Przymierze Krwi/Linnaq
Muszę przyznać, że wzięłam na swoje barki tekst, który zdołał zaciekawić mnie już od samego początku. Mianowicie, chodzi tutaj o opowiadanie autorstwa ISzka81 pt. „Przymierze krwi".
Można śmiało powiedzieć, że gdyby okładka trafiła na witryny sklepowe, każdy fan fantastyki nie byłby w stanie przejść obok niej obojętnie. Przedstawia ona ogromnego smoka na czerwonym tle, co dodaje szczyptę grozy i przykuwa uwagę. Nakierowuje to na motyw mitycznych stworzeń i wskazuje na gatunek opowiadania. Osobiście uważam, że okładka jest wspaniała oraz że doskonale widać, ile zostało poświęcone na nią zarówno czasu, jak i energii.
Jeśli chodzi o opis, czytelnik dowiaduje się nieco więcej á propos treści, jaką zawiera tekst. Spodobało mi się to, w jaki sposób przedstawiona jest w nim główna bohaterka, Calthia. To księżniczka, ale na pewno nie taka, która stosuje się do zasad czy wypełniania swoich obowiązków. Myślę, że to świetny przykład postaci wyznaczającej własną drogę. Dziewczyna ma również jednocześnie na uwadze dobro swojego kraju i kieruje się własnym rozumem, a nie jedynie informacjami podanymi „na tacy".
Po przeczytaniu zaledwie prologu udało mi się dostrzec wiele pozytywnych aspektów odnośnie do całokształtu opowiadania. Jest to przede wszystkim dopracowanie i precyzja, z jaką ten tekst został napisany. Widać, że autor(ka) naprawdę wczuł(a) się w klimat utworu i dał(a) radę przekazać konkretne, ale i tym samym istotne informacje potrzebne w dalszym rozwoju fabuły.
Narracja trzecioosobowa daje pełne pole do popisu, dzięki czemu można skorzystać z większości dostępnych możliwości, co ISzka81 z pewnością uczynił(a).
Według mnie, opowiadanie to zostało najpierw szczegółowo przemyślane, by wątki potoczyły się tak, a nie inaczej. Cała koncepcja także wydaje się niesamowicie ukazana, czytelnikowi pozostaje jedynie wczuć się w nastrój i poczuć ten dreszcz emocji, który – myślę – powinien mu towarzyszyć przy tym tekście.
Gdy czytam jakąkolwiek pracę do recenzji, zwracam dużą uwagę przede wszystkim na zasób użytego słownictwa. W tym przypadku nie miałam zastrzeżeń, znalazłam naprawdę wiele środków stylistycznych, które podkreślają znaczenie miejsc oraz samych postaci. Niewątpliwie przyjemniej czyta się jakiś utwór, gdy obiekty są szczegółowo zaznaczone i opisane. Dzięki temu nie trzeba zastanawiać się nad danym fragmentem tekstu i spokojnie przejść do następnego, co jest o wiele korzystniejsze, a co w „Przymierzu Krwi" się pojawiło, więc ode mnie za to duży plus.
Mogę się natomiast przyczepić o całkiem istotną kwestię – powtórzenia (chodzi o te zarówno pojedyncze przypadki, jak i o kilkukrotne przytaczanie zjawisk etc.). Oczywiście w niektórych przypadkach są one nieuniknione i dodają swego rodzaju mocniejszego zaakcentowania ekspresji w danym momencie/wydarzeniu. Jednak na dłuższą metę podczas czytania staje się to uciążliwe, równocześnie zważając na to, że widzi się praktycznie ten sam fragment ujęty w podobnych lub identycznych słowach. Zatacza się wtedy zbędne koło i pisze się coś, o czym się już niejednokrotnie wspomniało. Na przyszłość radziłabym zapamiętać, by dokładniej zwracać uwagę na dobór słów. Przyjemniej się wtedy będzie eksplorowało opowiadanie.
