Rozdział 9
Molly wraca do przyjaciółki, żeby ujrzeć ją pochłoniętą rozmową z przystojnym barmanem. Prosi o kolejnego drinka. Czuje, że to może jej pomóc przetrwać ewentualną konfrontację z Jasperem.
— Nieźle tańczysz — komentuje mężczyzna, na co Holm zerka na niego zdezorientowana. Dopiero po chwili przypomina sobie o tym, co robiła, nim zobaczyła w tłumie twarz znajomego.
— Ah, tak. Dzięki. — Uśmiecha się sztucznie i dopija swój napój.
— Opowiedz mi więcej o tych Emiratach — prosi Ana, wracając do poprzedniego tematu ich rozmowy. Barman zagłębia się w opowieści o znanych miejscach, w których przyszło mu kiedyś pracować. Anastasia jest ich niezwykle ciekawa.
Molly ukradkiem rozgląda się po całej sali. Analizuje wszystkie twarze, szczególnie przyglądając się mężczyznom. Ma poczucie, że zaczyna świrować.
To niemożliwe, żeby Mag zauważył mnie spośród takiego tłumu — tłumaczy sobie w myślach. Ma straszny mętlik w głowie, kiedy uświadamia sobie, że jednak jej udało się odnaleźć go w takim samym natłoku ludzi.
— Muszę się przewietrzyć — mówi nagle i wstaje z wysokiego krzesła, wcale nie czeka na reakcję towarzystwa. Lekko potyka się o własne nogi, kiedy mało zgrabnie przeciska się przez bawiących się klubowiczów. Popycha ciężkie drzwi i od razu uderza w nią chłodne, wieczorne powietrze. Opiera się o pobliską ścianę, gdy czuje, że jej ciało całe się trzęsie. Nabiera kilka głębokich wdechów, by się uspokoić, lecz przynosi to marny rezultat.
Już ma zamiar wypowiedzieć przekleństwo, ale dostrzega ruch po swojej lewej stronie. Poprawia się momentalnie z obawy na niemiłe towarzystwo. Jej serce jednak zamiera, kiedy orientuje się, czyja obecność ją zaszczyca.
— To ty. — Przeciągle wypuszcza powietrze.
— Spodziewałaś się kogoś innego?
— Nie, ale ciebie też się nie spodziewałam — odrzeka tym samym, chłodnym tonem.
Robi krok w kierunku klubu, z chęcią myśli o powrocie do środka i znalezieniu się daleko od Maga. Jego obecność nie wpływa dobrze na kobietę. Zaczyna się miotać i sama nie wie, co powinna właściwie zrobić.
— Uciekasz? — Jasper staje jej na drodze, co lekko stresuje Molly. — Chciałem z tobą porozmawiać.
— Jaka szkoda, że ja nie mam takich chęci — jej głos jest niezwykle ironiczny. Próbuje go minąć, ale nie udaje jej się to, dlatego zrezygnowana spogląda w oczy Jaspera. Widzi w nich zdezorientowanie, na co prycha.
— Dlaczego tak mnie traktujesz? — Mężczyzna próbuje zajrzeć w jej oczy. Ma nadzieję, że znajdzie w nich wskazówkę, lecz Molly skutecznie unika jego wzroku. — Nie przyszłaś do parku — wypomina. W jego głosie nie słychać jednak oskarżenia. Bardziej dominuje ciekawość. Przez moment kobieta myśli, że Jasper martwi się o nią, ale szybko potrząsa głową, uważając to za niedorzeczne.
Taki człowiek na pewno nie ma sumienia.
— Nie przyszłam — udaje jej się wymówić te dwa słowa, chociaż nawet sprawia jej nieco trudności. Emocje górują i czuje, że lada moment może wybuchnąć niczym wulkan. W głębi jej duszy wiele się dzieje. Jest równocześnie przestraszona, wściekła, ale również pijana. Taka mieszkanka może okazać się niebezpieczna.
