Nie pozwól mi się bać/VaeVia
Tytuł: Nie pozwól mi się bać
Autor: Sliwka91
Pochylę się nad wzruszającym, denerwującym i gorącym romansem autorstwa Sliwka91.
Przymierzając się do przeczytania tego oto opowiadania, najpierw widzimy okładkę. Śliczna, różowa i cukierkowa, idealna dla tematyki romansu. Jednak po przeczytaniu wydaje się trochę zbyt wesoła, jak na tę historię.
Natomiast później spoglądamy na opis. Wystarczająco długi, świetnie napisany. Zdradza rąbek opowieści, ale tak naprawdę już po trzech zdaniach tego małego zaproszenia wiemy, czy zostaniemy na dłużej, czy może dalej będziemy poszukiwać naszego ideału. Cóż, gdybym trafiła na to przypadkiem, nie musiałabym dalej szukać.
Jednak w środku zastanawia mnie pierwsza część, a raczej jej nazwa. Droga autorko, skoro masz epilog, to dlaczego jest ,,Początek" zamiast prologu?
Skupiając się na fabule, historia opowiada o życiu Blanki Starskiej - dobrej, cichej, pilnej studentki. Nieco nieśmiała dziewczyna, czasem kąśliwa, która szybciej robi, niż myśli, trwa w szczęśliwym związku z niejakim Sebastianem. Ma przy sobie również dwójkę oddanych przyjaciół, Monikę i Dominika.
W pierwszych rozdziałach opowiadania możemy rozpływać się nad rozkosznością wspomnień z pierwszego spotkania Blanki i Sebastiana. Blondwłosy, bogaty mężczyzna, który będąc po uszy zakochanym w głównej bohaterce (zresztą ze wzajemnością), rozpieszczał ją, jak tylko mógł. Jednak kupując jej książki i czekoladki, które tak bardzo Blanka uwielbiała, narzekał na skalę tych prezentów. Właściwie upierał się, że to nie prezenty. Jedyny podarunek, który uznał za godny miana prezentu, to droga sukienka i szpilki kupione dla Blanki na zabawę sylwestrową. Oczywiście dziewczyna wzbraniała się rękami i nogami przed kupnem ubrania przez Sebastiana, ale był to uparty facet i podarował jej ten komplet w święta. W pełni się wtedy solidaryzowałam z bohaterką, ale jednocześnie trzymałam kciuki, aby nie odrzuciła tego gestu.
Skromna dziewczyna, pochodząca z biednej i rozbitej rodziny była znienawidzona przez matkę swojego ukochanego. Urszula, elegancka i bardzo nieznośna kobieta, na każdym kroku udowadniała, jak bardzo gardzi Blanką. Wszystko nasiliło się w sylwestrową noc, kiedy para, jadąc na zabawę, uległa wypadkowi. Nawet nie wiesz, droga autorko, ale łzy w oczach mi stanęły, czytając ten rozdział. Przyznam się, iż ogromnie Sebastiana polubiłam.
Wtedy do akcji wkroczyła Urszula, niczym najgorszy koszmar pojawiła się w szpitalu i obwiniała o wypadek niczemu winną Blankę. Wtedy, czytając również komentarze, wiedziałam na sto procent, że to właśnie ona będzie czarnym charakterem w tym opowiadaniu. Nieznośna kobieta! Skręcało mi flaki, czytając fragmenty poświęcone tej wiedźmie.
Jaki żal poczułam, gdy siostra Sebastiana dała Blance pierścionek zaręczynowy, którym miał się on oświadczyć. Od razu zaczęłam sobie wyobrażać, jak mogłoby wyglądać ich wspólne życie. Główna bohaterka zresztą też, razem z nią przeżywałam utratę Sebastiana.
Moje podejrzenia wzbudziła jednak tajemnicza, blondwłosa kobieta przychodząca do Sebastiana. Każdy, kto czytał to opowiadanie, z pewnością zauważył, że nie była zwykłą znajomą, spotkaną na ulicy. Dodatkowo, była niezbyt przyjaźnie nastawiona do Blanki. Sebastian jednak nie zamierzał tłumaczyć swojej dziewczynie, o co tak naprawdę chodziło.
