#6 - Glińscy



Jako ktoś nieznający się na samochodach, o aucie Serafina mogłam powiedzieć tylko tyle, że było terenowe. Musiałam naprawdę wysoko zadrzeć nogę, aby do niego wsiąść.

Zapięłam pasy, a Serafin w tym czasie ustawił sobie lusterko. Ojciec robił podobnie – nieważne, że wysiadał z samochodu dosłownie przed sekundą, zanim odpalił i tak pchał łapy do tego lusterka. Myślałam, że robi to, aby sprawdzić, czy na pewno dobrze wygląda.

Jeszcze zanim chłopak odjechał z parkingu, zapalił kolejnego papierosa. Chyba powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tego smrodu, bo nie przeszkadzał mi aż tak bardzo.

— To dokąd jedziemy, Kocurku? — zapytał.

— Do Borek, dalej sobie poradzę.

Wyjechał na ulicę. Chciałam na niego spojrzeć, ale trochę za bardzo się bałam, że zacznie mu to schlebiać. Dlatego wbiłam wzrok w przednią szybę.

— Byłeś harcerzem? — rzuciłam, aby rozpocząć temat.

— Do dwunastego roku życia — odparł. — Potem poznałem nieciekawe towarzystwo. Dodając do tego depresję po śmierci matki, wychodzę ja. Wiesz, że sięgnąłem po fajki, mając trzynaście lat? Teraz, jak patrzę na palące dzieciaki, to śmiać mi się chce.

— Nie wiem, jak to jest stracić rodzica, przepraszam — mruknęłam, w końcu na niego spoglądając. Nie odwracał wzroku od jezdni.

— Nie masz za co przepraszać, większość osób nie wie. Ale wiesz, to było straszne. Mama, w odróżnieniu od ojca, poświęcała mi mnóstwo czasu. Gdy jej zabrakło, w domu zostawałem sam. Ojciec, niby wzorowy nauczyciel, tak naprawdę nie powinien być nauczycielem. Nie miał ręki do dzieci, nigdy nie chciał być tatą. Kiedy wracał do domu, zalewał się piwskiem i sprawdzał zadania domowe. Patrzyłem na to, bo byłem wówczas za mały, aby wypuszczał mnie dalej niż na podwórko. Jego obraz widziałem w każdym nauczycielu, myślałem, że tak robi każdy z nich. Przestałem więc ich szanować. Dzisiaj już wiem, że mój ojciec to ewenement.

— Jaki jest twój ojciec?

— Jest większym cwaniaczkiem ode mnie. Co tydzień sprowadza do domu kolejną panienkę. Cóż, przynajmniej o gumki się nie muszę martwić. — Zaśmiał się wesoło, jakby odpowiadała mu taka kolej rzeczy. Jednak było w tym dźwięku coś takiego, co kazało mi wątpić w jego szczerość. — Będąc młodszym, myślałem, że któraś z nich zostanie moją nową mamą, ale gdy ojciec powiedział mi, na czym polega seks, zrozumiałem, że żadna nie zagrzeje dłużej niż jedną noc w naszym domu.

— To przykre — skomentowałam.

— Przyzwyczaiłem się. — Wzruszył ramionami i skręcił na stację paliw. — Muszę zatankować.

— Och, czekaj, oddam ci za paliwo... — Sięgnęłam do plecaka, ale nie zdążyłam, bo Serafin złapał mnie za nadgarstek.

— Ani się waż wyjmować przy mnie portfela. Jeżeli go kiedykolwiek zobaczę, przysięgam na całe zło tego świata, że siłą zaciągnę cię w krzaki i załaskoczę do granic wytrzymałości.

Przełknęłam ślinę, po czym obie ręce położyłam na kolanach. Chociaż brzmiało to jak głupi żart, łaskotki należały do najgorszych tortur.

— Przyjęłam.

Serafin poszedł do małego budynku, a ja oparłam głowę i odetchnęłam.

Było tak miło! Dlaczego chłopak musiał być aż tak uparty... Dodatkowo konsekwentny w tym, co mówił, więc miałam pewność, że jego groźba stałaby się rzeczywistością. Niestety, dzikie zabawy z Czarną Owcą nie były ziszczeniem moich marzeń.

Serafin wrócił z sześciopakiem piwa, który rzucił na tylne siedzenie, a za nim szedł facet, który bez słowa zajął się uzupełnianiem paliwa. Później Gliński dał mu pieniądze i wrócił do samochodu.

— Piłaś kiedyś? — zapytał, odpalając auto.

— Co piłam? — Odwróciłam twarz w jego stronę.

— No, piwo, wódkę, likier, jakikolwiek alkohol? — Chyba się zdziwił, że nie wiedziałam, co ma na myśli.

— Nie, nie miałam alkoholu w ustach. Jestem niepełnoletnia — odpowiedziałam, jakby pytał o coś naprawdę głupiego.