Molly znów podejmuje próbę ominięcia Maga. Nie ma najmniejszej ochoty na konfrontacje z jego osobą. Robi gwałtowny krok w stronę wejścia do klubu, lecz utrzymanie równowagi, będąc chodzącym kłębkiem nerwów, jest niezwykle trudne. Chwieje się i nawet przez chwilę ma wrażenie, że upadnie. Jednak jej twarz wcale nie spotyka się z betonem.
— Za dużo alkoholu? — dociera do niej jego głos, który jest zdecydowanie za blisko. Natychmiastowo otwiera oczy, a kiedy orientuje się, że tkwi w ramionach mężczyzny, momentalnie od niego odskakuje.
— Nie — odchrząkuje pewnie. — Potknęłam się — tłumaczy, chociaż właściwie nie wie, dlaczego to robi. Chce kontynuować akt ucieczki, ale coś ją blokuje. Jest to silny chwyt Jaspera. Spogląda na niego zaskoczona, jednak wcale nie robi to na nim wrażenia. Nie ma zamiaru odpuścić. — Puść mnie — syczy delikatnie wytrącona z równowagi psychicznej.
— Nie — Mag odpowiada ze stoickim spokojem, co jeszcze bardziej irytuje kobietę. — Porozmawiamy.
— Nie mamy o czym! A teraz puść mnie! — Jego deklaracja rozmowy jest niczym przekroczenie pewnej granicy, która pohamowywała Molly przed zrobieniem głupstw. Magnusson właśnie ją przekroczył. Ba! On ją sadystycznie zdeptał, pozbawiając Holm jakichkolwiek szans na przygotowanie się! — Masz mnie w tej chwili zostawić! — krzyczy rozwścieczona. Ma dość jego zachowania, a jedyne o czym teraz myśli to wrócenie do mieszkania i zamknięcie się w nim na wieki.
— Zostawię cię, jak tylko wyjaśnimy pewną sprawę.
— To niedorzeczne! — Unosi wolną rękę w górę, by po chwili pozwolić jej luźno opaść. — Nie możesz przetrzymywać mnie wbrew mojej woli! Zgłoszę to i wrócisz tam, skąd przyszedłeś! — wypluwa szybciej, niż zdąża ugryźć się w język. Patrzy na niego wielkimi oczami, czekając na reakcję. Doskonale zdaje sobie sprawę, że właśnie się wydała. Zdradziła mu, że wie, kim jest.
— Widzę, że odrobiłaś lekcje — syczy w jej kierunku. Jego błyskawiczna zmiana nastroju zwiastuje, że wcale nie podoba mu się zachowanie kobiety. Pytanie tylko, czy spodziewał się czegoś innego? Przeszłość zawsze będzie podążała za nim. Jest jego cieniem. Może chwilami być niewidoczna, ale w końcu każdy o niej się dowiaduje.
— Mówią o tobie w telewizji.
— I to jest powodem unikania mnie? — Patrzy na nią, szukając odpowiedzi. Nie musi długo się zastanawiać, od razu dostrzega błysk w jej oku. — Molly, czy ty się mnie boisz? — Brak odpowiedzi. — To śmieszne! Gdybym chciał ci coś zrobić, to bym już dawno to zrobił! Spałaś u mnie, dziewczyno!
— I był to błąd! Ogromnie dużo błąd! Którego więcej nie powtórzę... — ostatnie zdanie wypowiada o wiele ciszej. W jej głosie słychać żal. Spuszcza wzrok i nabiera głębokiego wdechu. Potrzebuje odpocząć. Zresetować umysł lub w ogóle wyłączyć myślenie.
— Trzeba było wcześniej się nad tym zastanowić! Nim poszłaś ze mną do łóżka!
Atmosfera jest tak napięta, że nawet nie orientują się, że oboje krzyczą. Wcale nie przejmują się osobami postronnymi. Oni nawet nie wiedzą, czy takowe są. Zajęci kłótnią, widzą wyłącznie siebie.
