#23 - Co robi Serafin Gliński


Ciężko jest się poruszać po małym mieście, kiedy ma się szesnaście lat (no, prawie siedemnaście!) i nie ma starszych znajomych lub rodzeństwa, którzy mogliby podrzucić cię, gdzie ci się zamarzy. Siedząc na lekcji i bardziej bujając w obłokach niż słuchając nauczycielki, zorientowałam się, że ostatnio to Serafin wszędzie woził moją wygodną dupę. Żałowałam, że nie mieszkam gdzieś, gdzie prawo jazdy dostaje się wcześniej niż po osiągnięciu pełnoletności.

Musiałam więc poprosić kogoś o pomoc, a że mój brat był tak samo bezradny jak ja, zostało mi szukanie kogoś, kto byłby tak miły i po szkole podwiózł mnie do domu Serafina.

Chcąc nie chcąc, na kolejnej przerwie przecisnęłam się wśród uczniów i dopadłam Adama. Chłopak na mój widok przybrał rozanielony uśmiech i objął mnie ramieniem.

— Cóż sprowadza do mnie moją małą, kochaną koleżankę ze szkoły?

Jego przesłodzony ton głosu, który zgrywał przy kolegach, wywoływał we mnie odruch wymiotny.

— Podwieziesz mnie do Serafina? Muszę się z nim zobaczyć.

Mina mu zrzedła.

— Jesteś tego pewna? Nie słyszałaś, że oskarżyli go o gwałt?

— Przestań pierdolić głupoty, przecież on nic by takiego nie zrobił — żachnęłam się.

— Mela, znasz go od miesiąca, a ja od trzech lat. Jak myślisz, kto wie o nim więcej? — Wiercił mi dziurę w głowie swoim spojrzeniem przepełnionym wyższością, którą chciał mnie omamić. Nie mogłam tak się dać wodzić za nos.

— Sama ocenię, czy powinnam się go bać czy nie. Nie pytałam cię o śledczą ekspertyzę, tylko o podwózkę, więc odpowiedz na zadane przeze mnie pytanie.

— Tak, zawiozę cię. Lepiej, żebym to był ja niż przypadkowy gość, którego zaczepisz, jeśli ci odmówię.

— No właśnie, czyli świetnie się rozumiemy. — Teraz to ja sprzedałam mu promienny, choć sztuczny uśmiech. — Do zobaczenia po lekcjach!

***

Adam prowadził samochód zupełnie inaczej niż Serafin. Zatrzymywał się na każdym stopie, nie przekraczał prędkości o więcej niż dziesięć kilometrów na godzinę i nie słuchał radia. Jako że niewiele rozmawialiśmy, bo i nie mieliśmy o czym, w samochodzie panowała niezręczna cisza. Kilka razy nachodziła mnie ochota, żeby się odezwać, ale potem uświadamiałam sobie, że nie wiem, czy to właściwe.

Kto by pomyślał, że jeszcze miesiąc temu chłopiec, który siedział po mojej lewej stronie, tuż na wyciągnięcie dłoni, był moim ideałem. Teraz w głowie miałam tylko Serafina.

Dlaczego moje serce tak szybko zmieniło obiekt swoich zainteresowań? Może dlatego, że Gliński się starał - na swój własny, ciut popieprzony sposób, ale się starał. Adam po prostu dawał mi alkohol, by podtrzymać rodzącą się relację.

Ale mimo wszystko chłopak podwiózł mnie pod same drzwi i nie odjechał, dopóki nie weszłam do środka, co wydało mi się dziwne.

Serafin nie wyglądał na szczęśliwego, ale chyba trochę się ucieszył na mój widok. Jego ojca nie było znowu. W ogóle rzadko widywałam dyrektora. W kuchni był bałagan, co znaczyło, że Serafin próbował coś gotować. Pomogłam mu posprzątać, po czym pokazałam mu jeszcze raz, jak zrobić jajecznicę w taki sposób, by nie spalić patelni.

Potem przenieśliśmy się do jego pokoju, gdzie zamknął drzwi.

— Porozmawiamy w końcu o tym, co nam obojgu ciśnie się na język? — zapytałam, układając poduszki na łóżku w taki sposób, by móc się o nie oprzeć.

— Nie bardzo wiem, co powinienem ci powiedzieć — przyznał, siadając naprzeciw mnie, również po turecku. Stykaliśmy się nogami.

— Prawdę, Serafin.

Podrapał się po policzku.

— Pamiętasz te ślady, po których kazałaś mi spadać na drzewo?

— To mało powiedziane; kazałam ci wyjść i nie wracać, dopóki nie znormalniejesz. Ale koniec końców zrozumiałam, że normalność to pojęcie względne.

— Miałaś nosa. Te ślady rzeczywiście zrobiła mi dziewczyna. Dzień wcześniej, tak dokładnie.

— Czyli jednak z kimś spałeś?

— Tego nie powiedziałem. Chciałem, ale w odpowiedniej chwili się wycofałem.

— No to zacznij od początku i wszystko mi wytłumacz, okej? Jak krowie na rowie.

