[ ]

Twój policzek...nagle stał się taki zimny...
Usta sine,ledwo wypuszczają z objęć słowa...
To początek wiecznej, mroźnej zimy.
Która nastała w mym sercu od nowa.
Gdy pierwsze promienie słońca uczuć rozgrzały serce...
Gdy wszystko pasowało do siebie idealnie...
Wiatr otula wyciągnięte ręce.
To nie czas na próżne żale.
Wciąż jesteś, a jednak tak naprawdę Cię nie ma...
Ja wciąż żyję, płaczę czasem, gdy nie patrzy świat
Czasem także się sama dla siebie się uśmiecham
Oczy patrzą zza rozpaczy krat...

Czy zobaczą światło gdzieś w oddali? Może całkiem niedaleko?
Iskierka nadziei się pali
Kiedyś wygra z pełną od łez rzeką...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top