— Nie piłaś na żadnej imprezie?

— Nie chodzę na imprezy.

Serafina tak to zszokowało, że prawie zjechał na drugi pas.

— Nic, zupełnie nic? Boże, dziewczyno, gdzieś ty się uchowała? Rodzice cię pilnują czy jak?

— Nie, nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Zresztą, takie samotne przygody nie są zbyt ciekawe, a ja raczej nie otaczam się wianuszkiem przyjaciół. — Oparłam głowę o szybę.

Zima miała swój niepodważalny urok. Wcześnie zapadający zmrok należał do jednej z największych zalet tej chłodnej pory roku. Lubiłam przechadzać się polną drogą obok domu, kiedy wokół panowała ciemność. Towarzyszył mi Hitler, czułam się więc bezpiecznie, bo jego bały się nawet bezdomne psy. Nie na darmo nadałam mu imię po jednym z najbardziej bestialskich ludzi na świecie.

Jeżeli chodzi o samego Hitlera – o człowieka, nie o mojego kota – to nie miałam o nim zdania. Mogłam go nienawidzić za masową eksterminację Żydów, ale z drugiej strony mnie to nie dotyczyło, a życie w tamtych czasach wyglądało zupełnie inaczej. Nie mogłam więc oceniać jego postępowania, chociaż nie uważałam, że to, czego się dopuścił, było dobre. Zawsze należy szukać trudniejszych rozwiązać, te łatwe ranią zbyt wielu ludzi.

— Co jutro robisz? — zapytał ni z tego, ni z owego.

— Jutro? Rano pewnie posprzątam, a po południu coś poczytam. Mam zaległości w czytaniu fanfiction.

— To wieczorem pokażę ci prawdziwe życie, Melciu. — Uśmiechnął się zadziornie.

— Nie, nigdzie z tobą nie pójdę — oburzyłam się, znowu na niego patrząc. — Nie chcę zmieniać swojego nudnego życia.

— Skąd wiesz, że nie chcesz, skoro nie poznałaś tego drugiego?

Tu mnie miał. Jak mogłam oceniać książki po okładce? Tak jak Serafina. Pochopna opinia nie leżała w mojej naturze, ale bałam się gdziekolwiek iść z Glińskim. Był nieodpowiedzialnym, małym dupkiem, który przyczepił się do mnie jak rzep psiego ogona.

— Nigdzie z tobą nie pójdę, Serafin — fuknęłam.

— Co, jeśli powiem, że twój idealny Adam też tam będzie?

Zamarłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Oczywiście, że Adam chodził na imprezy, w końcu miał dziewiętnaście lat, musiał się czasami wyszaleć. Nie sądziłam jednak, że usłyszenie tej wiadomości od kogoś aż tak bardzo mnie dobije.

Nawet po tym, co zrobił, wciąż nie mogłam wyrzucić go z głowy.

— Od razu to po tobie widać. Patrzysz na niego jak na przyszłego ojca swoich dzieci.

— Wcale nie!

— Właśnie, że tak. Wbrew pozorom Adam nie przepada za kujonkami. Woli dziewczyny, które wiedzą, czego chcą. Ma swoje potrzeby, a ktoś spokojny nie da mu tego, czego on chce.

— Skąd możesz o tym wiedzieć?

— Jesteśmy kumplami, wiem o nim więcej niż ty.

Przekroczyliśmy znak Borek, ale Serafin jechał dalej. Kiedy wjechaliśmy w teren zabudowany, czekał, aż każę mu się zatrzymać.

— To tutaj — powiedziałam, chłopak zatrzymał auto. — Dziękuję za odwiezienie.

— Nie ma sprawy. Jutro wpadnę po ciebie przed siódmą. Ubierz się w coś ładnego. A, nie mów też rodzicom, z jakim typem wychodzisz i gdzie, bo wątpię, aby cię puścili. To wieczorek zapoznawczy koła teatralnego, jasne?

Patrząc na niego, zdałam sobie sprawę, że mówi całkiem poważnie i nie mam co protestować.

Serafin sięgną po leżące z tyłu pudełko.

— Weź to. To twój prezent. Zrób sobie z nim, co chcesz, ale nie mogę go wziąć. Obrożę nałóż Hitlerowi, na pewno mu się spodoba. — Siłą wcisnął mi pakunek do rąk. — Dobranoc, Kocurku, do jutra.

— Ta, dobranoc — rzuciłam, wysiadając z auta.

Serafin odjechał dopiero wtedy, kiedy przekroczyłam drzwi domu, jakby chciał się upewnić, że mieszkam akurat tutaj.


Pamiętajcie, że to tylko fikcja literacka. Nie należy powielać słabych tekstów na podryw Serafina oraz jego, jak i Melanii, zachowania.

Trzymajcie się ciepło!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top