Krucza Tancerka/Tail90
Krucza Tancerka — FannyBrawne99
Druga recenzja okazała się nie być wcale łatwiejsza od pierwszej — przecież trzeba kontynuować dobrą pracę!
Podjęłam się pozycji dosyć długiej. „Krucza Tancerka" FannyBrawne99 jest opowieścią typowo młodzieżową, która obecnie ma około dwudziestu ośmiu rozdziałów, na pewno nie należących do najkrótszych, jak często ma to miejsce przy tego typu historiach. I „Kruczą Tancerkę" przeczytałam właśnie drugi raz.
Powieść FannyBrawne99 ma zawrzeć się w jednym tomie, ale sugerując się potencjalną ilością tekstu i wydarzeniami, możemy sądzić, że zbliżamy się do ⅔ historii. Sama akcja prowadzona jest spokojnie, ale nie oznacza to, że nudnie. To przemyślana i poukładana fabuła z wieloma wartościami, jakie powinny być poruszane właśnie w tego typie lekturach.
Przygody Karoliny i Marcina zaczęłam śledzić na początku tego roku, kiedy byłam jeszcze świeżynką na Wattpadzie i szukałam opowieści z nutką magii, takich odrywających od rzeczywistości. Chociaż lektura jest dedykowana na pewno młodszym ode mnie, była całkiem fajną odmianą wśród wielu historii, które w tym serwisie się pojawiają. Nie spotkamy tu bad boya i jego szybkiej bryki ani stosunków seksualnych w pierwszym rozdziale... Wait. Ok, w pierwszym rozdziale jest zalążek sceny łóżkowej, ale to zupełnie co innego niż myślicie. Uwierzcie, będziecie zaskoczeni.
Początkowe wrażenia zostały ze mną na długo i nawet przy przypomnieniu sobie tej pozycji nadal uważam, że to opowieść, którą warto przeczytać.
Skupiając się na elementarnych sprawach, pozwolę sobie nie opiniować okładki z bardzo prostej przyczyny — jestem jej autorką. Zostawiam więc ten fragment dla Was, od siebie jedynie dodam, że to chyba najlepsza, którą zdarzyło mi się zrobić.
Jak za to przedstawia się opis?
W pierwszym momencie moglibyśmy założyć, że mamy do czynienia z nastoletnim kryminałem. Jedynie sugestia o snach zostawia nam pewien domysł pojawienia się wątków magicznych, których z czasem nie będzie brakować w fabule. Mimo to skonstruowany jest on bardzo ciekawie, nie widzę w nim błędów i sprawił, że zaczęłam czytać na długo nim dane było mi przygotować recenzję. Zarysowuje nam początek, nie zdradza za wiele, jak się potoczą dalsze losy, i może jedynie brakuje w nim pewnego chwytu marketingowego, wzbudzającego myśl: „Boże, muszę to przeczytać", chociaż nie do końca jestem pewna, co mogłoby nim być. Postawiłabym osobiście na jakąś większą nutkę magii.
„Krucza Tancerka", mimo tytułu, kojarzy mi się z ogniem — w pamięć ogromnie zapadł mi fragment, kiedy w magiczny sposób dochodzi do zapalenia się zasłonek w sypialni na zamku Massalskich. Spalenie na stosie grozi też czarownicom. W dalszych też rozdziałach pojawia się andegdotka o świeczce i spaleniu domu. Te trzy fragmenty ugruntowały we mnie przekonanie, że żywiołowa zresztą Karolina ma więcej wspólnego z płomieniami niż z krukiem — choć on jest symbolem czarownic. I może właśnie ten ogień, albo chociaż kruk, byłyby idealnym elementem efektu WOW w opisie.
Co nas jeszcze zaciekawi z kwestii podstawowych?
Każda częśc rozpoczyna się od cytatów z różnych piosenek, wierszy, fragmentów powieści — wszystkie nawiązują do zdarzeń i emocji z rozdziału, a także zdradzają, że panna FannyBrawne99 to niezwykle oczytana dziewczyna.
Skoro zaznaczyłam, że jedynie moglibyśmy założyć, że „Krucza Tancerka" jest kryminałem, co sprawia, że nim nie jest?
