Rozdział 8
Molly z powrotem siada na tej samej ławce. Jej palce wystukują pewien rytm na udzie, lecz to nie daje jej upragnionej satysfakcji. Zaczyna skubać lakier z paznokci, przez co stają się one nieatrakcyjne. Z brzucha wydostają się nieprzyjemne dla ucha dźwięki, a kobieta odczuwa ścisk żołądka. Próbuje nabrać głęboki wdech, ale przychodzi jej to z trudem.
Wreszcie zostaje wyczytana przez profesora. Niezgrabnie wstaje i chwiejnym krokiem zmierza w stronę uchylonych drzwi. Jej nogi trzęsą się, przez co musi skupiać się na utrzymaniu równowagi. Tego dnia kobieta wyjątkowo włożyła buty na lekkim obcasie. Chciała wyglądać elegancko, ale również poważne. Teraz jednak odrobinę żałuje swojej decyzji.
Zajmuje miejsce przy wyznaczonym biurku, a starszy mężczyzna podaje jej plik kartek, na których widok Molly nabiera głębokiego wdechu. Profesor po krótce tłumaczy zasady egzaminu, po czym siada naprzeciw uczennicy.
— Powodzenia — rzuca jeszcze i sięga po swój notatnik, w którym coś zapisuje.
Kobieta wpatruje się w pierwszą stronę arkusza i już ma pewność, że nic z tego nie będzie. Nie zna odpowiedzi na prawie żadne pytanie. W tym momencie zaczyna mocno żałować tamtej feralnej imprezy. Gdyby nie tamtejsza zabawa, nie poznałaby Maga i miałaby czysty umysł. Idealny do nauki. W takim stanie, jakim jest teraz, przyswajanie wiedzy jest okropnie trudne.
Łapie kontakt wzrokowy z nauczycielem. Mężczyzna zmienia wyraz twarzy na bardziej pytający. Chyba domyśla się, że kobieta ma niemałym problem z rozwiązaniem zadań.
Molly ostatni raz wzdycha, tym razem głośno, jeszcze bardziej przykuwając uwagę profesora, i oddaje pustą kartkę. Nawet nie spogląda na nią więcej. Po prostu podsuwa ją na biurko mężczyzny, nie okazując przy tym żadnych emocji – a przynajmniej tak myśli.
— Poddajesz się? — Głos profesora sprawia, że Holm zatrzymuje się w półkroku. Już miała zamiar opuścić salę i uciec stąd jak najdalej. Odwraca się powoli w stronę nauczyciela i zerka na jego intrygujący wyraz twarzy. — Wiesz, że od tego zależy twoja dalsza nauka w tym miejscu?
— Wiem — odpiera krótko i uśmiecha się smutno. Z trudem hamuje łzy, zbierające się w kącikach oczu. Zaciska mocno zęby, po czym lekko luzuje szczękę. — Niestety, wiem — dodaje prawie szeptem i wychodzi z pomieszczenia.
Szybko opuszcza mury szkoły i staje na parkingu. Rozgląda się wokoło, ale prędko dociera do niej, że wcale nie chce wracać do domu. Mozolnie przebiera nogami, chociaż wcale nie wie, gdzie zmierza. Idzie przed siebie, nie przejmując się niczym. W jej głowie dzieje się zbyt wiele, żeby mogła dodać sobie kolejnego zmartwienia.
Skręca w boczną alejkę i nie jest w stanie już hamować łez. Pozwala im swobodnie płynąć, mocząc jej policzki. Obraz ma rozmazany, dlatego zatrzymuje się i chowa twarz w dłoniach. Głośno szlocha, nie przejmując się tym, czy ktoś jest obok niej. Opiera się o brudną ścianę, aby chwilę po tym, zsunąć się po niej do pozycji kucającej.
— Jakie to jest pojebane! — wykrzykuje w efekcie słabości. — Kurwa!
Z otępienia wyrywa ją dźwięk dzwonka, który wydobywa się z jej komórki. Niechętnie sięga po urządzenie i sprawdza numer.
Anastasia — czyta w myślach i decyduje się odebrać połączenie. W ostatnim czasie już dość nerwów zjadła przez nią Ana.
