Rozdział 8

  <Naruto>

Gdy wróciłem do domu, przebrałem się i położyłem spać. Byłem padnięty, a okazało się, że teraz będę musiał pozostać czujny przez cały czas, by chronić naszą trójkę... Kocham ich, jak rodzeństwo, ale czasami mam ochotę ich utopić. Na przykład, kiedy wspólnie planują coś za moimi plecami, a potem albo to ja obrywam od Hiroshi'ego, albo kończy się na moją niekorzyść. Jednak chyba nie czas, by o tym rozmyślać. Mam poważniejsze problemy.

— Ty zawsze masz problemy — usłyszałem Kuramę.
— Jesteś bardzo miły, lisie — odpowiedziałem z sarkazmem, pojawiając się przed bijuu.
— Szkoda, chciałem cię obrazić — zaśmiał się sztucznie zawiedziony.
— A tak na serio, to musisz mnie nauczyć techniki latającego boga piorunów, obiecałeś, pamiętasz? — spytałem.
— Znasz już podstawową wersję, czego ty jeszcze ode mnie chcesz? — Lis założył ręce na pierś niezadowolony.
— Chcę znać tę zakazaną.
— Po co?
— Żeby móc was chronić — odpowiedziałem nieśmiało. Rudzielec uśmiechnął się.
— Jutro, na razie muszę ci coś powiedzieć. — Nagle spoważniał.
— Co? — spytałem zaniepokojony.
— W wiosce jest jakaś obca czakra, nie mogę ci powiedzieć, gdzie, bo najwyraźniej ma na sobie jakąś pieczęć, ale wiem, że jest.
— Obca... Czakra? Czy to możliwe, żeby... Orochimaru? — spytałem niepewnie, ale on pokręcił przecząco głową.
— Nie. On nie zna takich pieczęci, zresztą dobrze wie, że ty wiesz, że jest w wiosce i udaje Kazekage. Nie wiedzę powodu, by maskował się.
— Hmm... Jutro poszukam tego kogoś.
— Jutro to będziesz trenował tę zakazaną wersję techniki twojego ojca i wejście w mój tryb.
— Nie sądzisz, że to ryzykowne ćwiczyć koło wioski z twoją czakrą? — spytałem.
— Oczywiście, że to ryzykowne, ale musisz to zrobić. Postaram się wyciszyć swoją czakrę, chociaż nie wiem, czy to coś da, i będziesz musiał jakoś sobie radzić.
— Dzięki... — mruknąłem mało zadowolony, po czym wyszedłem ze swojego umysłu i położyłem się do łóżka. — Dobranoc Kuramo — powiedziałem, zanim zamknąłem oczy i zacząłem zasypiać.
— Dobranoc Naruto — odpowiedział lis, po czym tak jak ja poszedł spać.
***
Następnego dnia obudziłem się w bardzo nieprzyjemny sposób. Otóż z mojego błogiego snu, gdzie ja, Gaara, Emmiko oraz Hiroshi byliśmy razem na zawsze, obudził mnie krzyk pewnej dziewczyny, którą próbowałem udusić, ale powstrzymał mnie nie kto inny niż Kakashi. Po tym incydencie moja drużyna wywlekła mnie z mieszkania, nie dając mi się nawet ubrać, i szliśmy przez główną ulicę.
— Mogę wiedzieć, gdzie się wybieramy? — spytałem zdenerwowany.
— Zobaczysz, gdy dojdziemy — odpowiedział kaszalot.
— Bardzo dziękuję za odpowiedź — syknąłem cicho. Słyszałem w głowie, jak lis śmiał się ze mnie. — Nie śmiej się lisie! — krzyknąłem na niego w myślach.
— To zabawne, że dajesz się nieść jak worek ziemniaków — stwierdził Kurama.
— Ciekawe co by było, gdyby to cię tak nieśli — burknąłem.
— Nie daliby rady. Jestem za duży — zaśmiał się. — A teraz wyjdź stąd, bo chyba doszliście.
— Jasne — mruknąłem, po czym wyszedłem ze swojego umysłu. Spojrzałem na pole treningowe, a potem na drużynę, która z jakiegoś powodu uśmiechała się. — Czego się szczerzycie? — prychnąłem zirytowany.
— Uspokój się — rozkazał sensei. Moja brew drgnęła.
— Uspokoić się? Uspokoić się?! — pierwsze zdanie powiedział cicho, a drugie wykrzyczałem. — Rano nie dając mi się nawet ubrać, wywlekliście mnie z domu i zanieśliście na jakieś pole! Jak mam się uspokoić, kiedy jestem głodny i ubrany w piżamę?! — wrzasnąłem, nie przejmując się tym, że ktoś może mnie usłyszeć.
