36 - Wisiorek

Mijały kolejne dni, a ja wciąż unikałam Offendermana. Nie miałam ochoty na kolejne rozmowy, w których próbowałby się tłumaczyć, ani na oglądanie jego udawanej troski. Prawda była taka, że mnie nie chciał, a ja nie zamierzałam się już narzucać. Splendorman natomiast robił wszystko, żebym czuła się dobrze. Spędzał ze mną więcej czasu, opowiadał zabawne historie i próbował rozweselić.

Tego wieczoru siedziałam w salonie i oglądałam jakieś losowe bajki, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam pytająco na Splendormana, ale on tylko wzruszył ramionami i wstał, żeby otworzyć.

— Pewnie to Puppeter albo Candy Pop — powiedział z uśmiechem, idąc do drzwi.

Ale to nie był żaden z nich.

Do salonu wszedł Will.

Natychmiast się spięłam. Mimo naszego ostatniego spotkania w lesie wciąż nie byłam pewna, czy powinnam mu ufać.

— Co ty tu robisz? — zapytałam ostro.

— Przyszedłem się upewnić, że się trzymasz — odpowiedział, jakby to było oczywiste. — I... mam coś dla ciebie.

Zmarszczyłam brwi, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, Splendor stanął między nami.

— Cokolwiek to jest, najpierw powiedz mi, o co chodzi.

Will uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę. W jego dłoni pojawił się niewielki, srebrny wisiorek w kształcie półksiężyca.

— To talizman ochronny — wyjaśnił. — Nie jest silny, ale jeśli będziesz miała go przy sobie, nikt nie będzie w stanie cię oszukać.

Zerknęłam na Splendormana, który przyglądał się Willowi podejrzliwie.

— Dlaczego miałbym wierzyć, że to nie jakaś pułapka? — zapytał wujek.

Will westchnął.

— Bo nie mam powodu, żeby jej szkodzić. Jeśli Mia chce znać prawdę, powinna mieć możliwość odróżnienia kłamstwa od rzeczywistości.

Spojrzałam na wisiorek, potem na Willa. W końcu wyciągnęłam rękę i wzięłam go do dłoni. Był chłodny, ale po chwili zrobił się przyjemnie ciepły.

— Skąd go masz? — zapytałam.

— Sam go stworzyłem — odpowiedział.

Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Ale jeśli naprawdę miał mi pomóc, to nie zaszkodziło spróbować.

— Dzięki — powiedziałam cicho, zawieszając łańcuszek na szyi.

Will tylko skinął głową.

— Mam nadzieję, że ci się przyda.

Po tych słowach odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie z jeszcze większą ilością pytań.

Splendor westchnął ciężko i usiadł obok mnie.

— Masz zamiar mu ufać?

— Nie wiem — przyznałam. — Ale jeśli mówi prawdę, to może w końcu przestanę żyć w kłamstwie.

Splendorman nie wyglądał na przekonanego, ale nie skomentował.

Tego wieczoru, leżąc w łóżku, ściskałam wisiorek w dłoni. Nie wiedziałam, czy rzeczywiście mnie ochroni, ale jeśli Will miał rację…

To może w końcu dowiem się, komu naprawdę mogę zaufać.

__________________

Następnego dnia nie mogłam przestać myśleć o wisiorku. Czułam go na szyi – zimny, a zarazem dziwnie uspokajający. Will twierdził, że pozwoli mi dostrzegać prawdę, ale co to tak naprawdę oznaczało?

Nie chciałam tego testować na Splendormanie. Jemu ufałam. Ale… może na kimś innym?

Zbiegłam na dół, gdzie w salonie siedział Puppeter, bawiąc się sznurkami swoich lalek.

— Hej, Puppeter? — zaczęłam, podchodząc bliżej.

— Hm? — Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

— Mam pytanie. Lubisz mnie, prawda?

Zamrugał, jakby pytanie go zaskoczyło.

— Oczywiście, że tak.

I wtedy to się stało.

Na ułamek sekundy poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Jakby coś w moim umyśle pękło, jakby cienka warstwa iluzji zniknęła.

Puppeter rzeczywiście mnie lubił… ale nie tak bardzo, jak udawał.

Wpatrywałam się w niego zszokowana. Nie było to tak, że mnie nie cierpiał czy coś, ale… w jego oczach była pewna rezerwa, której wcześniej nie dostrzegałam.

— Mia? Wszystko w porządku? — zapytał, przechylając głowę.

Szybko się otrząsnęłam i wymusiłam uśmiech.

— Tak, jasne. Po prostu… zamyśliłam się.

Odeszłam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Co to było?

Czy to ten wisiorek? Czy on naprawdę pokazał mi prawdę?