Karolina Działyńska wraz z rodziną przenosi się do nowego miasta, gdzie zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Zaprzyjaźnia się z Julią, którą koledzy szykanują za swoją teorię, że przyczyniła się do śmierci popularnej uczennicy, sama zaś trafia w środek miłosnego trójkąta z Marcinem i Michałem.
Na domiar tego nawiedzają ją bardzo rzeczywiste sny, które zaburzają życie codzienne. Nie jest bowiem dla niej normalne, że nocą jej bliscy stają się bohaterami z XVII wieku, zaś mężem w takiej scenerii, w dodatku bardzo zakochanym, okazuje się niezbyt lubiany i akceptowany przez Karolinę Marcin. Jeśli dodamy do tego obecność hrabianki Eleonory, która w snach mizdrzy się do księcia Massalskiego, zaś w rzeczywistości jest tą zmarłą popularną uczennicą, nie dziwnym jest, że nasza bohaterka popada w pewien obłęd i czuje się, jakby siedziała na karuzeli, która obraca się nie w tym kierunku, co powinna.
To jest właśnie ten element, który powodował, że czytałam kolejne rozdziały. Sposób, w jaki Fanny posuwa fabułę, nie pozwala się oderwać. Śledzimy chronologicznie wydarzenia ze szkoły i życia Karoliny, ale też i sny, które wcale nie są „urwane z choinki", tylko również mają swoją kolejność i związek przyczynowo-skutkowy. Każda część przedstawiała nam nowe wizje i nowe możliwości powiązań, nie dając ciągle jednoznacznej odpowiedzi, jaki może być finał całej historii. Ja w sumie miałam ułożone dwie teorie, które niewiele miały wspólnego z chwilą, kiedy dowiadujemy się prawdy — kiedy jednak ona wychodzi na jaw, wcale nie jesteśmy usatysfakcjonowani — pozostaje jeszcze kilka tajemnic, które czekają na rozwiązanie.
Chociaż nie jestem wielką miłośniczką literatury o nastolatkach, wszak duża ze mnie już kobieta, tak muszę pochwalić autorkę za jej podejście do tematów stricte szkolnych. Nie są one w żaden sposób sztuczne, właściwie bardzo często możemy mieć wrażenie, że to zapis realnych rozmów i prawdziwych emocji, jakie przeżywają uczniowie. Uczą się na przerwach do sprawdzianów, odrabiają lekcje, ekscytują się studniówką i mają zajęcia dodatkowe. Nauczyciele mają swoje przyzwyczajenia, nawet pojawiają się lektury i przypomnienie ich fabuł. Jednym słowem — możemy traktować „Kruczą Tancerkę", jako fajną powtórkę z własnych licealnych wspomnień lub przedsmak tego, co czeka na lekcjach przed maturą.
Nie zabrakło też emocji. Prócz konsternacji Karoliny, która nie wie już, co ma myśleć o sobie samej, na uwagę zasługuje ładnie rozpisany wątek romantyczny. Przecież nie mogłoby się obyć bez młodocianej miłości! I tu pojawia się mały schemat, ale w żaden sposób nie nużący — trójkąt. Michał, który ewidentnie jest zakochany w Karolinie, Marcin, który jest „świadomy" i również darzy ją uczuciem, i wreszcie sama Karolina, która w snach miłuje swojego księcia, jednak w szkole uważa go za ostateczne zło. Obserwujemy, jak ich relacje się zmieniają, niczym w kalejdoskopie, oczywistym jest, że shipujemy natychmiast głównych bohaterów i czasem boli nas serce, gdy widzimy, że ciężko im się porozumieć. Chciałoby się nawet złapać dziewczynę za fraki i wbić jej do głowy naszą wolę, co do tego, jak powinna się zachować.
Zasłużone więc brawa należą się autorce za to, że nie zrobiła z tego typowego romansu, gdzie bohaterowie kochają się natychmiast i po imprezie uprawiają seks na tylnym siedzeniu pożyczonego od rodziców auta. Uczucia są dojrzale przedstawione i budują poważne zobowiązania wszystkich stron. Szkoda jednak Michała, który nawet w chwilach, kiedy Karolina jest skłonniejsza jemu niż Marcinowi, cały czas musi walczyć o wyjście z tak zwanego „friend-zone'u".