Kakashi westchnął.
— Hokage dał każdej drużynie genninów pole treningowe. Podzielę je na dwie części, byście mogli trenować w spokoju. Nikt nie wyczuje waszej czakry i nie będzie przeszkadzał — wytłumaczył, a mi się od razu humor poprawił. Uśmiechnąłem się szeroko.
— Okej, ale następnym razem uprzedźcie, bo was pozabijam, jak znowu wywleczecie mnie z domu, w samej piżamie — zagroziłem. — Teraz idę, wrócę za godzinę. Narka! — krzyknąłem, po czym teleportowałem się do mojego pokoju.
***
Jak wcześniej mówiłem, wróciłem niespełna godzinę później. Sasuke trenował na swojej części, a ja wszedłem na swoją. Usiadłem na środku i wszedłem do mojego umysłu.
— Co teraz? — spytałem.
— Posłuchaj mnie uważnie, dzieciaku...
Lis bardzo dokładnie wytłumaczył mi, na czym polega zakazana wersja techniki mojego ojca i pokazał pieczęcie. Na początku szło mi bardzo słabo. Pieczęcie były trudne do wykonania, więc nic dziwnego, ale po pewnym czasie zacząłem wpadać w pewien rytm, ale oczywiście Kurama tedy kazał mi iść do domu spać, bo niby było późno. Niby robiło się ciemno, ale bez przesady! Nie jestem małym dzieckiem, które trzeba pilnować.
— Polemizowałbym — odezwał się lis.
— Ty się nie odzywaj futrzaku — warknąłem na niego.
— To nie moja wina, że tak długo zeszło ci uczenie się pieczęci — prychnął zirytowany Kurama.
— Gdybyś pozwolił mi jeszcze trochę potrenować...
— Rano byłbyś niewyspany i nie chciałoby ci się, wstać i trenować. Nie mam racji?
Milczałem przez chwilę.
— Dobranoc — odezwałem się nagle i pobiegłem do domu.
Gdy tam dotarłem, położyłem się do łóżka, uprzednio myjąc się i jedząc kolację, po czym od razu usnąłem. Widać byłem bardziej zmęczony, niż przypuszczałem.
***
Przez następny miesiąc codziennie przychodziłem na pole i trenowałem. Kurama nie dawał mi nawet dnia odpoczynku, ale zawsze dbał, bym się wysypiał. Przez to, że treningi zajmowały mi całe dnie, prawie w ogóle nie widywałem Gaary, chyba że w drodze do sklepu, a Emmiko wcale. Nadal nie mogłem znaleźć źródła tajemniczej czakry, ale dopóki się nic nie działo było dobrze. Oczywiście martwiłem się, ale nie na tyle, by przeszkadzało mi to w jakiś sposób w treningu. Wierzę w moje „rodzeństwo", wiem, że na pewno też wyczuwają tę czakrę i są czujni.
Szedłem na polankę, by spotkać się z Emmiko i Gaarą. Wczoraj dziewczyna wysłała wiadomość naszym bijuu, że musimy się spotkać. Jednak nie miałem za dużo czasu, bo musiałem iść na arenę, był akurat ostatni dzień testu na chunnina, więc musiałem się śpieszyć. Po kilku minutach dotarłem na polanę. Zobaczyłem Emmiko, a obok niej stał jakiś chłopak. Nie wiedziałem kto to, ale to na pewno jego czakry szukałem. Zaraz obok mnie pojawił się Gaara i spojrzał na dwójkę. Widziałem w jego oczach iskierki zazdrości.
— Kim jesteś? — spytałem białowłosego. Miał na oko tyle lat co ja, może o rok starszy.  

------------

Cześć! Co tam?

Info. 

Rozdziały dwa razy w miesiącu. Będę pisać co jakiś czas na tablicy na moim profilu, kiedy. Następny będzie prawdopodobnie pod koniec miesiąca. 

Jak widziecie Emmiko żyje i ma się dobrze! Za to mój internet, która z jakiegoś powodu ciągle mi się rozłącza, nie... Dam wam radę... NIGDY nie sprawdzajcie długich rodziałów bez myszki. 

To tyle. Pozdrawiam i do zobaczenia! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top