnie się do niego uśmiechnął, samemu się odrobinę uspokajając.

- Powinieneś się przespać. I nie martw się nic ci nie zrobię.. Poza tym.. i tak jesteś ode mnie silniejszy i jeśli coś bym próbował ci zrobić w mgnieniu oka mnie zabijesz... Prawda? A więc idź teraz zasnąć.- powiedział zbierając rzeczy z podłogi, które odłożył na swoje miejsce. Przez cały czas czuł na sobie czujne spojrzenie wilkołaka, który po pewnym czasie zasnął a Midoriya odetchnął z ulgą. Teraz w spokoju i ciszy doprowadził domek do porządku. Przez cały czas zerkał na śpiącego chłopaka, chcąc się upewnić że nic mu już nie jest. Kiedy nie miał już nic do zrobienia w chatce wyszedł na dwór, chcąc pójść do szopy i skończyć rąbanie oraz układanie drewna. 


Kilka godzin po usunięciu strzały , Shouto w końcu się obudził, gwałtownie się podnosząc i rozglądając dookoła. Pomieszczenie nie posiadało zbyt wielu mebli, tylko stół z czterema krzesłami, kilka szafek, wykładzinę z niedźwiedziej skóry, dwa bujane fotele, kominek oraz mała kuchnia. Nagle drzwi się otworzyły a Shouto dopiero teraz zwrócił uwagę na otoczenie na zewnątrz. A pogoda nie była " przyjemna" o czym na własnej skórze przekonał się przemoczony Midoriya. Szybko zamknął za sobą drzwi, nie chcąc by w środku się choćby odrobinę ochłodziło. Podszedł jak najciszej do szafy, wyciągając z niej ręcznik oraz suchą koszulę nocną i kalesony. Zdjął mokre ubrania, następnie porządnie się wytarł a na końcu ubrał suche ubrania. Pozbierał przemoczone rzeczy, podchodząc do pustego wiadra, nad którym je wykręcił co zaniepokoiło czujnego od momentu wejścia właściciela domu Todorokiego. Po skończeniu i rozwieszeniu ubrań przy kominku, do którego dołożył trzy kawałki drewna , Izuku dopiero skupił swoją uwagę na obudzonym wilku. Nagle jego policzki stały się czerwone ze wstydu, bo nie wiedział ile on widział.

- Jjak się czujesz?- spytał niepewnie do niego podchodząc. Wilkołak nic nie powiedział na co Izuku delikatnie się speszył po czym usiadł ostrożnie obok niego na łóżku.- Mmogę sprawdzić ranę?

- Nie trzeba.- warknął zdejmując kołdrę, a podczas próby podniesienia się o mało co nie upadł na podłogę, jednak w samą porę został złapany przez Midoriyę.

- Jak widać trzeba.- powiedział lekko zły z postawy wilkołaka. Westchnął wstając z łóżka i podchodząc po dwie lampy naftowe , położył je obok łóżka i zabrał się za sprawdzanie jego rany. Kiedy tylko pozbył się bandaża i kawałka materiału nie mógł uwierzyć w to co widział. Po ranie nie było prawie, że śladu jedynie co sugerowało o niej to blizna.

- Aalee jjak..- dalej niedowierzając przyglądał się miejscu, nieświadomie przysuwając się niebezpiecznie blisko ciała młodego wilkołaka a kubkiem zimnej wody w tej sytuacji było warknięcie postrzelonego. Ten ze strachu upadł z łóżka a następnie porządnie kichnął.

- Pprzepraszam! Musiałem cię obudzić jak wchodziłem a teraz jeszcze mogę cię zarazić... Aa tak ww ogóle tto.. Izuku jestem!- powiedział na jednym wydechu, wstając z podłogi i wyciągając w jego stronę dłoń, czując jak jego policzki stają się czerwone ze wstydu.

- ...- chwilę mu się przyglądał po czym chwycił jego dłoń.- Shouto. Dziękuje za ratunek.- na te słowa na ustach niższego pojawił się delikatny uśmiech.

- Trzeba sobie pomagać... Jesteś głodny?- spytał niepewnie a za odpowiedź wystarczyło mu burczenie w ich brzuchach.- Może być jajko z kiełbasą?- nie czekając na odpowiedź wziął jedną lapę naftową i ruszył do prowizorycznej kuchni szykując jedzenie. Shouto jeszcze chwilę siedział na łóżku po czym wstał i zaczął powoli chodzić po chatce. Nie przeszkadzały mu ciemności, jako zwierzę uwielbiał noc. Nogi same pociągnęły w stronę zapachu jedzenia i zaglądał zielonowłosemu przez ramię na to co robi. Izuku przełknął nerwowo ślinę schładzając ugotowane jajka a następnie ułożył je wraz z usmażoną kiełbasą na dużym talerzu, postawił na piecyku czajnik i nim się odwrócił zaprosił Shouto do stołu.

