*26.Napad*
Ewa przyjechała do mnie z samego rana. Remek jak zawsze pojechał po nią na peron, a ja czekałam w jego mieszkaniu, bo w moim jest za wielki haos spowodowany małą Zuzią. Czekając na nich zaczęłam czytać książkę, w której zostało mi kilka stron. Strasznie dłużyły się te wszystkie minuty. Pozycję do siedzenia zmieniałam chyba z 20 razy,żadna mi nie pasowała.
W końcu drzwi od mieszkania otworzyły się a ja słyszałam tylko szczekanie psa i głośne sapanie. Przestraszona pobiegłam do przedpokoju a jako broń chwyciłam...pilot?
Koło drzwi stał Karol, z głowy kapała mu krew, tak samo jak z dłoni. Jego koszula była cała zakrwawiona i poszarpana. Podeszłam do chłopaka i podniosłam jego głowę, tak aby na mnie spojrzał.
-C-co się stało?
-Nic takiego -uśmiechnął się blado
-Chodź, opatrzę cię -zaprowadziłam go do łazienki
Chłopak usiadł na wannie plecami do ściany. Było mi niedobrze kiedy widziałam jak krew po nim spływała ciurkiem. Z apteczki wyciągnęłam waciki, wodę utlenioną i kilka bandaży. Opatrzyłam jego rany i jeszcze raz spojrzał w jego oczy.
-Powiedz, co się stało
-Napadli na mnie, kiedy wychodziłem do sklepu -syknął kiedy dotknęłam go w ramię
-Wybacz-zabrałam rękę
-Dlaczego to zrobili i kto?
-Nie wiem dlaczego, ale widziałem tam jakąś dziewczynę z kijem baseball'owym i kilku mężczyzn
-To straszne
-Nie ma Remka?
-Nie ma, pojechał po Ewę na peron
-Zaraz wróci, muszę już iść
-Zostań
-Nie mogę
-Nalegam -pocałowałam go w czoło
-Jesteś moim przyjacielem i zostaniesz tutaj, aż przyjedzie Remek i cię odwiezie do domu
-To nie jest dobry pomysł
-To pojadę z wami
-A Ewa?
-Popilnuje domu
-Dobrze
*** *** ***
-Co on tu robi?-Remek wszedł do mieszkania i rzucił kurtkę na kanapę widząc mnie w uścisku Kerela
-Przyszedł ranny, opatrzyłam go i czekaliśmy na ciebie. Zawieziesz go do domu. A teraz proszę cię, chociaż raz w życiu, nie krzycz na mnie!
-Nie krzyczę na ciebie, tylko uniosłem głos. Karol jest dorosły, sam sobie poradzi. A pozatym -skierował się do niego
-Trzymaj te swoje łapska z daleko od mojej dziewczyny
Karol uniósł ręce w geście obronnym. Uśmiechnął się blado i wstał witając się z Ewą.
-Zawieziesz go? Czy nie?
-Nie
-Dobra, idę do sąsiada -podeszłam do drzwi
-Victoria -złapał mnie za nadgarstek
-Dobrze, zawiozę go, ale nie denerwuj się -przytulił mnie mocno i pocałował w czoło
-Dziękuję -Podeszłam do Karola
-Następnym razem jak coś ci się stanie, zadzwoń okej?
-Okej -uśmiechnął się i puścił i oczko
-Dziękuję -szepnął, podszedł do Remka i wyszedł z domu w jego towarzystwie
-Hej Ewa-przytuliłam ją
-To już Karol bardziej pamiętał o moim istnieniu
-Wybacz, ale byłam tym przejęta
-No dobra, opowiadaj co się stało
-No wieac czekałam...
-Nie zaczyna się zdania od No wieęc-przerwała mi
-Ah, no tak-przewróciłam oczami
-Siedziałam w salonie i czytałam książkę[...]
-Dobrze zrobiłaś, nie rozumiem nagłego ataku Remka
-On jest strasznie zazdrosny. Ostatnio zaczął sapać do faceta od kablówki, że się na mnie patrzy -oparłam się i głośno wypuściłam powietrze
-Nie wkurza cię to?
-Owszem, wkurza, ale co mam na to poradzić?
-Pogadaj z nim
-Już to robiłam
-No to nie wiem. Przywiozłam dla ciebie, a w sumie dla twojego dziecka kilka ubranek-podeszła do swojej białej walizki z różowym napisem: EWA i ze środka wyciągnęła małe pudełeczko ładnie zapakowane w papier ozdobny.
-Tam są te ubranka?
-Tak, ale otwórz to dopiero jak się urodzi
-No dobra -odebrałam od przyjaciółki pudełeczko i zaniosłam do salonu
Kochani, jestem w Niemczech i powiem wam, że są tu niezłe dupy a zwłaszcza z drużyn Nowa Zelandia, Rosja(a to dziwne) i Turcja( Kc wszystkich turków ♡♥)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top