Nie do uwierzenia/Anna_Dziedzic
Tytuł: Nie do uwierzenia
Autor: KryminalnaStreet
Nie lubię oceniać krótkich opowiadań. Mam wtedy problem z doborem słów, wyrażeniem opinii, bo niewiele wiadomo. Postaram się jednak, jak najlepiej przedstawić swe zdanie na temat pięciu dostępnych rozdziałów „Nie do uwierzenia" KryminalnaStreet.
Opis jest dobry. Wprowadza w fabułę, przedstawia sytuację, a jednocześnie nie zdradza zbyt wiele. Dostajemy śmierć, tajemnice i bohaterów, razem z którymi mamy szukać odpowiedzi. Zawiera jednak błędy, co zniechęca. Jeżeli opis nie jest napisany poprawnie, mało prawdopodobne jest, by z historią było inaczej. W oczy rzucają się powtórzenia oraz wyrażenie „mimo iż", które nie powinno zostać rozdzielone przecinkiem. Ponadto nie mogę przejść obojętnie obok Polaka pracującego w FBI, a mieszkającego w Polsce. Do FBI przyjmują tylko tych, którzy posiadają amerykańskie obywatelstwo, dlaczego więc nie mieszkają w Stanach? Tym bardziej że sama podróż między krajami zajmuje dużo czasu, a agenci federalni muszą być stale w gotowości.
Niestety, ale brak porządnego researchu ujawnia się również w każdym z rozdziałów. Zacznijmy jednak od początku.
Jak nakreślił nam opis, opowiadanie dotyczy szukania odpowiedzi, rozwiązania zagadki śmierci Marka, który znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Po katastrofie lotniczej nie da się bowiem zidentyfikować jego zwłok. Jego żona oraz dwie córki, gdy się o tym dowiadują, wyruszają do Stanów, gdzie zastają pustą skrytkę na lotnisku oraz trupa w ich kuchni. Pojawiają się pytania, a odpowiedzi brak. I tak rozpoczyna się śledztwo.
Zamysł sam w sobie mi się podoba, historia ma potencjał, zwłaszcza że jest dosyć oryginalna. Przynajmniej ja nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Z wykonaniem jednak jest gorzej.
Research — Od samego początku zauważalny jest jego brak. Służby federalne są dosyć specyficzne i trzeba dużo o nich poczytać, nim zabierzemy się za pisanie. Zacznijmy od tego, że rodzinę Marka przesłuchuje agent nie przydzielony do sprawy, co wygląda na śledztwo na własną rękę. Do tego zdradzanie szczegółów dotyczących dochodzenia i jego przebiegu. A na koniec włączenie do sprawy agenta, ponieważ rodzina zmarłego to jego przyjaciele, a na dodatek wmieszana w to jest jego dziewczyna. Zazwyczaj najbliższych odsuwa się od sprawy ze względu na konflikt interesu i brak obiektywizmu. Zachęcam do poszukania informacji na temat FBI, aby historia była porządna.
Opisy i dialogi — Tych pierwszych jest niewiele, prawie nie ma w ogóle. Całe rozdziały wyglądają, jakby był to tylko dialog, źle zapisany swoją drogą, ale o tym później.
Otwierając dowolną książkę (o ile nie jest to dramat), w środku spodziewamy się znaleźć opisy, które wskażą nam wygląd postaci, pozwolą przeżywać ich emocje, wyobrazić sobie scenerię, otoczenie, poczuć się bohaterem opowieści. Gdy wchodzimy w NDU, dostajemy kilka zdań opisów i mnóstwo wypowiedzi, z których tylko niektóre dostają wstawki narratora. Nie pozwala to poznać stylu autorki, wciągnąć się, nie daje miejsca wyobraźni i nie zachęca. W dodatku opisy te pozbawione są emocji.
Emocje i uczucia — Czy to nie dla nich czytamy? Jeśli o mnie chodzi, to jeden z głównych powodów, dla których sięgam po książkę czy opowiadanie. Chcę na chwilę stać się kimś innym, żyć czyimś życiem, odczuwać jego emocje. W NDU jest z tym pewien problem.
Autorka nie zapomina o żałobie i bólu po stracie bliskiej osoby. Opisuje cierpienie żony i córek Marka, zwraca uwagę na towarzyszące temu gniew, rozpacz, bezsilność. To ogromna zaleta, ponieważ wiele początkujących autorów o tym zapomina.
Nie udało mi się jednak tych emocji poczuć. Chociaż są one wspomniane, widoczne w krzyku i oburzeniu, brakuje wgłębienia się w te emocje, oddania prawdziwego uczucia. Osobiście, gdy piszę o tym aspekcie, staram się poczuć to, co powinien czuć bohater, i oddać to słowami. Nie wiem, na ile mi wychodzi, ale czytelnicy twierdzą, że jest dobrze.
Uczucia są ludzkie, nie bójmy się ich. Nic tak nie przyciąga czytelnika, jak postać, z którą może się utożsamić, którą może zrozumieć. A w tym pomagają emocje towarzyszące czytaniu.