W dalszych rozdziałach obserwujemy rozkwitający związek Moniki i Dominika oraz trudną, trwającą już rok, żałobę Blanki, podczas gdy u nich pomieszkiwała. Jako dobra przyjaciółka, Monika nie trzęsła się nad główną bohaterką, tylko wypychała ją w świat. Ta dziewczyna zdobyła moją sympatię, muszę przyznać. Twarda, niewylewna i rozsądna kobieta. Zdecydowanie moja ulubiona ze wszystkich bohaterów. Wraz z Dominikiem wcielają w życie przysłowie „przeciwieństwa się przyciągają", ponieważ on w tym duecie był żartobliwym, zawadiackim i niesfornym mężczyzną, który uwielbiał jazdę na desce i pracę w radiu.
Obserwując dalsze kąski, które serwowała nam autorka, śledzimy poważną sytuację, która miała miejsce w klubie, dokąd Blankę zabrali przyjaciele. Monika wtedy nie piła alkoholu, co mocno dało do myślenia zarówno mnie, jak i reszcie czytelników. Niemniej jednak Blanka niezbyt się tym przejęła, siedząc sama przy stoliku zwróciła uwagę na przystojnego bruneta, który również jej się przyglądał.
Następnie obserwujemy, jak ich relacja się pogłębia. W tym czasie przeplatają się różne wątki. Na Blankę ktoś poluje, a Konrad ratuje jej życie. W ciągu kilku rozdziałów możemy przekonać się, jak dużo ta dwójka ma ze sobą wspólnego. Oboje zranieni wydarzeniami z przeszłości, wydawać by się mogło, że są jak dwie krople wody.
Nic bardziej mylnego!
Konrad, wesoły mężczyzna, który stawiał wszystkiemu czoła, przewyższa we wszystkim Sebastiana. Odważny strażak dawał Blance dużo wsparcia i spokoju, był wyrozumiały. Naprawdę wyrozumiały, bo gdyby mnie ktoś traktował tak, jak Blanka jego, to już dawno zostawiłabym po nim mokrą plamę. Nasza bohaterka bowiem była wstrętna! Jej zbyt długa, jak na moje oko, żałoba przysłaniała jej obraz całego świata. Wzbraniała się ogromnie przed jakimkolwiek kontaktem z Konradem.
Każdy jednak zauważał w niej duże zmiany, które wywoływała znajomość ze strażakiem. Blanka wychodziła z nim na spotkania i coraz częściej przypominała tę Blankę sprzed wypadku. I bardzo dobrze się stało, bo jej zachowanie wywoływało u mnie palpitacje serca!
Jakie było moje rozczarowanie, kiedy rozwiązała się zagadka tej blondynki. Muszę przyznać, że dałam się nabrać razem z Blanką. Ta jednak po krótkim, jak na nią, epizodzie rozpaczy w końcu zrozumiała, że nie było warto. Ku mojej nieopisanej radości dopuściła w końcu do siebie Konrada, który tak bardzo na to czekał.
Nie zdradzę już więcej z fabuły, bo dopiero od tego momentu zaczyna się prawdziwa akcja. Nadszedł czas na wyrażenie mojej opinii.
Niekonwencjonalny pomysł, nietuzinkowa fabuła i powoli posuwająca się akcja. Opisy to coś idealnego w tym opowiadaniu, kompletnie wpasowały się w mój gust. Nie są ani za długie, ani za krótkie. Nie są też przytłaczające, są „luźne" i przyjemne dla oka. Rozdziały długie, ale nawet się nie zorientujecie, kiedy przeczytacie trzy naraz.
Stylistyka i gramatyka na bardzo wysokim poziomie, absolutnie żadnych błędów ortograficznych. Jedynymi wpadkami są sporadycznie zgubione spacje.
Bohaterowie wykreowani znakomicie, każdy z nich ma swój unikalny charakter. Postacie poboczne nie giną w czasie, jak w wielu opowiadaniach.
Zakończenie naprawdę pozostawiło we mnie ogromny niedosyt, zapowiadam droga autorko swoją obecność w drugiej części!
Cóż, naprawdę dobrze napisane opowiadanie z niebanalną historią. Polecam każdemu miłośnikowi nieprzewidywalnych romansów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top