— Molly? Gdzie ty jesteś tyle czasu? — przyjaciółka od razu zadaje pytanie i tylko chwilę czeka na odpowiedź. — Jak poszedł ci egzamin? Będziemy dzisiaj świętować? — Jej głos jest nieziemsko optymistyczny. To tak, jakby w ogóle nie brała pod uwagę, że Molly może nie zdać testu.
— Oblałam — Holm mówi cicho, właściwie to ledwo ją słychać po drugiej stronie.
— Co? Dlaczego?
— Nie wiem, Ana. Po prostu nie zdałam. — Frustruje się. Kolejna pojedyncza łza spływa po jej twarzy. Jest to dowód jej bezsilności. Kobieta rzadko kiedy pozwala sobie na tak wielką słabość, jaką jest płacz. Dla niej wylewanie słonych łez nie jest niczym więcej, dlatego stara się tego unikać.
— Molly... możesz wrócić do domu? Porozmawiamy o tym, może znajdziemy razem jakieś wyjście...
Holm zastanawia się nad słowami przyjaciółki. Chce jej pomóc, to jest pewne. Może właśnie dlatego, podnosi się z chodnika i wstaje na równe nogi. Pospiesznie poprawia swoje włosy oraz wyciera mokrą twarz.
— Dobrze — odpiera bardzo cicho i pociąga nosem. — Niedługo będę — mówi jeszcze i kończy połączenie.
Do domu wraca okrężną drogą, dodając sobie kilka kilometrów spaceru. Potrzebuje się uspokoić, a błąkanie się po mieście uważa za idealny pomysł.
W końcu staje przed znanym blokiem, chociaż nie do końca pamięta, jak dotarła do tego miejsca. W trakcie spaceru całkowicie wyłączyła się na świat zewnętrzny, tym samym zatracając się we własnych myślach.
Do mieszkania wchodzi z lekkim wahaniem. Osobiście wolałaby spędzić więcej czasu na świeżym powietrzu, sama ze sobą, ale obiecała już Anie...
— Dobrze, że jesteś — przyjaciółka wita ją już w progu. Jej słowa nieco podbudowują załamaną Molly. Widzieć ją w takim stanie, to naprawdę rzadkość. Anastasia przyciąga do siebie kobietę i przytula ją tak mocno, jak tylko da radę. — Molly, nie przejmuj się. Znajdziemy jakieś rozwiązanie.
— Nie sądzę — stwierdza Holm, a jej głos odrobinę się załamuje. Robi krok w tył i ucieka wzrokiem od spojrzenia Any. — Profesor już mnie przekreślił. To była jedyna poprawka, którą zawaliłam.
— Na pewno, jeśli go poprosisz...
— Nie ma opcji — przerywa jej stanowczym głosem. Jej ton jest dobitny, dlatego blondynka zaprzestaje szukania wyjść. Patrzy na nią równie smutna. Bardzo przejmuje się losem przyjaciółki.
— Powiesz mi, jak to się stało, że oblałaś?
Molly przez chwilę waha się nad odpowiedzią. Milczy, wgapiając się w obraz, wiszący na przeciwległej ścianie. Jakoś nigdy wcześniej nie zwróciła na niego uwagi.
— Nie uczyłam się wystarczająco. — Wzrusza ramionami. Jest jej okropnie żal, że nie może powiedzieć prawdy przyjaciółce. Nie chce narobić jej problemów. Holm obawia się przestępczego świata, a niestety Mag jest jego częścią. Szybko odgania od siebie myśli o Jasperze i nabiera powietrza w płuca.
— Przecież ty ciągle się uczysz. — Anastasia ewidentnie jej nie wierzy. Przygląda się jej twarzy, szukając oznaki kłamstwa. Kobieta jednak idealnie tuszuje, to co naprawdę dzieje się w jej umyśle. Nie daje po sobie poznać, co rzeczywiście jest powodem jej rozkojarzenia.
— Ten temat był za trudny. Nie na moje nerwy — ciągnie dalej. — A teraz mogę pożegnać się ze studiami...