Kim są nasi bohaterowie?
Postaci jest sporo i każda ma znaczenie, niezależnie od ilości poświęconego im czasu. Karolina jest bardzo rozsądną nastolatką, ułożoną, pochodzącą z rozbitej rodziny. Mimo to jest charakterna, żywiołowa, o czym zresztą wspomniałam, i przede wszystkim bardzo analizująca. Czego jednak moglibyśmy się innego spodziewać, gdybyśmy sami mieli takie nocne „rozdwojenie jaźni". Podejrzewam, że właśnie tak czułabym się na jej miejscu. Skonfundowana, potrzebująca rozmowy — Karolina jednak wie, że nie może pozwolić sobie na gadatliwość — groziłoby jej to, jak sama określiła, „zamknięciem w wariatkowie i amerykańskimi eksperymentami".
Widać też ogromną różnicę pomiędzy Karoliną ze snów a Karoliną z XXI wieku. Tamta jest dosyć skryta, nieśmiała, ale gdy pojawia się rywalka w postaci Eleonory, jej myśli stają się podobne do tych, którymi operuje Działyńska. Dzięki temu nie mamy poczucia, że to dwie różne dziewczyny — podobnie przeżywają smutki i radości.
Podoba mi się też w niej lotność umysłu. Sytuacja, w której się znalazła, jest pięknym motywem literackim, ale można łatwo się potknąć, nadając jej zbytniej rozpaczy lub odwrotnie — entuzjazmu. Trzeba znać umiar i wyważyć emocje. Pamiętacie Harry'ego Pottera, gdy dowiedział się, że jest czarodziejem? Osobiście, po latach teraz uważam, że właśnie za szybko jego postać przyjęła za normalność fakt istnienia Hogwartu. Co prawda, miał jedynie dziesięć lat, państwo Dursley wszystko potwierdzili, zaś ich wcześniejsze zachowanie jawnie pokazywało, że coś jest na rzeczy, ale zabrakło tego elementu podważania swojego położenia. Karolina jest jego przeciwieństwem. Odzywa się w niej zdrowy rozsądek i chociaż walczy z myślą, że „jest dziwadłem", tak w głębi duszy wszystko zaczyna rozumieć i powoli akceptować.
Co innego Monika! Monika jest młodszą siostrą, która jest książkowym przykładem młodszej siostry — powtórzenie w tym miejscu z mojej strony jest całkowicie zamierzone. To często pyskate dziewczę, bardzo rozmowne i pomysłowe. Sypie ciągle zdaniami wyciągniętymi z różnych fandomów, ma milion własnych teorii co do umiejętności Karoliny i jej relacji z Marcinem. Dla niej te zjawiska są zupełnie spodziewane, normalne i w pełni akceptowalne — podchodzi do tego, jak do oglądania seriali. Skoro w telewizji to możliwe, to czemu nie w życiu realnym?
Ładnie wykreowaną postacią jest Marcin. On i jego wersja ze snów, książę Massalski, mają ze sobą więcej wspólnego — możliwe, że to kwestia tego, że gdy poznajemy Marcina, on już jest uświadomiony, stąd jego reakcje są zupełnie naturalne. Nie jest zwykłym nastolatkiem. Ma swoje problemy i nie boi się rozmawiać o nich z dorosłymi. I też bywa uparty, chociaż czuć, że mimo wszystko pozostaje pod wpływem swego wuja. Wykorzystuje jednak to do czynienia czegoś dobrego, co pozwala nam mieć o nim naprawdę dobrą opinię i całkowicie nie rozumieć, dlaczego ten ship ciągle nie działa.
