7

- Tu boli?- spytał i dotknął miejsca blisko bólu, kiwnęłam że nie a wtedy ln dotknął właśnie tej bolącej części. Krzyknęłam z bólu a on uśmiechnął się przepraszająco- Czyli tu- westchnął i poszedł jakieś jego przyrządy.

Zagipsował mi ręke i dał leki. Zaprowadził mnie do pokoju gdzie nie było tego wielce zadufanego w sobie Alfy.  Dalej nie zrozumiałam o co mu chodziło z tym ,, to nie tak miało być,, ale dowiem sie jeszcze dzisiaj. A raczej domyśle

Usiadłam na łóżku i w tym momencie cieszyłam sie że wzięłam wcześniej kąpiel. Nakryłam się kordłą po czym..
Nabrałam powietrza do buzi  słysząc huk za okna. Gwałtownie pisnęłam i próbowałam mocniej się nakryć kordłą.

Okno w pokoju zostało wybite przez spadające drzewo. Zszokowana i zła że w tym momencie jestem tu zamknięta schowałam się w łazience.

*******

Dylan dalej po mnie nie przyszedł a burza dalej jest za oknem a skąd wiem? Bo w łazience jest okno, co prawda nie takie wielkie ale jest i to bez zasłonki.

Gdy rozległ się kolejny huk( chyba pięćdziesiąty) ze strachem patrzyłam w niebo. W końcu usłyszałam jakiś hałas w pokoju.

- Lea!!!!!!- krzyknął Dylan- Lea odezwij sie!!- podeszłam do drzwi i powoli wyszłam.

Chłopak chciał do mnie podejść ale go zatrzymałam dłonią.

- Zostaw mnie w spokoju- mruknęłam ale on nie miał zamiaru tego robić i podszedł bliżej

- Przepraszam- wydusił a w jego oczach zobaczyłam wstyd i poczucie winy

- Nie masz kogo- powiedziałam spokojnie a chłopak zmarszczył brwi- Przecież nic nie wartej dziewczyny nie powinno sie przepraszać, a przepraszam zapomniałam nic nie wartej suki- sarknęłam

- Ja naprawdę tak nie myśle..- zaczął ale szybko mu przerwałam

- Uderzyłeś mnie- spojrzałam w jego oczy- Nie masz honoru- szepnęłam dalej utrzymując kontakt wzrokowy z jego ciemniejącymi tęczówkami

- Mam honor!!!!- ryknął

- Nie masz

- Cicho bądź- warknął

- Prawda boli?- spytałam

- Kłamstwo- poprawił i z widocznym bólem pociągnął za ręke do jakiegoś innego pokoju

Dlaczego ja mam takiego pecha??

Co ja takiego zrobiłam??

Wszystko w moim życiu jest do dupy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top