Rzadko kiedy, ale zdarzały się także zachowania lub rzeczy, które – przynajmniej dla mnie – mogły wydawać się mało realistyczne. Mając na uwadze to, że jest to opowieść fantasy, nie chcę kwestionować decyzji, które podjął (podjęła) autor(ka), lecz uważam, że wszystko ma swoje granice. Nawet w zupełnie innym świecie zwykły człowiek nie jest w stanie poruszać się ze znacznie szybką prędkością, sukcesywnie zaatakować kilkunastu rycerzy naraz lub walczyć po ciężkich obrażeniach, a co dopiero móc po takowych podnieść się błyskawicznie na nogi.
W tekście zawartych jest wiele informacji, które w dużym stopniu z czasem rozjaśniają sporo aspektów w fabule i akcji. To właśnie dzięki nim czytelnik bardziej skupia się na lekturze, a także pogłębia się w znaczenie przedstawionych wyrazów, tworzących całość. Nie ukrywam, opowiadanie czytało się dosyć przyjemnie, nie było zbyt wielu „kłopotów", a przygody toczyły się w przystępnym, stałym tempie.
Elementy są ze sobą spójne, a wątki logiczne. ISzce81 udało się w pełni ukazać rzeczywistość utworu z wielu perspektyw. Uwielbiam zwłaszcza to, że można dostrzec odczucia bohaterów, ich wewnętrzne rozterki i punkt widzenia. Wybory postaci nie są przypadkowe, każda pojedyncza decyzja wnosi coś do fabuły, dodając zarazem większą ilość informacji potrzebnych w rozwoju dalszej historii.
W rozdziałach umieszczone są przerywniki w postaci ozdobnych grafik kojarzących się z fabułą książki. Jest to dobry sposób na oddzielenie zarówno perspektyw bohaterów, jak i samego tekstu. To sprawia, że podnosi się poziom estetyki tekstu, a przede wszystkim wspomaga to lepsze czytanie.
Zauważyłam, że autor(ka) w dużym stopniu zwraca uwagę na kontakt wzrokowy bohaterów oraz ich gestykulację. Emocje towarzyszące postaciom w danej chwili mają na to duży wpływ, ponieważ to właśnie za ich sprawą jest łatwiej urzeczywistnić, z czym stykają się protagoniści i co nimi kieruje. Często pojawiają się wyrażenia takie jak; „lodowate spojrzenie", „ból w oczach", „mocno zaciśnięte pięści", co jest na pewno efektywne, lecz w przypadku jednego akapitu (nagromadzenia zbyt dużej ilości zbyt blisko siebie) radziłabym używać tych zwrotów rzadziej, by uniknąć powtórzeń, o których już wcześniej wspominałam.
Jeśli chodzi o sam klimat utworu, jest to coś, czego w tym przypadku nie można pominąć. Opowieść zachowano w stylu tajemniczości, grozy oraz ciągłego niepokoju. To zagadka, którą należy rozwikłać. Jestem wręcz pod wrażeniem tego, jak to wszystko łączy się w jedną, spójną całość i co rusz ujawniane są nowe sekrety.
Nieczęsto napotyka się w utworach literackich połączenie magicznych istot, jakimi są w tym przypadku smoki (inaczej olbrzymie gady, które cechuje inteligencja) oraz elfy, stworzenia ze spiczastymi uszami przypominające człowieka, które żyją w harmonii z naturą. Sam tytuł opowiadania daje wiele do myślenia – moja wizja względem tekstu wpierw była kompletnie inna, jednak nie ukrywam, takowa z uwzględnieniem tych ras i ich wspólnej historii jeszcze bardziej mnie zaintrygowała.
I wreszcie coś, bez czego opowieść nie byłaby w stanie istnieć – postacie. Zdołałam zachwycić się każdą z nich, nieistotne czy był to wiodący bohater, czy może tylko epizodyczny/poboczny, również nie liczyła się jego istota/ważność. Każdy tam posiada coś wyjątkowego w sobie. Podziwiam ogromnie za to wyobraźnię i pióro autora (autorki). Nikt nie został pominięty, jeśli chodzi o wizualizację lub charakterystyczne elementy. Każdy szczegół został dopracowany, wszyscy odgrywali tam swoją rolę, jakby było to konieczne, by przejść do kolejnych wydarzeń.