— Trzeba było od razu powiedzieć mi prawdę!
— Nie mówię takich rzeczy przy przedstawieniu się! — odgrywa się, sapiąc zezłoszczony.
— A powinieneś! — Adrenalina w połączeniu z wypitymi procentami przejmuje kontrolę nad Molly. Nagły przypływ siły sprawia, że wyrywa rękę z uścisku Jaspera i robi krok w tył, tym samym nabierając dystansu. — Powinieneś powiedzieć mi, że masz kryminalną przeszłość — mówi z wyrzutem, jakby urażało ją milczenie Maga.
— A co by to zmieniało?!
— To, że cała ta szopka nie miałaby prawa bytu! Nie umawiam się z mordercami! — nie przestaje się unosić. Z jej ciała emanuje wściekłość. W głowie zaczyna huczeć, a bodźce zewnętrzne zaczynają się zacierać. Nie liczy się nic więcej niż złość, którą czuje i żywy obiekt, do którego pała tą skrajną emocją.
Cisza. Chociaż niedługa, to wydaje się jakby trwała wieczność. Oboje patrzą na siebie zdyszani. Próbują poukładać w głowie... cokolwiek. Jednak nic nie trzyma się kupy. Wszystko jest zbyt chaotyczne, żeby móc to pojąć.
— Właśnie dlatego ci nie powiedziałem — wyznaje w końcu Jasper, przelotnie zerkając na kobietę. Jej wyraz twarzy zdążył się już zmienić. Jest zwyczajnie wycieńczona i znów nawraca do niej myśl o ucieczce. — Nie chciałem być oceniany. — To jedno zdanie uderza w Molly z podwójną, a może nawet potrójną siłą. Trafia ją prosto w serce i zatyka od środka. Nabranie powietrza jest ogromnie trudne, dlatego trwa w bezdechu. Jej tępy wzrok skierowany jest w przestrzeń przed sobą.
Jest tak zdezorientowana, że nawet nie zauważa, kiedy Magnusson znika, a ona pozostaje sama na środku chodnika. Szum chłodnego wiatru to jedyne co do niej teraz dociera i co jest w stanie poczuć. Jest wyprana z emocji. Jak wcześniej czuła ich całą masę, tak teraz nie czuje nic. Zero. Jest niczym wiotka marionetka. Każdy mógłby nią zawładnąć.
Mijają długie minuty, nim Holm odzyskuje panowanie nad swoim ciałem. Potrząsa głową, żeby wyrzucić z niej ostatnie myśli o Jasperze i pewnym krokiem wraca do klubu. Głośna muzyka momentalnie drażni jej uszy, lecz tym razem nawet jest jej to na rękę. Potrzebuje zając czymś umysł. Siada przy barze, gdzie nadal jest jej przyjaciółka. Ana szeroko uśmiecha się na widok ciemnowłosej i prosi barmana o kilka szotów. Widząc stan Molly, zakłada że coś poszło nie po jej myśli, dlatego przyda jej się mocna dawka procentów.
— Nie udało się zaciągnąć do łóżka?
— Co? — Na twarzy Holm dominuje zdezorientowanie. To już nie pierwszy raz tego wieczoru ma wrażenie, że nic nie rozumie.
— Jesteś nie w sosie — tłumaczy blondynka i podaje kieliszek. — Napij się i zapomnij o tym dupku! Znajdziesz innego!
Kobieta nie odpowiada na jej założenia. Nie ma zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Sięga po szota i bez wahania opróżnia zawartość małego naczynia. Nie krzywi się ani nie popija gorzkiego smaku. Ewidentnie tego potrzebuje.
Jednym tchem wypija jeszcze dwie dawki czystej wódki i dopiero wtedy odwraca się w stronę tłumu. Czuje się odrobinę lepiej. Zaczyna lekko kołysać się w rytm znajomej melodii.
