Rozdział 7
Siedziałam właśnie u fryzjera, kiedy dostałam wiadomość:
Od: Jace
„Wracacie już od fryzjera?"
Do: Jace
„Jeszcze. A co od nas chciałeś?"
Od: Jace
„Nic, tak pytam. Siedzimy z Thomasem i ojcem i się nudzimy."
Do: Jace
„Wytrzymacie jeszcze trzy godzinki. Do zobaczenia ;)."
Od: Jace
„Dzięki. Pa, słońce"
- Czyżby mój braciszek się już stęsknił? - spytała Laura.
- Nudzi im się.
- To mają problem. Chcą, żeby ich kobiety wyglądały pięknie to muszą jeszcze trochę poczekać. Prawda, mamo?
- Jasne.
Po nałożeniu wałków na włosy i zrobieniu paznokci i makijażu pojechałyśmy do domu państwa Smith. Jace'a, Thomasa i ich taty nie było, ponieważ pojechali się szykować do Thomasa. Pomogłam założyć pannie młodej założyć suknię ślubną, a gdy była już prawie gotowa kamerzyści zaczęli nas kamerować. Wyglądałam super... wałki na głowie, niebiesko-szara koszula i czerwone baleriny. Gdy Laura była gotowa poszłam do jej mamy.
- Pomóc pani w czymś? -spytałam wsadzając głowę między drzwi.
- Zasuniesz mi suwak?
- Jasne.
- Powiem ci, Holly, że wcale mi się nie podoba ta fryzura.
- To co... robimy nową?
- Kochanie, ale ty nie zdążysz się przygotować.
- Spokojnie, ze wszystkim damy radę.
Po skończeniu włosów zostało mi jakieś trzydzieści minut. Mało jak na kobietę, ale wolałam się nie spóźnić tym bardziej, że byłam świadkową. Szybko ubrałam moją kremową sukienkę, założyłam kolczyki i naszyjnik. W łazience delikatnie zdjęłam wałki i usłyszałam krzyk Laury:
- Przyjechali!
Wybiegłam, stanęłam między przyszłą teściową, a panną młodą. Trzech mężczyzn weszło do salonu, podali nam bukiety kwiatów. Wyszliśmy na zewnątrz gdzie stało piękne czarne audi a4 b9, a o niego oparty Luke. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko, na co on się cicho zaśmiał i pokręcił głową.
- Nawet o tym nie myśl. - powiedział.
- No proszę, jestem dziewczyną, więc nie będę szaleć. Proszę.
- Stary z nią nie wygrasz. - oznajmił Jace, kręcąc głową i usiadł z tyłu.
- No widzisz.
- Dobra, ale będziesz jechać ostrożnie. Wiesz ile na ten samochód zbierałem?
- Nie, ale na pewno bardzo długo. Uprzedzając twoją następną wypowiedź... Wiem jak bardzo kochasz ten samochód. Będę uważać. - w końcu Luke usiadł z przodu na miejscu pasażera, a ja już miałam wsiadać kiedy usłyszałam:
- Holly, będziemy jechać za wami.
- Jasne.
Zdążyłam usiąść za kierownicą, a już poczułam na sobie wzrok kilku par oczu.
- Czy wy sądzicie, że nie umiem prowadzić? - powiedziałam.
- Nie, ale prawko masz od niedawna. - przemówił Thomas.
- Czyli sądzicie, że nie powinnam jeździć tak? Bo robię to źle?
- Holly... - odezwała się Laura. - Nie wiemy jak jeździsz i powinnaś nas zrozumieć.
- Ja wam pokażę.
Odpaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon. Luke spojrzał na mnie ostrzegawczo co totalnie olałam. Całą drogę nikt się nie odezwał, kiedy podjechałam pod kościół wszystkie oczy powędrowały w naszą stronę.
Po mszy udaliśmy się do sali, w której miało odbyć się wesele.
***
Koniec roku zbliżał się bardzo szybko, zostały ostatnie dwa tygodnie razem.
Siedzieliśmy na lekcji matematyki, gdy na moją ławkę spadła kartka.
„A może zabierzemy ze sobą Luke'a i Chloe na wakacje. Jace."
„Okay, weźmiemy jeszcze Elsę i Willa."
„Dobra, to za dwadzieścia minut przy moim samochodzie."