- Ssmacznego.

- Smacznego.- obaj powiedzieli niepewnie po czym zabrali się za jedzenie w ciszy. I co dziwniejsze młodemu Izuku to nie przeszkadzało. Dziesięć minut później siedzieli  z kubkami pełnymi konfiturowej herbaty. Pili w ciszy, Midoriya skupił swoje spojrzenie na ogniu palącym się w kominku a Todoroki przyglądał się pomieszczeniu a na samym końcu skupił swoje spojrzenie na zielonookim.

- Nnie jest ci zimno?- usłyszał lekko zaspany głos piegowatego.

- Nie musisz mówić do mnie z tym strachem. Nie mam zamiaru zabijać i zjadać kogoś kto mnie uratował.- powiedział odstawiając kubek na stół.- Idę spać, mogę jakiś koc?

- Ale czemu? Przecież masz na łóżku kołdrę.- powiedział lekko nie rozumiejąc o co chodzi wilkowi.

- A masz jeszcze inne leże?

- .. No nie.. ale nie przeszkadza mi spanie na fotelu.. Ppoza tym jesteś ranny..

- Byłem ranny.

- Aale to nie zmienia faktu, że jesteś gości..

- A ty panem domu..- wciął mu się tracąc powoli cierpliwość. Widząc, że zielonowłosy ma coś jeszcze do powiedzenia bez mrugnięcia okiem chwycił go za nadgarstek, rzucił na jego własne łóżko, samemu kładąc się obok.- Niczego nie próbuj.- warknął zasypiając. Midoriya miał problemy z zaśnięciem z powodu mocno bijącego serca, które uspokoiło się po trzydziestu minutach pozwalając mu zasnąć..


Od tamtego momentu minął prawie miesiąc a relacje pomiędzy Shouto a Izuku stały się wręcz przyjacielskie. Akurat siedzieli na tarasie spoglądając na ogródek warzywny, w którym kilka minut wcześniej podlewali warzywa.

- Jak było wczoraj w mieście?- spytał Shouto pozwalając Izuku na głaskanie jego futra. Nie wiedzieć czemu, ale młodszego strasznie to relaksuje.

- Znów planują wynająć łowce, bo kolejny wilkołak zaatakował plebanie... Wiesz kto to może być?

- Kogoś podejrzewam.. Słuchaj Izuku.. Przez następne dwa tygodnie nie będę w stanie do ciebie przychodzić.

- Coś się stało?- spytał zmartwiony patrząc w oczy wilka. Shouto podniósł swój łeb z ud zielonookiego i polizał go po policzku.

- Nie. Sprawy.. gatunkowe że tak powiem.

- Nie chcesz mi powiedzieć, prawda?

- Nie. Poza tym nie chce zaprzątać ci głowy niezbędnymi rzeczami.- i tym zdaniem uciął rozmowę. Izuku westchnął, wstając i dając tym jasno do zrozumienia, że jest na niego obrażony. Wszedł do domu a po chwili z niego wyszedł z małym zawiniątkiem.

- Wiesz wolałbym abyś był teraz w ludzkiej formie. Możesz?- na odpowiedź nie musiał czekać bo po chwili widział nagie ciało Todorokiego, który narzucił na siebie długą koszulę.

- Proszę.

- Zamknij oczy.- poprosił a kiedy to uczynił założył na szyi wyższego naszyjnik.- To symbol naszej przyjaźni. Ty masz z zielonym a ja z biało-czerwonym kamieniem.- pokazał mu z wielkim uśmiechem na ustach. Panowała między nimi przyjemna cisza, którą przerwał ryk dobiegający z lasu.

- Tsch.. Muszę już iść.

- W takim razie.. do zobaczenia za dwa tygodnie Shouto.- powiedział odrobinę zawiedziony Midoriya. Todoroki przez zmienieniem się w swoją zwierzęcą formę, potargał przyjaciela po włosach a następnie zniknął tak szybko jak się zmienił. Przez pewien czas spoglądał w stronę lasu, mając nadzieje na to że jednak wróci. Westchnął znów siadając i chwytając za noszoną chwilę temu przez wilkołaka koszulę... Kilka dni później kiedy Midoriya wszedł do miasta w którym panowało wielkie pobudzenie i zamieszanie. Chłopak podszedł do pierwszej lepszej osoby, pytając co się dzieje na co ta mu odpowiedziała, że do miasta zawitał łowca który zajmie się "szkodnikami" a serce  chłopaka na chwilę stanęło. Chwilę poczekał, rozglądając się czy nie przykuł niczyjej uwagi po czym dyskretnie wycofał się do lasu w którym rzucił się biegiem do domu. W duszy modlił się by wpaść na swojego wilka, by go ostrzec przed zagrożeniem.. Jednak zamiast tego kilkaset metrów przed swoim domem wpadł w pułapkę. Krzyknął przerażony gdy zawisnął do góry nogami, zaczął się szamotach chcąc uwolnić się i wrócić do domu. Jego szamotaninę przerwał dźwięk łamanych pod ciężarem gałęzi i ściółki.