— Przygotuje dla nas coś pysznego — proponuje nagle blondynka i zostawia przyjaciółkę samą. Molly w tym czasie siada na kanapie w salonie i tępym wzrokiem wgapia się w wyłączony ekran telewizora. Kilka minut później Ana wraca do współlokatorki, a w jej dłoniach spoczywają dwa wielkie pucharki. — Proszę bardzo. Deser lodowy dla smutnej pani. — Podaje jedno naczynie kobiecie, a drugie zatrzymuje dla siebie. Opada na miejsce obok Holm i wbija łyżeczkę w deser. — Może coś obejrzymy?
— Możemy — Molly przytakuje, chociaż wcale nie ma ochoty na oglądanie. Jest to jednak idealny sposób na uniknięcie zbędnych pytań i możliwość zatracenia się we własnych myślach.
Ana włącza ich ulubiony serial, szybko orientując się, na którym odcinku skończyły poprzednio seans. Momentalnie zatraca się w losach bohaterów, których tak dobrze już zna.
Kiedy jeden z odcinków dobiega końca, Holm wzdycha przeciągle. Ma dość dłuższego rozmyślania o swoim życiu. Za dużo się w nim dzieje, żeby mogła tak prosto wszystko sobie poukładać. Na to potrzeba czasu, a może nawet nowych argumentów, które same nie przyjdą. Inaczej mówiąc, przydałoby się zacząć żyć na nowo i zobaczyć, co takiego przyniesie los.
— Mam dość oglądania — wyznaje nagle kobieta i oblizuje łyżeczkę po lodach. Odkłada puste naczynie na stolik i zerka na przyjaciółkę. — Chciałabym się rozerwać. Zapomnieć o tym wszystkim...
— Czy to brzmi jak zaproszenie na imprezę? — Szczerzy się blondynka.
— Może trochę? — Begman nie trzeba dwa razy powtarzać. Od razu wyłącza telewizor i pospiesznie odnosi brudne naczynia do kuchni.
— Daj mi dziesięć minut i będę gotowa — prosi, lecz wcale nie czeka na odpowiedź. Znika za ścianami, żeby w błyskawicznym tempie przebrać się w bardziej imprezowe ubranie. Wkłada na siebie krótką sukienkę, a na wierzch zarzuca ciemną marynarkę, która idealnie komponuje się z całością stroju. Z szafy wyjmuje jeszcze wysokie szpilki, którymi odziewa stopy.
Molly nic nie zmienia w swoim ubiorze. Nadal ma na sobie elegancką sukienkę, do której wybiera te same buty na wysokim obcasie. Wygląda nieco bardziej, jakby szła do pracy w biurze, niż do klubu, ale wcale się tym nie przejmuje. Nie w głowie jej szukanie innego stroju, dlatego po prostu akceptuje to, co ma na sobie. Rozczesuje włosy i spogląda na swoje odbicie w lustrze. Makijaż, który wykonywała rano, jest już całkowicie niewidoczny. Spłynął wraz z potokiem słonych łez, który zalał jej polika. To również nie robi na niej wrażenia.
Naturalność jest podobno teraz w modzie. — Uśmiecha się, próbując dodać sobie pewności siebie.
— Zamówiłam taksówkę. Zaraz będzie — głos Any odbija się od ścian, chociaż wzrok Holm wcale nie dostrzega jeszcze przyjaciółki.
Zabierają tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzą z mieszkania. Anastasia radośnie wita się z kierowcą i podaje adres ulubionego klubu. Ten od razu rozpoznaje miejsce i prowadzi bez nawigacji. Widać, że nie jest to żaden przyjezdny, bo doskonale zna każde skróty, dzięki czemu kobiety docierają pod klub w zaledwie kilka minut.
Po wejściu do budynku przyjaciółki obierają za cel bar. Blondynka zamawia podwójne drinki, miło uśmiechając się do młodego barmana.
— Proszę bardzo, drogie panie. Wasze zamówienie. — Mężczyzna podaje kolorowe napoje. Jego ruchy są precyzyjne i bardzo dokładne. Widać, że lubi tę pracę. — Jesteście tu same?
— Tak. — Ana przytakuje bez namysłu. — Leczę przyjaciółkę z mentalnego smutku — dopowiada jeszcze, na co druga z nich kopie ją lekko w łydkę. — No co?!