Calthia – dla mnie po prostu idealnie wykreowana, główna bohaterka, która sama podejmowała najważniejsze decyzje, te mniej lub bardziej korzystne, mające duży wpływ.
Jednak moim ulubieńcem, nie mogę dłużej tego ukrywać, przez cały ten czas był Abrath Strike. Przewodnik, a zarazem towarzysz dziewczyny. Dopełnia on swoim bytem cały utwór niesamowicie. Jest to według mnie najbardziej pasująca do reszty kreacji postać w opowiadaniu. Bez niego nie wyobrażam sobie tego tekstu. Jest to bowiem intrygujący, tajemniczy mężczyzna, ukrywający swoją przeszłość. Jednocześnie jest chłodny, oschły i nie okazuje uczuć. W późniejszych rozdziałach jednak widać jego rozwój; coraz bardziej odkrywał przed czytelnikiem swoje zupełnie inne oblicze zabawnego, chwilami wręcz romantycznego bohatera, który wobec Calthii czuł wyraźną słabość, równocześnie wciąż mając na uwadze jej bezpieczeństwo.
Rozdziały wywierały na mnie równie wielkie wrażenie, co sam przebieg wydarzeń i to, że akcja toczyła się bez najmniejszych przerw. ISzce81 udało się zaciekawić mnie w każdym możliwym momencie trwania fabuły, a to wszystko sprawiało, że czułam dreszcz podczas czytania, gdy bohaterowie przechodzili przez mniejsze lub większe przeszkody na ich drodze. Jednym słowem, zawsze działo się coś, co przykuło moją uwagę i nie pozwalało oderwać się od lektury.
Według mnie, ilość słów w jednej części stanowi tyle, ile powinien rozdział przeciętnego opowiadania, a nawet odrobinę więcej, niż powinno się w takim znaleźć. Nie jest to jednak duży problem, ponieważ zawsze trafiało się coś, co zdawało interesować i ciągnąć dalej losy uczestników wydarzeń. Sam fakt, że czytało się płynnie i bez komplikacji sprawił, że cały możliwy czas przeznaczyłam na przypatrywanie się bliżej szczegółom.
Non-stop przechodziła mi podczas przewijania myśl, że zaraz może się coś wydarzyć. Niepewność i ciekawość w jednym. Dużą uwagę przeznaczyłam na to, by na chwilę zupełnie odstać od rzeczywistości i przejąć problemy oraz zmagania, które przeżywali bohaterowie. Dzięki temu byłam w stanie zrozumieć jeszcze bardziej to, co autorka chciała przekazać, kształtując ich role w utworze.
Najważniejsza dla mnie część, która przypieczętowuje oraz nadaje wspaniałe i wiarygodne akcenty momentom, to opisy. Zarówno bohaterów, uczuć, jak i miejsc. Moim zdaniem to jest największa zaleta tekstu. Miałam wrażenie, że żadna informacja nie została pominięta, a wszystko zostało przemyślane od początku do samego końca. Wiadomo, co autor(ka) chciał(a) przekazać, czytało się to cudownie, uwydatniono najważniejsze szczegóły potrzebne do rozwoju opowiadania.
Podsumowując, „Przymierze Krwi" przez cały ten czas napawało mnie wieloma emocjami, a każdy kolejny rozdział sprawiał, że jeszcze bardziej stawałam się zaintrygowana, jak potoczą się dalsze losy bohaterów i przebieg fabuły. Wobec tego, uważam, że autor(ka) wykonał(a) swoje zadanie perfekcyjnie, obrazując szczegółowo każdy jeden element i skupiając się nie tylko na ogólnych informacjach, ale jednocześnie na mniej ważnych aspektach, które okazały się być kluczowe. Dziękuję za okazję przeczytania książki, życzę oczywiście pomysłów na dalsze tworzenie fantastycznych i emocjonujących dzieł!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top