*37.Martyna*
Dzisiaj są urodziny Miriam.
Od 2 tygodni jestem narzeczoną Remka.
Za miesiąc ślub mojego brata.
A za około 4 miesiące urodzi się moja córka.
Ten czas tak szybko mija.
Remek podwiózł mnie pod jej dom, a on pojechał na spotkanie z Michałem, z czego będę spała u przyjaciółki.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-przytuliłam ją i podarowałam małą paczuszkę.
-Mówiłam, że nie trzeba było Vicky
-Wiem, ale ja tak nie potrafię, muszę i tyle
-Dziękuję, chodź przedstawię cię moim znajomym-poszłam za nią do salonu
-To mój brat Filip-chłopak podał mi rękę i puścił mi oczko przygryzając wargę na co przeszły mi ciarki
-Moja przyjaciółka Martyna-moim oczom ukazała się postać znienawidzona przeze mnie od dobrych 5 lat. Martyna patrzała na mnie i uśmiechała się od ucha do ucha. Po prostu zaraz nie wytrzymam
-Witaj Victoria
-Znacie sie? Oh jak uroczo
-Miriam, mogę cię na słówko?
-Tak, dobrze
Weszłyśmy do jej małej kuchni. Zrobiło mi się słabo więc usiadłam na krześle i popatrzałam na Miriam.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że znasz Martyne?
-Bo nie wiedziałam, że ją znasz
-Ona...ona jest moim wrogiem, nie mam ochoty być na tych urodzinach, kiedy ona tutaj jest, przykro mi, ale chyba pójdę
-Co? Dlaczego?
-Bo widzisz...Martyna kiedyś była dziewczyną Remka, była z nim bardzo długo, od początku jego kariery z YouTube...teraz jestem z nim ja, od dobrych dwóch lat i nie mam zamiaru na nią patrzeć
-Ale, z tego co zrozumiałam to ty jej odebrałaś chłopaka?
-To nie było miłe, nic tu po mnie-wstałam i wyszłam zabierając torebkę z przedpokoju
**
Nie mam gdzie się podziać, Remek poza miastem, a ja mam z jakieś 30 km od domu. Po zatym nie pamiętam dokładnego adresu zamieszkania, bo za krótko tam mieszkam.
Autobus? Odpada, nawet nie wiem jakim mam jechać.
Jedyne co mi przyszło do głowy to Karol, tylko, że on jutro wyjeżdża i coś myślę, że nie ma ochoty na gości.
No ale co innego mam zrobić?
-Karol? Co dzisiaj robisz...bo wiesz...tak, chciałabym przyjechac...nie ma Remka...moge?...Dziekuje...a jest jeszcze jedna sprawa...przyjedziesz po mnie?
**
-Jeszcze raz dziękuję, że mogę u ciebie spać, jutro rano mnie tu już nie bedzie, obiecuję
-Nie ma problemu, mam pociąg po południu, więc możesz zostać do samego wyjazdu
-Jesteś moim bohaterem, naprawdę
-A co z twoimi rodzicami?
-Są u mojej babci na wsi
-Nie jechałaś z nimi?
-Nie, bo miałam w planach te urodziny, ale jak już mówiłam nie odbyły się za przyjemnie
-No tak, Martyna tam była
-Ale wiesz co jest najgorsze? To, że Miriam od tak sobie powiedziała, że to ja odbiłam Martynie Remka
-No tak, najwidoczniej cie tak dobrze nie zna
-W sensie?
-Każdy wie, że to Remek do ciebie podbijał, a nie ty
-Taaaa..
-Chcesz herbatę?
-Nie, dzięki-uśmiechnęłam się do chłopaka, który siedział na walizce
-O której dokładnie masz pociąg?
-O 15:20
**
-Dobra, połóż się w łóżku, a ja tym razem będę spał na kanapie
-Nie, no weź przestań, to twój pokój, więc ja będę spała na kanapie
-Ale ty nie możesz spać na twardym Vicky
-Ty się mną nie martw -poszłam w stronę drzwi
-Nie wyjdziesz z tąd, będziesz spała na łóżku-chłopak podszedł do mnie i uniósł jak pannę młodą powoli podchodząc do łoża i układając mnie na nim
-Śpisz tutaj, dobrze?
-Ugh.. dobrze
I. Powiem wam jedno, teraz będzie się dużo działo xx
II. Tak ogólnie to mdleje!
Jutro wielkie spotkanie z Remigiuszem Jakubem Wierzgoniem!!!
Na samą myśl jest mi słabo xD
III. Info:Mam napisany jeszcze jeden rozdział, więc dodam go jutro razem z 'relacją' z MUP
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top