*10.Ślub twojego brata *
-Remek idę z Ewą na zakupy, wrócimy za jakieś trzy godziny
-Trzy godziny? -w jego głosie był rozpoznawalny gniew
-Nie denerwuj się Remi -podeszłam do niego i poprawiłam jego koszulę
-Zadzwonimy po ciebie i po nas przyjedziesz, zgoda?
-Zgoda-cmoknął mnie szybko w usta i pomachał, kiedy wyszłyśmy
Schodząc klatką znowu spotkałam mojego natarczywego sąsiada. Nie miałam ochoty na rozmowę wiec szybko się przywitałam i zbiegłam schodami na dół, śmiejąc się jak dziecko. Gdybym szła z Remkiem pewnie krzyczałby, jak mam się zachowywać, że nie jestem już dzieckiem, a przyszłą matką.
-Kto to był?
-Sąsiad, jest dziwny
-Zauważyłam
-Dobrze, że idę z tobą, a nie z Remkiem
-Czm?
-Bo z tobą mogę zaszaleć. Mogę zachowywać się jak tylko chce
- A z nim nie?
-Nie o to chodzi. Bardziej o to, że przez ciążę Remek mnie ogranicza.
-Nie dziwie mu się, musisz teraz na siebie uważać, jeden zły ruch i papa dzidziusiu
-Nie pomagasz skarbie -zaśmiałam się
-Jak zawsze
*** *** ***
-A to ?
-Nie pasuje Ci ten odcień
-Myślisz ?
-Tak, zdecydowanie nie, weź tą jaśniejszą
-Ewa, to tylko ślub, nie muszę cudownie wyglądać
-Ślub twojego brata, powinnaś
-No dobrze, daj mi ją
-Nie wychodź lepiej bez niej na sobie -zagroziła mi
-Dobrze, tylko mnie nie bij -weszłam do przymierzalni, ściągnęłam poprzednią sukienkę i założyłam tą niebieską.
Po chwili wyszłam z przymierzalni.
-Piękna
-Nie jestem pewna
-Jest śliczna, ty tak samo
-Wiesz co jest najgorsze?
-Co?
-Że jak już urodze to nie wiem, czy nie będzie za luźna -zaśmiałam się
-Kupujemy?
-Tak ale chcę coś jeszcze. Nie przyjechałam tu dla sukienki,,ale raczej dla butów -zabłyszczały mi się oczy
-Butów? Masz ich tak dużo
-Ale podobają mi się Jordany
-Komu się nie podobają
-Luke'owi
-On się nie liczy
-Chodźmy do Nike
-Okej ale najpierw za to zapłać, bo ochrona cie złapie-powiedziała, kiedy chciałam juz wyjść ze sklepu
-Oh..gdzie ja mam głowę-stuknęłam się ręką w czoło i stanęłam w średniej kolejce
-Niech pani wejdzie przede mnie -powiedział jakiś mężczyzna
-Dz-dziękuję
-Niech ktoś wpuści tą pani na początek, jest ciężarna-zawołał potem
-Nie trzeba -szepnęłam
-Nie marudź tylko idź-popchnęła mnie lekko Ewa
Kiedy zapłaciłam za sukienkę podziekowałam panu w niebieskim sweterku i poszłyśmy do Nike.
-Kupisz dziś coś sobie?
-Nową kurtkę, ta mi się już znudziła i ma dziury w kieszeniach
-Coś jeszcze? Mogę ci coś fundnąć
-Remek nie będzie zły?
-Oj tam..coś mogę ci kupić, poza tym to są pieniądze od moich rodziców.
-Nie powinnaś sobie kupić butów do tej sukienki?
-Remek powiedział, że widział "ładne" jego zdaniem w internecie
-Przez internet? Nie boisz się, że będą w złym rozmiarze ?
-On tak chce, jego siostra poleca tą stronę
-Siostra?
-Wiktoria
-A, no tak -zaśmiała się
-Ale może popatrzymy i będą jakieś ładne?
-No dobra, ale najpierw Nike-pokazałam na wielki znak marki i weszłam do środka. Zaciągnęłam się zapachem jaki tam zawsze zastaję i ruszyłam w stronę butów. Było tam bardzo dużo Jordanów, ale żaden mi się nie spodobał. Były czarno niebieskie, biało złote z niebieskimi szczegółami, które nie przemówiły do mnie poprzez barwy, znienawidzonego klubu Arki Gdyni.
-Te nie? -pokazała na nie
-Kolor-przewróciłam oczami po czym ona to powtórzyła
-Co ty masz z tymi kolorami? To tylko niebieski i żółty. A może to Ukraina?
-Możliwe -wzruszyłam ramionami
-A tamte?-pokazała na buty, które trzymał jakiś mężczyzna w kapturze, były piękne, ale on je już trzyma wiec wstyd podejść
-A może on chce je kupić?
-Ty też chcesz, wiec może ci je da
-Tak po prostu?
-Porozmawiam z nim
-Nie, dam rade sama -uśmiechnęłam się i podeszłam do faceta. Stuknęłam go lekko w ramię oo czym się odwrócił i ściągnął kaptur
-Karol? Co ty tu robisz?
-Też się cieszę, że Cię widzę -uśmiechnął się do mnie po czym przytulił
-Jestem...tu na zakupach
-No ..widać, ale czemu trzymasz damskie obuwie?
-Damskie? Oh..-odłożył je
-Czekaj, daj mi je. Ja je z chęcią wezmę
-Twój rozmiar?-zapytał
Spojrzałam do środka buta, gdzie odnalazłam rozmiarówkę.
-Tak -uśmiechnęłam się
-Dzięki Bogu, że to ty a nie jakiś facet, który by je kupił dla swojej żonki -zaśmiałam się
-Podobają Ci się?
-Tak, bardzo
-Ładne są,rzeczywiście. Sam nie wiem dlaczego za nie chwyciłem
-Ja też. Dobra, idę do Ewy, musze jeszcze kupić kilka rzeczy, pa-pocałowałam go w policzek i poszłam w stronę Ewy
-Czy to Karol?
-Tak
-Pocałowałaś go?
-W policzek, podziekowałam mu tylko za to, że pozwolił mi je kupić. Spokojnie, nic się nie stało
-Mam nadzieję
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top