Nie można też wspomnieć o dorosłych w świecie Kruczej Tancerki. To oni bardzo wyróżniają tę powieść na tle wattpadowych „opek". Tutaj rodzice, nauczyciele nie są amebami, którzy nie mają pojęcia, co się dzieje z dzieciakami. Bywają czasem przewrażliwieni (jak mama Karoliny) lub też całkowicie zagubieni w rodzicielstwie (ojciec Karoliny i jego zapominalstwo), ale wiele razy służą pomocą młodzieży (i tu wielkie pokłony dla Anny i nauczyciela języka francuskiego, zwanego potocznie Dumasem). Relacje ich i młodych czasem wyglądają na mocno rozluźnione, co może dla mnie, wychowywanej jeszcze z myślą, że dorosły to dorosły i jakiś dystans jest — przynajmniej z nauczycielami czy obcymi — jest nieco infantylną wizją, ale wiem, że czas iść z duchem czasu. Mimo tej śmiałości, uczniowie nigdy nie pozwalają sobie na za dużo, zaś wszelkie „wyskoki" są przez pozostałych bohaterów uważane za wysoce niestosowne. Reakcje rodziców na sytuację, która zmieniła życia, są również konsekwentnie zbudowane i pasują do charakterów, jakie zostały im podarowane. Słowem, w kreacji bohaterów i ich wzajemnej relacji nie dopatrzyłam się żadnych bzdur.
Z czym jednak pojawił się kłopot?
Wiecie, z czym miałam ogromny problem, szykując sobie notatki do tej recenzji? Z obiektywnością. Nie da się ukryć, że ja i FannyBrawne99 jesteśmy „wattpadowymi" znajomymi i regularnie czytamy swoje opka, bo nawet gdybym chciała udawać. że tak nie jest, to Wy głupi przecież nie jesteście. W sumie Fanny czyta regularniej ode mnie, ale też się staram. Kiedy więc się lubi autora i jego dzieła, ciężej jest odnaleźć w sobie krytyczne oko. Może nawet nie tyle dopatrzeć się fragmentów słabszych, co oficjalnie o nich napisać. Z drugiej jednak strony — po to mamy przyjaciół w świecie pozawirtualnym, by nie bali się nam powiedzieć, co robimy źle.
Mając więc w sercu nadzieję, że nie ucierpi na tym nasza znajomość, zrobię to w pełni profesjonalnie.
Pierwszą rzeczą, którą dostrzegamy nie zawsze na plus, to długość rozdziałów. Mając w głowie wiedzę, że Krucza jest pisana dla młodzieży szkolnej, winno się pamiętać, kiedy najczęściej młodzież ta czyta opowiadania na Wattpadzie. Zazwyczaj są to nudne lekcje, czas, kiedy są w podróży między szkołą a domem, i pewnie wieczory po odrobieniu pracy domowej — chociaż w domyśle zostawiam, że zdarza się i podczas. Z racji, że nie są to długie godziny, rozdziały „Kruczej Tancerki" mogą wymagać od nas czytania na raty, co znowuż przekłada się na zrozumienie tekstu.
Nie jest to jednak błędem! Przecież wielu z nas lubi, kiedy części są treściwe i wiedząc, że istnieje grom opowiadanek, gdzie nawet jednego tysiąca słów nie uraczymy, „Krucza Tancerka" w tym miejscu wygrywa w przedbiegach. Jednakże, będąc świadomą, że i mi zdarzyło się czytać z przerwami, na pewno większy entuzjazm wzbudziłyby we mnie rozdzialy o nieco krótszej wersji.
Gdzie więc znaleźć złoty środek i szukać rozwiązania?
Tu się pojawia kolejna kwestia. Przeciągające się dialogi. Opowiadanie jest naszprycowane rozmowami, najczęściej znajomych w czasie przerw oraz pomiędzy Karoliną i Moniką (a ta druga ma bardzo często wiele do powiedzenia). O ile często są one komiczne i naturalne, tak mają tendencję do bycia czymś, co przypomina zapis scenariusza. Śledzimy każdą wypowiedź bohaterów, rzadkością jest przytoczenie słów w postaci narracji. Dodatkowo, zdarzają się zwroty, które sugerują, że autorka ma naprawdę wielką wiedzę o literaturze i historii, ale dla przeciętnego czytelnika Wattpada, bywają momentami mało zrozumiałe, jakby były przeznaczone tylko i wyłącznie dla obecnych w opowiadaniu — my jesteśmy tylko podsłuchiwaczami. Nie tyczy się to tylko i wyłącznie komentarzy o filmach i książkach (a tych jest naprawdę sporo), ale też i prywatnych stwierdzeń pomiędzy postaciami o wydarzeniach z ich szkoły, które pozostają w pewnym „kodowaniu", znanym tylko tym, którzy byli danych kwestii świadkami. W takich też momentach wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby użycie narracji, która automatycznie pozwala na pewne wyjaśnienia, niż ciągu dialogów. Zauważyłam też swego rodzaju zasadę — mamy akapity z narracją, opisami oraz myślami Karoliny i Marcina, a następnie akapity tylko i wyłącznie pogaduszek, którym brakuje momentami przerywnika w postaci powrotu narracji. Przez to, zdarza się, że kolejne rozmowy zaczynają już brzmieć podobnie — coś o książkach, coś o wydarzeniu ze szkoły, coś o filmach.
