#24 - Wszystko się ułoży

Nie przypuszczałam, że Serafin tak szybko złoży wyjaśnienia na policji. Wyśpiewał im to, co ustaliliśmy, a następnie zadzwonił do mnie, informując, że musi dać im dostęp do swoich rozmów wychodzących oraz smsów. Nie miałam nic przeciwko, jeśli miało mu to w jakiś sposób pomóc wrócić do szkoły. Nie zdziwiłam się też, gdy mama przyjechała w środku dnia, aby zabrać mnie na komendę, gdzie potwierdziłam słowa Serafina. Powinnam się była spodziewać, że moja mama nawet nie będzie zdziwiona tym, że zaczęłam się z nim spotykać.

— To było wiadome od momentu, gdy zgodził się zjeść kuchnię twojego ojca — mruknęła, a ja nie wiedziałam, czy to był przytyk w stronę taty (a przecież gotował naprawdę dobrze).

Serafin został zawieszony w prawach ucznia na czas trwania dochodzenia. Czarna Owca naszej szkoły nie budziła tymczasowo postrachu w przesiadujących na korytarzach pierwszakach. Nie ukrywam, że bez Glińskiego okropnie się nudziłam, więc więcej czasu spędzałam z kółkiem teatralnym, na nowo odzyskując więzi z tymi szurniętymi dzieciakami.

Oczywiście na ich czele stał Adam, który zgodził się pomóc Serafinowi. Trochę mi wcześniej nagadał, że jestem nieodpowiedzialna, wchodząc w coś takiego, ale tak naprawdę nie powiedziałam policjantom ani jednego kłamstwa. Pytali o tę dziewczynę, która złożyła zawiadomienie — czy ją znam, czy wiem, czego chciała od Serafina, czy wiedziałam o ich znajomości. Tak naprawdę odpowiedź na każde z tych pytań brzmiała nie, bo nawet jeśli Serafin domyślał się, że chodzi o spłatę rachunku za trawkę, nie mogliśmy wiedzieć, co dziewczynie naprawdę siedziało w głowie.

Największym jednak dla mnie zdziwieniem było przyjście Antka w czwartkową noc. Rozmawiałam z Glińskim przez telefon, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

— Zadzwonię do ciebie później, pa — powiedziałam i rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. — Wchodź.

Ułożyłam się na stosie poduszek, podciągając nogi pod brodę.

Antek sam ostatnio nie miał czasu ze mną rozmawiać. Widywałam go tylko w trakcie kolacji lub obiadu. Rano wychodził, zanim ja zdążyłam wywlec się z pokoju, a po powrocie ślęczał w książkach. Nie przyprowadzał też ostatnio żadnej dziewczyny. Zbliżał się koniec semestru i musiał spędzać czas w książkach, by utrzymać status stypendysty.

Wyglądał na mocno zmęczonego, miał zasinione oczy, włosy mu się nie skręcały w sprężynki tak jak zwykle, bo nie miał czasu na swoje włosowe rytuały.

— Hej — mruknął, zamykając za sobą drzwi. Za chwilę usiadł tuż obok mnie, nakrywając gołe nogi moją kołdrą. — Jak się czujesz? Opowiesz mi o tej akcji z twoim chłopakiem w roli głównej?

Chyba stwierdził, że nie da rady siedzieć, bo zaraz się położył, głowę wtulając w jedną z poduszek.

Umościwszy się wygodnie tuż obok niego, praktycznie leżąc nos w nos, opowiedziałam mu prawdę - o sprzedawaniu trawki, o formach zapłaty, które proponował dziewczynom i o tym, że historia z nieodwzajemnioną miłością to mój pomysł, bo nie znając faktu o handlu marihuaną, mogło to tak z boku wyglądać.

Leżał, a oczy mu się coraz bardziej zamykały.

— Jestem z ciebie dumny. Szkoda, że nie urodziłem się wcześniej, miałabyś oparcie w starszym bracie — zamajaczył półprzytomnie.

— Nie potrzebuję starszego brata, kiedy mam brata bliźniaka, Antek. Robisz za jedno i za drugie jednocześnie.

— Chciałbym być starszy, żeby móc cię wozić, gdzie będziesz chciała, żeby móc w końcu odpowiadać za to, co ewentualnie zrobię. Żeby mieć odwagę, by przyznać się przed rodzicami...

— Do czego chcesz się przyznać? — Mokre włosy Antka cały czas ocierały się o moją poduszkę.

— Boję się, że źle to odbiorą, wiesz?

