Rozdział 11
Nasza wakacyjna przygoda właśnie się zaczęła. Spakowałam do torebki kilka niezbędnych rzeczy i wyszłam z pokoju. Do auta należącego do mojego ojca włożyłam walizkę i pożegnaliśmy się z mamą.
Kilkugodzinny lot samolotem to nie był raj, a koszmar. Kiedy z niego wyszłam musiałam usiąść na krześle, ponieważ nogi tak mi się trzęsły, że nie mogłam wytrzymać.
- Sis, było okay.
- Okay?! Może dla ciebie. Dla mnie to był istny koszmar.
Pojechaliśmy wypożyczonymi samochodami do naszych domków, w których przez ten tydzień mieliśmy mieszkać. Ja i Jace zajęliśmy ten pośrodku, a nasi przyjaciele i mój brat obok. Rozpakowaliśmy się i wyruszyliśmy na plażę. I jak zwykle Jace uszanował swoją tradycję i wrzucił mnie do wody. Po zrobieniu pysznej kolacji rozeszliśmy się do domków.
Wstałam wcześnie, ubrałam się i spakowałam kilka rzeczy. Wyszłam z domku zamykając go i zapukałam do sąsiadów. Dziewczyny wyszły i pojechałyśmy.
- James? – zapytałam.
- Holly. Hej, fajne, że jesteście. To pewnie Elsa i Chloe, tak? – przywitały się i kontynuował: - Zapraszam panie do szatni. Za pięć minut na Sali.
Powiedział James Darwin – znany tancerz, u którego nie wiem jakim cudem udało mi się zarezerwować naukę tańca przez tydzień.
- Zaczynamy lekcję numer jeden. – krzyknął i stanął na samym początku.
Po ponad godzinie ogarnęłam prawie cały taniec.
- Holly, nieźle ruszasz biodrami... Zapraszam jutro o szesnastej na taniec towarzyski. Znajdziemy ci partnera i z nim będziesz tańczyć.
- Dzięki. Wracam do ćwiczenia.
Zmęczona tańcem i upałem jaki panował na dworze weszłam do domku, w którym dzięki Bogu była klimatyzacja. Rozsiadłam się na wielkiej kanapie, a Jace spoglądał na mnie.
- Co tam?
- Gdzie się było, co?
- Załatwiłam nam lekcje tańca.
- Lekcje tańca? – pocałował mnie w czoło.
- Wezmę prysznic i zaraz wracam.
Owinęłam się w ręcznik i zobaczyła, że na półce nie ma bielizny. Weszłam półnaga do sypialni, Jace leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się seksownie. Zagryzłam wargę. Poniósł się szybko i położył na łóżku. Zaczął całować mnie po szyi i dekolcie. Rozwiązał ręcznik i chwilę przyglądał się moim piersiom, potem całował miejsce między nimi. Powrócił do ust.
- Potem, ktoś teraz może przyjść. – oznajmiłam i zakryłam się.
Przeszliśmy się na spacer i nim się obejrzeliśmy kolejny dzień minął.
- To co pod prysznicem, w wannie, łóżku, na stole? Wybieraj. – rzuciłam go na łóżku usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam całować i zdejmować mu T-shirt. To i tak skończył się nasz dzień
***
James próbował mnie poderwać, ale za wszelką cenę nie dawałam mu tego czego on oczekiwał.
- Ja nie wsiądę do tego przeklętego samolotu. – zaprotestowałam.
- Nie?
- Nie.
- W takim razie cię tam... - poniósł mnie. – Zaniosę.
- Jace, nie wygłupiaj się. Puść mnie. – zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero wtedy, gdy poczułam miękkość fotela. – Kiedyś to ja cię uduszę, ale bardzo kocham. – pocałowałam w usta.
- Jace? – usłyszałam za sobą kobiecy głos.
- Babcia? – zobaczyłam łzy w oczach starszej kobiety. Wstałam pospiesznie i wtuliła się we wnuka, ten odwzajemnił gest. – Dlaczego się nie odzywałaś?
- Po śmierci dziadka... nie mogłam normalnie funkcjonować. Przepraszam, powiedz co u mojej córki?
- Dobrze.
- A co za piękna kobieta, wnusiu przedstawisz nas sobie?
- To jest moja... dziewczyna Holly. Holly to moja babcia Hellen.
- Mów do mnie babciu albo Hellen... Uroczo razem wyglądacie.
Jace, ja i babcia przegadaliśmy cały lot dzięki czemu uniknęłam trzęsienia moich nóg.
Greg Smith podjechał swoim bogatym autem i czekał na nas.
- Witajcie, kochani. Jak wakacje? Teściowa?
- Tak Greg jeszcze jestem twoją teściową.
- A się moja żona zdziwi. – zapakował nasze bagaże do bagażnika i krzyknął: - Holly łap! – złapałam kluczyki od jego nowego srebrnego audi. – Muszę cię przetestować, jak zresztą wszystkich w tej rodzinie.
- Ale...
- Żadnego, ale należysz już do naszej rodziny. Samochód jest twój, a za wszelkie usterki w czasie jazdy płacisz ty. – powiedział poważnie, ale po chwili się rozśmiał, a ja razem z nim. – Żartowałem. Wskakuj. – Greg miał wybitne poczucie humoru, które kochałam u niego i u Jace'a.
- Mogę? – spojrzałam na mojego prawie teścia, a ten kiwnął głową. – Radzę, tam państwu z tyłu zapiąć pasy. Pan Smith włączył muzykę, a ja ruszyłam z piskiem opon.