Million Reasons – Selena Gomez, Eminem
Za czasów dzieciństwa ulubionym artystą Molly była właśnie Selena. To dlatego szczyci ją tak wielkim oddaniem względem muzyki, aktorstwa, ale także osoby. Jej głos wprowadza kobietę w stan nostalgii. Nie przeszkadza jej nawet klubowy bas, który został dodany.
Nim się orientuje, stopy same ciągną ją na parkiet. Buja się idealnie, wpasowując swoje ruchy.
— Save your advice 'cause I won't hear
You might be right, but I don't care — śpiewa, przypominając sobie tekst. Jest tak bardzo trafny, że Holm czuje, że znów zatraca się we wspomnieniach wcześniejszej kłótni. Mimo tego kolejne słowa opuszczają jej usta, a ciało nie przestaje się poruszać.
— There's a million reasons why I should give you up
But the heart wants what it wants. — Serce zaczyna szybciej bić. Właściwie nie wie, dlaczego tak bardzo reaguje na tekst tej piosenki. Przecież nigdy nie czuła do Maga nic więcej niż pożądanie.
Głośno dyszy. Nie śpiewa już. Nie rusza ciałem. Stoi i patrzy gdzieś przed siebie. Na chwilę się zwiesza. Otrząsa się, kiedy obok niej staje nieznajomy mężczyzna. Uśmiecha się od ucha do ucha, podziwiając każdy odsłonięty fragment ciała Molly. Holm z początku czuje lekką odrazę, ale sekundę później uświadamia sobie, że może właśnie tego teraz potrzebuje.
Potrząsa tyłkiem, zapraszając obcego do tańca. Facet staje tuż za jej plecami, a swoje dłonie kładzie na jej biodrach. Porusza nimi w rytm ruchów kobiety. Całkowicie oddaje się ciemnowłosej, pozwalając na prowadzenie w tym tańcu. Molly lekko się kołysze, co jakiś czas ocierając się o ciało młodego mężczyzny. Ten gest pobudza ich oboje.
Holm jeszcze mocniej przywiera tyłkiem do krocza swojego towarzysza, co wiąże się z zadziornym uśmiechem na jego twarzy. Choćby chciał ukryć, że wcale nie myśli o Molly jak o obiekcie seksualnym, byłoby to niezwykle trudne. Całego ciało aż prosi o dotyk, a dłonie same muskają odsłoniętą skórę kobiety. Jej jednak wcale to nie przeszkadza. Właściwie to podoba jej się zachowanie faceta.
Muszę wymazać go z pamięci. — W jej umyśle wciąż krąży tylko jedno nazwisko. Karci się w myślach, że znów zaprząta jej głowę, chociaż miała o nim zapomnieć. Obiecała to sobie i zamierza spełnić swoje założenie.
— Napijesz się czegoś? — proponuje nieznajomy, schylając się ustami wprost do jej ucha. Na karku kobiety pojawia się gęsia skórka, a ciało przechodzi dreszcz podniecenia. Wygina głowę lekko do tyłu, żeby oprzeć ją na ramieniu mężczyzny. Rozchyla wargi, a z nich ulatuje pojedyncze sapnięcie. Jest mocno nakręcona.
— Jasne! — odpowiada więcej niż chętna.
Facet chwyta ją za dłoń i prowadzi prosto do baru. Holm mimowolnie rozgląda się za przyjaciółką i poznanym barmanem. Są tak zajęci sobą, że z początku nie dostrzegają obecności ciemnowłosej.
— Oh, Molly! Widzę, że posłuchałaś mojej rady! — śmieje się Ana i unosi w górę swojego drinka. Szybko jednak orientuje się, że nowoprzybyła para nie ma jeszcze alkoholu w rękach. — Poproszę... — zaczyna w stronę barmana, ale prędko się zacina. Spogląda to na Molly, to na mężczyznę. — Drinki czy czysta?
— Czysta! Lepiej rozgrzewa — odpowiada za nich młody facet, a przy tym znów posyła zadziorny uśmieszek. Każdy z towarzystwa doskonale wie, co chodzi mu po głowie. Nawet Molly, chociaż w tym momencie wcale jej to nie przeszkadza.