***

Kolejnego testu nie mogłam już uniknąć.

Offenderman wszedł do kuchni, kiedy jadłam śniadanie. Przez chwilę po prostu na mnie patrzył, a potem usiadł naprzeciwko.

— Musimy porozmawiać.

Nie odpowiedziałam. Po prostu patrzyłam na niego chłodno.

— Wiem, że jesteś na mnie wściekła — zaczął. — Masz do tego prawo. Ale… próbuję się poprawić.

I wtedy poczułam to znowu.

To ukłucie.

Ale tym razem było jak cios w żołądek.

Nie kłamał. Naprawdę próbował. Ale nie dlatego, że mnie kochał. Robił to, bo czuł się winny.

Tylko i wyłącznie z tego powodu.

Zacisnęłam dłonie w pięści.

— Okej — powiedziałam cicho.

— Okej? — Uniósł brew.

— Okej — powtórzyłam. — Możesz próbować.

Nie miałam zamiaru mu w tym przeszkadzać. Ale teraz wiedziałam jedno: nigdy nie będę dla niego córką.

I nic tego nie zmieni.

Wstałam od stołu i wyszłam z kuchni, zanim zdążył coś dodać.

Miałam dość prawdy na jeden dzień.

______________

Ostatnie dni były dla mnie… dziwne. Im dłużej nosiłam ten wisiorek, tym bardziej dostrzegałam rzeczy, które wcześniej mi umykały.

Puppeter nie traktował mnie aż tak blisko, jak myślałam. Offenderman próbował się poprawić, ale nie dlatego, że mu na mnie zależało.

A Jason?

Postanowiłam to sprawdzić.

Znalazłam go w warsztacie. Siedział przy stole, naprawiając jedną ze swoich zabawek.

— Hej, Jason — zaczęłam ostrożnie.

— Mia! — Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. — Co tam?

Usiadłam na krześle obok, przyglądając się jego pracy.

— Chciałam cię o coś zapytać.

— Strzelaj.

— Co o mnie myślisz?

Zatrzymał się na moment, jakby nie spodziewał się takiego pytania.

— Myślę, że jesteś moją przyjaciółką — odpowiedział bez wahania.

Znowu poczułam to dziwne ukłucie.

Ale tym razem… nic się nie zmieniło.

Nie było fałszu, żadnej warstwy iluzji. Jason rzeczywiście uważał mnie za przyjaciółkę.

Ulga, jaką poczułam, była wręcz namacalna.

— To dobrze — powiedziałam, uśmiechając się lekko.

Jason spojrzał na mnie uważnie, odkładając zabawkę na bok.

— O co chodzi, Mia?

— Po prostu… chciałam się upewnić.

— Że jesteśmy przyjaciółmi?

Kiwnęłam głową.

— Oczywiście, że jesteśmy — powiedział stanowczo. — Co się dzieje?

Przez chwilę się wahałam, ale w końcu wyciągnęłam wisiorek spod koszulki i pokazałam mu.

— Will mi to dał. Twierdzi, że pozwala mi widzieć prawdę.

Jason zmrużył oczy, jakby mu się to nie podobało.

— I… działa?

— Tak.

Zamilkł na moment, po czym sięgnął po lalkę i zaczął się nią bawić, choć czułam, że coś go gryzie.

— A widziałaś już jakąś prawdę, której nie chciałaś poznać?

Zacisnęłam usta.

— Tak.

Jason kiwnął głową, jakby się tego spodziewał.

— Prawda nie zawsze jest dobra, Mia. Może cię zniszczyć.

Westchnęłam ciężko.

— Wiem.

Bo prawda już zaczęła mnie niszczyć.

***

Tego wieczoru po raz pierwszy od dłuższego czasu nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, próbując wyrzucić z głowy wszystkie myśli, ale one wracały jak bumerang.

Co jeśli Jason miał rację? Co jeśli lepiej nie wiedzieć wszystkiego?

Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

— Mia?

To był Splendorman.

— Wejdź — powiedziałam cicho.

Wujek otworzył drzwi i usiadł na skraju łóżka.

— Martwisz się czymś — zauważył.

— Chyba tak.

Splendor westchnął i spojrzał na mnie łagodnie.

— Wiem, że ostatnio wiele się zmieniło. Ale chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Spojrzałam na niego.

Nie czułam ukłucia.

Nie było fałszu.

Tylko szczerość.

Splendorman naprawdę się o mnie troszczył.

Bezinteresownie.

Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle.

— Wiem — wyszeptałam.

Splendor uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie.

— To dobrze.

Tego wieczoru zasnęłam spokojnie.

Po raz pierwszy od dawna....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top