34
MARATON 6/7
W trakcie obiadu gdy wypytywałam o różne rzeczy dowiedziałam się że posiadam własne biuro naprzeciw biura Dylana.
Udałam się tam z jedną z omeg. Pomieszczenie było trochę mniejsze od tego co Dylan posiadał ale wciąż przestronne.
Białe wielkie biurko z komputerem na nim, ściany były w kolorze takiej mlecznej kawy, ale takiej strasznie mlecznej jakby ktoś za dużo mleka nalał, w rogu stała narożna skórzana kanapa a na podłodze znajdował się biały dywan na ciemno brązowych panelach.
Usiadłam przed komputerem na bardzo, ale to bardzo wygodnym fotelu i zaczęłam zamawiać meble które już z góry opłacałam kontem bankowym Dylana.
Wszystko miało przyjść za dwa dni. Idealnie bo Dylan jeszcze nie wróci a ja i chłopaki posprzątamy po malowaniu, te wszystkie folie, taśmy, srele mele duperele...
Przypomniało mi się, że kazałam zrobić coś z ogrodem dlatego ruszyłam moją szanowną dupę by to sprawdzić.
- Widzę postępy- powiedziałam wchodząc do ogrodu
Wszystko było zadbane, trawa przycięta, krzaki kiały te fantazyjne kształty, oczko wodne teraz naprawdę je przypominało bo woda została wyczyszczona i wpuścili tam jakieś kolorowe małe rybki.
Posadzono więcej kwiatów przez co czuć było ich piękne zapachy no i cholerne owady ale to mi nie przeszkadzało przez piękno ogrodu.
- Świetnie się spisaliście- powiedziałam ucieszona-Możecie iść odpocząć, widzimy się jutro o 14:30 za domem głównym. Zajmiemy się razem moim ogrodem
- Dobrze Lea- odpowiedzieli mi chórem i wyszli z ogrodu
- Świetny dzień- uśmiechnęłam się- Szkoda Dylan że jesteś samolubnym dupkiem- westchnęłam ale dalej się uśmiechałam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top