Cieszy mnie ogromnie szczegółowość, z jaką są one napisane, jednakże mogą one być przyczyną pewnego zmęczenia czytaniem, szczególnie gdy sięga po powieść osoba mniej lubująca się w tematyce opowiadań typowo szkolnych. Nie ukrywajmy, „Krucza Tancerka" wspaniale realizuje wątek magiczny i romantyczny; to one w dużej mierze przykuwają uwagę, stąd tak częste rozwlekanie się nad tematami planów lekcji, zajęć i lektur wpływa na nie zawsze miłe ogólnie postrzeganie opowieści.
Irytację potrafi również wywołać Monika. Jej kreacja jest momentami zbyt karykaturalna i pamiętam, jak z pierwszego czytania miałam dosyć jej w scenie, kiedy tajemnice wychodzą na jaw. Komentarze i escytacja, zupełnie nie pasowały do powagi, którą próbowano wprowadzić, co przekładało się na totalną niechęć. Przy drugim czytaniu albo Fanny zdążyła już nanieść zmiany i nieco ją utemperować, albo ja świadoma nie przejęłam się aż tak jej obecnością.
Niestety, choć rozumiem, jaki zamysł towarzyszył autorce — Monika miała być tym śmieszkiem, który nieraz pojawia się w powieściach, chyba częściej grała błazna do tego stopnia, że aż ciężko jest sobie wyobrazić, by pojawiła się raz jako głos rozsądku. Bo chyba nawet najweselsze rodzeństwo, nie zawsze jest ciągle tęczową, śmieszną chmurką.
Muszę palcem pogrozić również za plan lekcji, który pojawił się na początku powieści. Po pierwsze nie jest to ani rzecz, którą przyjdzie czytelnikowi zapamiętać, ani też nie wygląda to dobrze. Dużo lepiej byłoby wprowadzić narrację, w której zaznaczy się istotne elementy tego planu, skupiając się na jego pozytywach lub negatywach, czy nawet zaskoczenia.
Również, jak przyszło mi ponarzekać na dialogi, nie sądzę, by cytowanie całych rozmów na Facebooku, czy SMS-ów było najlepszym rozwiązaniem. Ponownie zalecam wybiórcze użycie cytatu i korzystanie z walorów ekspozycji opisami.
Wnioski końcowe
Po lekturze Kruczej Tancerki mam poczucie satysfakcji. Sprawia mi ogromną radość, że na platformie, gdzie czasem ciężko znaleźć ciekawy, dobrze napisany tekst, pojawia się FannyBrawne99, która ma świetny pomysł, zaparcie i swój styl, by stworzyć opowieść z wartościami.
Nie braknie tu inspiracji innymi dziełami, zresztą dzięki częstym wtrąceniom słynnej już w tym względzie Moniki dostrzegamy fragmenty, które nam się z czymś kojarzą. Nie jest to jednak złe, bo wydarzenia i postacie mają własną chronologię i charakter, co sprawia, że mamy do czynienia z czymś nowym i innym.
Jednak nie fabuła, nie styl i nie ciekawość, czynią „Kruczą Tancerkę" chyba obowiązkową pozycją dla czytelników z roczników szkolnych.