— A więc poprosimy dziesięć shotów i kolorowego drinka! — Barman bez zastanowienia wykonuje prośbę znajomej i stawia przed nimi alkohol. Ana błyskawicznie sięga po szklankę i upija małego łyka.
— Za naszą nową znajomość! — Mężczyzna wnosi toast, unosząc kieliszek ku górze i czeka na reakcje Molly. Ta bez wahania sięga po jeden z pięciu przeznaczonych dla niej i niecierpliwie przechyla go przy ustach. Cała jego zawartość ląduje w przełyku kobiety, a ta krzywi się, ale robi to tak niezauważalnie, że nikt tego nie dostrzega. — Niezła jesteś — komentuje towarzysz i dopiero sam wypija swoją porcję.
— Mniej gadaj, więcej działaj! — krzyczy w jego stronę i chwyta następnego z rzędu. W ten szybki sposób z pięciu shotów zostają tylko dwa. Mężczyzna nie chce zostawać w tyle, dlatego sam również wypija tyle samo kieliszków. Patrzy na Holm pełen podziwu. Nie może uwierzyć, że tak drobna dziewczyna potrafi pić jak rodowity Rosjanin.
Kiedy naczynia pozostają puste, a w ich głowach nieźle już huczy, decydują się opuścić klub. Molly żegna się pospiesznie z przyjaciółką, zapewniając ją, że będzie ostrożna i bezpiecznie wróci do domu. Druga z nich deklaruje to samo.
Mężczyzna prowadzi ciemnowłosą do taksówki, a następnie swojego mieszkania w centrum miasta. Samochodem jadą tylko kilka minut i równie dobrze mogli ten kawałek przejść na pieszo, ale z jakichś bliżej nieokreślonych powodów nowopoznany facet wybrał podróż taxi.
Schody na piętro pokonują w ekspresowym tempie. Stają przed odpowiednimi drzwiami, a ich właściciel w obłędzie szuka do nich kluczy. Jest tak roztargniony, że zapomina, gdzie je włożył, a przecież liczy się każda minuta...
Molly jest tak pijana, że ledwo da radę ustać na nogach. Kładzie dłoń na ramieniu faceta i delikatnie muska go koniuszkami palców, a przynajmniej tak jej się wydaje, że gest ten jest bardzo subtelny. Sunie nią po jego barku, zahaczając o odkrytą skórę na karku. Mężczyzna wygina nieco szyję w jej stronę, ułatwiając dostęp.
— Znajdziesz te klucze? — dopytuje zniecierpliwiona i jeszcze bardziej przybliża się do niego. Napiera swoim ciałem na plecy faceta, a rękoma obejmuje go w pasie. Twarz wtula w jego łopatki, a dłońmi zjeżdża w dół. Dociera do rozporka spodni i mocno chwyta za jego przyrodzenie. Z ust mężczyzny wydostaje się głośne sapnięcie, co bardzo podoba się Holm.
— T-tak — wyjąkuje zmieszany i sięga do skrytki na klucz zapasowy. Jest pewien, że nie ma czasu na dalsze poszukiwania, dlatego decyduje się wybrać ten awaryjny. Pospiesznie otwiera drzwi i zaprasza napaloną Molly do środka.
Kobiecie nie trzeba dwa razy powtarzać. Nawet nie rozgląda się po wnętrzu, nie zwraca uwagi kompletnie na nic. Liczy się tylko pożądanie, które jest widoczne gołym okiem. Kochanek wprowadza ich do sypialni, gdzie, ku jego zaskoczeniu, kontrolę przejmuje Holm. Popycha jego pijane ciało na łóżko, a sama zrzuca z siebie niepotrzebne ubrania. Mężczyzna tak samo szybko pozbywa się spodni i reszty części garderoby. Jest całkowicie nagi i gotowy na kolejne ruchy swojej królowej tej nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top