- Widzę, że bestia przyodziewa skórę tchórza by nas zmylić.- usłyszał szorstki, mroczny i chłodny głos. Czuł jak po jego ciele przechodzą ciarki a z każdym krokiem łowcy jego serce przyśpieszało.- Skamlaj bestio, gdzie twoje leże a zginiesz błyskawicznie, niczego nie czując. A więc gadaj.- warknął odcinając go i chwytając za włosy. Przerażony nie wiedział co powiedzieć..

- .. ooo..

- Co?!

- .. Ssshooutoo.... Shouto...- wypłakiwał, błagając by..

- Gadaj albo zginiesz.. Cco?- puścił go a później jedyne co było słychać to krzyk agonii. Z oczu chłopaka płynęły łzy, cały się trząsł cicho łkając i wołając wilka.

- Izuku!- usłyszał tak dobrze znany mu głos a gdy ujrzał wilka od razu wtulił twarz w jego dwukolorowe futro.- Chodź do domu. Szybko.

- Nie mam siły by wstać.- wypłakał dalej się do niego tuląc. Po chwili znalazł się w ramionach wilka, który biegiem ruszył w stronę chatki. Kiedy chciał postawić chłopaka na podłogę w chatce, Izuku ani myślał go puścić.

- Proszę puść mnie.- warknął przez zaciśnięte zęby.

- Nie!- krzyknął mocniej się do niego tuląc. Shouto warknął załamany siłą rzucając chłopaka na łóżka a po chwili usiadł na nim okrakiem przyciskając do łóżka.

- Ostrzegam.. Masz pięć sekund. Uderz mnie a nic ci się nie stanie.- wysyczał przez zęby. Nie panował nad swoim pragnieniem. Nagle Izuku zrobił coś co ich obu zaskoczyło a mianowicie pocałował go w usta.

- .. Aa mmoże ccchce byś..- nie dał mu dokończyć bo wpił się w jego wargi, zrywając z niego ubrania. Był wygłodniały, spragniony jego ciała, osoby. Puścił jego dłonie co Izuku wykorzystał wplatając palce w jego włosy, przyciągając twarz chłopaka bliżej siebie. Jedna z dłoni Shouto szczypała sutek niższego natomiast drugą stymulował członka kochanka, powoli wywołując jęki rozkoszy, które wyłoniły jego uszy i ogon. Jego rządze zaczęły przejmować nad jego ciałem władzę a chęć bycia delikatnym i sprawienia przyjemności  Izuku powoli zanikały. Oderwał swoje usta od jego, przekręcił go na brzuch i gryząc w kark oraz gwałtownie w niego wchodząc. Z ust chłopaka wydobył się krzyk bólu a z oczy na nowo popłynęły łzy. Ogon wilka z każdym kolejnym pchnięciem drażnił tors partnera pragnąc w ten sposób wynagrodzić czujący w tej chwili ból.

- Agh...Ghyaa..Ahh... S..Sho..to..Agh!

- Wyłbłacz..- powiedział dalej gryząc jego kark dopóki nie poczuł kropli krwi, co go przeraziło i na chwilę przestał. Już miał z niego wyjść, kiedy niespodziewanie Izuku sam obrócił się na plecy, nogami oplatając go w pasie i samemu się w niego wbijając.

- Nnie przerywaj!.. Jjest..Agh..mi.. dobrze..Hyaa!- pisnął gdy na nowo się w niego wbił.

- Nie prowokuj..- wymruczał mu do ucha a na ten dźwięk zacisnął się na jego członku, znów chwytając za jego włosy i samemu gryząc go w obojczyk.

- A.. może chce teeego!- nagle Shouto trafił w jego prostatę, w którą z każdym kolejnym pchnięciem trafiał wywołując głośniejsze jęki. Wpił się w jego usta , dłońmi pieszcząc sutki a ogonem jego członka, a od natłoku i intensywności doznań już po chwili doszedł.

- To jeszcze nie koniec kapturku..- wyszeptał mu do ucha, przygryzając je delikatnie....


Od autorki: No i jak? Baaardzo przepraszam za to lekkie opóźnienie no ale udało się i mam nadzieje, że się podobało :D Paaa


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top