Wartości — jak zdążyłam podzielić się na początku tej recenzji, opowiadanie napisane jest zgodnie z naukami o moralności i etyce. Nie ma tu królowej gangu i bzykającego co popadnie członka drużyny piłkarskiej. Są dzieciaki bystre i mniej ogarnięte, pomarudzą czasem na lekcje, ale dla nich nauka nie jest czymś, co im w życiu przeszkadza. Wszyscy są też wychowani, rozróżniają dobro od zła i okazuje się, że nie trzeba im marihuany i wódki, by bawić się dobrze. Tego typu zdarzenia są zaraz odebrane przez bohaterów negatywnie i choć nie pojawia się tu moralizujący schemat „nie wolno pić i palić", cieszy mnie, że postacie mają swoje rozumki i nie gloryfikują takich zachowań.
Pojawia się też seks, a raczej przez chwilę rozmowy o nim, w żaden jednak sposób nie dojdziemy do wniosków, że miłość wiąże się z cielesnością. Jest taka scena, kiedy Marcin zbytnio się zapomina i choć nie ma w planach nic złego, mocniej wyraża swoim dotykiem „pożądanie" wobec Karoliny. Ręka sprawiedliwości go dotyka w sposób, który rozbawia i zostawia w pamięci morał:
"Pamiętaj dzieciaku młody, jeśli tykasz dziewczę bez jej zgody, szyszkami dostać możesz po głowie, co nie wyjdzie Ci na zdrowie".
Zaraz może się pojawić czytelnik, który zarzuci, że wieje nudą. Myślę, że pomysłowość autorki względem zdarzeń, rekompensuje brak ewentualnego dreszczyku adrenaliny, który towarzyszy nielegalnym wyścigom szybkich samochodów, kupionych za pieniądze rodziców.
I może teraz ja zabrzmię jak stara kwoka, żałuję, że Fanny nie wykorzystała do końca potencjału swojej opowieści. Wiele razy młodzież ma okazję rozmawiać ze sobą i dorosłymi, koleżanki Karoliny i Michał obawiają się jego niecnego zachowania i może to były fajne momenty, by uświadomić trochę czytelników. Moje pokolenie o seksie, alkoholu, pierwszych pocałunkach i „zdobywaniu baz" uczyło się z „Pamiętnika Księżniczki" i nawet z „Plotkary", gdzie w wersji książkowej pojawiają się niegrzeczne sceny, ale mimo to podkreślało się gdzieś ich zgubność i nie zawsze dobry wpływ. Myślę, że „Krucza Tancerka" z racji tego, jak świetnie opisuje życie uczniów liceum i buduje wątek romantyczny, ma prawo czasem przedstawić, że stawianie na podium młodzieży, rzekłabym nawet patologicznej, mija się z celem.
Gdzieś mam też wrażenie, że autorka po drodze tak skupiła się na układaniu fabuły i łączeń pomiędzy światem snów a światem realnym, że chyba zapomniała o początkowo poruszonych wątkach. Opisany był sen Karoliny, gdzie pojawiła się chwila, gdy Julia trzyma pistolet, z którego rzekomo zamordowano Lenę Borkowską, ale więcej nie znalazłam do niego odniesień — niby sprawa przycicha, pojawia się komunikat Marcina o ostatnich chwila Leny, ale nic nie wygląda tu na zakończone. Tak samo mają się plotki, jakie podobno krążą o ojcu Karoliny — nie wiem, czy to moja nieuwaga, czy po prostu niedopowiedzenie, ale nie zrozumiałam, skąd one się pojawiły i jaki miałby być ich finał.
Martwi mnie mała popularność „Kruczej Tancerki". Mogę polecić ją wszystkim, którzy czytują literaturę stricte młodzieżową. Starsze grono odbiorców również może zaznajomić się z jej treścią, ale podejrzewam, że fragmenty poświęcone chwilom typowo szkolnym pewnie nie pokryją się z ich zainteresowaniami, ale bardzo ładnie zarysowane są sny o barokowej Polsce.
Krucza Tancerka łączy ze sobą fantastykę i obyczajówkę w sposób ciekawy i pozostający długo w pamięci. Uroniłam też kilka łez, bo wcale nie jest ciągle śmiesznie i wesoło, a także wielokrotnie przeżywałam wydarzenia zarówno ze snów, jak i z życia Karoliny i Marcina.
Zostawiam swoją rekomendację i wierzę, że FannyBrawne99 dotrzyma do końca, ciągle budując napięcie i uczucia w sposób taki, jaki robi to teraz. I zapraszam wszystkich do „Kruczej Tancerki".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top