34 - "Wybacz"

Nogi zaprowadziły mnie do małej polanki w lesie. Jestem dla nich tylko ciężarem...

A szczególnie dla Offendermana. Co ja sobie myślałam, że on może chcieć córkę. Głupia byłam.

- Mówiłem, że się posypie - odezwał się Will, który zjawił się nie wiadomo skąd.

- I co?! Zadowolony jesteś? Brawo, masz się czym cieszyć, a teraz zostaw mnie już - zdenerwowałam się.

On jak gdyby nigdy nic, usiadł obok mnie. Rozumiecie? Usiadł.

- Nie chcesz się na nim zemścić? - zapytał łagodnie.

Zemścić? Dobrze by było, ale...

- Nie. Nie jestem mściwa. Próbujesz mną teraz zmanipulować, wykorzystując fakt, że jestem na niego zła.

- Oh no dobra, masz mnie, ale serio nie chcę, żeby ktoś taki jak on cię ranił. Jesteś niezwykle ciekawą osobą...

- Fajnie - odpowiedziałam.

- Co się dzieje? Z kim rozmawiasz? - nagle z nikąd pojawił się Jason.

Rozejrzałam się i po Willu nie było śladu.

- A tak sobie gadam do siebie. O co chodzi?

- To ja się pytam. Czemu wybiegłaś z willi? - zapytał i usiadł na miejscu Willa.

- A tak sobie...

Siedzieliśmy chwilę w ciszy.

- Słyszałem ciebie i Offendermana. Nie słuchaj go. On cię bardzo kocha, ale tamta kobieta ma na niego zły wpływ. Niestety on sam będzie musiał ją odepchnąć od siebie, a to wymaga czasu.

- Dziękuję Jason... Za wszystko.

- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział i się uśmiechnął.

Objął mnie ramieniem i siedzieliśmy tak chwilę.

- Mógłbyś mnie proszę zostawić samą? - zapytałam.

- Jasne, ale wróć niedługo do willi, dobrze? Zimno się robi.

- Jasne

Już miał zamiar odchodzić, ale nagle zatrzymał się, zdjął swój płaszcz i mnie nim okrył.

To było bardzo miłe.

Zaczęłam się zastanawiać jak to wszystko się tak szybko wydarzyło.

Nie wrócę do jutra. W końcu nie chciał mnie widzieć.

Zaczęłam chodzić po lesie. Minęła z godzina? Może dwie? Nie mam pojęcia, ale przyszedł do mnie Slenderman.

- Też nie podoba mi się ta kobieta, ale wróć do domu. Zimno jest, przeziebisz się... Może jesteśmy mordercami, ale martwimy się o swoich. Jason, Candy, Jack, Puppet, Splendor, Trender i ja się boimy o ciebie. Las o tej godzinie nie jest bezpieczny.

- Dobra, wrócę. Pod warunkiem, że nie będę musiała go widzieć.

- Spokojnie, zamieszkał tymczasowo z tamtą kobietą...

No fajnie. Teraz będzie mieszkał z tą babą.

Wujek Slender teleportował mnie do mojego pokoju. Czekał tam na mnie Jason.

- No w końcu jesteś. Martwiłem się, że coś ci się stało - powiedział i mnie przytulił - miałaś wrócić wcześniej.

- Wybacz - zrobiło mi się głupio.

Byłam niezwykle wykończona, ale razem z Candym, Puppetem, Jackiem i Jasonem zrobiliśmy nockę filmową. Uwielbiam ich wszystkich.




Dziś krótki i lekko spóźniony rozdział ale chwilowo nie mam weny

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top