— Ale co mieliby źle odebrać?

Nie dostałam odpowiedzi, bo zmęczony Antek po prostu zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem i bardziej przykryłam go kołdrą.

Nie pamiętałam, kiedy ostatnio spałam z bratem w jednym łóżku. Odkąd zaczęliśmy zauważać różnicę między płciami, każde trzymało się swojego pokoju. Wyjątkami były rodzinne wyjazdy do dziadków, gdzie zjeżdżały się ciotki z całej Polski i rzeczywiście walczyło się o każdy centymetr miejsca, by się gdzieś zdrzemnąć.

Tak sobie wspominałam czasy naszego dzieciństwa, aż w końcu sama zasnęłam.

***

Kiedy rano zadzwonił mój budzik, Antka już nie było. Zostawił po sobie tylko pomiętą pościel i wciąż lekko wilgotną poduszkę. Pomarudziłam sobie pod nosem, że będę musiała zmienić pościel.

Napisałam smsa do Serafina, choć nie spodziewałam się odpowiedzi tak wcześnie rano. Chłopak, gdy nie chodził do szkoły, wstawał najczęściej w południe. Gdy już się ogarnęłam i wyglądałam całkiem jak człowiek, zeszłam na dół. Tata pił kawę i czytał wczorajszą gazetę.

— Cześć — przywitałam się, wyciągając z lodówki mleko. — Stało się coś ciekawego w tych naszych okolicznych mieścinach, czy na razie cicho sza i nikt nic nie wie?
Ojczulek złożył starannie dziennik i spojrzał na mnie wilkiem.

— Hej, o co ci chodzi w tym momencie? — Próbowałam udawać oburzenie, ale mina ojca była przekomiczna.

— Jak mogłaś swojemu kochanemu tatusiowi nie powiedzieć, że znalazłaś sobie chłopaka? Przecież teraz będę musiał z mamą przeprowadzić z tobą tyle rozmów w krótkim czasie. O partnerstwie, o seksie, o... Czy my powinniśmy zapisać cię do ginekologa? W ogóle chcesz może brać pigułki? Czy powinniśmy zostawić tę decyzję tobie, czy może wymusić ją na tobie presją?

— Hej, hej, tato. — Usiadłam naprzeciw niego i położyłam mu dłoń na kolanie. — Spokojnie. Wiem, co mam robić. Jestem dużą dziewczynką, wiem dużo o życiu i nie musicie przeprowadzać ze mną żadnych rozmów. Jestem odpowiedzialna, wiem, co mam robić. Poza tym to mama powinna się zastanawiać, czy zapisać mnie do ginekologa, a nie ty, tato.

Ojciec spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.

— Nie wiem, które z nas powinno, pierwszy raz mam taką sytuację z dzieckiem. Z chłopcami jest łatwiej. — Podrapał się w tył głowy.

— Dam sobie radę, tato.

Resztę poranka spędziłam, próbując uspokoić ojca, że jeżeli będzie już miało do czegoś dojść pomiędzy mną a Serafinem, to z całą pewnością zadbam o to, by nie zostać nastoletnią matką, bo mam ciekawsze plany na przyszłość niż niańczenie płaczącego i sikającego w pieluchę bąbelka.

Jakież było moje zdziwienie, gdy wychodząc z domu, przed bramą zobaczyłam samochód Serafina. I samego Serafina też. Opierał się nonszalancko o przednie drzwi pasażera i palił papierosa. Wokół niego unosiły się kłęby dymu.

— Serafin? A co ty tu robisz? Przecież ty nie idziesz do szkoły — zagaiłam, podchodząc do niego.

— A gdzie moje "dzień dobry, kochanie, jak bardzo się cieszę, że cię widzę!"? — Uśmiechnął się zadziornie, zgasił papierosa na śniegu, a potem mnie pocałował. Smakował jagodowymi cygaretkami. — Chciałem cię zobaczyć. I odwieźć na zajęcia, tak jak zrobiłby to wzorowy chłopak. I tak nie mam lepszych rzeczy do roboty.

— No, dobrze, k o c h a n i e, to jednak bardzo się cieszę, że cię widzę — odparłam, stając na palcach i czochrając mu włosy. — A teraz czas, żebyś mnie rzeczywiście zawiózł do szkoły.

Kto by pomyślał, że Serafin Gliński znajdzie w sobie tylko miłości i samozaparcia, aby wstać rano i przyjechać po swoją dziewczynę. Może wcale nie była z niego aż taka czarna owca.



____

No i co tam u was słychać?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top