Bohaterowie — Ze względu na krótkie opisy niewiele o nich wiadomo. Podobno, żeby sprawdzić, czy kogoś dobrze znamy, należy wymienić dziesięć jego cech. Mamy Anastazję, wdowę po Marku, której przymiotu nie wymienię nawet jednego. Jedyne, co wiadomo, to, że kochała swego męża. Z córkami mężczyzny jest niewiele lepiej. O Martynie mogłabym powiedzieć, że jest ciekawska, o czym świadczy jej zainteresowanie rzekomo pozostawionym w skrytce na lotnisku przedmiotem, cicha, dziecinna. Ania występuje najczęściej, a z jej reakcji wnioskuję, iż nie potrafi znieść niewiedzy, nie chce pozostawać bierna, czuje potrzebę działania. Oprócz trzech pań, pojawia się jeszcze Arthur, Andrew, Chelsea, lecz oprócz jawnej głupoty tej ostatniej (kto udaje, że parasol jest pistoletem i myśli, że bandyta tego nie zauważy tylko dlatego, że jest ciemno?), nie wiem nic na temat ich charakteru.
I tu wracamy do opisów, bowiem to za ich pomocą łatwo nakreślić charakter postaci. Z dialogów, owszem, można co nieco wywnioskować, ale tylko wtedy, gdy się odzywają, gdy robią to w różnych sytuacjach. Tymczasem nie mogę nic więcej powiedzieć na ich temat, ani pozytywnie, ani negatywnie.
Błędy — Tych było sporo. Począwszy od najzwyklejszych literówek, od których się wręcz roiło, przez interpunkcję, po to, co boli najbardziej — ortografię (przykład „bióro"). Do tego należy doliczyć błędna odmianę imion i źle zapisane dialogi, o czym za chwilę. Na razie chcę wspomnieć o jednym z błędów interpunkcyjnych. Nie będę wymieniać i poprawiać tu wszystkiego, bo nie ma to sensu. To może zrobić beta albo sama autorka, szukając zasad lub posługując się dostosowanymi specjalnie do tego stronami internetowymi (sama kiedyś z nich korzystałam, dzięki czemu poznałam wiele zasad, których w szkole nie uczą).
O czym chcę wspomnieć? O ilości znaków interpunkcyjnych. Zasada jest taka: jeden lub trzy. Dotyczy to kropek, wykrzykników i znaków zapytania. Jeden lub trzy. Nie cztery, pięć czy jakakolwiek inna ilość, jak to często stosuje autorka. Trzy wystarczająco podkreślą podniesiony ton, ale i te nie zawsze są potrzebne; często naprawdę wystarczy jeden.
Zapis dialogów — Tu mamy spory problem, ale postaram się to wytłumaczyć najlepiej, jak potrafię.
1) Kiedy narracja zaczyna się od słowa dotyczącego mówienia, nie stawiamy kropki na koniec wypowiedzi, a narrację zaczynamy małą literą:
— Idę do sklepu — powiedziała/oznajmiła/rzekła/informuje...
2) Kiedy narracja zaczyna się od słowa nie dotyczącego mówienia, stawiamy kropkę na koniec wypowiedzi, a narrację zaczynamy dużą literą:
— Idę do sklepu. — Nie czeka na odpowiedź/Zakłada buty/Otwiera drzwi...
3) Kiedy narracja przerywa wypowiedź, nie stosujemy znaków interpunkcyjnych, nawet gdy w wypowiedzi powinien pojawić się przecinek, a narracja, bez względu na to, czy dotyczy mówienia, czy nie, zaczyna się małą literą:
— Byłam wczoraj w kinie — powiedziałam — i oglądałam świetny film.
— Dzwoniła mama — popatrzył na mnie — ale nie odebrałem.
Mam nadzieję, że wyjaśnienie i przykłady są zrozumiałe i pomogą autorce oraz innym poprawnie zapisywać dialogi.
Ponadto stosujemy pauzy (—) lub półpauzy (–), a nie dywizy (-), o to się jednak nie czepiam, bo wiem, że Wattpad lubi to zmieniać. Wspomnę jeszcze o spacji, którą należy postawić po myślniku, obowiązkowo trzeba oddzielić słowa od pauz.
Odmiana imion i nazwisk — Warto zauważyć, iż nie zawsze podczas odmiany i dodania końcówki należy postawić apostrof. Kiedy imię lub nazwisko kończy się spółgłoską, unikamy apostrofu (Nixon — Nixona, Nixonem, Nixonowi; Arthur — Arthura, Arthurem, Arthurowi). Wiele imion angielskich w ogóle jednak się nie odmienia, zależy od wymowy. Należą do nich Chelsea czy Andrew.
Skoro jesteśmy już przy imionach, wspomnę o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Otóż anglojęzyczni ludzie często mają problem z wypowiedzeniem polskich imion. Nie wszystkich, ale jednak. Tak więc mało prawdopodobne jest, by o Ani, mówili inaczej niż Anna, a już na pewno nie będą mówić Ania albo Anka w zależności od humoru i tonu wypowiedzi.
Podsumowując, historia ma potencjał, ale trzeba sporo nad nią popracować. Polecam zacząć od porządnego researchu, następnie poprawić błędy, w czym pomóc mogą strony internetowe lub beta, i poćwiczyć pisanie opisów. Jeśli chodzi o to ostatnie, polecam ćwiczenie wymyślone przez Czarownicezwatt, które można znaleźć na ich profilu. „Być pisarzem" to inicjatywa mająca pomóc właśnie poprawiać umiejętności pisania opisów, czy to pogody, czy uczuć, czy czegokolwiek. Dopiero się rozkręca, ale to naprawdę dobry pomysł.
Muszę też przyznać, że widać postępy w pracy autorki. Rozdziały są coraz dłuższe, a opisów powoli przybywa. Jednak przed autorką jeszcze długa droga i sporo pracy. Jestem jednak pewna, że gdy poprawi błędy, popracuje nad warsztatem i zorientuje się w pracy FBI, przyciągnie wielu fanów kryminałów, w tym mnie.
Życzę powodzenia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top