Jechałam dość szybko, ale nie zważałam na to. Myślałam tylko o tym dlaczego Jace nie powiedział mi o swojej babci. Nim się obejrzałam byłam już pod swoim domem. Otworzyłam bagażnik, a mój narzeczony wyjął walizkę i postawił ją obok. Oddałam Gregowi kluczyki i staliśmy tak chwilę dopóki Jace się nie odezwał:
- Chodzi o babcię, tak?
- Tak właśnie. Do wieczora, jestem zmęczona. Pa. Do widzenia.
Na wstępie musiałam opowiedzieć rodzicom co działo się podczas wyjazdu, oczywiście bez tych pikantnych szczegółów. Położyłam się spać, a kiedy się obudziłam w kuchni znalazłam kartkę, w której rodzice napisali, że pojechali do państwa Smith, ponieważ ich zaprosili.
Usłyszałam pukanie do drzwi więc bez chwili namysłu otworzyłam je.
- Holly, jak miałem ci o tym powiedzieć.
- Wejdź. – przeszliśmy do mojego pokoju. – Nie wiem, jakoś o rękę to potrafiłeś mnie poprosić, a powiedzieć o babci, to już nie? Czułam się tam jak idiotka.
- Holly?! – krzyknęła sąsiadka.
- Tak?
- Powiedziałabyś mamie, żeby do mnie jutro wpadła, dobrze?
-Okay, do widzenia.
- Kotek. – włożył kosmyk moich włosów za ucho i pocałował delikatnie w usta.
- Idę się wykąpać, a ty w tym czasie jedź do marketu kupić nam coś do oglądania filmów.
- Kocham cię, skarbie! – krzyknął wychodząc.
- Ja wiem.
Ubrałam na siebie czerwoną bieliznę, a na to czarną luźną sukienkę na ramiączka, zapinana na guziki.
- Jestem. Kupiłem popcorn, chipsy, żelki... kwaśne, piwa i pizzę.
- Zgłupiałeś?
- Nie. Idziemy? – wchodziliśmy do mojego pokoju i szepnął: - Ładnie wyglądasz w tej sukience.
- Nie podlizuj się.
Oglądaliśmy „Inną kobietę" nie ciekawiła mnie ta komedia wcale. Jace zakreślał koła na moim kolanie, obróciłam się do niego i pocałowałam. Usiadł , a ja usiadłam mu na kolanach objęłam nogami i ramionami. Całował mnie i rozpinał guziki. W tym czasie ja zdjęłam mu podkoszulek. Zdjął mi ją z ramion i zszedł na szyję zostawiając na niej mokre ślady.
- Holly... - powiedziała Chloe. –Ups, przepraszamy. Chodź Will.
Wstałam szybko zapinając sukienkę, zapięłam tylko kilka i mój brat zaczął:
- Musimy sobie porozmawiać sis. – rzucił Will.
- Mamy o czym?
- O tym co było kilka minut temu?
- Jestem dorosła i mogę robić co mi się żywnie podoba.
- Nie, jesteś jeszcze gówniarą, która nie wie czego chce! – dodał, a ja pokiwałam głową.
- Ty wcale nie jesteś lepszy!
- Jestem starszy!
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty w moim wieku co tydzień miałeś inną, a mi wypominasz zwykłe całowanie?! Już nic nie wolno mi robić?!
- Will... - wtrącił Jace. Brat zamachnął się i uderzył do pięścią w twarz.
- Jesteś normalny? – wychrypiałam. Podeszłam do mojego narzeczonego i zobaczyłam jak krew wypływa z jego nosa i dolnej wargi.
- Co tu się dzieję do cholery! Co to za krzyki, Jace co ci się stało?! – wrzasnęła mama.
- Niech ci córeczka i jej kochaś powie.
- Jace, może pojedziemy na pogotowie? Chodź zawiozę cię.
- Nie mamo ja to zrobię. – wróciłam się do Willa. – Nie poznaję cię, Will.
***
- I co powiedział lekarz?
- To tylko stłuczenie, mocne, ale jednak.
- Jace... Przepraszam, ja nie wiem co w niego wstąpiło.
- Nic się nie stało.
- Synu, co ci się stało?
- Jakiś koleś niechcący przywalił mi w twarz. Wszystko okay, opatrzył to lekarz.
- Jace, to ja jadę... Przepraszam.
Nie mogłam spać. Wyszłam na podwórko i usiadłam na huśtawce. Lekko się kołysałam i usłyszałam kroki. William usiadł obok mnie i spojrzał na mnie, lecz ja odwróciłam wzrok nie mogą na niego patrzeć.
- Sis, przepraszam.
- Nie mnie powinieneś przepraszać. – oznajmiłam oschle.
- Wiem, co powiedział lekarz?
- Ma mocno stłuczony nos.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłem... zazdrosny... Moja mała siostrzyczka już wyfruwa z gniazda, a ja nic na to nie mogę poradzić. Cholera, trafiłaś na tak fajnego faceta... Bardzo lubię Jace'a, ale uwierz i jestem o niego zazdrosny. Mówię to z ręką na sercu. Jutro do niego pojadę i go przeproszę.
- Musisz nad sobą panować.
- Sis, przepraszam. – przytuliłam go do siebie.
- Ja wybaczam, ale czy Jace to zrobi tego nie wiem. Przyjaźniliście się tyle lat.
***
Proszę o gwiazdki i o komentarze ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top