Skinęłam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że za piętnaście minut kończy się lekcja. Rozwiązaliśmy jeszcze cztery zadania i zadzwonił dzwonek oznajmiający nam, że poniedziałkowe zajęcia dobiegły końca. Spakowałam książki do torby i poszłam do szafki. Zaniosłam podręczniki i poszłam do Jace'a. Po szkole pojechaliśmy do na zakupy, ponieważ już jutro mieliśmy jechać na wycieczkę klasową. Potrzebowaliśmy jeszcze kilku rzeczy. Dziś wpadła do nas na biologię pani Morrison i oznajmiła, że szkoła zafundowała nam dwa dni dodatkowe, pięć dni wycieczki i odpoczynku. To było jak zbawienie, każdy oczekiwał tylko tej podróży, by móc przestać myśleć o tym co będzie niebawem. Weszliśmy do sklepu z ubraniami, a ja od razu doskoczyłam do koszulek, które były akurat na wyprzedaży. Jace jak każdy facet nienawidził zakupów, ale żeby nie robić mi przykrości zawsze ze mną na nie chodził.
Podałam mu kilka koszulek do przymierzenia. Kiedy on zniknął w przymierzalni ja pobiegłam do szortów. Wybrałam mu kilka i dałam do przymierzenia. Zdecydowałam, że teraz poszukam czegoś dla siebie. Sięgnęłam po zwiewną koszulkę z napisem: I'm crazy.
- Dobry wybór. Będzie na pani świetnie wyglądać. - powiedział męski głos. Gdy się odwróciłam zobaczyłam uśmiechniętego szatyna.
- Tak pan sądzi?
- Jestem tego stu procentowo pewien.
- Pozwoli pan, że ją przymierzę.
- Ależ oczywiście. Proszę.
Skierowałam się w stronę przymierzalni, a wtedy zza zasłony wyszedł Jace. Wyglądał na mega wkurzonego.
- Co się stało? - spytałam.
- Co się stało?! Ten koleś ewidentnie cię podrywał! Ja już mu pokażę.
- Dobrze, ale najpierw przymierz jeszcze tą koszulkę. Pokaż mi się w niej.
Założyłam koszulkę, która leżała na mnie idealnie, aby sprawdzić wyszłam zza zasłony i przejrzałam się w ogromny lustrze.
- Weź ja jest fajna. - powiedział mój chłopak.
- Myślę, że powinna pani wziąć rozmiar większą. - oznajmił szatyn.
- Dlaczego pan się wtrynia?
- Mam tu pomagać klientom w wyborze, a pan to utrudnia.
- Słyszałaś go? Ale to ja mam ostatnie zdanie.
- Ostatnie zdaniem mam ja, wezmę ją.
Wyszliśmy z zakupami, a Jace jeszcze się obejrzał. Złapałam go za ramię i pociągnęłam do kolejnego sklepu.
- Chodź ty mój zazdrośniku. - szepnęłam, na co jego humor diametralnie się zmienił.
Jace wybrał sobie kilka T-shirtów i poszedł przymierzyć. Gdy wyszedł obejrzał się jeszcze dokładnie w lusterku i spytał:
- Kotek, co sądzisz?
- Wyglądasz w niej... bardzo seksownie. - uśmiechnął się szeroko ukazując dołeczki. - Przestań.
- Co?
- Uśmiechać się.
Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy z kolejnego pod rząd sklepu. Zakupy włożyliśmy do bagażnika i wsiedliśmy do auta. Pojechaliśmy do galerii. W niej kupiliśmy jeszcze kilka rzeczy i zobaczyłam sklep z bielizną.
- Jace, idziesz ze mną czy zostajesz?- zapytałam.
- Zostaje nogi mi odpadają.
- Zaraz wracam.
Zakupiłam dwa komplety białej koronkowej bielizny oraz trzy czarnej. Kiedy wyszłam mój chłopak był uszczęśliwiony, że to koniec na dziś. Pojechaliśmy do mojego domu, w którym jak zwykle nikogo nie było i mogliśmy w spokoju jeszcze raz poprzymierzać kupione ubrania. Jace był zbyt zmęczony dlatego to ja zakładałam, a on oceniał. Po kilku minutach usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Jestem głodna, zamówmy pizzę, co?
- Jasne. - zadzwonił, a kiedy wrócił dodał: - Nie przymierzyłaś bielizny.
- Nie chce mi się, zazdrośniku.
- Ten koleś do ciebie zarywał. - Jace położył mnie na kanapie i zaczął całować.
- Kotek, on był gejem.
- Co?
- Był gejem. Powiedział mi to potem.
- Nie... - zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Nasze wygłupy przerwał dzwonek do drzwi. - Jest pizza.
Po skończonym posiłku Jace poprosił, abym pomogła mu się spakować, więc pojechaliśmy do niego. Odwiózł mnie, a ja oznajmiłam, że jutro zawiezie nas mój ojciec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top