— Jak krowie na rowie? — parsknął śmiechem na jedno z moich powiedzonek, ale widząc wzrok, spoważniał. — Wiecznie potrzebna mi kasa, a jako że nie lubię prosić swojego ojca o cokolwiek, postanowiłem rozkręcić interes i hodować trawkę. To było ze dwa lata temu, gdy byłem jeszcze w pierwszej klasie. Gdy udało mi się wszystko logistycznie ogarnąć, musiałem jakoś przyciągnąć do siebie ludzi, a bycie synem dyrektora wcale mi nie pomagało. Tak więc na myśl mi przyszło, że jak zrobię popisowy numer na stołówce, że gdy w ogóle przejadę się na deskorolce po całej szkole, ludzie sami do mnie przyjdą. I tak dokładnie było. Wystarczyło szepnąć słówko jednej osobie, a wieści same się rozniosły. Pierwszy był Adam, to dlatego się z nim zakumplowałem. I tak sobie właśnie żyję. Wszyscy myślą, że moim symbolem jest domek na drzewie, do którego cię zabrałem na jakże romantyczne, noworoczne śniadanie. Generalnie to tam dokonuję transakcji. Ten domek znajduje się w środku lasu i ciężko tam dojechać, gdy jest się raz, tym bardziej, gdy jedzie się nocą. Poza tym zawsze zmieniam trasę. Wiesz jednak, jak to bywa z ludźmi - biorą coś na kredyt, a potem nie spłacają. A jako młody, napalony chłopak, stwierdziłem, że będę sprzedawać trawkę dziewczynom za niezobowiązujący seks. No i tego dnia dziewczyna miała dać mi kasę, ale przyjechała do mnie do domu i rzuciła się na mnie. Na początku nawet mi się to podobało, ale potem jej odmówiłem i jasno dałem do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i że jednak wisi mi kasę. Zgodziła się. Ale chyba była na tej samej sylwestrowej imprezie i widziała nas razem, bo przyszła do mnie drugiego stycznia i powiedziała, że jest spłukana i że chce spłacić dług tak, jak zawsze. Znów odmówiłem, więc wyszła, trzaskając drzwiami i krzycząc, że jeszcze zobaczę, co to znaczy nie wywiązywać się z umów. Nie sądziłem, że pójdzie na psy zgłosić gwałt, którego nie było!

Siedziałam tak, a moje usta otwierały się coraz szerzej i szerzej, aż w końcu się zamknęły.

Serafin właśnie przyznał się do handlowania marihuaną i do sprzedawania jej za usługi seksualne. W jakim cholernym świecie on żył, że nie pomyślał o tym, że kiedyś to się na nim odbije?!

— Jesteś głupi — skomentowałam tylko, wiercąc mu wzrokiem dziurę w głowie. Chyba poczuł się nieswojo, bo odwrócił wzrok. — Jesteś najgłupszym chłopcem, jakiego dane mi było poznać. Jesteś głupi, Serafin, słyszysz?! — rzuciłam w niego jedną z poduszek.

— Tak, wiem — mruknął. — Jeżeli powiem na policji prawdę, to nie pójdę siedzieć za gwałt, ale za handel narkotykami. Więc tak czy inaczej jestem w czarnej dupie.

— Ile razy spałeś z tą dziewczyną?

Wstrzymał się przez chwilę od odpowiedzi.

— Kilka.

— Czy ktoś może potwierdzić, że się spotykaliście?

— Nie mam pojęcia. Pewnie Adam, chociaż nie wiem, czy on byłby chętny do współpracy. Tymek pewnie też nie raz mnie z nią widział. — Znów podrapał się po policzku. — Chyba wiem, do czego zmierzasz.

— Jeżeli powiesz policji, że się z nią umawiałeś na niezobowiązujący seks, na który wyrażała zgodę, ale się w tobie zakochała, a ty jej dałeś jasno do zrozumienia, że nie interesuje cię związek, a potem zobaczyła cię z inną dziewczyną, może uwierzą, że zrobiła to z zazdrości. Mogę potwierdzić, że uganiałeś się za mną cały grudzień aż w końcu zostaliśmy parą. Bez wspominania o trawce, bo to inny temat, którego nie chcę zaczepiać, zanim nie skończymy teraz.

— Jesteś na mnie zła? — zapytał, zmieniając temat.

Westchnęłam.

— Byłabym zła, gdybyś kogoś mocno skrzywdził. Tyle ludzi pali trawę, że możesz się spotkać z tym tematem na każdym portalu społecznościowym. Więc byłabym głupia, gdybym złościła się za coś takiego. A tymczasem ty jesteś głupi, że dałeś się wciągnąć w taką intrygę.

— Jestem głupi.

— No, w końcu w czymś się zgadzamy. — Nachyliłam się i szturchnęłam go w ramię. — Głowa do góry, jakoś to będzie. Najwyżej będę odwiedzać cię w więzieniu. — Wzruszyłam ramionami.

— Przez dziesięć lat?

— Nie no, przez dziesięć lat to może nie, bo ileż można czekać na swój pierwszy raz.

W momencie wypowiadania tych słów, poczułam jak czerwienieją mi policzki.

— No wiesz, Kiciu, jeśli chcesz, to... — Nie dokończył, bo dostał poduszką w twarz.

— Zapomnij, że to powiedziałam!



Ja wiem, że już mnie nie było dłuuuugo. Ale ja wcale nie porzuciłam tej historii! Po prostu mam dużo innych rzeczy na głowie, więc musicie uzbroić się w cierpliwość!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top