— Nie musisz wszystkim rozpowiadać mojego życia!
— Spokojnie, przecież nikomu nie powiem — zarzeka się barman. — Nawet was nie znam — przyznaje i delikatnie się uśmiecha. — Możecie śmiało się wygadać.
— Oblałam najważniejszy egzamin — wyznaje w końcu, czując narastającą frustrację. — Tak bardzo mam dość tego przeklętego dnia!
— Wypij, to się rozluźnisz — proponuje wesoła Anastasia. Jej wiele do szczęścia nie potrzeba. Tak naprawdę wystarczy dobra impreza i alkohol w ręce. Chwyta szklankę i upija spory łyk. — Mm, pyszne! — ekscytuje się kolorowym drinkiem.
— Obstawiam, że nie masz już możliwości poprawy — zauważa bystrze barman, na co Molly kręci przecząco głową.
Mężczyzna odchodzi na moment, żeby obsłużyć innych klubowiczów, po czym wraca do kobiet. Holm w tym czasie wypija cały alkohol na raz.
Może jeśli się upiję, to zapomnę o dzisiejszym dniu — obmyśla w głowie plan, który wydaje jej się doskonały.
— Nie za szybko? — Blondynka patrzy na pustą szklankę.
— Sama mnie do tego zachęciłaś — przypomina i prosi barmana o kolejny napój. Ten bez wahania przygotowuje drinka i podaje go zdeterminowanej kobiecie. Jej zawziętość do picia jest nieokiełznana. Przechyla kolejną porcję alkoholu, tym samym zerując zawartość. Z hukiem odkłada szkło na blat baru i wstaje. Kiedy podnosi się, odczuwa skutki tak szybkiego picia. Jej ciało delikatnie się chwieje, a nogi przez moment są jak z waty. Prędko jednak wraca do przyzwoitości, nabierając kilka głębokich wdechów. Nie jest idealnie, ale wcale nie ma tak być. Holm właśnie tego teraz oczekuje: zapomnienia. Zatracenia się w rytmie piosenek, które rozbrzmiewają w klubowej sali, a płynący w jej żyłach alkohol ma jej w tym pomóc.
Przedostaje się na sam środek parkietu, omijając wiele pijanych osób. Odpina pierwsze guziki marynarki i zaczyna subtelnie się kołysać. Z początku nikt nie zwraca na nią uwagi. Jednak, kiedy jej ruchy stają się bardziej śmiałe, kilkoro mężczyzn spogląda na pijaną Molly. Obserwują jej ciało, podziwiając każdy detal, który tak świetnie teraz eksponuje.
Mimowolnie rozgląda się po sali. Nie szuka nikogo konkretnego, ale jej wzrok sam wyłapuje coś, co bardzo ją interesuje. Nie jest pewna tego, co widzi. Przez myśl przechodzi jej nawet pomysł, że może faktycznie za dużo wypiła i zostaje właśnie oszukana przez własne zmysły.
Pospiesznie przeciera oczy i raz jeszcze spogląda w tym samym kierunku. Teraz jednak nie ma wątpliwości.
— Kurwa — przeklina spanikowana.
Do klubu właśnie wchodzi Jasper. Nie widzi Molly, nawet nie spodziewa się jej obecności. Kobieta nie dostrzega nikogo znanego w jego towarzystwie i ma nawet wrażenie, że przyszedł sam.
Holm momentalnie odczuwa gulę w gardle. Patrzy w jego stronę, nie zdając sobie sprawy, że może ją rozpoznać. Zaczyna trzeźwieć, gdy zdenerwowanie bierze górę. Pot spływa po jej czole, a Molly cieszy się, że nie nałożyła makijażu. Całe jej ciało przeżywa właśnie szok, trzęsąc się do takiego stopnia, że z trudem udaje jej się ustać na nogach. Przestaje słyszeć muzykę, a wszyscy inni klubowicze, są dla niej niewidzialni. Liczy się tylko twarz Maga, który wciąż nie zwraca uwagi na ciemnowłosą, co poniekąd jest jej przewagą. Mogłaby wymknąć się niezauważona, ale z niewiadomego powodu nie myśli o ucieczce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top